"Byłam podekscytowana". Mina jej zrzedła, gdy zobaczyła prezent
Nie spodziewała się, że na pierwszą rocznicę ślubu dostanie od znajomych konia. Co ciekawe, ani ona, ani jej mąż nigdy nie mieli z tego typu zwierzętami do czynienia. Historii z nietrafionymi prezentami jest znacznie więcej.
05.10.2024 06:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dostali w prezencie konia
Emilia Pawlik oraz jej mąż bardzo kochają zwierzęta. Nie przechodzą obojętnie wobec ich cierpienia, dlatego gdy ich znajomi zadzwonili z informacją o koniu w potrzebie, od razu ruszyli z pomocą. Para wspólnie z nimi wybrała się do stadniny, w której przebywało zwierzę, by zawieźć mu paszę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Właśnie zbliżała się nasza pierwsza rocznica ślubu. Znajomi powiedzieli, że mają z tej okazji dla nas prezent. Byłam bardzo podekscytowana i ciekawa, co to takiego. Gdy przyjechaliśmy do stajni, powiedzieli, że najpierw musimy iść do boksu, w którym stał odwiedzany przez nas wcześniej koń. Na miejscu powiedzieli, że to właśnie on jest tym prezentem - zdradza w rozmowie z Wirtualną Polską.
Kobieta była w szoku. Wszystko dlatego, że ani ona, ani jej mąż nigdy nie mieli do czynienia z końmi. W dodatku nawet trochę się ich bali.
- Historia tego konia rzeczywiście jest bardzo tragiczna. Jego poprzedni właściciel chciał oddać go na rzeź. Naszym znajomym zrobiło się go żal i postanowili go uratować. Sami jednak nie mieszkają w Polsce, dlatego sprezentowali go nam - relacjonuje.
Małżeństwo ma go już niecały miesiąc. Ich znajomi razem z koniem wykupili dla zwierzęcia miejsce w boksie na miesiąc. Niestety, utrzymanie go sporo kosztuje. Samo wynajęcie dla niego odpowiedniej przestrzeni to koszt ok. 1500 zł miesięcznie. Do tego dochodzą także inne wydatki, jak np. opieka weterynaryjna.
Koń ma ok. 26 lat, więc jest staruszkiem. Gdyby para chciała go komuś sprzedać, trudno przewidzieć, jakie nowy właściciel miałby wobec niego zamiary.
- Nie chcę, żeby trafił w jakieś okropne warunki. Zastanawialiśmy się z mężem, co z nim zrobić. Na razie podpisaliśmy ze stajnią umowę na rok, więc póki co zostaje z nami. Chyba że naprawdę znaleźliby się jacyś złoci ludzie, którzy chcieliby go od nas odebrać, ale jeśli nie, to i tak będziemy go bardzo kochać - podkreśla.
Mąż zaskoczył ją w rocznicę ślubu
Mąż Klaudii Berk postanowił zaskoczyć ją niecodziennym prezentem z okazji rocznicy ślubu. Mężczyzna podarował jej nowy odkurzacz oraz ogromny telewizor. Zaznaczył jednocześnie, że upominki zostały kupione na oprocentowane raty.
- Zdziwiłam się, bo mój mąż w zasadzie od półtora roku nie pracował, dlatego sama utrzymywałam cały dom. Pomyślałam wtedy jednak, że skoro już wziął takie raty, to jakoś damy radę je spłacić - wyjawia w rozmowie z Wirtualną Polską kobieta.
Na jaw zaczęły jednak wychodzić kłamstwa mężczyzny. Pewnego dnia Klaudia postanowiła ułożyć rzeczy w jego szafce z bielizną, która była wypchana po brzegi. Odkryła w niej adresowane na nią listy. Okazało się, że mąż posłużył się bez wiedzy kobiety jej dokumentami i wziął na nią raty. A co gorsze - nie spłacał ich.
- Mąż kupił wspomniane wcześniej sprzęty przez internet, ale również wiele innych rzeczy, w tym lodówkę dla swojej koleżanki. Finalnie miałam prawie 2 tys. funtów do spłaty oraz 500 funtów odsetek (przyp. red. - kobieta na co dzień mieszka w Wielkiej Brytanii).
W małżeństwie Klaudii Berk od dawna się nie układało, a teraz miała dodatkowy impuls, by podjąć trudną decyzję o rozstaniu. Zgłosiła również wszystko na policję. Niestety, przez ok. 8 miesięcy musiała spłacać zadłużenie, które bez jej wiedzy zaciągnął na nią mąż: - Pożyczałam na to pieniądze od mojego brata.
Okazuje się, że choć od tych wydarzeń minęło już trochę czasu, kobieta wciąż żyje w zawieszeniu. - W sądzie, mój jeszcze w świetle prawa mąż, do wszystkiego się przyznał. Tam sprawa jest więc już zamknięta, jednak czekam jeszcze na wyjaśnienia od firmy, u której zaciągnął on zadłużenie. Uważam, że powinni przeprowadzić dokładniejszą weryfikację, zanim sprzedali coś komuś na raty - podkreśla.
Prezent od teściów zwalił ją z nóg
Karolina (imię zmienione na prośbę bohaterki - przyp. red.) na początku czerwca świętowała z mężem trzecią rocznicę ślubu. Kilka tygodni przed tym wydarzeniem teściowie wręczyli im dość zaskakujący prezent. Postanowili zafundować parze tygodniowe wakacje nad morzem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że oni również się na nie wybierali.
- Nigdy nie byłam blisko z teściami. Jarek jest w dodatku maminsynkiem, który podczas spotkania z mamą robi wszystko pod jej dyktando. Właśnie dlatego nie wyobrażałam sobie wspólnych wakacji, ale w zasadzie miałam związane ręce. W końcu wszystko było już opłacone. Nie chciałam też wyjść na zołzę.
W sierpniu cała czwórka pojechała do Władysławowa. Karolina i Jarek spędzali tam wiele wakacji, dlatego dobrze znali miasto. Rodzice mężczyzny byli tam jednak dopiero pierwszy raz.
- Chcieli, żebyśmy im pokazali każdą z możliwych atrakcji turystycznych. Jak tak teraz na to patrzę, to traktowali nas jak swoich prywatnych przewodników. Teściowa zarządziła pobudki o godzinie 8. Wszystko po to, by, jak mawiała: "nie tracić wakacji". Do hotelu wracaliśmy ok. 21. To było naprawdę męczące - opowiada.
Mąż Karoliny nie widział jednak w niczym problemu. Cieszył się, że może spędzić trochę czasu z rodzicami. Kobieta postanowiła więc zacisnąć zęby i przetrwać wyjazd głównie ze względu na niego.
- Nie mieliśmy nawet jednej chwili tylko dla siebie. Na co dzień jesteśmy bardzo zapracowani. Pracujemy na zmiany, więc w domu często się tylko mijamy, dlatego w wakacje zależało nam na tym, by nadrobić ten czas. Moi teściowie jednak ciągle chcieli być z nami. Rozstawaliśmy się, dopiero gdy wracaliśmy do swoich pokoi. Wieczorami jednak nie mieliśmy już na nic siły - żali się kobieta.
Karolina nie ukrywa, że z urlopu z teściami wróciła bardziej zmęczona, niż była przed wyjazdem. Niestety, w tym roku para nie może pozwolić sobie na kolejny wyjazd. Obiecali sobie jednak, że następnym razem pojadą gdzieś tylko we dwoje.
Psycholożka Dorota Minta w rozmowie z Wirtualną Polską przyznała, że zakup wspólnych wakacji bez konsultacji z drugą stroną mógł być w tym przypadku próbą ustawianiem nowej hierarchii w rodzinie.
- Warto wówczas powiedzieć teściom np.: "Kochamy was i szanujemy, ale pozwólcie nam żyć, tak jak lubimy i chcemy".
Jak odmówić przyjęcia niezbyt trafionego prezentu?
- Dawanie prezentów jest w pewnym sensie nauką uważności i myślenia o kimś innym. Trzeba pamiętać o tym, że nie kupujemy ich dla siebie, tylko dla kogoś innego. Na pewno upominki nie mogą być czymś na wzór czyszczenia magazynów. Uważam, że warto po prostu pytać ludzi, o czym marzą i co jest dla nich ważne - zaznaczyła Dorota Minta.
Ekspertka jest także przeciwna dawaniu zwierząt w prezencie. - W takim przypadku krzywdzimy obie strony - zwierzę oraz człowieka.
Dorota Minta radzi, by nie bać się odmawiania przyjęcia nietrafionych upominków.
- To dla nas świetny trening stawiania granic. Najlepiej powiedzieć wprost i krótko, np.: "Dziękuję, że pomyślałaś o mnie, ale ten koń, odkurzacz, serwis itp. nie jest mi potrzebny. Jak bardzo chcesz mnie obdarować, to dołóż się do zakupu fotela albo zostaw te pieniądze na przyszłość na jakiś ważny cel".
Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl