Sąsiedzkie nieporozumienia w upalne dni. Baseny kością niezgody
Upały nie sprzyjają siedzeniu w czterech ścianach, niestety wielu Polaków nie ma wyjścia. Dobrze, gdy mamy w mieszkaniu klimatyzację. A jeśli nie? Prześcigamy się w pomysłach, jak ochłodzić siebie i swoją rodzinę. Na balkony i do przydomowych ogródków wystawiamy większe lub mniejsze baseny. I tu dochodzi do licznych sąsiedzkich nieporozumień. Jakich? Swoje historie opowiedziały nam Magda, Kasia i Olga.
21.06.2021 10:05
Okazuje się, że upalne dni w mieście potrafią doprowadzić do "białej gorączki". I to dosłownie. Ludzie mieszkający w blokach czy kamienicach, chcąc ochłodzić sobie życie, wpadają na przeróżne pomysły. Często latem na tarasy, balkony czy do przyblokowych ogródków wystawiają miski i baseniki, organizują spotkania czy włączają głośno muzykę, a to bywa przyczyną licznych konfliktów międzysąsiedzkich.
"Sąsiadka wystawiała dzieciom basenik na balkon"
Nieprzyjemne doświadczenia w tym zakresie ma między innymi Magda Zarzecka z Warszawy.
- Sąsiadka wystawiała dzieciom basenik na balkon i notorycznie mnie zalewała – powiedziała w rozmowie w WP Kobieta. Dziewczyna kilka razy próbowała rozmawiać z sąsiadką, jednak kiedy jej prośby nie pomogły, zgłosiła sprawę do straży miejskiej.
– Nie wiem, czy wlepili jej jakiś mandat, czy tylko pouczenie, ale podziałało. Od tego czasu skończyły się balkonowe zabawy. Ciągle miałam mokro na balkonie, ciągle brudną wodą popryskane moje czyste pranie. Zniszczyli mi kwiatki. Raz - w porządku, drugi - przecierpię, ale to było codziennie przez całe wakacje – no ileż można… - powiedziała wciąż oburzona mieszkanka Ursynowa.
"Jedno z dzieci upadło i złamało rękę"
Za to Kasia Murawska z warszawskiego Mokotowa podczas rozmowy przyznała, że gdy jej dzieci były małe, wystawiała im na balkon dmuchane baseniki. Kobieta chciała, żeby dzieciaki się chłodziły, a jednocześnie dobrze bawiły. Jednak gdy jedno z dzieci upadło i złamało rękę, wodne zabawy na balkonie się skończyły.
- Zdałam sobie wtedy sprawę, jak niebezpieczne były mokre, balkonowe płytki. Wystarczyła dosłownie chwila mojej nieuwagi. Syn poślizgnął się, niefortunnie upadł. To moja wina, ale z drugiej strony całe szczęście, że to tylko rączka, mógł przecież upaść na główkę, byłoby dużo bardziej niebezpiecznie – powiedziała mama 5-latka.
Kobieta dodała jednak, że problemów z sąsiadami nie miała, ponieważ w jej bloku mieszka dużo dzieci i wszyscy starają się wolny czas dzieciom jakoś urozmaicać.
- Gwar czy radość dzieciaków na naszym osiedlu nie jest dla nikogo problemem – powiedziała. - Poza tym mieszkamy na parterze, więc lejąca się woda nikomu nigdy nie przeszkadzała.
Na wielu osiedlach, zwłaszcza tam, gdzie jest dużo małych dzieci, normalnym jest, że ludzie korzystają z możliwości, jakie daje wspólna przestrzeń. Wystawiają baseniki, pontony, małe wodne zjeżdżalnie, kładą ręczniki, tworząc warunki sprzyjające letniemu wypoczynkowi i chłodzeniu. Nie tylko samotnie na balkonie, ale również w ogródkach, w grupie. Nie wszystkim jednak takie wspólne, głośne zabawy się podobają.
"Mieli rozstawiane jacuzzi, włączali głośną muzykę"
Olgę Zarębską bardzo denerwowali sąsiedzi z parteru, gdy mieszkała w jednym z nowoczesnych bloków we Wrocławiu.
- Mieszkaliśmy na pierwszym piętrze, sąsiedzi pod nami mieli taras. Co kilka dni organizowali imprezy i liczne spotkania towarzyskie - mówi kobieta. - Ten taras był spory. Przychodzili do nich znajomi. Mieli rozstawiane jacuzzi, włączali głośną muzykę do nocy, grillowali – nie pomagały nasze prośby ani apele, nawet upomnień straży miejskiej nie respektowali. Takie państwo w państwie. Hałasowali, bluzgali, paradowali w slipach i kostiumach kąpielowych. Bardzo męczące towarzystwo - wspomina.
Podobnych sporów i komentarzy na internetowych grupach czy klatkach schodowych jest sporo. Wielu Polaków korzysta z możliwości, jakie daje otwarta przyblokowa przestrzeń, innych to korzystanie drażni. Wielu osobom przeszkadzają roznegliżowane ciała, głośno bawiące się dzieci czy lejąca się z balkonów woda. Inni z radością wystawiają baseniki, aby chociaż trochę się wychłodzić. Trudno wszystkich zadowolić, zwłaszcza gdy upały potęgują drażliwość. Warto jednak wiedzieć, co można, a czego na balkonach w upały robić nie wolno.
Czego nie wolno robić na balkonie ?
Okazuje się, że zakres naszej wolności na balkonie czy tarasie uregulowany jest szeregiem przepisów, poczynając od kodeksu cywilnego, przez kodeks wykroczeń, na regulaminie spółdzielni czy wspólnoty mieszkaniowej kończąc. Wbrew powszechnemu przekonaniu, balkon nie jest również dobrym miejscem na urządzenie grilla.
Zgodnie z art. 82 § 1 KW może on powodować zagrożenie pożarowe, za co również grozi kara aresztu, grzywny albo nagany. Podobnie jak za zbyt głośną zabawę czy inne hałasy, np. szczekający na balkonie pies (art. 51 KW).
Po balkonie nie tylko nie wypada, ale również nie można chodzić albo opalać się nago. Nie wolno też uprawiać seksu. To ostatnie podlega pod artykuł 140 Kodeksu Wykroczeń.
Co ciekawe wykroczeniem może być także trzepanie dywanów, wyrzucanie śmieci i wieszanie zbyt mokrego prania. To ostatnie jest zresztą coraz częściej zakazywane przez regulamin spółdzielni. Ogólny zakaz w tym zakresie można odnaleźć w art. 75 Kodeksu Wykroczeń, w którym czytamy: "kto bez zachowania należytej ostrożności wystawia lub wywiesza ciężkie przedmioty albo nimi rzuca, wylewa płyny, wyrzuca nieczystości albo doprowadza do wypadania takich przedmiotów lub wylewania się płynów, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany".
Balkonowe grzechy Polaków to naprawdę długi temat. W końcu to taka przestrzeń, którą niejako dzielimy z innymi i wystarczy chwila, żeby rozpętać na niej burzę. Przepisy regulujące prawa i obowiązki w tym zakresie nie są dość obszerne, może dlatego, że bardziej niż prawo, liczą się tu dobre obyczaje i najzwyklejsze zasady grzeczności.