Białorusini nie chcą umierać za Łukaszenkę i Putina. Nie chcą też walczyć przeciwko Ukrainie
Od początku wojny światowe media zadają sobie pytanie, czy białoruskie wojsko wesprze putinowską Rosję w bandyckim ataku na Ukrainę. Białorusini, z którymi rozmawiamy, nie chcą jednak przelewu krwi. Nie chcą umierać za Łukaszenkę i Putina. Choć podkreślają, że Białoruś poprzez zgodę Łukaszenki na atak Putina na Ukrainę tak naprawdę już dołączyła do wojny, oni stoją murem za Ukraińcami.
30.03.2022 | aktual.: 30.03.2022 20:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Realne i poważne zaangażowanie się Białorusi w wojnę w Ukrainie wciąż istnieje. Jak podał Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy kilka dni temu w komunikacie na Twitterze, zaobserwowano, że jednostki rosyjskie są skrupulatnie przenoszone na terytorium Białorusi. Czy to oznacza, że prezydent Łukaszenka oficjalnie przyłącza się do wojny?
- Łukaszenka już włączył się w tę wojnę. Jego zgoda na atak Putina na Ukrainę jest niczym innym jak uczestnictwem. Ofiarował mu naszą ojczyznę, umieścił w niej rosyjską armię, jej broń. Jego ręce też są pokryte krwią Ukraińców - mówi mi w rozmowie Daria*, Białorusinka, która z powodu polityki reżimu Aleksandra Łukaszenki zdecydowała się przeprowadzić do Polski.
Daria nie jest jedyna. Tak samo zrobiły także Maria oraz Polina. Opuściły Białoruś, zostawiając tam swoje rodziny. Dziś, w trakcie wojny w Ukrainie, zarówno one, jak i inni obywatele Białorusi - także ci, którzy pozostali w kraju - są przeciwko działaniom Putina i Łukaszenki.
"Białoruś to nie Rosja"
- Nikt z tych, których znam, moich znajomych z Białorusi, nie popiera ani działań Putina, ani Łukaszenki - podkreśla Daria. - Białoruś to nie Rosja. Białorusini są teraz jeszcze bardziej zmotywowani do uwolnienia się od dyktatury Łukaszenki niż kiedykolwiek, ale są zabijani za publiczne mówienie czegokolwiek przeciwko reżimowi. Straciliśmy przez to zbyt wiele ludzkich istnień. Musimy znaleźć inną drogę do wyjścia z tej sytuacji - dodaje.
Ci, którym udało się wyjechać z Białorusi jeszcze przed wojną, wspierają Ukrainę w walce z Rosją, pomagając przybywającym obywatelom. Inni, którzy tam pozostali, albo próbują na wszelkie sposoby wydostać się z kraju (co jest znacznie utrudnione, bo Białoruś przestała wydawać wizy), albo dołączyli do ukraińskich wojsk jako żołnierze-ochotnicy.
- Ja i moi przyjaciele pomagamy, jak możemy. Ludziom z Ukrainy i naszym, Białorusinom, bo tak naprawdę bardzo mała część moich znajomych została w Białorusi. Wszyscy, którzy mogli, wyjechali. Bardzo dużo osób przeprowadziło się do Gruzji, bo tam wizy nie są potrzebne. Nikt nie chce uczestniczyć w wojnie i w jakikolwiek sposób wspierać białoruskiej władzy. Bo to nie jest władza, którą wybrał białoruski naród - mówi Maria.
- Znając relacje Łukaszenki i Putina, myślę, że bardzo możliwe jest to, że Białoruś realnie dołączy do wojny. Sama myśl o tym sprawia mi ból. Wciąganie naszych ludzi w tę wojnę to po prostu dobijanie naszego narodu. Wszyscy znajomi, koledzy, którzy mieszkają w Białorusi, nie chcą i nie będą walczyć przeciwko Ukrainie. Nie godzą się na to - oznajmia.
Białorusini boją się wojny
Każda z naszych rozmówczyń podkreśla, że w Białorusi wciąż panuje strach. Wcześniej związany z policyjnymi "łapankami" na ulicach i zamykaniem w więzieniu, a tam - z pobiciami, torturami, gwałtami. Teraz - z zagrożeniem związanym z toczącą się wojną.
- Białorusini się boją. Wiele osób pakuje się i wyjeżdża z kraju w ciągu dwóch, trzech dni. A przynajmniej się starają, bo wyjazd z Białorusi jest teraz naprawdę trudny. Oprócz wiz, które nie są wydawane, utrudniane jest otrzymanie odpowiednich dokumentów, które są istotne, aby w ogóle móc wyjechać. Bilety są niesamowicie drogie - na przykład 450 dolarów za lot dla jednej osoby do Tbilisi. Na taki wydatek mogą pozwolić sobie w Białorusi jedynie programiści, a nie "zwykli" obywatele - tłumaczy Maria.
- Nikt nie czuje się w Białorusi bezpiecznie, nie tylko teraz, tak jest od dawna. Dziś jest po prostu jeszcze gorzej. Wszyscy są przerażeni, nie wiedzą, co mają robić, czego mają się spodziewać - dodaje Polina.
Białorusini murem za Ukrainą
- Jestem strasznie dumna z Ukraińców i wiem, że zwyciężą, bo walczą o prawdziwe wartości - o swój dom, swoją ojczyznę. Walczą z ogromnej miłości do swojego kraju i narodu. O jakie wartości walczy Rosja, nie mam pojęcia. Moim zdaniem nie ma w tym żadnych wartości, tylko imperatorskie ambicje Putina - mówi także Polina.
Z tego względu zarówno ona, jak i Maria oraz Daria, będąc w Polsce, starają się pomagać przybywającym Ukraińcom, jak tylko mogą. To właśnie na tym się dziś skupiają. Daria praktycznie codziennie jeździ po pracy na wolontariat, gdzie aktywnie wspiera uchodźców. Maria zamieszcza też na swoim profilu na Instagramie informacje dotyczące zbiórek i dalszej pomocy Ukraińcom. Nie inaczej jest również z Poliną, która oprócz tego, stara się także uświadamiać, jakie jest prawdziwe stanowisko Białorusinów w sprawie wojny - i że nie jest takie, jak Łukaszenki.
- Kilka razy spotkałam się z komentarzami w stylu: "Białorusini to zabójcy, bo z ich terenu atakuje się Ukrainę", ale mówią to głównie ludzie, którzy nie mają pojęcia o historii białoruskich protestów. Gdy tylko wyjaśniam im, że Białoruś znajduje się w okupacji, opowiadam o tym, jak wspieramy Ukraińców, jak walczymy o swoją wolność, o tym, że Białorusini walczą razem z wojskiem ukraińskim, zmieniają zdanie - opowiada Polina.
Walka o wolność
O tym, co dzieje się w Białorusi, mówi się od lat. Każda z naszych rozmówczyń przyznała, że brała udział w protestach organizowanych w latach 2020-2021. Mimo ogromnego strachu, jaki im towarzyszył, nie rezygnowały z walki o wolność i lepszą przyszłość kraju.
Maria, ze względu na swoje poglądy polityczne, była zastraszana w pracy. Jej przyjaciel, który pracował w kawiarni, pewnego dnia został zabrany przez białoruską policję i zamknięty w więzieniu za udział w protestach. Wypuszczono go po czterech dniach. To, co tam przeszedł i jak wyglądał po wyjściu z aresztu, Maria wspomina ze łzami oczach.
- Ledwo stał sam na nogach, jego ciało wyglądało jak jeden, duży siniak. Nadal pamiętam to, jak się do mnie uśmiechnął i powiedział, że wszystko jest w porządku, że nie było aż tak źle. Ja na jego widok się po prostu rozpłakałam, nie mogłam na to patrzeć - mówi.
Takich brutalnych historii, jak ta, jest niestety wiele. Maria wspomina także o sytuacji, kiedy jej przyjaciółka schowała się w kościele, prosiła o pomoc księdza, aby jej nie znaleźli i nie pobili. Polina mówi o przypadkach zgwałceń jej znajomych, nie tylko kobiet. Daria o historiach z tzw. oddziału piekielnego, jak nazywany jest przez Białorusinów tymczasowy areszt, gdzie "nie ma człowieczeństwa, nie ma prawa i nie ma zasad".
- Więzienia w Białorusi pod względem tego, jak traktuje się w nich ludzi, przypominają obozy koncentracyjne - brzmią dramatyczne słowa Darii. - Ludzie tam umierali i umierają.
*Imiona bohaterek tekstu zostały zmienione na ich prośbę.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.