Blisko ludziZespoły muzyczne w tarapatach. Pandemia także im dała im w kość

Zespoły muzyczne w tarapatach. Pandemia także im dała im w kość

Zespoły muzyczne w tarapatach. Pandemia także im dała im w kość
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
08.05.2020 15:09, aktualizacja: 08.05.2020 17:20

Podczas gdy pary młode zastanawiają się, czy przekładać lub odwoływać najważniejszy dzień w ich życiu, zespoły muzyczne martwią się o swoje jutro. – W tym roku myślimy, żeby tylko przeżyć — mówi Kornel Król członek jednego z zespołów weselnych.

Kościoły świecą pustkami, sale weselne stoją opustoszałe. Chociaż rząd zaczyna wdrażać plan odmrażania gospodarki, to wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. O swoją przyszłość martwią się zespoły muzyczne, które właśnie zaczynałyby swój sezon żniw.

Straty liczymy w dziesiątkach tysięcy złotych

Kornel Król jest członkiem zespołu "Cocktail Cover Band". Od kilkunastu lat weekendy spędzał na weselach, teraz jest mu ciężko odnaleźć się w nowej rzeczywistości. – Sezon weselny mieliśmy zaczynać w pierwszy weekend po Wielkanocy. W tym momencie nie graliśmy na żadnym weselu. Jedno zostało odwołane, dla reszty próbowaliśmy znaleźć inne, zastępcze terminy – relacjonuje.

Zobacz także: SIŁACZKI program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet

Wiele par nadal żyje nadzieją, że jeszcze w tym roku uda im się powiedzieć magiczne "tak". Podobnej myśli są muzycy. Jeśli w tym sezonie nie zagrają na żadnej uroczystości, stracą ogromne pieniądze. – My na szczęście nie żyjemy tylko z imprez. Mamy swoje etaty, ale pieniądze z wesel, były dużą częścią naszego budżetu. Kiedy rozmawiamy z innymi zespołami, to straty liczą w dziesiątkach tysięcy złotych – mówi Kornel Król.

Muzycy weselni nie tylko nie zarobią, ale wiedzą, że będą musieli dokładać do utrzymania zespołu. – Koszty reklamy czy inwestowanie w sprzęt zawsze szły z naszych wspólnych pieniędzy, teraz każdy będzie musiał dołożyć z własnej kieszeni. W tym roku myślimy, żeby tylko przeżyć – puentuje.

Praca na etat

Krystian Matuszewski jest DJ'em i wodzirejem od dwóch lat. Nie ukrywa, że do tej pory miał ręce pełne pracy, a terminy zajęte na rok do przodu. W tym momencie odbiera tylko telefony z prośbą o przesunięcie terminu. – Staram się zrozumieć wszystkie pary młode i jubilatów, którzy chcieli urządzić swoje urodziny. Na razie definitywnie odwołano mi tylko kilka wesel, resztę przesunęliśmy na późniejsze terminy – tłumaczy.

Właściciel "Stacji Impreza" jest o tyle w ciężkiej sytuacji, że imprezy były jego jedynym źródłem utrzymania. – W tym momencie łudzę się jeszcze, że jesienią nadrobię. Ale aktualnie musiałem wrócić do pracy na etat, która nie jest spełnieniem moich marzeń. Staram się również o pomoc z tarczy antykryzysowej, ale przepisy są tak zagmatwane, że ciężko coś zrozumieć – mówi.

DJ obliczył, że jeśli w tym sezonie nie zagra na ani jednej imprezie, to straty będzie liczył w tysiącach. – Na samych weselach jestem stratny około 20 tys. złotych – komentuje.

Krystian, chociaż ze smutkiem patrzy na rozwój sytuacji, to stara się nie tracić czasu. – Wróciłem do pracy, ale oprócz tego prowadzę transmisje live na swojej stronie na Facebooku. Dzięki temu jestem w kontakcie ze swoimi słuchaczami i mogę spożytkować swoją energię – wylicza.

"Ze spokojem patrzę i czekam"

Arkadiusz Sałek od wielu lat jest wodzirejem i DJ'em. Jego kalendarz zawsze jest zapełniony, a on sam nigdy nie narzekał na brak chętnych. Teraz niestety zgłaszają się tylko chętni na przełożenie rezerwacji lub tacy, którzy dopiero palują swój wielki dzień. – Część par przekłada wesela na później, np. sierpień, wrzesień, listopad i grudzień. Niektóre pary całkowicie rezygnują z organizacji wesela. Biorą ślub, a być może do organizacji większej imprezy wrócą w 2022 lub 2023 roku – mówi DJ.

Wodzirej nie ukrywa, że sytuacja staje się coraz poważniejsza. – Sytuacja finansowa już jest bardzo trudna. W Wielki Post również nie było imprez, więc od połowy lutego jestem bez pracy, a w związku z tym nie mam żadnych dochodów. Nie mam też planu "B" – przyznaje ze zwątpieniem.

Arkadiusz podobnie jak Krystian stara się o pomoc ze strony rządu. – Ja prowadzę spółkę. Aktualnie jedyną możliwością, jaka się pojawiła, to pożyczka 5 000 złotych. Złożyłem dokumenty, czekam na rozpatrzenie – relacjonuje.

Muzyk przyznaje, że czekanie to jedyne, co mu teraz pozostało. Wspomina, że nie towarzyszy mu już złość czy frustracja. Pociesza się myślą, że w przyszłym roku imprez będzie dwa razy więcej. – Ja powiem szczerze, że podchodzę do całej sytuacji z dystansem. Złość nic tu nie da, tylko pogorszy relacje, chociażby w rodzinie. Ze spokojem patrzę i czekam – zapewnia.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta