Zostali zabici przez Hamas. Przed śmiercią wysłali wstrząsający SMS
Izraelska rodzina składająca się z pięciu osób, w tym sześcioletnich bliźniaczek i ich czteroletniego brata, została zabita przez Hamas. Krótko przed śmiercią poinformowali bliskich, że schronili się w schronie przeciwbombowym. W późniejszych wiadomościach opisali swoje ostatnie chwile.
13.10.2023 | aktual.: 13.10.2023 10:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tamar Kedem Siman Tov, jej mąż Yonatan (Johnny), teściowa Carol, a także dwie sześcioletnie córki, Shahar i Arbel oraz czteroletni syn Omer zginęli z rąk bojowników Hamasu w sobotę.
Hamas zabił pięcioosobową rodzinę. Wstrząsające wiadomości
Według doniesień światowych mediów, po tym, gdy rodzina ukryła się w schronie, 35-letnia Tamar wysłała znajomym z Australii wiadomość na WhatsAppie. "Dotarliśmy do schronu w naszym domu, wszystko u nas (sic!) w porządku" - napisała kobieta. Godzinę później przestała jednak odpowiadać. Okazało się, że terroryści wdarli się do pomieszczenia i zabili całą rodzinę.
- Zaczęło się robić naprawdę przerażająco. Próbujemy do niej zadzwonić, wysłać wiadomość. Próbowaliśmy rozmawiać z tamtejszymi ludźmi, których mogliśmy znać z tej okolicy, nękaliśmy wszystkich – opowiadał w "Sydney Morning Herald" przyjaciel zamordowanych, Mor Lacob.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Daily Mail" poinformował też, że Johnny Siman Tov również wysyłał wiadomości. "Są tutaj. Palą nas. Dusimy się" - napisał niedługo przed śmiercią do swojej siostry, Ranae Butler. Jego matka, Carol, próbowała uciec do własnego domu z psem Charliem, jednak została zastrzelona.
Czytaj także: Hamas zabił ośmiolatkę. Ojciec: Krzyknąłem "tak"
Zginęli z rąk Hamasu
Jak informują dziennikarze australijskiego dziennika, rodzina mieszkała w liczącym 400 osób kibucu Nir Or, położonym niewiele ponad trzy kilometry od Gazy. Mimo bliskości strefy konfliktu Mor Lacob podkreślił, że było to spokojne miejsce do życia i założenia rodziny. - Nie pomyśleliby, że coś takiego może się wydarzyć - przyznał w "Sydney Morning Herald".
Tamar była działaczką społeczną, która pracowała na rzecz praw kobiet. Niedawno prowadziła kampanię na rzecz objęcia stanowiska przewodniczącej rady regionu Eshkol. Z kolei Johnny był kierownikiem operacyjnym i hodowcą pszenicy w Nir Oz.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl