Zabili z zazdrości. "Mąż, kochanek, sąsiad, coraz częściej również dzieci"
W 80 proc. zbrodni zabójcą okazuje się ktoś bliski. Powtarzającym się motywem jest odrzucenie lub urażona męska duma. - Policjanci, szukając winnego, zawsze biorą pod uwagę motyw zazdrości - podkreśla Dariusz Nowak, były rzecznik Komendy Głównej Policji.
Policyjne statystyki puchną od zabójstw, których jest coraz więcej. W 2023 r. średnio miesięcznie życie traciło w ten sposób 51 osób, rok wcześniej – 43. Z danych wynika, że zbrodnie coraz częściej popełniane są z zazdrości, braku zgody na rozstanie albo z powodu odrzuconego uczucia.
Często są zaplanowane, z premedytacją i wynikają z utraty stanu posiadania. Niektórzy mężczyźni traktują dziś kobietę jako swoją własność i nie mogą pogodzić się z tym, że odważyła się odejść.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Złamane serce potrafi zaślepić. Czasami odzywa się dopiero po latach.
Dariusz Nowak, były funkcjonariusz i rzecznik Komendy Głównej Policji, twórca kanału "Kryminalny Patrol": Przytoczę historię 86-latka, który w młodości był żonaty. Było to jednak krótkie i raczej nieudane małżeństwo. On ponownie się ożenił. Gdy jego druga żona zmarła, po 45 latach przypomniał sobie o zniewadze, której doświadczył ze strony pierwszej. Tyle lat nosił w sobie urażoną dumę.
Był ślusarzem i samodzielnie skonstruował sobie pistolet. Wiedział, gdzie mieszka kobieta, wiec pojechał do niej w odległe strony, żeby się zemścić. Finał tej historii był tragiczny. Gdy otworzyła drzwi, wyciągnął z kieszeni broń.
Inny postanowił napromieniować swoją żonę...
Mężczyzna był chorobliwie zazdrosny. Podejrzewał ją o zdrady, choć ona nie miała praktycznie możliwości nawet samej wyjść z domu, bo ciągle opiekowała się dziećmi. Twierdził, że ma kogoś na boku. Insynuował, że ich syn Szymek nie jest jego dzieckiem. Traktował żonę jako rzecz i swoją własność. Codziennie prowokował awantury. Gdy na świat przyszła ich córka Basia, wpadł w szał. Był pewny, że nie jest ona jego dzieckiem. Nie przekonały go nawet badania potwierdzające jego ojcostwo.
Gdy żona w końcu nie wytrzymała i kazała mu się wynieść z domu, jego duma pękła. On miał się za cenionego naukowca, a ona - jak twierdził - była tylko zwykłą sekretarką. Postanowił więc się zemścić w najgorszy sposób. Był kierownikiem pracowni radioaktywnej, gdzie miał bezpośredni dostęp do izotopów i materiałów radioaktywnych. Rozłożył je w całym mieszkaniu, w efekcie czego Anna zachorowała na chorobę popromienną i zmarła rok później.
Zazdrość potrafi zaślepić.
Przykładem na to jest żołnierz Borys, który zabił swojego 6-letniego syna Aleksandra oraz psa. Chciał w ten sposób zemścić się na żonie. W lipcu na Pomorzu doszło do podobnej zbrodni — wówczas z rąk ojca, który był czynnym żołnierzem, zginęła 6-letnia dziewczynka.
Kilka miesięcy temu wszyscy żyli sprawą Mikołaja B., który zastrzelił 30-letniego narzeczonego swojej byłej dziewczyny.
Osoby, które się zakochują, często w swojej głowie mają wizję szczęścia. Uważają, że bez tej osoby nie potrafią żyć. Wyobrażają sobie, jak to pięknie będzie za kilka lat. Myślą o założeniu rodziny, wspólnych wyjazdach. Obraz wiecznej szczęśliwości. Policjanci jednak, szukając winnego, zawsze biorą pod uwagę motyw zazdrości.
Zdarza się, że ktoś zadrwi z naszych uczuć.
Doświadczył tego czternastoletni chłopak, który poznał dziewczynę przez internet. Mieszkali kilkaset kilometrów od siebie, więc była to znajomość wirtualna. Ani młody wiek, ani dzieląca ich odległość nie stanowiła problemu, aby przez sześć lat ze sobą pisać, snując wizję wspólnego życia. Ona mówiła, że go kocha, on chciał spędzić z nią przyszłość. Był śmiertelnie zakochany i gdy skończył 20 lat, postanowił do niej pojechać.
I wtedy bańka prysła?
Okazało się, że ta jego wyśniona i wymarzona dziewczyna to chłopak, który w ten sposób z niego zadrwił. Gdy prawda wyszła na jaw i 20-latek zorientował się, że przez sześć lat był oszukiwany, wpadł w szał, rzucił się na tego chłopaka i ostatecznie zadźgał go nożem, odbierając mu życie.
Pewnie nikt nie spodziewał się, że młody, zakochany chłopak, może dopuścić się takiej zbrodni. Czy jest coś, po czym możemy poznać, że mamy do czynienia z potencjalnym zabójcą?
Była teoria Lambroso, głosząca, że można rozpoznać cechy urodzonego zabójcy. Robiono różne pomiary, sądząc, że na podstawie parametrów ciała i twarzy można to stwierdzić. To jest jednak bzdura. Patrząc na przekrój zabójców, widzimy, że są oni skrajnie różni. Od ludzi, którzy wyglądają na takie fajtłapy, ciamajdy, osoby niezaradne życiowo, po typowych macho lub osoby agresywne i konfliktowe. Warto jednak pamiętać, że często przywdziewają oni maski, by zbliżyć się do ofiary, co jeszcze bardziej komplikuje sprawę.
Najczęściej zabijamy swoich bliskich?
Jest takie pojęcie "polskiego zabójstwa". Zawiera trzy cechy. "Kto kogo? Żona męża. Gdzie? W kuchni. Czym? Nożem". To uproszczony schemat, który pokazuje, że 80 proc. zabójstw popełnionych jest w kręgu rodzinnym, towarzyskim, wśród ludzi, którzy się znają. Policja zawsze zaczyna od sprawdzenia osób, które były jak najbliżej ofiary. Mąż, kochanek, sąsiad, niestety coraz częściej również dzieci, co pokazuje, w jak złej kondycji jest nasze społeczeństwo.
Głośno było o sprawie sąsiada, który zabił sąsiadkę. Sprawa wyszła na jaw po 20 latach. Nikt o tym nie wiedział, on wyjechał za granicę, założył tam rodzinę. Okazało się, że przed laty był w tej kobiecie bardzo zakochany. Gdy oznajmiła mu, że wychodzi za innego i nie ma u niej szans, poszedł do niej do domu i ją udusił.
Czy kobiety również dopuszczają się zbrodni z powodu zazdrości lub urażonej dumy?
Statystycznie robią to o wiele rzadziej. Potrafią być jednak równie brutalne, również w stosunku do swoich najbliższych. Przykładem jest choćby zabójstwo radcy prawnego z Chrzanowa, Antoniego Kluza. Wokół niego były trzy kobiety: sekretarka, kochanka i córka. Choć nigdy wcześniej się nie znały, doszły do wniosku, że zabiją tego mężczyznę, aby przejąć jego majątek.
To chyba jedyna taka historia w Europie. Najpierw próbowały truć go pierogami z muchomorami, ale się nie udało. Ostatecznie 70-letni radca prawny zginął w makabrycznych okolicznościach. Jedna z kobiet uderzyła go łomem w głowę, a pozostałe dwie go dusiły. Jego zwłoki poćwiartowały w piwnicy, a następnie przewiozły autobusem w plecakach do Krakowa i wrzuciły do Wisły.
Rozmawiała Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i potrzebujesz rozmowy z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!