GwiazdyCo nam daje dotyk?

Co nam daje dotyk?

Co nam daje dotyk?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
24.06.2010 14:43, aktualizacja: 25.06.2010 10:47

Virginia Satir, jedna z najwybitniejszych terapeutek rodzinnych, powiedziała kiedyś, że cztery uściski dziennie są niezbędne do przeżycia, a do pozytywnego rozwoju potrzeba ich 12 każdego dnia. Aż tyle? Kiedy znaleźć na to czas? Czy nie przesadzamy z tą czułością, w końcu życie to nie same przyjemności…Dlaczego dotyk i przytulanie jest aż tak ważne - i niestety, tak często niedoceniane?

Virginia Satir, jedna z najwybitniejszych terapeutek rodzinnych, powiedziała kiedyś, że cztery uściski dziennie są niezbędne do przeżycia, a do pozytywnego rozwoju potrzeba ich 12 każdego dnia. Aż tyle? Kiedy znaleźć na to czas? Czy nie przesadzamy z tą czułością, w końcu życie to nie same przyjemności... Dlaczego dotyk i przytulanie jest aż tak ważne - i niestety, tak często niedoceniane?

Zdaniem, które większość psychoterapeutów usłyszała przynajmniej raz w swojej karierze od klientów, jest "Mama/tata nigdy mnie nie przytulał/a". W domu niekoniecznie obecna była jakaś jawna i oczywista patologia, ale panowała atmosfera chłodu i braku bliskości, każdy żył swoim życiem, a kontakt fizyczny był nikły lub wręcz nieobecny. Ot, cmoknięcie się na Święta Bożego Narodzenia, poklepanie po plecach czy uścisk dłoni. Póki dziecko jest jeszcze małe, ma trochę większe szanse na doznanie fizycznego kontaktu, który zresztą jest mu organicznie niezbędny do dobrego rozwoju.

Rene Spitz, austriacki psychoanalityk zajmujący się rozwojem dzieci, zaobserwował w latach 40 ubiegłego wieku, że brak bliskiego kontaktu z matką poważnie opóźniał rozwój dzieci, które zostały umieszczone w różnego rodzaju placówkach opiekuńczych, do tego stopnia, że wyglądały na poważnie chore czy nawet upośledzone. Z kolei amerykański psycholog Harry Harlow wykazał eksperymentalnie, że młode małpki, które przebywały w obecności sztucznej mamy zrobionej z drutu, czyli takiej, do której nie można było się przytulić, wykazywały lęk w obliczu nowych przedmiotów i sytuacji, stawały się apatyczne i traciły na wadze. Małpki, które mogły przebywać ze sztuczną szmacianą mamą, przytulały się do niej bardzo często i funkcjonowały o wiele lepiej, odważnie eksplorując otoczenie i szybko się ucząc.

O ile coraz rzadziej pojawiają się wątpliwości, że dotykanie i tulenie małego dziecka jest niejako wpisane w opiekę nad nim, to w pewnym momencie, w niektórych rodzinach, przekroczenie pewnej bariery wieku odcina od bliskiego kontaktu fizycznego. Relacje między członkami rodziny są chłodne, bardziej zwraca się uwagę na przestrzeganie zasad i reguł, wywiązywanie się ze swoich obowiązków, dobre stopnie w szkole i przyzwoite zachowanie niż buduje bliskość. Brak fizycznego kontaktu zazwyczaj idzie w parze z generalnym chłodem emocjonalnym i dystansem między ludźmi. Z pozoru jednak wszystko wygląda w miarę w porządku.

Człowiek, który wychował się w takiej chłodnej atmosferze nie miał okazji nauczyć się szczerej bliskości fizycznej. Będąc dorosłym nie umie okazywać ciepła (lub ma z tym trudności), mimo, że bardzo tego chce. Problem polega też na tym, że generalnie w naszej kulturze dotyk jest bardzo często utożsamiany z seksualnością, bliskość fizyczna niemal natychmiast kojarzy się z erotyzmem. Rzadko widzimy dotykających się przyjaciół (kobiety mają na to trochę większe przyzwolenie, u mężczyzn skojarzenia homoseksualne są niemal nieuniknione), nie jesteśmy przyzwyczajeni do przytulania się jako wyrazu bliskości i czułości nie prowadzącej do kontaktów seksualnych. Ale nawet w relacjach partnerskich, osoby, które nie miały tak zwanych zdrowych wzorców bliskości w rodzinie, miewają kłopoty z wyrażaniem czułości i bliskości fizycznej na co dzień inaczej, niż tylko poprzez seks.

Czy jest szansa na "naukę dotyku", czy można coś zmienić i przestać być "niedotykalskim"? Z pewnością tak. To, co jest potrzebne, to chęć poznania nowych możliwości i uczenia się bliskości. Wzorce z dzieciństwa są bardzo silnie zakorzenione, ale wiele można stopniowo i świadomie zmieniać. Ważne jest, by nie działo się to pod presją partnera, który z wyrzutami narzeka na chłód drugiej osoby, żądając zmiany. Potrzebna jest tu duża doza wyrozumiałości i cierpliwości po obu stronach. Naukę dotyku można potraktować jako przygodę dla partnerów, pod warunkiem, że istnieje między nimi poczucie emocjonalnego bezpieczeństwa.

Dotyk jest bardzo delikatną sferą, w wielu przypadkach w przeszłości naruszaną, jakakolwiek nieuważna ingerencja może doprowadzić do wycofania i zamknięcia się. Mimo tego, poznanie przyjemności i ciepła, które płynie z dotykania i przytulania, może stać się bardzo motywujące do przekraczania swoich wewnętrznych barier. A ostatecznie ma moc wzbogacenia życia obojga partnerów, zarówno tego, który tęskni za częstszym kontaktem fizycznym, jak i tego, dla którego była to dotychczas ziemia nieznana.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2)
Zobacz także