Ksiądz zapytał o popularny grzech. Zwyzywał ją, gdy usłyszał odpowiedź
- Kiedy zaczęłam wymieniać "grzechy", a wśród nich mieszkanie z partnerem, z którym nie mam ślubu, ton księdza się zmienił. Zaczął mnie wypytywać o stosunki seksualne. Gdy odpowiedziałam, że to prywatna kwestia, zaczął mnie wyzywać od ladacznic - mówi Agata, która przez spowiedź od lat nie była w kościele.
W 2022 roku CBOS opublikował raport pt. "Wielki Post i Wielkanoc", według którego 54 proc. osób zadeklarowało, że przystąpi do spowiedzi wielkanocnej. Choć jest to ponad połowa polskiego społeczeństwa, dwa lata wcześniej tej samej odpowiedzi udzieliło 66 proc. ankietowanych. W 2006 roku - aż 79 proc. Oznacza to znaczny spadek we frekwencji osób przystępujących do spowiedzi, który w ostatnich latach zauważył także ks. Jacek Siepsiak.
- Spadek frekwencji stał się zauważalny w czasach COVID-u. Można powiedzieć, że tak naprawdę wiele zmienił koronawirus - kiedy dostępność spowiedzi stała się znacznie utrudniona. Ciężko jest stwierdzić, czy to się utrzymuje. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że widzę pewne odbicie. Czy jest tak jak było przed COVID-em? Raczej nie. Można natomiast zauważyć, że coraz więcej osób rezygnuje z tzw. szybkiej spowiedzi w konfesjonale na rzecz spowiedzi umówionej wcześniej z księdzem - na dany termin i godzinę - tłumaczy ks. Siepsiak w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spowiedź, która zakończyła się traumą
Dlaczego Polki i Polacy rezygnują ze spowiedzi? Powodów jest z pewnością kilka. Jednym z nich może być uraz.
Agata* dzieli się w rozmowie z Wirtualną Polską historią ze spowiedzi sprzed kilku lat, która zakończyła się dla niej traumą. Do dziś ciężko jest jej wspominać moment, w którym poczuła się nie tylko upokorzona przez księdza, ale przede wszystkim - bardzo zraniona. Z kościoła wyszła zapłakana. To była jej ostatnia spowiedź i wizyta w świątyni.
- Kilka lat temu poszłam do spowiedzi przed świętami, w Wielki Piątek. To miała być typowa spowiedź, ale u księdza, którego nie znałam. Przyjechałam na święta do rodziców, więc wybrałam się do kościoła u nich. Była wtedy duża kolejka, pamiętam, że długo czekałam. Ale nic. Wystałam swoje, aż w końcu przyszła moja kolej. Kiedy zaczęłam wymieniać "grzechy", a wśród nich mieszkanie z partnerem, z którym nie mam ślubu, ton księdza od razu się zmienił. Najpierw zaczął mnie wypytywać o nasze stosunki seksualne. Gdy odpowiedziałam, że to zbyt prywatna kwestia i że nie sądzę, żeby to było potrzebne, zaczął mnie wyzywać od ladacznic i innych. Stwierdził, że za takie zachowanie na pewno nie otrzymam rozgrzeszenia. Co więcej, nie powiedział tego po cichu, do mnie, tylko słyszało go znacznie więcej osób. To było straszne - opowiada.
Agata wspomina, że wyszła zszokowana. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek doświadczy czegoś takiego w kościele - miejscu, w którym nikogo nie powinno się oceniać. Jako osoba, która chodziła do kościoła i przyjęła wszystkie sakramenty, przez jedną spowiedź oddaliła się od niego.
- Jeden ksiądz, który nie miał prawa podnosić na mnie głosu i mnie wyzwać, sprawił, że nie pójdę już do kościoła. Pamiętam, jak opowiedziałam to mojej mamie. Była tak wściekła, że chciała iść i mu "wygarnąć". Podobnie było z moim partnerem - ujawniła.
"Brak empatii może prowadzić do urazu"
Historia Agaty ze spowiedzi nie jest jedyną, która zakończyła się w ten sposób. Jak informuje ks. Jacek Siepsiak, nie ma jednak grzechów, których nie można odpuścić.
- Ciężar grzechu nie decyduje o tym, czy grzech powinien zostać odpuszczony, czy nie. Decyduje to, czy ktoś przychodzi i faktycznie żałuje swojego grzechu, czy chce się poprawić. Problem polega na tym, że wielu spowiedników wciąż widzi niejasności w grzechach, takich jak np. wspólne zamieszkiwanie pary przed ślubem. To bardzo delikatna sprawa, zależna od wielu czynników - tłumaczy ks. Siepsiak.
W rozmowie z Wirtualną Polską podaje przykład spowiedzi 10-letniego chłopca, która zakończyła się nieotrzymaniem rozgrzeszenia. Jak zaznacza, brak empatii i zrozumienia ze strony duchownych może prowadzić do urazu czy traumy, które - jak w przypadku Agaty - mogą w efekcie oddalić od kościoła.
- 10-letni chłopiec przyszedł do spowiedzi i wyjawił, że poprzednio nie otrzymał rozgrzeszenia. Powodem miało być to, że wyznał księdzu, że nie posłuchał nauczycielki. Sprawa była poważniejsza, dziecko było straumatyzowane. Kiedy spowiednik nakazał chłopcu, by przeprosił nauczycielkę, dziecko odpowiedziało, że tego nie zrobi, że nie da rady. Tata chłopca poszedł z tym do proboszcza. Ten trzymał stronę księdza - opowiada.
- Do czego dążę - brak zrozumienia, empatii, w szczególności w czasie spowiedzi, może doprowadzić do urazu, traumy. To nie był grzech ciężki, aby tak potraktować dziecko. I niestety, takich przypadków jest więcej. Zachowania spowiedników, ich postępowanie, może ze "zwyczajnej" spowiedzi doprowadzić do ogromnego zranienia drugiej osoby - dodaje.
"Nie zasługujesz na miłość od Boga"
Iga miała tylko 12 lat. To wtedy usłyszała od księdza podczas spowiedzi, że "nie zasługuje na miłość od Boga". Powodem tego miały być "dziecięce" grzechy, jakie wyjawiła duchownemu. Wśród nich niesłuchanie się rodziców czy sprzeczki z młodszym bratem, typowe dla dziecka w jej wieku.
- Ksiądz zapytał mnie wtedy, czy żałuję. Byłam szczera i powiedziałam, że nie do końca - że pyskowania do rodziców tak, ale tych sprzeczek z bratem to nie. Odpowiedział, że takie niegrzeczne dzieci jak ja nie zasługują na miłość od Boga. Że jak taka dalej będę, to trafię do piekła, a stamtąd nie będzie wyjścia - opowiada Iga.
- Byłam tak przestraszona po tej spowiedzi, że nawet nie pamiętam, co się po niej stało. Powiedziałam o tym mamie, cała zapłakana, a potem urwał mi się film. Nie wiedziałam, co się stanie. Bałam się - dodaje w rozmowie z Wirtualną Polską.
Trauma Igi była na tyle silna, że jako nastolatka przez długi czas, jedynie patrząc na kościół, czuła przechodzące przez ciało ciarki. Z opowieści mamy wie, że ksiądz został usunięty z parafii, ponieważ okazało się, że takie słowa z jego ust podczas spowiedzi wypływały częściej - nie tylko do dzieci.
- Bierzmowania już nie przyjęłam. Do kościoła też nie chodzę. Do spowiedzi na pewno już nigdy nie pójdę, bo na samą myśl czuję ścisk w gardle. Kiedy widzę księży, aż mnie paraliżuje. To okropne uczucie. Jakby tamta spowiedź wciąż we mnie tkwiła - wyjawia.
Grzechy, z których trzeba się wyspowiadać?
Jak mówi ks. Jacek Siepsiak, spowiedź przed Wielkanocą nie jest obowiązkowa. Mało kto wie, że tak naprawdę nie ma obowiązku, by spowiadać się więcej niż raz w roku. Przyjęło się natomiast, że osoby wierzące chodzą do spowiedzi zawsze przed świętami.
Czy istnieją jednak grzechy, z których trzeba się wyspowiadać? Kilka dni temu pisaliśmy o zaktualizowanej liście grzechów, która powiększyła się o grzechy, takie jak oglądanie filmów pornograficznych jako nowej formy cudzołóstwa czy wiara w horoskopy i wróżby, z których również należy się spowiadać. Ks. Jacek Siepsiak ma do tego inne podejście.
- Osobiście bardzo nie lubię sformułowania "trzeba się wyspowiadać". To nie jest tak, że są rzeczy, z których trzeba się spowiadać i te, z których nie trzeba. Jeżeli mówimy o zwykłym czytaniu horoskopów, nie sądzę, aby był to grzech, bo to najczęściej jest traktowane jako zabawa. Inaczej może być w przypadku, kiedy wiara we wróżby stanie się uzależnieniem, które wpływa na życie danego człowieka, niszczy go. Wtedy możemy to potraktować jak inne uzależnienia i uznać za grzech - podsumowuje.
*Imię zostało zmienione na prośbę rozmówczyni.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.