Dr Alicja Długołęcka o kobiecej dojrzałości: To czas odzyskiwania wolności
Przekaz płynący z mediów jest jednoznaczny: menopauza to koszmarny czas wiecznych nerwów, uderzeń gorąca i przybierania na wadze, a przejście przez niego złagodzić może wyłącznie polecana w reklamie tabletka. W książce "Przypływ" dr Alicja Długołęcka, pedagożka i edukatorka seksualna oraz jej rozmówczynie obalają ten mit. - Sporo jest stereotypów dotyczących seksualności dojrzałych kobiet. Jeżeli będziemy się im poddawać, wytniemy seksualność ze swojego życia i zostaniemy z frustracją, tęsknotą, bardzo często poczuciem zawodu - zauważa autorka w rozmowie z Wirtualną Polską.
27.09.2022 | aktual.: 27.09.2022 19:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Katarzyna Pawlicka, Wirtualna Polska: Przyznam, że czytając "Przypływ" trochę się przestraszyłam. Nie wiedziałam, że zmiany okołomenopauzalne mogą trwać nawet kilkanaście lat i zacząć się jeszcze przed 40. urodzinami. To ogromna część życia kobiety.
Dr Alicja Długołęcka: Menopauza w ogóle nie jest dobrym słowem. Oznacza po prostu ostatnią miesiączkę. Z kolei menarche to miesiączka pierwsza. Jako dojrzała kobieta nie godzę się, by moje cykle życiowe były kategoryzowane według tego jednego, biologicznego kryterium. Tym bardziej, że rozmawiamy o fazie życia, która - jak pani zauważyła - trwa dość długo – można powiedzieć, że zaczyna się już po 35. roku życia i zasadniczo dotyczy kobiet 40-50-letnich. To bardzo długi i niezwykle złożony okres bogaty w różnorakie doświadczenia i obszary do zaopiekowania. Trochę jak dojrzewanie dziewcząt, do którego powinny przygotowywać się już dzieci w klasach 1-3. Nabyć wiedzę, że ich ciało, psychika i potrzeby będą się zmieniać.
Tymczasem obraz menopauzy w mediach jest mocno jednowymiarowy. Redukuje się do reklam tabletek na uderzenia gorąca i odchudzanie.
Dlatego tak boimy się tego czasu, stosujemy uproszczenia, redukujemy go do braku miesiączek i uderzeń gorąca. Jedno i drugie budzi lęk. W książce próbuję pokazać, że tych faz, jeśli będzie nam dana późna starość, jest więcej i można je różnie nazywać.
Kobiety mogą się przygotować do tych zmian?
Mogłybyśmy oczywiście wymyślić "pięć typów wchodzenia w okres dojrzałości", ale nie miałoby to większego sensu. Ta książka jest antyporadnikiem, ponieważ ustawienie się w roli ekspertki i dawanie rad byłoby odwrotnością tego, czego potrzebują kobiety dojrzałe. Na tym etapie życia stają się wszak bardziej samoświadome, decyzyjne, odporne i wolne w wyborach. Łączy nas to, że jesteśmy na świecie już 40, 50 lub więcej lat i nabrałyśmy przez ten czas doświadczeń.
Jednym z takich kulturowych ograniczeń jest rzekoma niewidzialność kobiet dojrzałych – w relacjach z mężczyznami, w pracy.
Jestem w schyłkowej fazie klimakterium lub tuż po niej i nie czuję się niewidzialna. Moje rozmówczynie również – także te sporo starsze ode mnie. 83-letnia Ewa Wojdyłło mówi wprost: "Jestem istotą seksualną. Uwielbiam seks".
Ciekawy w tym kontekście jest też wątek, który pojawił się w rozmowie o boginiach z Izą Cisek-Malec, terapeutką procesu. Kultura masowa każe nam walczyć z upływem czasu. Chce odebrać wartość kobietom dojrzałym. A przecież walka ze zmianami, które na poziomie hormonalnym czy cielesnym są nieuniknione, jest walką z samą sobą. Nie może się dobrze skończyć. Dlatego konieczne jest przywracanie tej wartości, docenienie ponownie wiedźm, czyli tych, które wiedzą, mają doświadczenie.
Nie ukrywam, że wejście w relacje międzypokoleniowe ze starszymi kobietami bardzo mnie otworzyło – także na młodsze kobiety, również osobistym wymiarze relacji z córką. Te rozmowy dały mi więcej spokoju, wewnętrznego zintegrowania. Po prostu bardziej lubię teraz życie.
Pani rozmówczynie mają skrajnie różne podejście do dojrzewania – jedne czekały z utęsknieniem na menopauzę, inne, jak prof. Magdalena Środa, negują jej istotność, argumentując, że jest wytworem kultury patriarchalnej. Łączy je jednak mocno rozwinięta samoświadomość i potrzeba wyłamywania się z zastanego porządku, poszukiwania własnych ścieżek.
Tak, kreują nowe modele życia nieprzypisywane kulturowo kobietom dojrzałym. Myślę m.in. o artystce Iwonie Demko, filozofce Magdalenie Środzie czy Wirginii Szmyt znanej jako DJ Wika. One wytyczają ścieżki w różnych obszarach związanych z kobiecością.
Dodam tylko, że nie miałam wcześniej listy rozmówczyń – książka jest zapisem procesu: pisałam przewodnik, jednocześnie wspierając samą siebie. Zadawałam sobie pytanie: Którą siostrę poproszę teraz o pomoc? Dzięki nim podczas tego wspinania się po drabinie (z łac. klimax), bo tak należy definiować klimakterium, a nie – jak w języku polskim – jako przekwitanie, nabrałam odwagi, by przyjąć także spokojnie zmiany związane przemijaniem. Nie tylko biologiczne. Zrozumiałam, że aby ruszyć dalej, trzeba opróżnić filiżankę i dopiero później napełnić ją na nowo. Pozwolenie sobie na utratę jest bardzo ważne.
Także utratę tej seksualności, którą znałyśmy do tej pory. Niektóre z pani rozmówczyń potwierdzają: spada libido, zmienia się energia seksualna.
Sporo jest stereotypów dotyczących seksualności dojrzałych kobiet: chociażby stereotyp pozbawionej jakichkolwiek potrzeb babci lub – na drugim biegunie – żałosnej i śmiesznej lampucery, która nie godzi się z upływem czasu. Jeżeli będziemy się im poddawać, wytniemy seksualność ze swojego życia i zostaniemy z frustracją, tęsknotą, bardzo często poczuciem zawodu, że nie przydarzyło nam się to, czego pragnęłyśmy. Z drugiej strony możemy pójść nurtem silver tsunami i WHIPÓW (women who are hot, inteligent and in their prime - dojrzała, seksowna i inteligentna - przyp. red.) – z taką właśnie świadomością wypłynęłam po wejściu w "Przypływ". Mam na myśli nowe otwarcie na seksualność, która nie jest oparta na odbijaniu się w cudzych oczach i na nieczuciu. Zamianie jej na wchodzenie w relacje, które nam służą, odkrywanie własnych potrzeb, mówienie o nich, proponowanie i właśnie głębokie czucie.
Samomiłość w wymiarze emocjonalnym, ale też fizycznym.
Próbuję przywrócić jej właściwy sens. Używając mojego języka terapeutycznego – uważnić ją. Nie jestem w tym osamotniona. Seksualność kobiet w wieku około menopauzalnym jest zawstydzana przez innych, chowa się ją po kątach. Tymczasem samomiłość jest sposobem na poruszenie energii seksualnej, z którą możemy iść w świat. I bardzo często metodą terapeutyczną - czy się to komuś podoba czy nie. Od lat pracuję z klientkami nad seksualnością w pogłębiony sposób i mogę powiedzieć, że tej pracy nie ma bez samomiłości w wielu jej przejawach. Jest to też niezbędny element poznania siebie, który oczywiście przekłada się na relacje z drugą osobą.
Wymaga jednak czasu, uważności. A kobiety coraz później rodzą dzieci, dużo pracują. Zastanawiam się, jak na tę celebrację znaleźć czas i nie przeoczyć tych zmian w codziennej gonitwie.
Pewnego rodzaju przeoczenie oznaczałoby po prostu zgodę, płynność. W książce jest dużo odwołań do natury – przejście lata w jesień nie musi być przecież gwałtowne. Lęk przed menopauzą, przekaz kulturowy, jaki jej towarzyszy i zwrócenie uwagi na objawy biologiczne powodują, że się wzbraniamy. A gdy to robimy, siła zmian jest jeszcze większa, więc zaczynamy opisywać je jako negatywne zjawisko. Zmiany są też tym trudniejsze, im bardziej przyjmujemy jakiś schemat kulturowy, np. gdy wierzymy, że wyznacznikiem naszej wartości są możliwości reprodukcyjne czy określone cechy wyglądu. Takim socjologicznym uwarunkowaniem jest np. domek jednorodzinny i rodzina 2+2 z psem czy kotem. Opierając się na takich sztywnych wzorcach, będziemy mocno przeżywać utraty.
Natomiast jeśli oprzemy poczucie własnej wartości na czymś innym, np. mądrości, doświadczeniu, dobrych relacjach z ludźmi, sprawności fizycznej czy realizacji pewnych idei, będziemy w zupełnie inny sposób doświadczać zmian. Na to, w jaki sposób będziemy stawać się dojrzałymi kobietami, pracujemy dużo wcześniej. Dlatego m.in. powstała ta książka - przeznaczona dla wszystkich kobiet powyżej 35. roku życia. Według Junga właśnie w tym wieku rozpoczyna się wejście do krainy cieni. Dojrzała kobieta nie boi się zejść do podziemi i zobaczyć, co tam na nią czeka.
Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!