Za co płacimy, kupując polskie ubrania? Klienci często tego nie wiedzą
– Polacy lubią być oszczędni, nie chcą przepłacać, dlatego dają się nabrać na tanie, słabej jakości ubrania z sieciówki – mówi Grzegorz Dobek, właściciel polskiej marki odzieżowej. Zatem co się bardziej opłaca: kupić trzy koszulki zagranicznej firmy czy w tej samej cenie jedną, ale wyprodukowaną w naszym kraju?
14.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 06:02
Marki odzieżowe polskich gwiazd rosną jak grzyby po deszczu. Znane nazwiska szturmem wchodzą do branży modowej, szczycąc się, że produkują odzież w Polsce. Co więc nam oferują? Na pierwszy rzut oka - wygórowane ceny z metką "made in Poland". U Sary Boruc można kupić płaszcz z owczej skóry za bagatela 13 500 tys. zł, ale spódnicę już taniej – za 5 600 tys. zł. Znana influencerka Julia Kuczyńska stworzyła linię marynarek, za które trzeba zapłacić mniej więcej 1000 zł. W sklepie Katarzyny Tusk płaszcze kosztują ok. 800 zł, a sukienki ok. 400 zł. Marka Jessiki Mercedes proponuje klientom spodnie dresowe za 429 zł.
Kupując ubrania od celebrytek, oczywiście, w dużej mierze płacimy za ich znane nazwisko. Jednak wiele mniejszych firm, tworzących ubrania w Polsce, które nie mają sławnego właściciela, również nie oferują swoim klientom niskich cen. "Ale czemu tak drogo?" – można rzec, przecierając oczy ze zdumienia, gdy przeglądamy ich oferty. I wcale nie ma się co dziwić. W końcu jesteśmy przyzwyczajeni do cen z popularnych sieciówek, w których płaszcz można dostać nawet za 200 zł, sukienkę za 60 zł, a koszulkę za 40 zł. Zatem co kryje się pod metką "made in Poland"? Dlaczego ubrania szyte w naszym kraju nie są tanie i za co tak właściwie płacimy?
Koszty, o których klienci nie mają pojęcia
Za zwykły t-shirt z popularnej sieciówki przeciętnie płacimy od ok. 30 do 70 zł. Jednak koszulki szyte w Polsce są znacznie droższe, a ceny często plasują się od 100 zł wzwyż. Grzegorz Dobek współtwórca marki odzieżowej The Great Trip Clothes, produkującej ubrania w Łodzi, tłumaczy na przykładzie swojej firmy, dlaczego odzież szyta w naszym kraju jest droga.
– Koszulki sprzedajemy za 129 zł. Na tę finalną cenę składa się masa kosztów, które ponosimy, jak np. kupno wysokiej jakości bawełny czy opłacenie pracy szwalni. Ale oprócz tych oczywistych wydatków są też inne, o których klienci nie mają pojęcia. Nie myślą o nich, kupując ubranie – mówi w rozmowie z WP Kobieta Grzegorz Dobek.
– To przede wszystkim koszty prowadzenia firmy, opłacenie 23 proc. podatku, ZUS-u, księgowej, dojazdy do Łodzi, w której szyjemy. Co więcej, są jeszcze koszty związane z całym procesem twórczym, czyli stworzenie brandingu, wynagrodzenie dla grafika, konstruktora, bo nie tworzymy z półproduktów, nie doszywamy swoich metek do gotowych koszulek. Do tego jeszcze dochodzą opłaty za prowadzenie sklepu online, posiadanie domeny w internecie. W podsumowaniu ostatecznie wychodzi, że trzeba sprzedać naprawdę dużo koszulek, żeby wyjść na zero, a co dopiero mówić o realnych zyskach. To nie jest tak, że sprzedaję t-shirt za 129 zł i tyle trafia do mojej kieszeni – tłumaczy właściciel The Great Trip Clothes.
Czym więc ubrania szyte w Polsce mają przyciągnąć klientów, jeśli nie niską ceną? Dobek przekonuje, że przede wszystkim jakością. – Jeśli kupujemy koszulkę uszytą z wysokiej jakości bawełny, możemy mieć pewność, że nabywamy produkt, który będzie nam służyć nie na jeden sezon, ale na lata. Polacy lubią być oszczędni, nie chcą przepłacać, dlatego dają się nabrać na tanie, słabej jakości ubrania z sieciówki. Jednak w efekcie wydają więcej, bo za cenę dwóch, trzech koszulek, które po kilku praniach wyglądają jak ścierka do podłogi, mogą kupić jedną, ale porządną, a jej cena zwróci się w długim użytkowaniu – podkreśla Grzegorz.
To ile w końcu zarabiają?
Ile pieniędzy zarabia firma, jeśli sprzedaje płaszcz za 399 zł? Marka Elementy, produkująca ubrania w Polsce, przykłada dużą wagę do transparentności i przejrzystej komunikacji z klientem. Na stronie internetowej pod każdym produktem znajduje się wykaz: co składa się na jego ostateczną cenę, jaki jest koszt produkcji, za co firma musi zapłacić i w końcu ile tak naprawdę trafia do jej portfela.
Kupując wspomniany już płaszcz za niespełna 400 zł, aż 176 zł jego ceny stanowi koszt: materiałów użytych do produkcji, wynagrodzenie za pracę wykonawców oraz transport. 75 zł wynosi podatek. Koszty stałe związane z utrzymaniem i prowadzeniem firmy, wynajmem sklepu, pensje dla pracowników i marża to łącznie 144 zł. Ostatnie 4 zł marka Elementy przeznacza na akcje społeczne.
Bartosz Ladra współzałożyciel marki Elementy w rozmowie z WP Kobieta mówi, że Polacy coraz bardziej zwracają uwagę na to, jakie kupują ubrania, czy są dobrej jakości, a także czy pracownicy są godziwie wynagradzani. – Na przestrzeni lat widzimy, jak zwiększa się grupa osób, która jest tym zainteresowana. Widzimy dużą, rozpędzającą się zmianę w branży mody, gdzie coraz więcej mówi się o odpowiedzialności, transparentności, przejrzystości biznesu. Z mojej perspektywy jeszcze 5 lat temu to nie był temat, który ludzi interesował – zauważa Ladra.
– Patrząc na t-shirt znanego polskiego projektanta można się zastanawiać, czemu kosztuje 400 czy 500 zł, skoro podobny bardzo podobny w sieciówce kosztuje 30 czy 40 zł. To takie dwie skrajności, my jesteśmy gdzieś w środku. Pokazujemy, czemu wyprodukowany w Polsce t-shirt nie może kosztować tyle samo, co w sieciówce, wyprodukowany poza Europą. Na tę wyższą cenę wpływa wiele czynników, jak chociażby godziwa płaca dla pracownika. Nie jest to żadną tajemnicą, że osoby z krajów Trzeciego Świata, które szyją ubrania, nie otrzymują odpowiedniego wynagrodzenia – dodaje współzałożyciel marki Elementy.
Tanie ubrania = tania siła robocza
Manuela Pieniak właścicielka hurtowni z tkaninami i materiałami X.Qual-tex w Warszawie mówi nam, że kupując odzież szytą w Polsce, przede wszystkim nie dokładamy swojej cegiełki do wykorzystywania pracowników w azjatyckich szwalniach, którzy nie otrzymują pensji adekwatnej do ich wielogodzinnej i ciężkiej pracy.
– W Chinach, w Bangladeszu ludzie pracują nawet po 20 godzin dziennie i nie zarabiają zbyt wiele. Nie mają też odpowiednich warunków do wykonywania swoich obowiązków. W Polsce nikt by sobie na to nie pozwolił, szybko taka szwalnia zostałaby zamknięta. Więc możemy się cieszyć, że zaoszczędzimy kilkadziesiąt złotych na jednym ubraniu, ale tak naprawdę za tym kryje się po prostu ludzkie cierpienie – podkreśla Manuela Pieniak.
Klientami jej hurtowni są nie tylko klienci detaliczni, ale również małe firmy odzieżowe i projektanci. Wszyscy szukają wysokiej jakości tkanin, stronią od sztucznych. – Wiele polskich marek korzysta z naprawdę dobrych materiałów. Widzę to chociażby po tym, jakie tekstylia najczęściej sprzedajemy. Klienci wybierają certyfikowaną bawełnę, wiskozę czy jedwab, unikają syntetyków, sztucznych tkanin – wylicza właścicielka hurtowni i dodaje: Lepiej kupować polską odzież. Jest droższa, to fakt, ale to nie będą pieniądze wydane w błoto.
Już 17 stycznia wybory Miss Polski. Spośród 23 kandydatek wybieramy Miss Polski Wirtualnej Polski. Oddaj swój głos - http://miss.kobieta.wp.pl/