Ekspertki o nieudanej stylizacji z programu Sablewskiej. "W modzie nie ma miejsca na kierowanie się wiekiem"
– Masakra! Nie podobam się sobie. Naprawdę, nie podobam się sobie! Zobacz, jakie ja mam worki. No, zobacz, widzisz?! Makijaż tego nie przykryje - tak na metamorfozę pod okiem Mai Sablewskiej w programie "10 lat młodsza w 10 dni" Polsat Cafe zareagowała 57-letnia Jolanta. Jej słowa szybko stały się niemalże viralem, a wsparcia udzieliła jej nie tylko najbliższa rodzina, ale także ekspertki, m.in. Dorota Wróblewska i Ania Oka. - Moda nie pyta o wiek - zgodnie przekonują w rozmowie z Wirtualną Polską.
14.11.2022 | aktual.: 14.11.2022 19:26
"Na szczęście sukienkę i buty zawsze można zmienić. To tylko stylizacja. Nie ten kolor, nie ta długość, złe buty, które skracają nogi i źle dobrany fason sukienki. Połyskujące materiały zawsze dodają jeden rozmiar. Do tego za mocny makijaż, który dodał lat. Można wyglądać nowocześnie, elegancko, ale najważniejsze, żeby nie przekroczyć granicy przebrania. Pani Jolanto, najważniejsze, że chce pani być sobą! Autentyczność jest najbardziej cenna. To nie jest dobra stylizacja, ale pani jest jakaś" - napisała na swoim blogu Dorota Wróblewska - właścicielka marki Forget-me-Not Pecunia, ekspert od kodu ubioru i autoprezentacji, autorka książek.
"Jest odważna i się akceptuje"
W rozmowie z Wirtualną Polską dodała, że jest bardzo pozytywnie zaskoczona postawą pani Jolanty. - Mimo otoczki kamer odważyła się powiedzieć, co czuje. Zadziałała spontanicznie. Zwyczajnie powiedziała, co myśli. W lustrze zobaczyła inną osobę. Zadała sobie pytanie: "a gdzie wnętrze i ja?" - wyjaśnia Wróblewska.
- Zachowania uczestniczki absolutnie nie wiązałabym z brakiem samoakceptacji. Jeżeli przyszła do takiego programu, to znaczy, że jest odważna i się akceptuje. Po prostu nie podobało się jej to, co zobaczyła i tym także mi zaimponowała. Blask telewizji i znanej prowadzącej nie przyćmił jej osądu i gustu. Była w stanie dać przykład innym kobietom, że to, co sądzą na nasz temat inni, nawet styliści, eksperci od mody, nie ma tak naprawdę znaczenia, bo przecież to my wiemy, w czym nam najlepiej - wtóruje jej Ania Oka - dziennikarka dojrzałościowa.
Sama również negatywnie ocenia zaprezentowaną w programie stylizację. - W tej stylizacji widzę bardzo mocne echa spojrzenia na modę, która stereotypowo ma pasować do dojrzałych dziewczyn. Widać tutaj wyraźnie wpływ porad typu: w pewnym wieku trzeba zakrywać jak najwięcej ciała, skóry, że należy nosić luźne fasony i rezygnować z wzorów na rzecz plam kolorystycznych, że biżuterii i dodatków nie powinno być zbyt dużo. To wcielony w życie stereotyp "jak należy ubrać dziewczynę 50, 60, 70 plus" - zauważa.
Ekspertki oceniają stylizację z programu "10 lat młodsza w 10 dni"
- Tutaj mamy przecież uczestniczkę, która ma fajne ciało, a sukienka całkowicie zniekształca jej figurę. Niby jest dekolt, ale w ogóle nie podkreśla piersi. Do tego dobrano biżuteryjne buty z odcięciem w kostce, a to przecież wiedza powszechna, że taki typ zapięcia skraca nogi. Makijaż był bardzo ciężki, a rzadko która kobieta w tak mocnym makijażu wygląda dobrze. Tym bardziej, że w trendach idziemy teraz w kierunku naturalności, odświeżenia - dodaje.
Zdaniem dziennikarki atuty nie zostały w tym przypadku podkreślone, tylko ukryte. - Wcale nie dziwię się, że Jolanta była niezadowolona. Ja też byłabym niezadowolona. I nie chodzi o to, czy ten strój dodawał czy ujmował wieku - to była po prostu nieudana praca. Czy wynikająca z nieumiejętności stylizacji czy właśnie stereotypizacji dojrzałości i tego jak powinny się takie dziewczyny ubierać, to już nie mnie osądzać. Coś po prostu nie zagrało - stwierdza.
Dorota Wróblewska zwraca z kolei uwagę, że różnica między ubraniem i przebraniem jest kolosalna. Dlatego przygotowując stylizację, musiałaby najpierw zajrzeć do szafy. Porozmawiać, wysłuchać, poznać styl życia osoby, która poddaje się metamorfozie.
- Takie warsztaty to pewien proces. Czasami potrzebne są tygodnie, żeby uporządkować głowę i szafę. W pewnym wieku możemy czuć się zagubione. Widzimy swoje zmarszczki, stajemy się niewidzialne. Strój dużo zmienia, ale akceptacja siebie jest najważniejsza. Wszystkie zmiany zaczynają się od naszej głowy. Rady autorytetów w różnych dziedzinach, także fryzjera czy stylistki mogą otworzyć drzwi do innej świadomości. Ważne jest, do kogo trafimy - zaznacza ekspertka.
Jednocześnie podkreśla, że sama modę traktuje praktycznie. Ważne są dla niej styl życia, osobowość, temperament.
- Wiele osób stawia na wygodę, nie przywiązuje wagi do metek. Rozumiem to i jestem pełna tolerancji dla takiej postawy. Nie wszyscy musimy być jak z katalogu. Najważniejsze jest obudzić się rano i wiedzieć, kim jesteśmy, być sobą. Odnaleźć się w czasach wielkiej konsumpcji. Podejść do mody na luzie i myśleć o sobie. Nie traktować ciuchów śmiertelnie poważnie. Moda naprawdę jest dla każdego. Najważniejsza jest nasza sylwetka. Musimy zdawać sobie sprawę ze swoich wad i zalet. Bardziej jest potrzebna intuicja, świadomość w jakich kolorach i fasonach czujemy się najlepiej - radzi.
Pora zmienić myślenie
- Myślenie czy pytanie "jak dojrzałe kobiety powinny wyglądać" czy "co wypada a czego nie wypada nosić w pewnym wieku" jest błędne. Nie mamy przecież norm prawnych dotyczących ubioru, do których musimy się dostosować, żeby dobrze funkcjonować w społeczeństwie. To nie XVII czy XIX wiek, kiedy takie wytyczne obowiązywały i np. mężatka ubierała się czy upinała włosy w określony sposób - zauważa Ania Oka.
- 10 lat młodsza w 10 dni, albo "fryzury, które odmładzają" czy "ubrania odejmujące lat" to abstrakcyjne koncepty, całkowicie nieprzydatne w życiu. Kiedy patrzę na siebie w lustrze, nie myślę, co mam zrobić, żeby się odmłodzić. Chcę po prostu dobrze wyglądać pozostając w moim wieku. Chcę uwydatnić swoje atuty lub np. wyglądać bardziej profesjonalnie czy bardziej elegancko - w zależności od okazji. To jest praktyczne myślenie. Stwierdzenie "chcę wyglądać młodziej" nie znaczy nic, a jedynie źle działa nam na głowę - ocenia.
Dorota Wróblewska z pełnym przekonaniem zaznacza także, że moda nie pyta o wiek. - Najważniejsze jest nasze samopoczucie. Ważne, żeby być podobnym do siebie i lubić siebie w każdym wieku. Najlepszym drogowskazem jest intuicja. Aktualnie mamy zupełnie inne kanony piękna. Nie musimy być podobni do wszystkich. Czas płynie dla każdego, a życie to nie Instagram. Ludzie oczekują prawdy. Ważne jest, żeby wyjść z "szafy" i mieć z tyłu głowy, że styl może się zestarzeć - dodaje.
- Podkreślę bardzo mocno: w dzisiejszych czasach w modzie nie ma miejsca na kierowanie się wiekiem. W modzie kierujemy się przecież typem sylwetki, typem kolorystycznym i upodobaniami danej osoby, ewentualnie możemy dodać aktualne trendy, jeśli mamy na to ochotę. Stwierdzenie, że dojrzała stylówka ma się rządzić odrębnymi prawami, jest śmieszne. Moja mama, która jest kobietą 70 plus, ja dobijająca 50. i moja nastoletnia córka ubieramy się w tych samych sklepach. Świat poszedł do przodu, a porady "czego nie należy nosić po 40. czy 50." powinniśmy włożyć między bajki. Jeżeli jakiś stylista upiera się przy utrzymaniu tych norm, to znaczy, że już nie nadąża za swoim zawodem - mówi Wirtualnej Polsce Ania Oka.
Dziennikarka zauważa przy okazji, że własny styl można odnaleźć w każdym wieku. Pracuje z kobietami w trakcie transformacji menopauzalnej albo już po niej (czyli po 40, 50, 60-latkami) i przekonuje się, że wiele z nich właśnie teraz szuka dla siebie nowych rozwiązań, własnego stylu. - Coraz więcej z nich wspaniale wygląda właśnie dlatego, że odrzucają stereotypy czy przestarzałe zasady, którymi nas karmiono.
Dorota Wróblewska zachęca także, by zadać sobie pytania: co chciałabym w sobie zmienić, a co jest dla mnie komfortem, w czym czuję się najlepiej, jakie mam zalety. - Na zmiany nigdy nie jest za późno - przekonuje.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!