Anorektyczka ma 30 lat i ciało starej kobiety
Jeszcze przed wkroczeniem w okres dojrzewania zaczęła się drastycznie odchudzać. Myślała, że jeśli zachowa posturę dziecka, uniknie wkroczenia w świat dorosłych. Nigdy nie rozwinęły jej się piersi ani biodra, a niska waga sprawiła, że pierwszą miesiączkę dostała dopiero w wieku 26 lat. Paradoksalnie jednak jej ciało zaczęło się szybko starzeć. Dziś, choć dopiero przekroczyła trzydziestkę, wygląda jak stara kobieta.
02.07.2013 | aktual.: 02.07.2013 11:56
Jeszcze przed wkroczeniem w okres dojrzewania zaczęła się drastycznie odchudzać. Myślała, że jeśli zachowa posturę dziecka, uniknie wkroczenia w świat dorosłych. Nigdy nie rozwinęły jej się piersi ani biodra, a niska waga sprawiła, że pierwszą miesiączkę dostała dopiero w wieku 26 lat. Paradoksalnie jednak jej ciało zaczęło się szybko starzeć. Dziś, choć dopiero przekroczyła trzydziestkę, wygląda jak stara kobieta.
Helen Gillespie z Perth w Szkocji po raz pierwszy przeszła na dietę mając zaledwie 10 lat. Początkowo miała wrażenie, że zmierza we właściwym kierunku, tj. że udaje jej się zatrzymać czas. Jej ciało się nie zmieniało, klatka piersiowa nadal była płaska. Dopiero dziś widzi dewastujące skutki anoreksji. Ma zniszczoną twarz, żylaki i kości tak słabe jak u 70-latki. W wieku 14 lat przy zwykłym upadku złamała nadgarstek.
Uświadomiła sobie, że choroba zniszczyła nie tylko jej fizjonomię, ale też pozbawiła tego, co powinno być częścią życia. Helen nie skończyła szkoły, nigdy nie miała chłopaka i nie wyprowadziła się od rodziców.
Obecnie waży 38 kilogramów. Przytyła dzięki długotrwałemu leczeniu. W najgorszym etapie choroby ważyła 28 kilogramów. Miała wtedy 15 lat. Kiedy po czterech miesiącach wyszła ze szpitala, na nowo zaczęła głodówkę, dochodząc do tak niskiej wagi, że znowu wymagała hospitalizacji.
Helen zawsze miała wrażenie, że rodzice pokładali w niej duże nadzieje. Starała się za wszelką cenę sprostać ich oczekiwaniom. Chodziła na lekcje tańca, muzyki, pilnie się uczyła. „Dopiero niedawno dotarło do mnie, że to byłam ja, a nie moi rodzice. Sama popychałam siebie do tego, by być coraz lepszą” - mówi. „Potrzebuję ciągłych pochwał, okazywania miłości i uczuć. Byłam przerażona na myśl, że mój każdy ruch może zostać skrytykowany”.
Kobieta szybko zorientowała się, że jedyna dziedzina, w której była naprawdę dobra, to zrzucanie kilogramów. Podziwiali ją za to inni ludzie, w szczególności koleżanki. Wraz z każdym kolejnym rokiem pragnienie zbierania pochwał u Helen się nie zmniejszało. Coraz bardziej natomiast przerażały czekające na nią obowiązki i odpowiedzialność. „Moje przyjaciółki umawiały się z chłopakami, a ja nadal czułam się małym dzieckiem” - opowiada.
„Ich świat wydawał mi się straszny i obcy, nie byłam w stanie sobie siebie w nim wyobrazić. Sprowadzało się to do ogromnej obawy przed dorośnięciem, związkami, odpowiedzialnością i oczekiwaniami stawianymi przez innych”.
W pewnym momencie zrozumiała jednak, że musi dorosnąć, choć przyznaje, że zupełnie nie była na to gotowa. Dopiero od czterech miesięcy - od ostatniego powrotu ze szpitala - mieszka z rodzicami. Jej mama jest emerytowaną pracowniczką socjalną, a tata nauczycielem.
„Myślę, że podświadomie byłam przekonana, że jeśli zachowam ciało dziecka, ludzie nie będą mieli w stosunku do mnie żadnych wymagań” - wyznaje. Z czasem jednak Helen zrozumiała, że nie może być w nim uwięziona, jeśli chce spełniać swoje marzenia. „Chciałabym wyjść za mąż i mieć dzieci” - mówi.
„Trzy razy w tygodniu przechodzę obok salonu sukien ślubnych i patrząc na wystawę myślę sobie „gdyby tylko…”.
Dodaje jednak, że często czuje się tak, jakby żyła w krainie, w której nigdy nic się nie spełni. Choć chce wyzdrowieć, nadal jednocześnie pragnie być beztroskim dzieckiem. „Nie twierdzę, że nikt nie może mi pomóc, ale na pewno nigdy nie będę w pełni normalnie funkcjonować”.
Tekst na podst. Dailymail.co.uk: Izabela O’Sullivan/(IOS)/(kg), kobieta.wp.pl