"Zajęty" nie równa się "erotycznie niewidzialny". Kochanki szukają rozgrzeszenia
- Każdy myśli, że kochanka to zołza bez uczuć, która po prostu chce kasę albo nie wiem co… Nikt nie pomyślał nigdy, że kobieta może się zakochać w żonatym mężczyźnie? Ja się zakochałam - wyjaśnia Monika. Chce być zrozumiana.
15.03.2019 | aktual.: 16.03.2019 12:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak to jest być "tą drugą”? Gorące weekendy w pięciogwiazdkowych hotelach, drogie prezenty i zimna kalkulacja obliczona tylko na przyjemność? Brzmi całkiem nieźle. Ale co dostają w zamian? Bycie wyrzuconą poza nawias społeczeństwa i osądzoną bez procesu. Kochanka przecież to ta, co rozbija rodzinę, odbiera ojca, najpewniej też chce ograbić ukochanego z pieniędzy, a tak naprawdę to w ogóle go nie kocha. A co, jeśli to po prostu kobieta, która zakochała się w niewłaściwym mężczyźnie? Przecież "zajęty" nie równa się "erotycznie niewidzialny".
Kochanka samolubna?
- Najgorsze są święta - odpowiada ze łzami w oczach Monika, jeszcze zanim skończę zadawać pytanie o bycie "tą drugą”. - Byliśmy razem przez 3 lata. Ja co roku marzyłam, że w końcu spędzimy święta razem. On zawsze miał argument nie do zbicia, czyli dzieci. I tak miałam wyrzuty sumienia, że rozbijam rodzinę. Nie chciałam zabierać dzieciom ojca - dodaje.
- Każdy myśli, że kochanka to zołza bez uczuć, która po prostu chce kasę albo nie wiem co… Nikt nie pomyślał nigdy, że kobieta może się zakochać? Tak, w żonatym mężczyźnie. Ja się zakochałam. I wcale nie było tak, że czyhałam na niego, knułam jak go zdobyć. To on pierwszy się mną zainteresował - tłumaczy Monika.
Kobieta zapewnia, że długo wzbraniała się przed czymkolwiek. Ale Mikołaj powiedział, że jego związek to już przeszłość, że zaraz się rozwiedzie. Uwierzyła mu, że to naprawdę koniec, i że dzieli ich tylko formalność. Prawda oczywiście okazała się inna.
- Kochanka jest samolubna? Nic tak nie nauczyło mnie cierpliwości i zapominania o sobie jak tamten związek - wyjaśnia 27-latka.- Każde święta sama. Urlop? Miał czas tylko na kilka dni ze mną, bo na dwa tygodnie wyjeżdżał z dziećmi za granicę. Wierzyłam, że bez żony. Nigdy nie sprawdziłam jak było naprawdę. Najgorsze jest to, że on zapewniał mnie o swojej miłości. Kupował kwiaty, gotowaliśmy razem. Obiecywał, że zamieszkamy razem, nawet jeździliśmy do sklepu oglądać meble.
Dziś Monika wie, że brzmi to jak absurd, ale wtedy wierzyła ukochanemu. Kiedy pytała o datę rozprawy, zmieniał temat albo się denerwował. - Bardzo wstydziłam się tego, kim jestem w oczach innych i wiedziałam, że i tak będzie potępiona. Kilka razy próbowałam to skończyć, ale zawsze wracałam. A on dalej obiecywał, że to już koniec, że zaraz będzie rozprawa i będziemy razem - wspomina rozgoryczona Monika.
Kochanka to dla niektórych gorzej niż prostytutka
- Był moim kolegą z pracy. Rozstałam się z facetem, byłam pogubiona. Zaczął mnie pocieszać. Winko po pracy, żarty, lekki flircik. Poprawiał mi humor. Kiedyś po paru kieliszkach pojechaliśmy do mnie. Podobało mi się, więc umówiliśmy się, że to będzie tylko seks. I tak przez 2 miesiące. W pracy tajne znaki, sekretne całusy w kuchni, a wieczorami seks. Nie wiem, kiedy straciłam kontrolę i zaczęłam myśleć o nim inaczej - opowiada Aneta. - Jak teraz myślę o tym, to chyba byłam bardzo głupia. A miałam już przecież 32 lata! To były wyjazdy, wspólne zakupy, restauracje… i nic poza tym. Ja nawet zmieniłam wystrój mieszkania, żeby był mniej "pudrowy” i żeby dobrze mu się ze mną mieszkało - śmieje się.
Niestety Patryk nie wprowadził się nigdy. Albo "stety”. - Dzisiaj robi mi się słabo jak myślę, co by było, gdybym np. zaszła w ciążę. Nie powiem, że nie miałam takich myśli. Chciałam z nim być i planowałam przyszłość. Teraz, to szczerze mówiąc, współczuję wszystkim żonom zdradzanym przez mężów. Wy macie gorzej niż my. Kochanki się zmieniają, otrząsają się po tym i idą dalej, a wy nadal w tym siedzicie - zauważa Aneta.
Po chwili dodaje: - Czasami zastanawiam się, czy ona wie o innych kobietach. Ja wiem, że nie byłam pierwsza, a i pewnie nie ostatnia. Mam nieraz myśl, żeby do niej napisać anonimowy list. Ale boję się, że potem całe szambo wypłynie na mnie. Kochanka to dla niektórych gorzej niż prostytutka - kończy.
Są dwa typy kochanki
Czasami może pojawiać się myśl, że mężczyźni to urodzeni manipulanci, którzy mamią kobiety obietnicami bez pokrycia i robią to z zimną krwią. Oczywiście należy wziąć takie scenariusze pod uwagę. Zwłaszcza w przypadku relacji młodej kobiety ze starszym mężczyzną. Młodą, mniej doświadczoną dziewczynę łatwiej zmanipulować mężczyźnie, który ma takie skłonności. Często bywa jednak tak, że mężczyzna sam gubi się w swoich uczuciach. Mówiąc wprost: zakochuje się, wchodzi w romans i… okazuje się, że nie wziął pod uwagę konsekwencji.
- Nagle okazuje się, że kochanka zaczyna mieć oczekiwania. Żąda wspólnych świąt, wakacji, sylwestrów, a on staje na rozdrożu i nie ma pojęcia, co zrobić, bo sprawy zaszły za daleko. A dobrego rozwiązania nie ma, bo zawsze ktoś zostanie skrzywdzony - wyjaśnia psycholożka, Monika Dreger.
Dodaje także, że istnieją dwa typy kochanek. Pierwszy to taki, w którym wszystko zaczyna się od seksu. Kiedy pojawią się jednak emocje, wszystko wymyka się spod kontroli. Natomiast druga grupa to kobiety, które natychmiast się zakochują. Seks pojawia się dopiero później. Słyszą od panów, że żona ich nie rozumie, więc one słuchają, zaczyna się tworzyć więź emocjonalna. Potem seks, oksytocyna i utrata kontroli.
- Jestem jednak daleka od oceniania kochanek. Rzeczywistość pełna wyrzutów sumienia, pozbawiona wspólnych świąt, uroczystości, trzymania się za ręce… te kobiety naprawdę cierpią - dodaje Monika Dreger.
Na pewno nie jest łatwo zaakceptować, że małżeństwo nie jest w stu procentach bezpiecznym związkiem, a przysięga bywa łamana. Nie jest też łatwo nie osądzać takich kobiet i myśleć o nich seksualne bestie czyhające na mężów i partnerów. Życie to nie zawsze amerykański film, a niejedna kochanka zamiast drogich prezentów i seksu w hotelu wolałaby niedzielny obiad i seks we wspólnym łóżku.
Checie opowiedzieć nam swoją historię? Prześlijcie nam przez dziejesie.wp.pl