Blisko ludziZaczęło się od zwykłej infekcji. "Modlimy się o cud i o dobrych ludzi, którzy pomogą nam uratować Hanię"

Zaczęło się od zwykłej infekcji. "Modlimy się o cud i o dobrych ludzi, którzy pomogą nam uratować Hanię"

"Stoimy na krawędzi. Od kilku dni wydzieramy każdą godzinę życia córeczki z bezlitosnych szponów choroby" – napisali na stronie zbiórki charytatywnej rodzice Hani. Hania ma dopiero 16 miesięcy. Walczy z nowotworem.

Zaczęło się od zwykłej infekcji. "Modlimy się o cud i o dobrych ludzi, którzy pomogą nam uratować Hanię"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

13.01.2020 | aktual.: 13.01.2020 18:09

Zaczęło się od zwykłej infekcji, którą dziewczynka złapała w żłobku. Później doszły wymioty. Rozpoczęła się długa droga od lekarza do lekarza, od szpitala do szpitala. W ciągu tej drogi rodzice Hani spotkali się z bagatelizowaniem objawów i zrzucaniem winy na ząbkowanie. A Hania z dnia na dzień czuła się coraz słabsza.

W nocy pojechali do szpitala

26 listopada po kolejnej nieprzespanej nocy pojechali do szpitala. Na neurologię. Lekarze zmierzyli głowę, zrobili tomografię i inne badania. Lekarka powiedziała, że mają czekać. – Ten czas to była wieczność – wspominają.

"Proszę państwa to niestety nowotwór. Brodawczak. Trzeba go szybko operować. Już zamówiłam dla państwa karetkę, która zawiezie was do Warszawy. Do Centrum Zdrowia Dziecka" – usłyszeli, gdy wróciła i w tamtym momencie ich życie wywróciło się do góry nogami.

Guz został usunięty, ale na tym nie zakończył się koszmar rodziny. Badanie histopatologiczne wykazało, że Hania cierpi na złośliwy nowotwór splotu naczyniowego. Otrzymała chemię. Żeby zminimalizować ból, konieczna była też morfina. W kolejnym rezonansie wyszły następne zmiany. Lekarze nie dawali jej szans.

Musieli podjąć decyzję, czy zastosują kolejną chemię. Mogła ją zabić. Zaryzykowali. 7 stycznia dziewczynka zakończyła leczenie.

Nie tracą nadziei

"Codziennie spoglądamy z walącym sercem na łóżeczko córeczki, sprawdzając, czy wciąż oddycha… Modlimy się o cud i o dobrych ludzi, którzy pomogą nam uratować Hanię" – napisali rodzice Hani na stronie zbiórki, w którą zaangażowała się cała Polska.

– Poprawy nie ma, natomiast w tym momencie ona tak naprawdę zaczęła działać i jak to chemia: ma za zadanie niszczyć to, co złe i również niszczy to, co dobre, niestety. Spadły jej leukocyty, wymiotuje, śpi cały czas – mówi ojciec Hani Bartek Terlecki w rozmowie z WP Kobieta.

Jedyną szansą na całkowite wyzdrowienie dziewczynki jest leczenie w Stanach Zjednoczonych. Z tego powodu rodzice założyli zbiórkę na platformie "SięPomaga.pl". Są w kontakcie ze szpitalem w Stanach Zjednoczonych, jednak nadal nie otrzymali wyceny leczenia. Nie chcąc tracić czasu, zaczęli zbierać środki już teraz.

– Chęć pomocy jest ogromna. Nawet nie spodziewaliśmy się, że tyle osób się w to zaangażuje. Znajomych, przyjaciół, osób, których nie znaliśmy, ale których wzruszyła historia Hani – wyznaje tata dziewczynki.

– To, z czym teraz Hania walczy będzie jedynie możliwe, o ile będzie możliwe do zwalczenia chemią. Tak zwaną "mega chemią", czyli czymś bardzo mocnym, co jest stosowane tylko w tej placówce. To będą ogromne środki finansowe, ale walczymy – kontynuuje wypowiedź.

Rodzice nie tracą nadziei i liczą na to, że wraz z pomocą ludzi z całej Polski uda im się uratować Hanię.

Zbiórkę można wesprzeć TUTAJ.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (249)