Grillowanie na balkonie: uciążliwe, choć legalne
Wydawać by się mogło, że problem grillujących na balkonach sąsiadów kończy się wraz z majówką. Ale w tym roku nic nie jest jak zawsze. A miłośnicy karkówki nie rezygnują z przyjemności nawet w trakcie upałów. I co więcej, rozpalając grilla na balkonie, nie łamią prawa.
20.08.2020 14:27
Spokojne, nowe osiedle na warszawskiej Pradze. Kilkadziesiąt mieszkań, dość duże, przeszklone balkony. Na jednych stoją tuje w doniczkach, na innych – dziecięce baseniki wypełnione wodą, na jeszcze innych – plażowe leżaki i małe, węglowe grille. Regulamin wspólnoty nie zabrania grillowania na balkonie czy w przydomowym ogródku, więc co jakiś czas czuć charakterystyczny zapach grillowej podpałki.
Trzy wozy strażackie i podpalona słomianka
W jednym z mieszkań impreza kończy się po południu. Domownicy idą na spacer, a w tym czasie wiatr przewraca grilla. Od niewygaszonych węgli zapala się bambusowa mata, którą przysłonięto szklane balkonowe panele. Bambus pali się spektakularnie. Sąsiedzi zawiadamiają straż pożarną. Na miejsce przyjeżdżają trzy wozy strażackie.
Strażacy, w pełnym rynsztunku, błyskawicznie gaszą pożar. W międzyczasie domownicy wracają. Strażacy demontują osmolone szkło, pouczają właścicieli feralnego grilla. Mandat? Nie było potrzeby wzywania policji czy straży miejskiej, więc upiekło im się. Niezadowolenie sąsiadów? Spore.
Co roku strażacy dostają wezwania do balkonowych pożarów, nie prowadzą jednak statystyk, które pozwoliłyby określić, które z pożarów zostały zaprószone przez amatorów zwęglonego mięsiwa. Ale nie zawsze historia kończy się dobrze, jak w przypadku mieszkańców Pragi.
Mały grill, duża tragedia
– W ubiegłym roku zostaliśmy wezwani do pożaru w 4-piętrowym budynku. Zaczęło się od grilla na ostatnim piętrze. Szybko zajęły się drewniane wsporniki na poddaszu. Ogień zajął dach. Gaszenie wymagało wycięcia kawałka dachu, zalane zostały mieszkania sąsiadów. O mieszkaniu sprawcy już nie wspominam – mówi mł. bryg. Karol Kierzkowski, rzecznik prasowy mazowieckiej komendy wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej.
- W polskim prawie nie ma przepisów, które jednoznacznie zabraniają rozpalania grilla na balkonach czy podwórkach. Ale są przepisy, które nie pozwalają na rozpalanie ognisk w odległości mniejszej, niż 10 metrów od zabudowań, czy 100 metrów od linii lasu. Do tego są też przepisy traktujące o mirze domowym. Bo grillowanie na balkonie może być uciążliwe dla sąsiadów – wyjaśnia rzecznik.
– Są dwa momenty, kiedy wszystko może pójść nie tak. Po pierwsze – przy rozpalaniu grilla, gdy używamy płynnej podpałki. Wylana na otwarty ogień tworzy kulę ognia, której nie da się kontrolować. Łatwo zaprószyć wówczas ogień. A druga sytuacja, to gdy po skończonej imprezie nie dogasimy rozżarzonego węgla – zaznacza.
Sąsiedzka wojenka o podpałkę
O "walorach" zapachowych podpałki sporo może powiedzieć Agata. Gdy była w ciąży, wiosną i latem ubiegłego roku toczyła wojnę z sąsiadem z parteru. – Co weekend robił w ogródku imprezę. Zapraszał znajomych, rozpalał grilla i w mig całe osiedle śmierdziało benzyną. Chyba nie był mistrzem grillowania, bo mam wrażenie, że lał hektolitry tego świństwa – wspomina Agata i dodaje, że na początku próbowała załatwiać sprawy polubownie.
– Raz czy drugi zeszłam na dół i poprosiłam, żeby jakoś inaczej rozpalał ten węgiel. W ciąży miałam strasznie wrażliwy węch, a zapach leciał prosto do mojego mieszkania. Gdy to nie poskutkowało, pisałam posty na facebookowej grupie osiedla. Na koniec musiałam napisać skargę do administracji. I chyba to pomogło, bo w regulaminie wspólnoty mamy napisane, że zabrania się rozpalania grilla węglowego i ognisk na balkonach, w ogródkach i częściach wspólnych osiedla – tłumaczy kobieta. Jak układają się jej stosunki z grillującym sąsiadem? – Nijak. Wyprowadził się w czasie pandemii. Pewnie brakowało mu otwartej przestrzeni – śmieje się.
Sąsiedzka zgoda wokół grilla
Na osiedlu Ireny panują podobne zasady, jak u Agaty. Z tą różnicą, że raz na jakiś czas organizowany jest "sąsiedzki grill". – To taka sąsiedzka inicjatywa, żeby się lepiej poznać. Mieszkamy na małym osiedlu – trzy kameralne bloki i dziedziniec z placem zabaw. Żeby wiedzieć, kto jest kim, trzy lata temu zorganizowaliśmy w czerwcu "wieczorek zapoznawczy". Ktoś przyniósł grilla, ktoś głośniki, dzieciaki szalały na placu zabaw. Było fajnie, więc latem organizujemy takie imprezy regularnie. Ale zawsze informujemy sąsiadów z wyprzedzeniem, nie balujemy po godz. 22 i obok grilla jest obowiązkowa gaśnica, tak na wszelki wypadek – wyjaśnia kobieta. Inicjatywa jej sąsiadów jest niecodzienna. Z reguły na warszawskich osiedlach ludzie przemykają obok siebie niezauważeni, a rotacja lokatorów bywa tak duża, że nie sposób zapamiętywać nowe twarze i imiona.
Mł. bryg. Karol Kierzkowski podkreśla, że w przypadku takich sąsiedzkich imprez czy grillowania na balkonie, najważniejszy jest zdrowy rozsądek. – To że grillowanie nie jest zabronione, nie oznacza, że jest bezpieczne. W końcu ogień może zaprószyć się od niedopałków czy zapalonych na balkonie lampionów albo świec. Nie są zabronione, ale jeśli w wyniku pożaru dojdzie do uszkodzenia mienia czy narażania zdrowia lub życia innych osób, czekają nas konsekwencje karne, nawet do 10 lat pozbawienia wolności. A to już poważne konsekwencje – mówi rzecznik mazowieckiej Straży Pożarnej i zachęca, aby kulinarne imprezy organizować w miejscach do tego wyznaczonych. Wówczas nie musimy się obawiać negatywnych konsekwencji, niezadowolenia sąsiadów czy wizyty policji.
– Proszę też, aby zachować zdrowy rozsądek. Mamy suszę, jest bardzo ciepło, o pożar jest zdecydowanie łatwiej, nawet w tych miejscach, gdzie rozpalanie ognisk jest dozwolone – apeluje na koniec strażak.