Wyższość szparaga nad szparagiem
Nastał czas szparagów! Warzywa te należą do niemieckiej tradycji kulinarnej, tak jak grzane wino podczas jarmarku Bożonarodzeniowego. W niemieckich restauracjach i knajpkach szparagi z masełkiem w towarzystwie lekkiego reńskiego wina to teraz zestaw obowiązkowy.
27.05.2009 | aktual.: 28.06.2010 13:31
Nastał czas szparagów! W niemieckich restauracjach i knajpach szparagi z masełkiem w towarzystwie lekkiego reńskiego wina to teraz zestaw obowiązkowy.
Warzywa te należą do niemieckiej tradycji kulinarnej, tak jak grzane wino podczas jarmarku Bożonarodzeniowego. Zachodnia Europa opycha się szparagami. Im bardziej na północ, tym szparagów na półmiskach więcej. W prasie mnożą się co roku teorie, jakie to warzywo zdrowe, lekkie i przyjemne. Nie dość tego, że prawie nie ma kalorii, to jeszcze wpływa na potencję. Dzięki temu można sobie nieźle umilić majowe, ciepłe wieczory. Złośliwi co prawda mawiają, że po szparagach nękają nas nieprzyjemne gazy i różne trawienne niedogodności, jednak nie da się ukryć, że plusy w tym wypadku dominują nad minusami.
Ostatnio wielkim zmartwieniem niemieckich rolników stał się fakt, że polskim robotnikom coraz mniej się opłaca pracować na szparagowych plantacjach. Państwo niemieckie zachęcało kogo mogło, byleby tylko ratować ulubione warzywko i zapełnić stoły obywateli.
W Polsce ze szparagami mamy kłopot. Choć Wielkopolska słynie ze szparagowych upraw, to jednak większość warzyw po prostu wyjeżdża z kraju. W naszej kuchni szparagi uchodzą za potrawę: drogą, bardzo elegancką, niezwykle delikatną i trudną do przyrządzania.
Funkcjonuje mnóstwo mitów na temat szparagów . Ogólnie uważa się, że są bez smaku, twarde, łykowate, nieprzyjemnie oślizłe i ogólnie mało warte. Czasami marynowane szparagi pojawiają się jako ozdoba szynki w galarecie. Stanowią wówczas elegancki dodatek do schłodzonej wódki.
Myślę, że "komuna" wybiła nam z głowy wszelkie szparagowe delikatesy. Nie przypominam sobie, żeby w czasach mego dzieciństwa takie cuda serwowano na rodzinnym stole. Seksowna Agnieszka Maciąg w wydanej dwa lata temu książce „Sztuka życia” poświęca szparagom zaledwie stronę. Do tego zastrzega, że proponowane „szparagi grillowane z ziarnem sezamowym” odkryła „w jednej z londyńskich restauracji”.
W starych polskich książkach kucharskich szparagi natomiast pojawiają się dość często i to naprawdę w wymyślnych kombinacjach. „Praktyczny Kucharz Warszawski” z 1926 roku proponuje oczywiście prościutkie szparagi oblane „masłem zrumienionym z bułeczką”. Zaraz obok zamieszcza jednak kilka innych propozycji, w tym na przykład „szparagi z rakami”. W tym wypadku potrzebujemy „obrane szyjki i rakowe nóżki”. Cierpliwym i odważnym książka proponuje natomiast: „szparagi marynowane” . Dodam tylko, że „Kucharz” przestrzega: „..a skoro po kilku dniach ukaże się w słoju pleśń, zdjąć ją starannie, szparagi zaś zalać wołowym łojem”.
Polacy jedzą szparagów bardzo mało i nie pomagają tutaj nawet zmasowane akcje promocyjne wielkopolskich hodowców. Nadal niechętnie stawiamy je na stole, a jeśli już ktoś zdecyduje się na przyrządzanie, to uchodzi za wybitnego kucharza. Ponadto niewiele osób wie, że szparagi zielone, są o wiele bardziej delikatne niż białe, szybciej się gotują i są równie lekkie jak na przykład przyrządzane na parze brokuły. Dyskusja o szparagach białych i zielonych często przypomina dywagacje o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Brakuje w niej racjonalnych argumentów i mądrych wniosków. Większość narodu zaś szparagami w ogóle sobie głowy nie zaprząta, w myśl teorii babci mojego znajomego: „zielskiem się człowiek nigdy nie naje”.