Wysłałam go na szkolenie i mam teraz raj w łóżku
Zestaw umiejętności, z jakimi wrócił mój mąż ze szkolenia, przeszedł moje oczekiwania. (…) Jest najlepszym kochankiem jakiego miałam, mamy sex trzy albo cztery razy dziennie, z wielokrotnymi orgazmami za każdym razem – pisze Kasia z Wrocławia, postać autentyczna. O jakim szkoleniu mówi? “Jak zostać mistrzem seksu” organizowanym przez “Bruneta”. O co chodzi? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Sekstrener – tak mówią na niego w sieci. Chciałam umówić się z "Brunetem" na wywiad, żeby porozmawiać o jego działalności, która rozwinęła się w dość szybkim tempie.
- Udzielałem się na forach dla mężczyzn, pisząc na tematy seksualne. Robiłem to, ponieważ miałem o czym pisać i lubiłem dzielić się wiedzą. Sam wcześniej szkoliłem się u mistrzów tantry seksualnej, przestudiowałem chyba każdą książkę, jaka pojawiała się na rynku i sprawdzałem to w praktyce. Kiedy zobaczyłem, że odpisywanie na maile zajmuje mi za dużo czasu, stwierdziłem, że czas ułatwić sobie życie, zrobiłem więc szkolenie, potem kolejne. Pojawił się blog, nagrałem kilka poradników, wydałem książkę, zagrałem w filmie i tak to trwa – opowiada “Brunet”, który prowadzi bloga oswieconykochanek.pl
Kochanek oświecony
Na czym polega weekendowy kurs? W dużym skrócie: mężczyźni mają się nauczyć tego, jak zdobyć i utrzymać kobietę, a wszystko za sprawą zapewnienia jej wielokrotnych orgazmów.
- Największe zainteresowanie budzi kontrola wytrysku i nieograniczone wydłużanie stosunku. Następnie interesuje ich masaż tantryczny wywołujący wielokrotne orgazmy u kobiet. Interesują ich sekretne punkty, których stymulowanie wywołuje u kobiet ekstazę. Pozostałe tematy, takie, jak seks oralny, podnoszenie poziomu libido i silnej erekcji, czy najlepsze pozycje seksualne, choć są równie ciekawe, spotykają się z mniejszym zainteresowaniem – wyjaśnia “Brunet”.
Na szkoleniu panowie dowiadują się również tego, jak wywołać seksualną wibrację u kobiet, która sprawi, że zaczną się interesować danym mężczyzną. Uczą się, jak sprawić, by kobieta nabrała ochoty na seks oralny czy analny, jeśli do tej pory nie miała na to ochoty. Dowiadują się też, co robić, by pieszczoty oralne sprawiły jej mnóstwo przyjemności.
Dla siebie czy dla kobiety?
Mam mieszane uczucia: z jednej strony cieszy mnie fakt, że mężczyźni zapisują się na kursy, w czasie których mogą się nauczyć, jak dogodzić kobiecie i myślą o czymś więcej niż tylko o tym, by zaspokoić własne potrzeby. Z drugiej strony jednak moje wątpliwości budzi motywacja: czy robią to, żeby nauczyć się sprawiać kobiecie przyjemność, czy po to, by połechtać swoje ego i wyruszyć na erotyczny podbój świata? Kto decyduje się płacić 2 tysiące złotych za taki kurs?
- Na ostatnim szkoleniu był pełen przekrój: połowa to panowie w związku, a druga połowa to single. Byli zarówno żonaci, jak i tacy, którzy są w nieformalnych związkach. Jak na razie najmłodszy uczestnik miał 21 lat, a najstarszy 56. Przy czym na kursach, które są prowadzone online jest pan, który ma lat 73 – mówi prowadzący. Plan kursu brzmi dość kontrowersyjnie. Oprócz wykładu teoretycznego, podczas którego panowie poznają min.: tajniki seksu tantrycznego, jest czas na praktykę. Jest modelka, jest nauczyciel. Na własne oczy można się przekonać, czy wyjaśniona wcześniej “technika”, dotycząca masażu tantrycznego, który ma dostarczyć wielokrotnych orgazmów, działa. Brzmi dziwnie? Dziwnie to mało powiedziane.
- Masaż, który od początku szkoleń pokazuję na seminarium, może wydawać się dość mocny. Jeśli jednak ktoś był kiedyś na kursie z tantry, to tak naprawdę nasz kurs jest bardzo grzeczny. Naszym celem nie jest uwalnianie traum, czy blokad. Celem seminarium jest edukacja seksualna i to bardzo praktyczna. Kursanci dostają wiedzę do zastosowania zaraz po powrocie do domu – “Brunet” wyjaśnia mi w późniejszej rozmowie.
Wiedza praktyczna do zastosowania w domu
Żeby to szkolenie było jak najbardziej praktyczne, organizator ma inny pomysł: kursanci mogą się pojawić na nim w towarzystwie żony, narzeczonej czy dziewczyny i bezpośrednio na jej ciele wykorzystywać nowe umiejętności.
- Na seminarium kursant może przyjść ze swoją partnerką, jeśli chce, aby pokazać masaż na niej. W maju miałem możliwość wziąć udział w warsztatach, które prowadził Andrew Barnes. Jest on seksuologiem, tantrykiem i prowadzi warsztaty o seksualności i tantrze. Na warsztatach Andrew uczył zaawansowanego masażu tantrycznego, który chciałem pokazać jako nowy element na szkoleniu. Jest on tak niezwykły, że gdybym pokazał go na zaproszonej modelce, to by uznano, że udawała - mówi Brunet.
Na czym polega masaż, który od kilku lat “Brunet” pokazuje swoim podopiecznym? Tego nie widziałam na własne oczy, ale zapytałam o szczegóły.
- Masaż, który prezentuję na szkoleniu, pokazywałem w filmie dokumentalnym Konrada Szołajskiego „Uwodziciele” z 2009 roku. Była to część edukacji kursantów pokazywana w tym filmie. Reżyser nie wierzył w to, że kobieta może mieć wielokrotny orgazm i ejakulację. Dlatego, pod pozorem zdjęć próbnych, zaprosił modelkę, abym zaprezentował na niej, jak ten masaż wygląda. Na „próbie generalnej” był reżyser, jego asystent, ja i dziewczyna, którą przyprowadzili. Asystent robił zdjęcia próbne ręczną kamerą, ja wykonywałem masaż tantryczny. W efekcie dziewczyna miała niezwykle silne orgazmy, tak mocne, że aż pojawiła się efektowna ejakulacja. Widziałem szok na twarzy asystenta i reżysera. Dziewczyna była najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Dosłownie podskakiwała ze szczęścia i rzucała się każdemu na szyję, całując go. Później wzięła udział w kręceniu filmu „Uwodziciele”. Byłem zaskoczony, że udało się z nią osiągnąć efekt, przy kamerach filmowych, halogenowym oświetleniu i kilkunastu obcych osobach wokół. Co prawda,
nie był to tak mocny efekt jak na zdjęciach próbnych, ale uczestnicy filmu przecierali oczy ze zdumienia, że coś takiego można z kobietą zrobić. Bo to przecież „niemożliwe”, żeby kobieta miała wielokrotny orgazm i wytrysk – dokładnie opisuje “Brunet”.
Czas na pytanie, które mnie nurtuje, ale jednocześnie przeraża: czy kursanci też “eksperymentują” i dotykają modelkę?
- Ponieważ jest to szkolenie, a nie warsztaty, to kursanci są obserwatorami. Dlatego nie dotykają modelki, mogą tylko zobaczyć, jak wygląda masaż. Po masażu zadają modelce pytania: co się działo i co odczuwała. Masaż to niewielki wycinek całego szkolenia, trwa ok. 40 minut, a całe szkolenie 16 godzin.
Dla kursantów bardziej szokujące są prezentacje bądź nagrania, na których drugi prowadzący,„Adept” Marcin Szabelski, pokazuje, jak za pomocą słów sprawić, aby kobieta była np. bardziej wrażliwa na dotyk czy wręcz sama inicjowała różne formy seksu, na które wcześniej nie miała ochoty.
Nie stado zboczeńców, a normalni mężczyźni
Postanawiam pójść na takie szkolenie. “Brunet” reaguje entuzjastycznie i zaprasza mnie na fragment szkolenia. Co więcej proponuje mi czynny udział: mam odpowiadać na pytania kursantów. Nie sama, będzie jeszcze jedna ochotniczka. Wreszcie mają okazję zapytać kobiety o wszystko, o co tylko chcą. Tylko czy ja chcę na takie pytania odpowiadać? Każdy oprócz mnie jest anonimowy. Brzmi przerażająco, ale ciekawie. Decyduję, że idę. Sala konferencyjna w centrum Warszawy. Na kursie jest ok. 8-10 mężczyzn. Rozglądam się dookoła; wyglądają przyjaźnie, są nieco spłoszeni. Nie wiem czego się spodziewałam: stada napalonych zboczeńców? To normalni mężczyźni w różnym wieku. Mają zeszyty i długopisy, robią notatki.
Witam się z prowadzącym i nową “koleżanką”. Okazuję się, że od dawna zajmuje się seksualnością kobiet. Ma ogromną wiedzę, sporo można się od niej nauczyć. Stanowimy duet idealny: ona spokojna, opanowana, zmysłowa rozwiązuje zawiłości kobiecej psychiki i seksualności, ja wesoła trzpiotka, która chętnie posłuży przykładem z życia i w ten sposób podsunie rozwiązanie.
Na początku atmosfera jest napięta. Panowie trochę się krępują, więc zaczynają od wygodniejszych pytań dotyczących związków, zdrady, podrywania. Prowadzący zachęca ich do tego, by pytali wprost: czy kobiety lubią seks, jakie pozycje preferują, czy rozmiar penisa ma znaczenie. Jestem bardzo zaskoczona. Bałam się, a jest kulturalnie, nawet miło. Odpowiadamy ogólnie, ale atmosfera jest na tyle przyjazna, że czasem można bez obaw dodać coś od siebie. Czuję się dobrze, bo po latach występowania w roli dziennikarza, który zadaje pytania, wreszcie mam szansę się wypowiedzieć. To jednak tylko mały wycinek szkolenia.
Intryguje mnie już tylko jedno: co daje taki kurs? I właśnie z tym pytaniem zwracam się do prowadzącego.
- Kurs tak naprawdę daje pewność siebie. Pewność tego, że wiesz, co z kobietą robić. Mężczyźni dostają “instrukcję obsługi”, zarówno fizyczną, jak i psychiczną. Dosłownie mówimy, czego naprawdę pragną kobiety. Efekt jest taki, że panowie przestają obawiać się zdrady czy odrzucenia. Wiedzą, że ich luba nie będzie szukać sobie innego, który da jej to, czego ona chce.
(asz/pho)