Został skazany za uduszenie kochanki podczas seksu. Dotarliśmy do Macieja T.
Sprawa śmierci 31-letniej aplikantki, Marty K. wraca po ośmiu latach. Kobieta zmarła podczas spotkania z białostockim adwokatem, z którym miała romans. Mężczyzna uważa, że biegła, która zeznawała w jego sprawie sfałszowała opinię, przez co niesłusznie skazano go na 25 lat pozbawienia wolności. Wszystko przez tajemniczy artykuł, który pojawił się w sieci.
25.05.2018 | aktual.: 25.05.2018 16:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
**
- Mam w mieszkaniu martwą kobietę - powiedział policji adwokat Maciej T. w nocy z 1 na 2 stycznia 2010. W salonie leżało ciało jego aplikantki. Kobieta zmarła wskutek przyduszania. Maciej T. twierdził, że stosował przemoc tylko i wyłącznie na prośbę Marty K., która w ten sposób spełniała swoje fantazje seksualne. Oboje byli tej nocy pod wpływem alkoholu.
Jeszcze przed pierwszą rozprawą adwokat wyszedł na wolność. Sąd w Lublinie uznał, że najprawdopodobniej doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci. Proces trwał, a o tragicznym zdarzeniu robiło się coraz głośniej. Załamani rodzice Marty nie wierzyli w wersję wydarzeń Macieja T., podobnie jak duża część białostockiej społeczności. Ponadto, do sieci trafiło zdjęcie ciała leżącego w trumnie. Drastyczna fotografia ukazywała obitą i posiniaczoną twarz kobiety. - To było zdjęcie zrobione po sekcji, dlatego było tak drastyczne - mówi nam anonimowo osoba z bliskiego otoczenia Macieja T. – Ale po publikacji tego zdjęcia, wszystko się odwróciło. Proces całkowicie zmienił bieg - dodaje.
Ostatnia rozprawa w sprawie odbyła się w grudniu 2013 roku. Sąd zmienił zdanie, uznając, że mężczyzna celowo zabił swoją kochankę. Maciej T. usłyszał wówczas prawomocny wyrok 25 lat pozbawienia wolności. Media opisywały później, że decyzja sądu była dla oskarżonego szokiem. Maciej T. cały czas utrzymywał, że do śmierci Marty K. doszło w wyniku tragicznego wypadku.
Tajemniczy artykuł
Kluczowym dowodem w sprawie przeciwko Maciejowi T. była opinia wydana przez biegłą z Białegostoku. Kobieta uznała, że adwokat celowo zabił swoją kochankę. Sprawa zostałaby zamknięta, gdyby nie fakt, że kilka miesięcy po tragedii, w sieci ukazał się artykuł naukowy pt. "Zgony w przebiegu asfiksji wywołanej w celu eskalacji doznań seksualnych. Opisy przypadków", autorstwa wspomnianej biegłej i czterech innych pracowników naukowych z Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku.
W artykule zostały przedstawione dwa przypadki śmierci w czasie sadomasochistycznego seksu. Jeden z nich był identyczny z przypadkiem Marty K. - zgadza się rok popełnienia przestępstwa, województwo, wiek ofiary i sprawcy oraz wszystkie inne okoliczności zaistniałe tamtej tragicznej nocy. Jedyną różnicą jest teza postawiona przez autorów artykułu, która jest całkowicie sprzeczna z tezą, którą biegła przedstawiła w sądzie. W artykule czytamy, że doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci.
"Para miała odbywać stosunek płciowy, kiedy kobieta zwróciła się do partnera z prośbą o chwycenie za szyję i zamknięcie ust. (...) W pewnym momencie mężczyzna zauważył, iż jego partnerka zsiniała i przestała się ruszać. Zaniepokojony rozpoczął masaż serca i sztuczne oddychanie metodą usta-usta" - piszą autorzy.
Spalony komputer
Podczas jednej z rozpraw przeciwko Maciejowi T., sąd zapytał biegłą o tezę zawartą w artykule. Kobieta zeznała wówczas, że opis przypadku przedstawionego w tekście nie dotyczył sprawy śmierci Marty K. Na tym zakończyły się dociekania sądu, choć Komenda Główna Policji potwierdziła, że w 2010 roku na terenie województwa podlaskiego miało miejsce tylko jedno tego typu zdarzenie.
Sprawą zainteresował się Bohdan Bielski, biegły z Sądu Okręgowego w Warszawie, który zwrócił się do białostockiej patolog z prośbą o wskazanie sygnatury akt prokuratorskich, które stanowiły podstawę artykułu. Biegła odmówiła, tłumacząc, że komputer, na którym były zapisane informacje dotyczące artykułu "uległ całkowitemu spaleniu" i wszystkie dane zostały utracone. Później całkowicie zerwała korespondencje z Bielskim. - Osobiście, mam nadzieję, że doszło wówczas do nieumyślnego spowodowania śmierci, ale nie będę podważał wyroku sądu, który zapadł w tej sprawie - komentuje. - Może chciała podbarwić ten artykuł, który miał być tylko i wyłącznie opisem przypadku... trudno mi to zrozumieć. Pani biegła, z tego co wiem, jest żoną prokuratora białostockiego, co w ogóle stawia tę sprawę w specyficznym świetle - mówi.
I przyznaje, że choć ma głęboką nadzieję, że do śmierci Marty K. doszło w wyniku nieszczęśliwego wypadku, jest daleki od publicznego podważania wyroku sądu.
Powraca sprawa uduszenia Marty K. Poprosiliśmy biegłego psychologa o opinię
*Sprawa, której nikt nie chce *
W związku z dwoma sprzecznymi opiniami - jedną postawioną w artykule naukowym, a drugą przedstawioną przed sądem - w marcu 2016 roku do prokuratury Okręgowej w Lublinie wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ekspertkę. Biegła została wówczas przesłuchana przez funkcjonariusza z Białegostoku, później sprawa utknęła w martwym punkcie.
Mimo zaleceń sądu, śledztwo zostało umorzone, a prokurator z Lublina oświadczyła, że nie chce prowadzić tego postępowania, nie argumentując w żaden sposób swojej decyzji. Pełnomocnicy Macieja T. złożyli akt oskarżenia ale sąd w Lublinie zdecydował, że przekaże sprawę przeciwko biegłej do sądu w Białymstoku. Ten jednak przekazał sprawę do Sądu w Wysokiem Mazowieckiem, który również wyłączył się z orzekania, przekazując sprawę do Sądu Apelacyjnego w Łomży, gdzie ostatecznie zdecydowano, że sprawą zajmie się Sąd w Ostrołęce.
To właśnie tam - 26 czerwca - ma odbyć się posiedzenie podczas którego zapadnie decyzja, czy sprawa przeciwko biegłej w ogóle się rozpocznie. Białostocka patolog stara się o to, by postępowanie zostało umorzone z powodu "oczywistego braku faktycznych podstaw oskarżenia".
*"Nigdy nie powiedziałem, że nie powinienem trafić do więzienia" *
Mija piąty rok od kiedy Maciej T. trafił do aresztu śledczego w Hajnówce. Przez cały ten czas mężczyzna nie przyznał się do umyślnego spowodowania śmierci aplikantki. - My złożyliśmy z pełnomocnikami szereg dowodów. I niestety prokuratura robiła wszystko, ażeby, odwrotnie niż to być powinno, nie wyjaśnić tej sprawy. Co będzie, jeżeli to przestępstwo (przeciw biegłej – przyp. red.) zostanie potwierdzone? Czy w takim razie będzie to pomyłka wymiaru sprawiedliwości? Czy w takim razie ja zostałem niesłusznie skazany na 25 lat? - mówi w rozmowie telefonicznej.
Mężczyzna liczy na to, że w wyniku postępowania przeciwko biegłej dojdzie do podważeniawiarygodności ekspertyzy, którą wydała w jego sprawie. To z kolei mogłoby spowodować konieczność zmiany prawomocnego wyroku z 2013 roku. - Nigdy nie powiedziałem, że jestem niewinny, nigdy nie powiedziałem, że nie powinienem trafić do więzienia. Ale nigdy nie powiedziałem też, że do śmierci Marty doszło z zamiarem bezpośrednim - mówi Maciej T.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl