Zamroził 250 tys. zł. Miały trafić do polskiej organizacji
Donald Trump zamroził 250 tys. zł, w konsekwencji czego nie trafią one do Fundacji Feminoteka wspierającej kobiety doświadczone przemocą. - To potworne, że człowiek, który kieruje się takimi antywartościami, siedzi w fotelu przywódcy USA - mówi Wirtualnej Polsce Joanna Gzyra-Iskandar, rzeczniczka Feminoteki.
24 stycznia amerykański sekretarz stanu Marc Rubio zarządził wstrzymanie zagranicznej pomocy rozwojowej i dostarczania środków finansowych dla organizacji pozarządowych na całym świecie. Administracja Donalda Trumpa swój ruch argumentuje koniecznością sprawdzenia, czy projekty finansowane z amerykańskich środków są spójne z polityką nowego prezydenta. O wstrzymaniu pomocy poinformowała m.in. Feminoteka, pisząc w mediach społecznościowych: "Ponad 250 tys. zł – tyle pieniędzy mamy obecnie zamrożone ze względu na decyzję prezydenta Stanów Zjednoczonych".
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: 250 tys. zł. Taka kwota miała trafić do Feminoteki, jednak zamrożono ją wraz z decyzją Donalda Trumpa. Czy to były pieniądze, które otrzymywałyście co roku na pomoc kobietom po doświadczeniu przemocy?
Joanna Gzyra-Iskandar, rzeczniczka Feminoteki: Aby dostać tak duże pieniądze, każdego roku musiałyśmy wystartować w konkursie, przedstawić nasz budżet, a potem podpisać umowę na kolejny rok z agendami ONZ-owskimi oraz międzynarodowymi organizacjami humanitarnymi. To były środki otrzymywane od nich, które przeznaczałyśmy na wsparcie kobiet, które doświadczyły przemocy - Polek, ale także migrantek i uchodźczyń. W naszym kraju są to głównie Ukrainki ze względu na to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Ale nie tylko. Z naszej pomocy korzystały i korzystają kobiety z Białorusi, Turcji, Japonii, Meksyku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyspa niezapomnianych wrażeń - Crocodile Island w Suntago
Na co konkretnie przeznaczałyście te pieniądze?
Przede wszystkim na zapewnienie stabilnych usług pomocowych, które prowadzimy od lat. Na to składa się m.in. prowadzenie dwóch infolinii - jednej dla Polek, drugiej dla uchodźczyń i migrantek - konsultacje z naszymi ekspertkami, porady prawne, psychologiczne czy wsparcie socjalne.
Oprócz tego finansowałyśmy jedyny w Polsce punkt pomocy dla kobiet po gwałcie, który prowadzimy w Warszawie od półtora roku. To tam kobiety, które doświadczyły gwałtu, mogą otrzymać absolutnie bezpłatną pomoc, która jest niezwykle potrzebna w takiej sytuacji.
Wspomniałaś o migrantkach, m.in. z Turcji i Meksyku. Z czym zgłaszają się do was kobiety z tak daleka?
Wszystkie kobiety, które się do nas zgłaszają, doświadczyły przemocy. W tym konkretnym przypadku nie potrafię powiedzieć, czy chodzi o przemoc seksualną. Natomiast z całą pewnością część naszych klientek z Ukrainy to kobiety, które doświadczyły przemocy seksualnej jeszcze w Ukrainie w związku z wojną.
Jako Feminoteka faktycznie specjalizujemy się we wspieraniu kobiet z doświadczeniem przemocy seksualnej, ale mogą się do nas zgłaszać też kobiety, które doświadczyły przemocy psychicznej, domowej i instytucjonalnej. My natomiast nie chcemy i nie chciałybyśmy nigdy zostawić żadnej kobiety samej.
Myślisz, że w związku z zamrożeniem tych pieniędzy może dojść do takiej sytuacji, że nie będziecie mogły komuś pomóc?
Te 250 tys. zł to bardzo istotna część budżetu, który miałyśmy zaplanowany na ten rok. Jesteśmy już dużą organizacją. W Feminotece przez lata pracowało siedem osób, teraz jest nas ok. 70 razem z ekspertkami. Do duża machina, która sprawnie działa, ale do tego potrzebne jest stabilne finansowanie.
Co w takim razie planujecie teraz zrobić?
W tym momencie poszukujemy nowych źródeł dochodu. Po naszym apelu w mediach społecznościowych już pojawiają się wpłaty od darczyńców indywidualnych. Bardzo nas to cieszy, że są osoby, które nam ufają, widzą naszą pracę, doceniają ją i chcą wspierać.
Obecnie poszukujemy także współprac biznesowych. Startujemy też w różnych konkursach. Szukamy pieniędzy, żeby utrzymać zespół, który robi naprawdę świetną robotę i dzięki niemu kobiety otrzymują realną pomoc.
W waszym wpisie na Instagramie możemy przeczytać, że nie otrzymujecie finansowania państwowego. Dlaczego?
Jako Feminoteka skupiamy się na działalności, jaką jest wsparcie kobiet z doświadczeniem przemocy, głównie seksualnej. Niestety, nasze państwo dotychczas nie za bardzo dostrzegało ten problem i nadal nie jest to dla niego priorytet. W związku z tym nie mamy nawet gdzie aplikować o pomoc finansową.
Jesteśmy natomiast w kontakcie z różnymi resortami - z Ministerstwem Zdrowia, Ministerstwem Sprawiedliwości, z ministrą ds. Równości. Być może jest szansa, że w tym roku pojawią się jakieś dofinansowania lub konkursy, które będą skierowane na wsparcie kobiet z doświadczeniem przemocy. Ale kiedy się pojawią i czy w ogóle je dostaniemy, tego nie wiemy. Nie mamy żadnych konkretów.
Z tego samego wpisu dowiadujemy się też, że nie jesteście jedyną organizacją, która znalazła się na celowniku Donalda Trumpa.
Dokładnie. Na celowniku nowego prezydenta USA jesteśmy my i wiele innych organizacji, których praca obejmuje obszary aborcji, planowania rodziny, różnorodności, równości, integracji czy operacji dla osób transpłciowych.
Może to oznaczać, że te pieniądze będą "mrożone" przez kolejne cztery lata?
Na dzień dzisiejszy te pieniądze są zamrożone, co oznacza, że jeszcze nie wiemy, czy na pewno ich nie otrzymamy. Musimy mieć natomiast jakiś plan B. Stąd też poszukiwania funduszy w innych źródłach, ponieważ musimy się zabezpieczyć na wypadek sytuacji, gdybyśmy ich nie otrzymały.
Decyzja została jednak podjęta bardzo szybko.
Donald Trump jest prezydentem zaledwie dwa tygodnie, a już podpisuje jeden dokument za drugim. Problem w tym, że jego jeden podpis decyduje o tym, co dzieje się na drugim końcu świata i wpływa na to, że kobiety doświadczone przemocą seksualną mogą nie otrzymać pomocy. Oczywiście robimy wszystko, aby nie dopuścić do takiej sytuacji. W tym momencie wszystko działa stabilnie i sprawnie, ale musimy myśleć na zaś o naszej sytuacji finansowej.
Jeżeli ktoś choć trochę śledził to, co Donald Trump mówił jeszcze jako kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych, nie powinien być zaskoczony. To część konserwatywnego backlashu, który możemy obserwować w różnych miejscach na świecie. Chodzi o odchodzenie od modelu promowania równości, wspierania praw kobiet i mniejszości. I robienie tego w sposób agresywny. To potworne, że człowiek, który się kieruje takimi antywartościami, siedzi w fotelu przywódcy USA.
Rozmawiała Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.