Tytoniowe wojny sąsiedzkie. "Ledwo zdążyłam zapalić papierosa i słyszę z oddali krzyki, że tu jest jak w palarni"
W teorii "wolność Tomku w swoim domku", w praktyce między sąsiadami bywa różnie. Zbyt głośna muzyka, częste remonty, płaczące dzieci. Powodów do kłótni jest mnóstwo. Jednak dla wielu najbardziej problematyczny, jest dym papierosowy, który trafia do mieszkania niepalącego sąsiada wprost z balkonu palacza.
27-letnia Patrycja mieszka na jednym z warszawskich osiedli. Jej mieszkanie znajduje się na pierwszym piętrze, obok mieszka prawniczka koło 40-tki. Od miesięcy toczą wojnę o palenie. Starsza kobieta twierdzi, że dym wlatuje wprost do jej pokoju.
– Najpierw wywalczyła zakaz palenia przy wejściu do klatek, następnie jak wróciłam po imprezie i usiadłam na balkonie, ledwo zdążyłam zapalić papierosa i słyszę z oddali krzyki, że tu jest jak w palarni. Otworzyła okno i zaczęła mnie zapraszać do siebie, żebym wąchała – relacjonuje Patrycja.
Nie miała wtedy ochoty na kłótnie. Przytaknęła kobiecie i starała się palić po drugiej stronie balkonu, żeby unikać konfrontacji. Jednak nie przyniosło to długotrwałego rezultatu. Nie mogła kontrolować znajomych i ustawiać ich w kącie, ale pilnowała, żeby niedopałki lądowały w popielniczce.
– Często, kiedy jestem na balkonie, słyszę jak otwiera okno i krzyczy "mam tego dość" – opowiada.
40-latka wstąpiła do zarządu, gdzie walczy o wprowadzenie całkowitego zakazu palenia na osiedlu. Udziela się również na facebookowej grupie bloku, gdzie wstawia zdjęcia zabrudzonych okien. Patrycja mówi, że brud pochodzi z budowy nowego bloku naprzeciwko, sąsiadka twierdzi, że winne są papierosy. I tak trwają przepychanki. Palacze walczą o swoje prawa, niepalący o swoje. Wygląda na to, że nigdy nie dojdą do porozumienia.
– Ja rozumiem, że ktoś kupił mieszkanie i nie chce wąchać smrodu, ale z drugiej strony palący są w tej samej sytuacji. Niektórzy mają kredyt na 30 lat i nie powinni martwić się, że muszą wyjść przed blok za każdym razem, gdy mają ochotę na papierosa. Poza tym nasze balkony są daleko od siebie, a sąsiadka twierdzi, że jej leci dym z całego pionu – dodaje 27-latka.
Palenie na balkonie. Kiedy sąsiedzi otwierają okno, oni zamykają
Mama Ireny znajduje się po drugiej stronie barykady, choć nigdy nie zwróciła uwagi sąsiadom. W końcu palą u siebie. Nie wychodzą nawet na balkon. W małym mieszkaniu przez cały dzień 3 osoby palą papierosa za papierosem.
– Kiedy otworzą balkon, bo mają 9-letniego syna i czasem chce popatrzeć, jak dzieci bawią się na boisku, mama szybko zamyka okno balkonowe. Smród nie do opisania – wzdycha Irena. Tytoniowa woń unosi się również na korytarzu. Irena przyznaje, że za każdym razem, gdy mija ich drzwi, zasłania nos. Nie wyobraża sobie, jak można w takich warunkach wychowywać dziecko.
– Ale u nich to już grubsza sprawa. Mieszka tam małżeństwo w separacji, dwoje dzieci i ojciec tej kobiety. Ona jest alkoholiczką i ma kuratora. Czasem z sąsiadami prosimy ją, żeby się ogarnęła, ale bez rezultatu – wyjaśnia.
Bezsilna wobec palaczy czuje się również Magdalena. W jej bloku piętro niżej mieszka palący mężczyzna. Dym unosi się wprost do ich mieszkania. Magdalena wie, że niewiele można zrobić. Jest w swoim domu i nie wypada mu nawet zwrócić uwagi.
– Najgorsze jest to, że on sam zwija te papierosy i one jeszcze bardziej śmierdzą. Smród jest nieustający, jakby odpalał jednego od drugiego, ale co ja mogę? Papierosy to nie marihuana, nie robi nic niezgodnego z prawem – wzrusza ramionami i dodaje, że szczególnie uciążliwe jest to w 30-stopniowym upale, kiedy nie może otworzyć okna.
Palenie na balkonie. Sąsiadka, która nie truje życia
Kasia mieszka w niewielkiej kamienicy, gdzie znajduje się zaledwie 5 mieszkań. Sama nie pali, a mimo to nie przeszkadzają jej palący sąsiedzi. Nawet kiedy przebywa na balkonie, nie ma nic przeciwko papierosowemu dymowi.
– Bądźmy ludźmi. To, że ja nie palę, nie oznacza, że będę truć życie innym – podkreśla.
Kasia zdaje sobie sprawę z tego, że sąsiad mieszka z rodziną i dziećmi. Z dwojga złego woli, żeby zapach przeszkadzał jej przez 10 minut, niż mężczyzna miałby długotrwale zatruwać rodzinę.
– Korona z głowy mi nie spadnie przez tę chwilę, prawda? – przyznaje. Wie, jak uciążliwy dla dzieci jest dym papierosowy, bo gdy była mała, jej mama paliła w domu. Wciąż pamięta zapach, który utrzymywał się na ubraniach. Palenie na balkonie to dla niej mniejsze zło.
Palenie na balkonie – przepisy
W polskim prawie nie ma przepisów, które dotyczyłyby palenia w mieszkaniu i na balkonie. Kwestię pomija nawet ustawa antytytoniowa. O ile sąsiedzi, którym przeszkadza sam dym papierosowy, nie mają prawa do roszczeń wobec palących, o tyle, jeśli znajdą na trawniku niedopałek, sytuacja wygląda inaczej.
"Kto zanieczyszcza lub zaśmieca miejsca dostępne dla publiczności, a w szczególności drogę, ulicę, plac, ogród, trawnik lub zieleniec, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany" – mówi artykuł 145 kodeksu wykroczeń.
Wyrzucanie tlącego się papierosa to wykroczenie, które może doprowadzić do pożaru. Szczególnie jeśli trafi na książkę czy ubranie leżące na balkonie innego sąsiada. W takich sytuacjach o incydencie można poinformować straż pożarną.
Odrębne przepisy odnośnie palenia mogą wprowadzić również wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe. Jeśli w regulaminie osiedla znajdzie się zapis o zakazie palenia, palący będą mogli zostać wykluczeni ze spółdzielni lub wspólnoty.
– Gdy próby wypracowania kompromisów zawiodą, można zwrócić się do sądu o nakazanie sąsiadowi na podstawie art. 144 kodeksu cywilnego "powstrzymania się od działań, które zakłócają korzystanie z naszej nieruchomości ponad przeciętną miarę". Okazjonalne zapalenie papierosa nie będzie raczej takim zachowaniem, ale już palenie znacznej liczby papierosów każdego dnia, może być zakwalifikowane jako taka immisja – mówi mec. Michał Kibil w rozmowie z WP Kobieta.
Prawnik zwraca jednak uwagę na to, że procesy są i kosztowne i długotrwałe, więc zanim zaczniemy prowadzić batalię na sali sądowej, powinniśmy zastanowić się, czy nie istnieją inne sposoby rozwiązania problemu.