"Jedna wielka masakra". Mówią, co dzieje się w szkołach
"Tak fatalnego planu jeszcze nie mieliśmy" - przyznaje matka uczennicy trzeciej klasy. "Druga zmiana" to bolączka uczniów. "Dziecko w takim środowisku nie ma poczucia bezpieczeństwa. To jedna wielka masakra" - alarmuje Agnieszka Sadowska, psycholożka dziecięca.
Obecna sytuacja w polskich szkołach, gdzie dzieci muszą uczęszczać na lekcje w systemie zmianowym, stała się źródłem frustracji zarówno dla uczniów, jak i ich rodziców. Popołudniowe lekcje, w połączeniu z obowiązkami zawodowymi rodziców i dodatkowymi zajęciami, wymagają od rodzin nie lada organizacyjnego wysiłku.
Efekty takiego stylu życia odczuwają przede wszystkim dzieci. Co gorsza, drugi tryb nauki może prowadzić do negatywnych skutków zdrowotnych i psychicznych u najmłodszych, co potwierdzają specjaliści.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rodzice mają dość
Wielu rodziców zwraca uwagę na niepraktyczność obecnych rozkładów lekcji. "Tak fatalnego planu jeszcze nie mieliśmy" – przyznaje na łamach oddziału łódzkiego "Gazety Wyborczej" Małgorzata, matka uczennicy klasy III w SP nr 175.
Jej córka, mimo że ma lekcje na drugą zmianę tylko dwa razy w tygodniu, spędza w szkole praktycznie cały dzień. Trafia na świetlicę o 7:50, czeka tam do 12:35, aby rozpocząć zajęcia, i wraca do domu dopiero po godzinie 17.
Inni rodzice mają podobne odczucia. Paulina Stąpor, mama 9-letniego Antka, musiała dostosować harmonogram dnia syna do nowego układu lekcji, co zmusiło ją do przesunięcia jego treningów na późniejsze godziny. "Logistyka to jedno. Ale taki tryb życia niewątpliwie wpływa na stan psychiczny i zdrowotny dziecka" – mówi "Wyborczej".
Specjaliści alarmują
Tryb życia, wymagający spędzania w szkole nawet do 10 godzin dziennie, jest nie tylko męczący dla dzieci, ale też wywiera negatywny wpływ na ich zdrowie fizyczne i psychiczne. Przeciążenie, brak regularnych przerw, brak czasu na odpoczynek czy interakcje rodzinne mogą prowadzić do poważnych problemów rozwojowych.
"Dziecko w takim środowisku nie ma poczucia bezpieczeństwa" - alarmuje Agnieszka Sadowska, psycholożka dziecięca.
" To, co się dzieje, to jedna wielka masakra. Dzieci mają na 8 i siedzą w szkole do 17. I mówimy o dzieciach do 10 roku życia, które nie mogą zostać same w domu. (...) Zadaję wtedy pytanie: o której dziecko idzie spać? I pada odpowiedź: 23. Bo do 17 w szkole, potem zajęcia dodatkowe. A następnego dnia wstają bardzo wcześnie. Nie ma możliwości, żeby przy takim deficycie snu dziecko nie było zmęczone i nie miało problemów z koncentracją".
Ekspertka zauważa, że wiele dzieci jest nie tyle przestymulowanych, co wycieńczonych nienaturalnym trybem dnia. "Dzieci trafiają do mnie z podejrzeniem spektrum autyzmu czy ADHD, a często okazuje się, że to po prostu efekt przeciążenia życiowego" – mówi.
Marek Ćwiek, prezes łódzkiego ZNP, podkreśla, że problem drugiej zmiany w szkołach jest związany z wyżem demograficznym i reformą systemu edukacji sprzed kilku lat.
"Podstawowym problemem są warunki lokalowe szkół. Dyrektorzy muszą sobie radzić w ten sposób. Rozwiązaniem byłoby poszerzenie liczby szkół. Ale wiadomo, to jest trudne, a czasem wręcz niemożliwe" - mówi na łamach "Wyborczej".
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl