Zdjęcia penisa w skrzynce odbiorczej. Przestępstwo, o którym się nie mówi
Na Zachodzie przestępstwo wysyłania zdjęć swoich części intymnych nieznajomym nosi nazwę Cyberflashing. Czy u nas też jest powszechne? I w jakim stopniu zdążyło się rozprzestrzenić? Odpowiedź na to pytanie znalazłam dzięki pewnemu eksperymentowi z przeszłości.
09.11.2018 | aktual.: 09.11.2018 12:40
Któregoś wieczoru razem z moimi współlokatorkami przeczytałyśmy, że 4 na 10 kobiet w UK dostało kiedyś zdjęcie męskiego przyrodzenia w wiadomości prywatnej. Jako że był to piątek, nam potwornie się nudziło, postanowiłyśmy sprawdzić, jak to jest faktycznie. Zalogowałyśmy się w popularnym komunikatorze internetowym ze słoneczkiem w logo, który daje możliwość losowania rozmówców.
Postanowiłyśmy sprawdzić, ilu facetów odważy się wysłać nam zdjęcia swojego penisa, oczywiście bez zbędnego przekonywania i nagabywania z naszej strony. Podsumowując po krótce wyniki tej akcji: Na 20 krótkich rozmów (wszystko działo się w ciągu maksymalnie 3-4 godzin), aż 14 panów wysłało nam zdjęcia swojego prącia. Jeden z nich poszedł nawet o krok dalej i wysłał filmik, na którym się masturbuje.
Żaden z nich nie był przez nas zachęcany do wysłania takowej fotografii, nie prosiłyśmy o nią i nie chciałyśmy jej dostać, bo oglądanie męskiego przyrodzenia w sieci nie należy do naszych ulubionych rozrywek.
Zastanawia tylko jedno. Co jeśli takie fotki dostałyby dzieci bawiące się w sieci? I co zrobić, kiedy ktoś wyśle nam zdjęcia swoich genitaliów bez naszej prośby i zgody? Czy możemy to gdzieś zgłosić?
Zgodnie z art. 202 kk każdy, "kto publicznie prezentuje treści pornograficzne w taki sposób, że może to narzucić ich odbiór osobie, która tego sobie nie życzy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".
Dlatego jeśli nieznajomy wysyła nam gorszące treści, mamy prawo zgłosić jego zachowanie policji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl