GotowaniePrzepisyZnani z tego, że nieznani

Znani z tego, że nieznani

Znani z tego, że nieznani
Źródło zdjęć: © sxc.hu
20.10.2009 15:46, aktualizacja: 23.06.2010 13:34

To oni sprawdzają dla Was restauracje, które potem znajdą się (bądź nie) w słynnym przewodniku po restauracjach i hotelach Michelin. Zanotują w swej pamięci najdrobniejszy szczegół z restauracyjnego spektaklu.

Totalne przeciwieństwo celebrytów. Specjaliści, którzy przemykają incognito przez najlepsze restauracje świata. Inspektorzy Michelin. Poznanie ich jest marzeniem wielu ludzi na świecie, w tym moim. Siedząc w restauracji zastanawiacie się czasem kim jest ta pani w futrze, lub mężczyzna w okularach? - pyta „przewodnik” po … inspektorach Michelin.

I od razu wyjaśnia – to ludzie, którzy korzystając ze swoich ponadprzeciętnych umiejętności – w tym niezwykle uwrażliwionych kubków smakowych – sprawdzają dla Was restauracje, które potem znajdą się (bądź nie) w słynnym przewodniku po restauracjach i hotelach Michelin.

Pracujący dla słynnej „czerwonej książeczki” ludzie są w restauracji po to, by – oczywiście dla Was – zanotować w swej pamięci najdrobniejszy szczegół z restauracyjnego spektaklu. I to nie tylko pozycje menu, czy smak tatara z tuńczyka – lecz również tak niezauważalne dla „zwykłego zjadacza chleba”, lecz istotne dla „starego wyjadacza”, szczegóły jak ułożenie kieliszków i sztućców, kompozycja stołu…

Dyskrecja inspektorów przyznających gwiazdki Michalina jest znana. Nieznani są oni. Nie mogą pokazać światu twarzy, gdyż wiadomo – jedzenie, leżące w obrębie zmysłów – może wywoływać silne uczucia. Literatura i film nie raz niosły nam obrazy rozwścieczonych postaci kucharzy/szefów próbujących unicestwić wielkim nożem nieprzychylnych krytyków. Wiadomo też, że łatwiej by ich było wtedy przekupić – a w końcu już samo wspomnienie w czerwonym przewodniku przynosi restauracji niebanalne zyski.

Skąd w ogóle idea książeczki z podpowiedziami dla smakoszy? I skąd w jej nazwie marka opon znanych głównie z reklamującej ją postaci białego, dziwnego „bałwanka”? Założyciele firmy, bracia Eduard i Andre Michelin wpadli na pomysł tego niespotykanego w motoryzacji promocyjnego gadżetu myśląc o swoich klientach: co pomoże im „jeszcze” wygodniej pokonywać na ich oponach kolejne kilometry.

Posiłkując się wizją podróżników w ówczesnych samochodach – przemierzających francuskie kilometry, głodnych i spragnionych (był rok 1900 – pewnie nie było jeszcze przepisów ograniczających spożycie alkoholu przez kierowców…) bracia wymyślili przewodnik po restauracjach i hotelach. Sto dziesięć lat później jest to najbardziej znany periodyk oceniający kuchnię na świecie. Sto dziesięć lat i tylko 1900 restauracji, które oficjalnie zasłużyły na wyróżnienie gwiazdką (w tym warszawski Absynt), 300 na dwie i tylko 71 na najwyższe wyróżnienie – trzy.

Można się więc domyślić, jak dramatyczne historie stoją za owymi niewinnymi symbolami – ile radości i szczęścia, ale ile łez, rozpaczy, a nawet samobójstw. Dla kucharza stracić gwiazdkę – to musi być największa degradacja… Na szczęście – szczególnie teraz w czasach kryzysu – w przewodniku można przeczytać również o restauracjach bez gwiazdek, za to z wyróżnieniem Bib Gourmand – czyli dobrej jakości za rozsądną cenę. Podobno w edycji 2010 będą też restauracje, w których można zjeść dobrze za mniej niż 25 dolarów. Zastanawia tylko, czy inspektorzy – przyzwyczajeni do najwyższej jakości – nie buntowali się przeciwko tym nowym zasadom. Ale czy ktoś może sobie wyobrazić owa panią w futrze, która robi awanturę, bo obiad był za tani? Raczej nie…

Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto ze swoich podróży nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…