Żyją z jednej pensji. Single w czasach inflacji ledwo wiążą koniec z końcem

Każdy miesiąc jest dla nich walką o przetrwanie. Ledwo wiążą koniec z końcem i boją się, że za chwilę znowu usłyszą słowo "podwyżka czynszu". - Zarabiam 4 tys. zł na rękę, o jakichś oszczędnościach mogę zapomnieć. Cieszę się, kiedy uda mi się skończyć miesiąc i wyjść na zero. Jeśli chodzi o finanse, czuję, że jestem w zupełnie martwym punkcie, bez przyszłości - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Maria.

Nastały ciężkie czasy dla singli
Nastały ciężkie czasy dla singli
Źródło zdjęć: © Getty Images | Andrei Box Roc
Aleksandra Lewandowska

Maria ma 30 lat, jest singielką i mieszka we Wrocławiu. Zarabia 4 tys. zł na rękę i nie ukrywa, że jest jej ciężko. W szczególności od zeszłorocznych wakacji, czyli momentu, kiedy musiała zamieszkać sama.

"Żyje mi się bardzo trudno"

- Od kiedy mieszkam sama, żyje mi się bardzo trudno. Do lipca 2022 roku mieszkałam ze współlokatorem. Po jego wyprowadzce postanowiłam nikogo nie szukać, tylko spróbować wreszcie zamieszkać sama. Niestety, jesienią wszystko zaczęło się sypać - właściciel podniósł opłaty, tłumacząc to podwyżkami czynszu, rachunków oraz rat kredytu. Dziś płacę za wynajem mieszkania 2,5 tys. zł - opowiada Maria w rozmowie z Wirtualną Polską.

- Z jednej strony myślę, żeby poszukać czegoś innego, ale z drugiej - nie mam żadnej gwarancji, że w tańszym mieszkaniu opłaty nagle nie wzrosną. Nie wyobrażam sobie wziąć kredytu sama, zresztą nie wyczaruję sobie wkładu własnego - dodaje 30-latka.

Oprócz tego Maria wylicza także koszty coraz droższych zakupów spożywczych i rachunków za telefon oraz internet. W jej przypadku jest jeszcze inna kwestia - terapia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Strasznie się boję, że nie dam rady"

- Problem jest taki, że leczę się z powodu zaburzeń lękowych i chodzę na terapię. Zaczęłam ją trzy lata temu. Cena sesji wzrosła przez ten czas, chociaż wiem, że i tak jest dość niska. 140 zł za sesję miesięcznie to średnio 560 zł. Bardzo nie chciałam jej przerywać z powodu finansów. Pomaga mi i chciałabym zamknąć wszystkie tematy. Boję się, że terapeuta powie coś o kolejnej podwyżce, a wtedy niestety będę musiała skończyć terapię. Wolałabym to zrobić jednak w odpowiednim dla mnie czasie - tłumaczy Maria.

W grę wchodzi także jej poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. 30-latka z Wrocławia nie ukrywa, że zazdrości ludziom, którzy są w związkach. Wciąż się boi, że nie da sobie rady.

- Dla nich czasy też są trudne, ale dźwigają to wszystko razem i po prostu - co dwie pensje, to nie jedna. Ja strasznie się boję, że przyjdzie moment, że nie dam sobie rady i będę musiała zamieszkać z rodzicami, a tego kompletnie sobie nie wyobrażam - mówi.

Podkreśla, że bardzo chciałaby odkładać większe kwoty pieniędzy, ale nie jest w stanie.

- Zarabiam 4 tys. zł na rękę, o jakichś oszczędnościach mogę zapomnieć, cieszę się, kiedy uda mi się skończyć miesiąc i wyjść na zero. Jeśli chodzi o finanse, czuję, że jestem w zupełnie martwym punkcie bez przyszłości - oznajmia w rozmowie z Wirtualną Polską.

"Ponad połowa pensji idzie na mieszkanie"

Julia z Warszawy jest pięć lat młodsza od Marii. Zmaga się jednak z bardzo podobnym problemem. Każdego miesiąca pilnuje wydatków. Najpierw opłaca mieszkanie, które jest najważniejsze. Ona również zarabia ok. 4 tys. zł, w tym 2,4 tys. zł przeznacza na wynajem.

- Ceny wynajmu w Warszawie są już obłędne, a z dnia na dzień rosną. Jeszcze dwa lata temu płaciłam 1,8 tys. zł. Teraz jest to już 2,4 tys. zł. Przy mojej pensji to bardzo dużo. Boję się, że właściciel mieszkania znowu zadzwoni i powie: "pani Julio, musimy podnieść za wynajem". Dla mnie to będzie jak koniec. Nie wiem, z czego mu zapłacę - stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską.

Tygodniowe zakupy spożywcze Julii to ok. 200 zł. Do tego dochodzą także wydatki m.in. na komunikację miejską. Czasami stara się odłożyć w miesiącu choć 100 zł na lokatę.

- Bardzo chciałabym pozwolić sobie chociaż raz w roku na kilkudniowe wakacje. Z tej pensji jest to jednak praktycznie niemożliwe. Staram się trochę odkładać, ale są to naprawdę małe kwoty. Nie takie, za które mogłabym opłacić swój urlop - wyznaje Julia.

"Nie byłoby mnie na to stać"

Julia zdradza, że od około roku przechodzi także leczenie ortodontyczne, które w jej przypadku było konieczne. Nie mogłaby sobie jednak na nie pozwolić, gdyby nie jej rodzice, którzy sami zaproponowali, że opłacą jej aparat i wizyty.

- W życiu bym sobie sama nie poradziła. Nie wiem, czy kiedykolwiek mogłabym pozwolić sobie na założenie aparatu ortodontycznego, gdyby nie moi rodzice. Sam aparat, dwa łuki, kosztował 4,8 tys. zł. Do tego dochodzą comiesięczne wizyty, czyli 280 zł. Przez dwa lata leczenia nazbiera się kilka tysięcy. Może uda zamknąć się w 9 tys. zł - mówi.

Julia podkreśla, że choć bardzo cieszy się z leczenia, od samego początku ma wyrzuty sumienia, że "25-latce pomagają rodzice". Od kiedy przeprowadziła się do Warszawy na studia, bardzo walczyła o to, by być samodzielna. Chciała odciążyć rodziców finansowo.

- Często mam wrażenie, że nie wiem, co dalej, że żyję trochę z dnia na dzień. Gdyby nie moi rodzice i pewne zabezpieczenie - bo wiem, że zawsze mogę się zgłosić do nich po pomoc, także finansową, byłabym pewnie spanikowana. I tak cała sytuacja związana z finansami bardzo mnie stresuje. Nie ma dnia, żebym o tym nie myślała - zdradza Julia.

"To duże wyzwanie dla osób żyjących z jednej pensji"

Damian Szymański z Money tłumaczy, że obecna sytuacja w Polsce jest trudna w szczególności dla osób najuboższych oraz tych, które utrzymują się z jednej pensji.

- Polacy zmagają się z inflacją w zasadzie od lutego 2021 roku, kiedy to zaczęła ona niepokojąco przyspieszać. Mija więc już drugi rok, kiedy nasze portfele są nadwyrężone mocnym wzrostem cen. Niestety, to nie koniec złych wieści. Zdaniem Narodowego Banku Polskiego w tym roku inflacja wyniesie aż 13,1 proc. To oznacza duże wyzwanie dla budżetów osób najuboższych oraz tych żyjących tylko z jednej pensji - zauważa Szymański.

Podkreśla także, że ceny żywności wzrosły już o ponad 20 proc., natomiast ceny wynajmu mieszkań w większych miastach - średnio o 34 proc.

- Najlepszą miarą tego, jak trudny czas nas czeka jest wskaźnik skumulowanej inflacji. Według oficjalnych prognoz NBP ceny nad Wisłą od 2022 do 2025 roku wzrosną o blisko 42 proc., a przez najbliższe miesiące płace nie nadążą nam rekompensować strat w kieszeniach. Będziemy realnie ubożsi. Jest jednak światełko w tunelu, bo zdaniem ekonomistów odwilż w koniunkturze może przyjść na przełomie tego i następnego roku - podsumowuje redaktor i ekspert Money.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
premiumsingleinflacja

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (3)