Dzień nauczyciela bez prezentów? "Nie dostaniecie nic"
- Ja po prostu nie chcę w tym roku nagradzać nauczycieli. Mam poczucie, że od marca to ja odwalam całą robotę. Czyli to chyba mnie należy się prezent? – rozważa z rozmowie z WP Kobieta Anna Michalska, której córka chodzi do podstawówki. Napięcie między nauczycielami a rodzicami rośnie.
Atmosfera w polskich szkołach cały czas się zagęszcza. Uczniowie mają dość presji i gonienia za ocenami, nauczyciele boją się przychodzić do pracy i mają poczucie, że rząd ustawił ich na pierwszej linii frontu, a rodzicom podnosi się ciśnienie. W zasadzie wszystko, co dzieje się na linii szkoła – dom może być teraz punktem zapalnym. Za dużo prac domowych, złe oceny u dobrych uczniów, obostrzenia, które nie zawsze mają logiczne wytłumaczenie. Chyba jeszcze nigdy napięcie między rodzicami a nauczycielami nie było tak mocno odczuwalne.
14 października obchodzimy Dzień Edukacji Narodowej. Święto, które zawsze wiązało się z przynoszeniem do szkoły czekoladek, kwiatów, filiżanek – w podzięce za trud wkładany w edukację dzieci. W tym roku rodzice myślą jednak o tym, by stawić opór.
"Nie dostaniecie NIC"
W szkole podstawowej, w której uczy się syn Laury z Olsztyna, panuje ścisły reżim sanitarny. Na wywiadówce online wychowawczyni poinformowała rodziców o wielu zakazach obowiązujących na terenie placówki.
- Mój syn nie mógł przynieść cukierków na urodziny, bo wychowawczyni stwierdziła, że przenoszą COVID – mówi w rozmowie z WP Kobieta Laura. - Ma zakaz wnoszenia do szkoły zabawek i generalnie wszystkich przedmiotów, które nie są związane z nauką. Nie było dnia chłopaka ani nie będzie prezentów na mikołajki. A na dzień nauczyciela już mogą być? To jest absurd. W tym roku nie dostaniecie NIC! – dodaje oburzona.
Laura traktuje temat bardzo emocjonalnie, pomimo tego, że chodzi przecież tylko o symboliczny kwiatek czy pudełko czekoladek.
- Tu nie chodzi o pieniądze wydawane na te prezenty, a o samą zasadę – mówi. – Dlaczego nauczyciele mieliby być ponad prawem? Jeśli dzieci mają zakazy związane z sytuacją epidemiczną, to chyba oni też powinni się do tego dostosować.
Rodziców, którzy w tym roku planują zbojkotować wieloletnią tradycję jest więcej.
- W szkole, do której chodzi moja córka nie było zakazu przynoszenia cukierków – zaczyna w rozmowie z WP Kobieta Anna Michalska. – Czyli prezenty można przynieść legalnie. Ale… ja po prostu nie chcę w tym roku nagradzać nauczycieli. Najpierw pół roku lekcji online, które polegały na tym, że pani wysyłała dzieciom zadania mailem i one musiały cały materiał rozwiązywać same. Teraz jakieś szaleństwo z ocenami, ciągłe klasówki i prace domowe zadawane też na weekendy. Mam poczucie, że od marca to ja odwalam za nauczycielkę całą robotę. Czyli to chyba mnie należy się prezent? – pyta retorycznie.
W podobnym tonie w rozmowie z WP Kobieta wypowiada się też Sylwia. Trójka jej dzieci chodzi do szkoły podstawowej.
- Ja jestem zmęczona całym systemem edukacji – przyznaje Sylwia. – Od marca są w tym temacie ciągłe trudności. Nigdy nie miałam problemów z nauczycielami, byłam w stosunku do nich grzeczna i pełna zrozumienia. A od czasu lockdownu ciągle wdaję się w pyskówki. Przez wymagania, przez to, jak zmieniło się ich podejście do dzieci. Wcześniej mieli jakąś empatię, walczyliśmy razem w słusznej sprawie. A teraz dziecko to wróg, leń. Mam wrażenie, że ich zdaniem uczniowie wszystko robią im na złość. Siedzimy z lekcjami do nocy, dzieci nie nadążają ze wszystkim i dostają złe oceny. Mam wrażenie, że ten system się wali. I ja nie mam ochoty doceniać go tym przysłowiowym kwiatkiem. Nie tym razem – dodaje.
"To powinien być znak, że nawaliliśmy"
Sami nauczyciele mają mieszane uczucia jeśli chodzi o prezenty z okazji Dnia Edukacji Narodowej.
- Szczerze mówiąc, ja wcale nie przepadam za tymi prezentami – przyznaje w rozmowie z WP Kobieta Ewelina, nauczycielka angielskiego – Odbieram je jako coś wymuszonego. Zwłaszcza że zwykle klasa robi zestaw dla całego grona pedagogicznego i później rozdaje po kolei taki "przydział". Dawanie kwiatka na siłę, bo tak wypada… To raczej krępujące.
Anna, nauczycielka w klasach 1 - 3 też ma z prezentami pewien problem.
- Sam gest jest bardzo miły – przyznaje w rozmowie z WP Kobieta. – Ale w praktyce to też coś kłopotliwego. Po dniu nauczyciela czy zakończeniu roku mam w domu małą kwiaciarnię albo powiększa mi się arsenał porcelanowych figurek zbierających kurz. Głupio takie prezenty oddać komuś innemu czy wyrzucić, więc zagracają mi mieszkanie. Ja bym się bardziej ucieszyła z laurek od dzieci niż z tych kwiatów. Zwłaszcza że takie prezenty mają większą moc i świadczą o tym, że dzieci naprawdę mnie lubią, a nie dają mi coś, bo mama im kazała.
Gdyby prezentów w tym roku nie było, nauczyciele mogliby to potraktować jako powód do refleksji.
- Przyjęło się, że nauczyciele dostają coś od uczniów 14 października – komentuje Anna. – Jeśli w tym roku uczniowie faktycznie niczego nam nie przyniosą, to powinien być znak, że nawaliliśmy. Tyle że wydaje mi się, że wcale tak nie jest. Przerzuca się na nas odpowiedzialność za odgórne decyzje. To nie my zarządziliśmy lockdown, nie my ustalamy program nauczania. Jesteśmy trybikami w maszynie, na które wylewa się teraz najwięcej jadu.
Prezenty są niebezpieczne?
Nastroje społeczne to jedno, a sytuacja w Polsce związana z COVID-19 – drugie. Sprawdziliśmy, czy są jakieś konkretne wytyczne dotyczące podarunków na 14 października. Okazuje się, że Ministerstwo Edukacji Narodowej nie upatruje w prezentach na dzień nauczyciela pandemicznego zagrożenia.
- Ministerstwo Edukacji Narodowej nie wydaje rekomendacji dotyczących świętowania Dnia Edukacji Narodowej - czytamy w oświadczeniu dla WP Kobieta. - Tradycyjnie w tym dniu staramy się pamiętać o nauczycielach, dyrektorach i pracownikach oświaty. Składamy im życzenia i dziękujemy za zaangażowanie oraz codzienny wysiłek. Uwzględniając obostrzenia sanitarne warto, aby uczniowie i rodzice mogli choćby w symboliczny sposób uczcić ten wyjątkowy dzień. Należy nadal pamiętać, że w obecnej sytuacji, świętując Dzień Edukacji Narodowej, szkoły muszą stosować wytyczne epidemiczne MEN, GIS i MZ, które określają m.in. organizację pracy szkół i placówek.
Takie podejście do tematu jest zasadne także z punktu widzenia wirusologów. W rozmowie z WP Kobieta dotyczącej zakazów w szkołach po 1 września, ich stanowisko było jednoznaczne.
- Wiele z tych szkolnych obostrzeń nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia, poza silnym niepokojem nauczycieli - mówił wtedy w rozmowie z WP Kobieta dr Ernest Kuchar, wirusolog. - Na przykład kontakt z zeszytami, przy zachowaniu higieny rąk, jest bezpieczny. Podkreślę, że nowy koronawirus przenosi się drogą kropelkową oraz kontaktową - przez samozakażanie za pośrednictwem rąk. Ich umycie po kontakcie z przedmiotem gwarantuje bezpieczeństwo.
Podobnie ma się sprawa z pokarmami – pytaliśmy o nie w kontekście urodzinowych cukierków.
- W kwestii przynoszenia cukierków do szkoły, jeśli zachowana jest higiena rąk, to trudno jest zarazić się w trakcie ich jedzenia – tłumaczył w rozmowie z WP Kobieta dr Tomasz Dzieciątkowski.
To samo więc tyczy się kwiatów, czekoladek czy innych prezentów zwyczajowo wręczanych nauczycielom. Co więc z tymi nieszczęsnymi podarunkami na 14 października? Wygląda na to, że jest to przede wszystkim w gestii rodziców, chyba że dana szkoła wydała w tej sprawie odgórne dyrektywy. Przekazanie symbolicznych prezentów nie jest uznawane za zagrożenie w świetle przepisów. Faktycznym problemem jest więc obecne nastawienie do nauczycieli. Wnioskując z wypowiedzi Laury, Anny i Sylwii – niezbyt pozytywne.