Drugie dno inflacji. Kasjerki mówią, co się dzieje w sklepach
Już w ubiegłym roku policyjne statystyki dotyczące kradzieży w sklepach były alarmujące. W tym roku jest jeszcze gorzej. Potwierdzają to w rozmowie z Wirtualną Polską pracownicy sklepów.
11.08.2023 | aktual.: 12.07.2024 22:42
Z opublikowanych przez policję statystyk, udostępnionych przez "Rzeczpospolitą" wynika, że w pierwszym półroczu 2023 r. odnotowano o 40 proc. więcej kradzieży w sklepach niż w analogicznym okresie 2022 roku. Z kolei o prawie 22 proc. wzrosła liczba wykroczeń, czyli kradzieży do 500 zł.
Co istotne, w ubiegłym roku odnotowano o 28 proc. więcej kradzieży niż w pierwszym półroczu 2021 r. oraz o 13 proc. więcej wykroczeń. Statystyki są więc zastanawiające, a wzrost takich sytuacji obserwują nie tylko duże sklepy, ale i mniejsze.
"Widzimy, że brakuje produktów"
Wzrost przypadków kradzieży potwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna, pracownica krakowskiego sklepu jednej z czołowych polskich sieci drogerii.
- Notorycznie znajdujemy puste opakowania po kosmetykach czy perfumach. Kradną też produkty codziennego użytku, jak szampony czy odżywki. Często giną również prezerwatywy. Dużo tego jest, więcej niż w zeszłym roku - przyznaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta wielokrotnie była świadkiem kradzieży oraz interwencji policyjnej.
- Niektórzy mówią, że nie zauważyli, że czegoś nie skasowali, choć widać, że zrobili to celowo. Zdarzają się jednak agresywni klienci. Niektórzy wpadają w histerię, gdy usłyszą słowo "policja" i trzeba ich wtedy pilnować, żeby sobie czegoś nie zrobili. Przykro się też patrzy, że zatrzymujemy coraz więcej nieletnich – mówi.
Potwierdza to inna pracownica drogerii, która także przyznaje, że często na kradzieży np. drogich perfum łapią nastolatków, którzy w portfelach mają pieniądze.
- Nie wiem, czy robią to z nudów i szukają adrenaliny, ale widać, i to się później potwierdza, że stać ich na to, co ukradli - komentuje.
O tego typu sytuacjach z nieletnimi mówi także Katarzyna. - Tak, złapani na gorącym uczynku nastolatkowie nagle mówią, że mogą za to zapłacić. Coraz częściej po przyjeździe policji okazuje się, że dzieciak już wcześniej był notowany za takie wykroczenia - przyznaje.
Alkohol i drogie sprzęty
Tego typu sytuacje zauważa też prosząca o anonimowość pracownica jednej z wiodących sieci sklepów spożywczych w Polsce.
- Braki widzimy przede wszystkim przy inwentaryzacji. Giną, mimo zabezpieczeń, głównie drogie alkohole, a także sprzęty domowe, które mamy w ofercie. To raczej nie są artykuły pierwszej potrzeby, więc nie wiem, czy idą później na sprzedaż, czy po prostu nie ma na to pieniędzy w domowym budżecie, a w ostatnim czasie ceny tych produktów poszły w górę - komentuje.
- Zdarzają się też kradzieże produktów spożywczych, choć w tym przypadku częściej przy sprzątaniu sklepu znajdujemy puste opakowania i widzimy, że ktoś po prostu to zjadł i nie skasował. Giną też oczywiście batoniki i słodycze, które mieszczą się w kieszeniach - opowiada.
Jak mówi, często zatrzymywane są osoby w średnim wieku i nastolatkowie, których na pierwszy rzut oka nikt by o nic podejrzewał. Kobieta zwraca też uwagę na zdecydowanie większą liczbę osób, które stoją przed sklepem i proszą o kupno czegoś do jedzenia.
"Będzie jeszcze gorzej"
Ze zwiększoną liczbą kradzieży, dokonywanych nawet przez stałych klientów, spotyka się też Zofia Malarczyk, właścicielka sklepu monopolowego w Krakowie. Giną nie tylko mocne alkohole, ale przede wszystkim piwa.
- Mam bardzo dużo stałych klientów, a towar znika, więc niestety wśród tych miłych i grzecznych ludzi zdarzają się takie zachowania. Dosłownie dwa tygodnie temu robiłam remanent i zauważyłam, że zniknęło bardzo dużo butelek i puszek piwa, szczególnie z tych droższych, kraftowych. Ewidentnie kogoś już na to nie stać, a chciałby skosztować konkretnego rodzaju, który niedługo zniknie, jak to w przypadku tych małych browarów. One często wypuszczają jakiś produkt, a później do niego nie wracają - przyznaje.
Dodaje, że inflacja, która także ją dotyka, w połączeniu z notorycznymi kradzieżami, stawia pod znakiem zapytania przyszłość jej sklepu.
- Zgłoszenie sprawy na policję nic nie daje. Ostatnio młody chłopak oglądał butelkę i nagle po prostu uciekł. Tu akurat młody człowiek, ale w przypadkach kradzieży, wiek nie gra roli. Niestety na złodzieja nie ma rady, a będzie jeszcze gorzej. Idzie jesień i zima, a odzież robi swoje. W kurtce mieści się po prostu więcej – podsumowuje.
Zorganizowane grupy złodziei
Wzrost liczby kradzieży w sklepach obserwują też pracownicy ochrony. Jak mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Hamal, menadżerka ochrony w firmie Seris Konsalnet, współpracującej z dużymi sieciami handlowymi w Polsce - statystyki prowadzone w jej firmie są zbliżone do danych podawanych przez policję.
- Mamy dużą wykrywalność tego typu przestępstw i wzrost ich liczby jest zauważalny. Zarówno, jeśli chodzi o wykroczenia do 500 zł, jak i kradzieże na zdecydowanie wyższe kwoty – komentuje.
Jak mówi - ludzie kradną i podstawowe produkty żywnościowe, i drogie artykuły przemysłowe, spożywcze, w tym kawę, a także produkty chemiczne, takie jak kapsułki do prania. Wszystko, co łatwo później sprzedać.
Katarzyna Hamal przyznaje, że było do przewidzenia, że inflacja i wzrost kosztów życia skłonią ludzi do takich zachowań. - Procentowo różnica cen produktów w porównaniu do ubiegłego roku jest duża i sądzimy, że ma to wpływ nie tylko na drobne kradzieże, ale i na większą aktywność tzw. zorganizowanych grup, które z tego żyją.
- Zdarzają się nie tylko klasyczne przypadki wkładania produktów do plecaków i usiłowanie opuszczenia sklepów, ale i bardziej zuchwałe próby wyjechania za linię kas zapakowanym po brzegi wózkiem. Wtedy mówimy już o kradzieżach na kwotę ok. sześciu tysięcy i więcej – wylicza.
Nie tylko czynnik ekonomiczny
Prof. Katarzyna Sanak-Kosmowska z Katedry Marketingu Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że korelacja pomiędzy wzrostem liczby kradzieży a inflacją jest oczywista, co niejednokrotnie pokazywała też historia.
- Pogorszenie statusu socjoekonomicznego, wynikające z nagłego wzrostu cen, przy utrzymujących się wysokościach zarobków, stanowi zewnętrzny czynnik zapalny, który może doprowadzić do podejmowania tak dramatycznych decyzji, jak kradzieże. Należy jednak pamiętać, że liczba przestępstw wynikających z braku możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb głodu czy pragnienia, choć pewnie również wzrosła, stanowi jedynie procent wszystkich rejestrowanych kradzieży - mówi.
Zaznacza, że czynnik ekonomiczny nie jest w tym przypadku jedyny.
- Na podjęcie decyzji o kradzieży może mieć też wpływ silna potrzeba utrzymania określonego statusu społeczno-ekonomicznego i towarzyszących mu zachowań konsumenckich, czyli np. spożywania określonych produktów czy noszenia ubrań konkretnej marki - dodaje.
Przyznaje też, że medialne przekazy dot. skutków inflacji w ekstremalnych przypadkach mogą być wykorzystywane do prób tłumaczenia kradzieży czynnikami zewnętrznymi, np. oszczędzaniem.
"Kult posiadania"
Prof. Sanak-Kosmowska zwraca też uwagę, że szczególnie wśród młodych ludzi wpływ na podejmowanie decyzji o kradzieży może mieć, dominujący m.in. w mediach społecznościowych, kult posiadania.
- Trendy związane z oszczędzaniem czy zero waste nie przebiły się jeszcze tak silnie do komunikacji mainstreamowej. Wręcz przeciwnie - większość influencerów nadal zajmuje się pokazywaniem nowych produktów, z każdej strony bombardują nas reklamy, co może zwiększać presję posiadania i idącą za tym chęć zaspokojenia tych potrzeb, która - mimo dysponowania pewnymi środkami - może być nieosiągalna - mówi.
Zdaniem ekspertki, rozwój mediów społecznościowych, jak TikTok czy Instagram oraz wzrost popularności patoinfluencerów spowodowały również przesunięcie pewnych granic i zwiększenie akceptacji dla niemieszczących się w kategoriach moralnych zachowań.
Joanna Bercal-Lorenc, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl