Zniknęły z Trójmiasta, ale ciągle można je spotkać nad Bałtykiem. Plażowe kosze to symbol wakacji
Kosze zniknęły z sopockiej plaży, a zastąpiły je nowoczesne ratanowe łóżka. Prywatny właściciel podjął taką decyzję, bo te drugie są bardziej praktyczne i… łatwiej je wyczyścić. A jest z czego, bo podobno turyści brudzą na potęgę.
- Zrezygnowałem z koszy, bo trudno było utrzymać je w czystości. Poza tym, przez to, że stały całą dobę na plaży, turyści lubili się w nich chować nocą. Szkoda mówić, co zastawaliśmy na miejscu rano. Mocz, kał i inne biologiczne nieczystości, proszę się domyślić jakie. Nawet ochrona nie pomagała - wylicza Dariusz Kardasz, właściciel wypożyczalni funkcjonującej przy sopockim Grand Hotelu. Tradycyjne kosze zostały więc w Sopocie zamienione na ratanowe łóżka z materacami, które są regularnie prane i zdejmowane na noc.
- Łóżka cieszą się ogromnym powodzeniem. Przed sezonem wysokim to koszt 50 złotych dziennie, w wysokim cena rośnie dwukrotnie. Sporo, ale w środku wypoczywać mogą cztery osoby - zachwala Dariusz Kardasz.
Koszykowy klimat
Sopot poradzi sobie bez koszy. Usytuowany jest bowiem, w przeciwieństwie do Kołobrzegu czy Ustki, nad zatoką, a nie nad otwartym morzem. Co za tym idzie, nie ma tu tak dokuczliwego dla turystów wiatru. W ruchliwym Trójmieście dochodzi także problem regulacji dotyczących miejsca zajmowanego na plaży. Mniej przestrzeni niż tradycyjne kosze zajmują choćby, cieszące się równie dużym powodzeniem, leżaki.
Zwolenników tradycyjnych wiklinowych koszy uspokajamy: wciąż można skorzystać z nich w wielu nadbałtyckich kurortach: Ustce, Kołobrzegu, Świnoujściu czy Łebie.
- U nas będą do dyspozycji urlopowiczów kolejny rok z rzędu. Turyści chętnie z nich korzystają, bo niebiesko-białe wiklinowe kosze mają swój urok i klimat. Są też zdecydowanie bardziej estetyczne niż niesławne parawany - śmieje się Julia Tomicka, podinspektor ds. turystyki i promocji Łeby. - Materace są ściągane, a same kosze grupowane i spinane na noc. Nie zanotowaliśmy żadnych niepokojących incydentów, jeśli chodzi o ich czystość - zapewnia.
W Łebie wynajęcie kosza to koszt około 8-10 złotych na godzinę.
Bogaczki schowane w koszach
Kiedyś wiklinowe kosze były użytkowane głównie przez (zamożne) kobiety. W tym czasie ich partnerzy spędzali czas z innymi mężczyznami w plażowych barach. Dawały schronienie przed wiatrem i słońcem i gwarantowały intymność na gwarnej plaży. Zaczęto z nich korzystać pod koniec XIX wieku.
Jak przypomina portal trojmiasto.pl, pierwszy wiklinowy kosz wyprodukował Niemiec Wilhelm Bartelman 135 lat temu. Wówczas służył głównie ucieczce przed promieniami słonecznymi, z uwagi na fakt, że opalenizna była kojarzona z plebsem i nie przystawała "lepszej" części społeczeństwa.
Dziś plażowe ostoje cieszą się zainteresowaniem całych rodziny i starszych zamożnych turystów. Choć cena może odstraszać, warto choć raz w sezonie zafundować sobie luksus plażowania w koszu lub jego nowocześniejszych odpowiednikach.
Ze szczegółami "koszowej" historii można zapoznać się w Muzeum Usteckim.