11‑latek uciekł z domu. Przeszedł kilka kilometrów i zapukał do przypadkowego domu, prosząc o pomoc
Dwa tygodnie temu do jednego z domu we wsi Ząb na Podhalu zapukał 11-letni chłopiec. Powiedział, że uciekł z domu, ponieważ mama go bije. Na miejsce wezwano policję. Obecnie chłopiec znajduje się w placówce zastępczej. Jednak trójka jego rodzeństwa nadal jest w domu, w którym miało dochodzić do przemocy.
01.09.2022 | aktual.: 01.09.2022 13:24
Zgodnie z ustaleniami dziennikarzy Onetu cała sytuacja miała miejsce 18 sierpnia 2022 r. To właśnie wtedy do jednego z domów we wsi Ząb zapukał 11-letni chłopiec i poprosił o pomoc. Nieznajomym, którzy mu otworzyli, powiedział, że uciekł z domu położonego na granicy pomiędzy Skrzypnem i Bańską Wyżną (7 km dalej). Powodem miało być kolejne pobicie przez matkę. Na miejsce wezwano policję. Funkcjonariusze wysłuchali chłopca, a jeszcze tego samego dnia wykonano jego obdukcję w Szpitalu Powiatowym w Nowym Targu.
Pobity przez matkę 11-latek uciekł z domu i trafił do placówki zastępczej
Jak podaje Onet, o całej sprawie została powiadomiona lokalna prokuratura oraz Sąd Rodzinny w Nowym Targu. Jest prowadzone postępowanie. Obecnie 11-latek jest w placówce zastępczej pod opieką pedagogów i psychologów. Jednak trójka jego rodzeństwa (siedmioletni chłopiec oraz dwie dziewczynki w wieku ośmiu i dziewięciu lat) nadal przebywa w domu, w którym miało dochodzić do przemocy.
"Na razie uznaliśmy, że te dzieci mogą tam zostać, bo nie ma przesłanek, by też groziło im coś złego. Oczywiście cały czas sprawdzamy sytuację w tym domu. Po tym, co się wydarzyło, codziennie odwiedza go powołany asystent rodziny oraz pracownik socjalny. Jeśli uznamy, że pozostałe dzieci też trzeba przenieść w inne miejsce, zrobimy to niezwłocznie" – mówi w rozmowie z Onetem Helena Gach, kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Szaflarach.
A co o całej sytuacji mówią sąsiedzi rodziny?
"Jak do tego mogło dojść, tego nie wiem. To się wydawała naprawdę normalna rodzina. Ci ludzie mieli kiedyś własne dzieci, ale te zmarły. Wówczas stworzyli rodzinę zastępczą dla rodzeństwa czwórki dzieci, które wcześniej odebrano jakimś narkomanom. Ludzie strasznie chwalili ich odwagę. By poświęcić się aż czwórce dzieci, z których każdy miał taką traumę, trzeba mieć naprawdę dużo siły i miłości. Tak myśleliśmy. Jak widać, prawda była inna" – powiedziała Onetowi jedna z mieszkanek tamtejszej okolicy.
Para adoptowała czworo dzieci
Jak to jednak możliwe, że urzędnicy, sprawujący pieczę nad rodzinami zastępczymi, nie zauważyli wcześniej niczego niepokojącego? Okazuje się, że dzieci zostały adoptowane.
"Tak, wiemy o tej sprawie i obecnie jest ona jednym z naszych priorytetów. Na początek muszę jednak coś sprostować. Do mnie też dotarło, że ci ludzie tworzyli dla tych dzieci rodzinę zastępczą, a to nie jest prawda. Oni te dzieci adoptowali i dali swoje nazwisko. Dlatego w świetle prawa to są ich dzieci i my nie mieliśmy żadnych podstaw prawnych, by kontrolować taką rodzinę, ot tak sobie. Interwencję można zrobić, gdy są sygnały o czymś niepokojącym. My wcześniej takich nie mieliśmy" – wyjaśniła w rozmowie z Onetem Aneta Wójcik, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Nowym Targu.
Zobacz też: Fala hejtu po wyznaniu Margaret. Ekspertka: Ofiary wciąż będą się bać zgłaszania przemocy seksualnej
Czy ktokolwiek zatem zauważył jakieś sygnały, które wskazywałyby na to, że te dzieci były ofiarami przemocy domowej? Tak. Jak podaje Onet, byli to nauczyciele ze szkoły Karola. Twierdzą, że chłopiec często przychodził do szkoły posiniaczony i zlękniony albo przez dwa czy trzy tygodnie w ogóle się nie pojawiał.
"Dyrektorka Szkoły Podstawowej w Skrzypnem wraz z jedną z nauczycielek – według słów wójta – miały o sprawie poinformować kuratorium oświaty. Co stało się później, nie wiadomo" – czytamy.
Właśnie trwa plebiscyt WP Kobieta #Wszechmocne2022. Zapraszamy do zgłaszania swoich nominacji w formularzu poniżej:
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.