"Wyrządziłam ci krzywdę". Jak ludzie odnajdują znajomych z dawnych lat
Szukają dawnych znajomych i starych przyjaciół, pierwszych miłości czy nawet rodzeństwa. - Ludzie odnajdują się bardzo szybko. Ostatnio jedna pani rano wstawiła post, a po południu miała już numer dawnej koleżanki - opowiada WP Ireneusz Koperkiewicz, twórca facebookowej grupy "Szukam znajomych z dawnych lat". Poszukiwania jednak nie zawsze kończą się happy endem.
29.09.2024 06:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Wyrządziłam ci krzywdę"
Pani Bożena chciała odnaleźć Jerzego z Wrocławia, swoją pierwszą miłość - na grupie opublikowała wspólne zdjęcie zrobione na 17. urodzinach i apel:
"Ostatni raz widziałeś mnie po ślubie, jak byłeś u mojej koleżanki. Szłam z mężem na spacer. Jestem ciekawa, jak potoczyło ci się życie. Kocham, tęsknię i bardzo przepraszam za krzywdę, którą ci wyrządziłam w życiu. Jeżeli to przeczytasz, to chociaż się odezwij i napisz, co u ciebie" - napisała 6 sierpnia. Dawnego ukochanego znalazła kilka dni później na... Florydzie.
"Dziękuję wszystkim za pomoc w poszukiwaniu mojej pierwszej miłości z lat młodości. Odnalazłam go. Kto szuka, znajduje. Życzę owocnych poszukiwań".
- Takich przypadków jest bardzo dużo - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Ireneusz Koperkiewicz, twórca grupy. - Ktoś rozpoznaje poszukiwaną osobę, daje drugiemu wskazówki, przekazuje numer telefonu albo informuje samych zainteresowanych. Ludzie są szczęśliwi, jeśli udaje im się odnaleźć dawnego przyjaciela, rodzeństwo czy kuzynostwo po 30 czy nawet 40 latach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O Józefie z Bytomia, swoim pierwszym ukochanym, nie może zapomnieć pani Danuta. Mężczyzna dziś jest około siedemdziesiątki.
"Był moją pierwszą szkolną miłością i jedyną. Poznaliśmy się w Czeladzi w 1973 roku, pochodził, jeśli dobrze pamiętam, ze wschodu, chyba z okolic Rzeszowa. Ciekawa jestem, jak mu się ułożyło życie. Może ktoś go zna i coś o nim wie" - napisała, dołączając archiwalne zdjęcie, na którym młody Józef pozuje w białym golfie, z bujną czupryną i wąsem.
Gdy ktoś zarzuca jej, że "może zaburzyć poukładane życie", odpowiada, że chciałaby tylko wiedzieć, jak potoczyły się losy Józka. Nic więcej.
Nie chcą być odnalezieni
Po 35 latach dawną miłość odszukała pani Dorota i - jak mówi - bardzo żałuje. - Kocha się wyobrażenie z tamtych lat, które często weryfikuje pierwsze spotkanie. Tak było w moim przypadku. Bardzo to przeżyłam. Mój dawny ukochany mocno się zmienił i okazał osobą, której dzisiaj nie chciałabym spotkać.
Podobne doświadczenia miała pani Danuta, która odnalazła przyjaciela po prawie pięćdziesięciu latach. - Nie bardzo potrafił sobie mnie przypomnieć. Trudno, tak widocznie musiało być - mówi.
- Zdarza się, że odnaleziona osoba nie chce utrzymywać kontaktu - podkreśla Ireneusz Koperkiewicz. Wspomina panią, która nawiązała kontakt z dawną przyjaciółką, jednak się z nią nie spotkała. - Pisała mi, że po 40 latach odnalazła koleżankę ze szkolnej ławki, ale do spotkania nie doszło, bo druga strona nie wyraziła na to ochoty. Wiele osób nie chce być odnalezionych. Ostatnio był taki przypadek, że ktoś poszukiwał starszego pana - na apel zareagowała rodzina. Były pretensje, oburzenie i żale. Mężczyzna podobno nie życzył sobie nękania i kontaktu. Przykra sytuacja, ale i takie się zdarzają.
Wiele historii ma jednak szczęśliwy finał. Pani Halina odnowiła kontakt z dawnym chłopakiem po 45 latach i dzisiaj regularnie z nim koresponduje. - Rozmawiamy, wspominamy i narzekamy. Jest miło, ale nie myślimy o spotkaniu, bo i po co. Niech tak już zostanie.
Za to pani Beata jest już umówiona z koleżanką, którą poznała w Zespole Szkół im. Staszica w Nakle nad Notecią. Panie odnalazły się za pośrednictwem grupy "Szukam znajomych z dawnych lat".
- Zapamiętałam ją jako bardzo sympatyczną osobę, lubiłyśmy się, a wręcz kochałyśmy swoje towarzystwo - wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Historia zakończyła się cudownie - kontakt na razie był wyłącznie telefoniczny, ale bardzo emocjonalny. Pojawiły się łzy, wróciły stare wspomnienia. Mówiła mi, że zawsze, przejeżdżając z mężem przez Nakło, pokazywała mu dom, w którym mieszkałam i opowiadała o mnie. Bardzo się ucieszyła, że ją odnalazłam. Jak tylko będę w Polsce, na pewno się spotkamy.
"Fajne to były czasy"
Gdy w głowie Ireneusza Koperkiewicza zrodził się pomysł stworzenia grupy "Szukam znajomych z dawnych lat", mieszkał za granicą. Zauważył, że wielu rodaków na obczyźnie tęskni za młodością i przyjaciółmi z dzieciństwa. Na początku grupa zrzeszała zaledwie kilka osób. Powoli dołączały kolejne i obecnie społeczność liczy już ponad 100 tysięcy.
- Wielu naszych członków jest wiekowych, z nierozwiązanymi sprawami rodzinnymi i miłosnymi. Dręczą ich myśli, że wyrządzili komuś krzywdę i zranili, dlatego chcą przed śmiercią odkupić winy i zaznać trochę spokoju. Czasami czują się też samotni - mówi.
Zobacz także
Kierują nimi bardzo różne pobudki. Pan Krzysztof chce odnaleźć koleżankę z podstawówki, by "na koniec ziemskiej przygody" zjeść z nią lody, które obiecała mu 45 lat temu.
Pan Artur szuka kolegi, z którym szalał samochodem po Warszawie w latach 90. "Chodziliśmy razem do technikum chemicznego. Wysoki, nosił okulary i mieszkał na ul. Anielewicza. Jego tata prowadził komis samochodowy. Po nocach jeździliśmy autami zachodnimi po Warszawie. Fajne to były czasy".
W romantyczne zakończenia nie wierzy pan Wojciech, ale chce odszukać poznaną na wakacjach w Sielpi Annę, bo - jak mówi - "czasem warto wysilić się dla jednego uśmiechu". Miał wtedy 11 lat, był 1993 r.
"Często siedziałem na werandzie, grając melodyjki na harmonijce ustnej. Pewnego dnia powiedziała, że podoba jej się, jak gram. Byłem tak zaskoczony niespodziewanym komplementem, że zawstydzony schowałem się bez słowa. (...) Nie wiem, czy cuda są możliwe, ale chciałbym tę Anię odnaleźć i podziękować za miłe słowa. Zapadły mi w pamięć, jak widać, na długie lata".
Na razie Anny nie udało się namierzyć, jednak twórca grupy zapewnia, że ludzie odnajdują się bardzo szybko. - Ostatnio jedna pani pisała mi, że szukała koleżanki z lat szkolnych - rano wstawiła post, a po południu miała już do niej numer telefonu. Panie się spotkały, była bardzo wdzięczna. Tak wzruszających wiadomości otrzymuję mnóstwo.
"Dotknąłem tajemnicy rodzinnej"
On również ma za sobą poszukiwania bliskich. - To były lata 70., moja mama została sama z siedmiorgiem dzieci i ponoć nie dawała sobie rady - wspomina Ireneusz Koperkiewicz. - Część z nas znalazła się w domu dziecka i została adoptowana. Poszukiwaliśmy najmłodszego Mirka, który mając roczek, został oddany do rodziny zastępczej, oraz Beaty, która miała 2 lata. Trwało to długo, próbowaliśmy przez Czerwony Krzyż, jednak bez efektu.
Przełom nastąpił po 30 latach. - Zgłosiliśmy się do programu "Zerwane więzi" (talk-show emitowany w latach 2001-2002 w Telewizji Polsat - red.) i za dwa tygodnie spotkaliśmy się z rodzeństwem. Ta osobista historia też zainspirowała mnie do założenia tej grupy. Choć czuję ogromną satysfakcję, czasami sytuacje są trudne i skomplikowane. Sam próbowałem znaleźć znajomych mojej zmarłej siostry, ale ślad po nich zaginął.
Pan Zbigniew (imię zmienione) o tym, że ma przyrodniego brata, dowiedział się trzy miesiące temu. Ma jedną fotografię sprzed czterdziestu lat, nie zna nazwiska. Wie tylko, że brat urodził się w latach 60. w Gdańsku i studiował medycynę.
- Dotknąłem jakiejś tajemnicy rodzinnej - jest to ostatnia próba poszukiwań. Mam już 60 lat. Ten ostatni, który miał garść informacji i mi je ze strachem przekazał, leży złożony udarem, z małymi szansami na przyszłość - wyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską.
"Facebook chce nas zablokować"
Od czerwca Ireneuszowi Koperkiewiczowi pomaga w prowadzeniu grupy pani Magda. - Napisała do mnie z pytaniem, czy nie potrzebuję pomocy. Na grupie zaczął robić się śmietnik, społeczność mocno się rozrosła i przybyło obowiązków. Dzisiaj działamy razem - słyszę.
Administruje grupę w wolnym czasie, bo wciąż jest aktywny zawodowo. Obowiązków nie brakuje: weryfikacja każdej osoby, która chce dołączyć do społeczności, odsiewanie nieznaczących postów, pilnowanie dyscypliny i przestrzegania regulaminu. - Staram się nie zamieszczać reklam, spamów, anonsów, postów grup religijnych i rasistowskich. Nie publikuję również postów dotyczących osób zaginionych, bo od tego są inne fora. Niestety, często spotyka się to z niezrozumieniem.
Jak mówi, grupę kilkukrotnie próbowano już przejąć i podkupić. - Smutną rzeczą jest to, że Facebook chce nas zablokować. Ludzie wystawiają posty, w których publikują dawne adresy poszukiwanych osób. Dostałem ostrzeżenie, że grupa jest zagrożona, bo naruszamy standardy Facebooka. Teraz sytuacja się powtórzyła i ponownie jesteśmy na cenzurowanym. Jak mamy odnaleźć kogoś, jeśli nie znamy szczegółów? Chciałbym napisać do Facebooka i wytłumaczyć, jak działa nasza grupa, ale kontakt z nimi nie jest łatwy. Tak naprawdę nie wiadomo, do kogo się zwrócić - podsumowuje.
Piotr Parzysz, dziennikarz Wirtualnej Polski