Miała być wyprawa jak filmu. Skończyło się dramatycznie
Kłótnia o pieniądze, hotelowy pokój czy rowerowe trasy. To nie historie z nieudanych podróży poślubnych, a przyjacielskich wakacji. Wakacji, które mogą oznaczać koniec tejże przyjaźni. Co zrobić, by tego uniknąć?
19.08.2020 15:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Z założenia ma być jak w filmach drogi, albo przynajmniej jak w "Pod słońcem Toskanii". W rzeczywistości urlop z przyjaciółmi to świetny scenariusz na horror. Zaczyna się niewinnie, kończy – katastrofą, zrujnowanymi relacjami i niesmakiem na lata. Wie coś o tym Olga, która do niedawna była wielką fanką wyjazdów ze znajomymi.
Wakacje z przyjaciółmi: taniej i raźniej
– Zawsze uważałam, że wyjazd z przyjaciółmi to same korzyści. Raz, że jest taniej, bo można wynająć mieszkanie czy apartament i koszty dzieli się na pół. Tak samo jest w przypadku wynajmu samochodu, wycieczek z przewodnikiem i innych atrakcji, które mają stałe ceny. Druga sprawa to oczywiście towarzystwo. Kolacje we dwójkę są spoko, ale fajnie jest grupą posiedzieć przy piwie czy na plaży i gadać o tym, na co normalnie nie ma czasu. Trzecia rzecz to szansa na zobaczenie rzeczy, których normalnie byśmy nie zobaczyli, bo różni ludzie to różne zainteresowania – wymienia Olga, która od lat jeździ na krótkie wypady ze swoim mężem i znajomymi.
W tym roku zdecydowali się jednak na dłuższy wakacyjny wyjazd. Kierunek – południe Włoch. – Przez pandemię musieliśmy anulować kilka wcześniej zaplanowanych wypraw, a po pół roku przymusowego siedzenia w mieście byliśmy bardzo spragnieni zmiany klimatu i krajobrazu. Padło na Włochy, bo… znaleźliśmy tanie loty i jeszcze tańsze noclegi. Pochwaliliśmy się znajomym, którzy zapytali, czy mogą do nas dołączyć. Nie wiedziałam, że to początek kłopotów – wspomina Olga.
Im więcej ludzi, tym więcej problemów
Olga i jej mąż Michał zbliżają się do czterdziestki. Przez lata wypracowali swój styl podróżowania. Z jednej strony lubią zanurzyć się w kulturze i klimacie danego miejsca. Wybierają miejsca mniej oblegane przez turystów, odwiedzają lokalne targowiska i bary, ale też zaglądają do najważniejszych muzeów czy galerii. – Staramy się przez chwilę żyć jak miejscowi. I nie są nam straszne dzielnice uważane za biedne czy niebezpieczne. Wybierając się na południe Włoch wiedzieliśmy, że to biedny region. Że nie będzie widoczków jak z "Jedz, módl się, kochaj", a raczej jak z "Gomorry". Nasi znajomi chyba nie zrobili researchu – kwituje Olga.
Kłótnie zaczęły się już na lotnisku we Włoszech. Olga i Michał chcieli pojechać do wynajętego mieszkania taksówką, a ich przyjaciele, którzy założyli sobie bardzo mały budżet dzienny, uparli się na komunikację miejską.
– Ostatecznie i tak skończyliśmy w taksówce, bo pomyliliśmy autobusy i straciliśmy 2 godziny. Byłam wściekła, ale tego dnia miałam w planach tylko kolację w poleconej knajpie i włóczęgę po barach. To też nie pasowało naszym znajomym, bo zakładali, że dziennie mogą wydać 25 euro. Ciekawe, czy na wakacjach w Polsce też zakładaliby, że 100 zł na dwie osoby to wystarczająca kwota? – zastanawia się. Potem było już tylko gorzej. Kłótnie o plan dnia – Olga i Michał wiedzieli, co chcą robić, ich znajomi nie mieli o niczym pojęcia.
Kłótnia o kuchnię i pieniądze
– Chyba nie przeczytali żadnego tekstu o Sycylii, żadnego wpisu na blogu, o przewodniku już nie wspominając. Mam wrażenie, że oczekiwali, że wszystko im zorganizujemy – denerwuje się. Codzienne dyskusje o tym, czy muszą jeść w restauracji czy może jednak ugotować coś w domu doprowadzały Olgę do białej gorączki. – Ja nie gotuję na urlopie. Nie i już. I powiedziałam to im pierwszego dnia, że jeśli chcą gotować, to niech robią to tylko dla siebie, bo my mamy pieniądze przeznaczone na jedzenie w knajpach i mam zamiar je wydać co do centa. Domyślasz się, że to też im się nie podobało – mówi Olga.
Jej wakacje zaczęły się w ubiegłym tygodniu. Nadal jest na Sycylii, nadal mieszkają ze znajomymi, ale we wtorek przestali się do siebie zupełnie odzywać. – Ten urlop spisałam na straty. Atmosfera jest koszmarna. Dobrze, że mam jeszcze trochę wolnego, więc może wyjedziemy gdzieś we wrześniu czy październiku. Gdyby to była moja jedyna szansa na odpoczynek, byłabym wściekła – podsumowuje.
Rowerowa przejażdżka czy wycisk życia?
Ewelina rok temu przekonała się, że wakacje z przyjaciółmi nie są dla niej. – Pojechaliśmy na Bornholm, na wyprawę rowerową. Ani ja, ani mój chłopak nie jesteśmy wyczynowcami, więc Bornholm wydawał się idealny. Jest dość płasko, są fajne trasy rowerowe i można robić odcinki po 30 czy 40 km dziennie. Idealne tempo dla nas – zwierza się. Gdy Ewelina i jej chłopak oraz para ich przyjaciół dotarli na wyspę, szybko okazało się, że mają zupełnie różne oczekiwania.
– My chcieliśmy spokojnych przejażdżek, widoczków i plaży, oni chcieli się przygotowywać do triathlonu i robić po 100 km dziennie. Po pierwszym dniu miałam takie zakwasy, że nie mogłam się ruszyć. Trzeciego dnia odpuściliśmy sobie wspólne jeżdżenie. Spotykaliśmy się wieczorami na kempingu, ale atmosfera i tak była kiepska – wyznaje. Od ubiegłych wakacji Ewelina widziała się z rowerowymi znajomymi dwa razy. – Nasza przyjaźń ewidentnie nie przetrwała tej próby – kwituje.
Jak nie stracić przyjaciół?
Magdalena Skalska, psycholożka, podpowiada, co zrobić jeśli koszmarne wakacje są już za nami. – W takiej sytuacji, gdy mieliśmy jakieś oczekiwania i nie zakomunikowaliśmy ich otwarcie, konieczne będzie spotkanie się i przeprowadzenie "rozmowy naprawczej". To termin, którego używa się w psychologii dziecięcej, ale u dorosłych też się sprawdza – mówi.
O co chodzi? – O to, żeby dać sobie chwilę. Gdy emocje opadną, spotkać się na chłodno, najlepiej na neutralnym gruncie i przyznać się, że wypad nie wyszedł. Warto mówić o swoich emocjach i oczekiwaniach i nie wskazywać winnych. Czasu już nie cofniemy, chodzi tylko o to, aby uratować przyjaźń – podpowiada psycholog i dodaje, że często jest tak, że przyjaźń, która kwitnie w domu, na wakacjach się nie sprawdza.
– I to nie oznacza, że coś z tą znajomością jest nie tak. Mamy różne temperamenty, różne oczekiwania i potrzeby. Naprawdę nie musimy wszystkich zaspokajać w tym samym gronie, z tymi samymi ludźmi – podpowiada.
Trzeba umieć rozmawiać
Oczywiście najlepiej byłoby uchronić się przed takimi historiami zawczasu. – Jak w przypadku większości tego rodzaju sprzeczek, zawiodła komunikacja. Mamy problem z jasnym określaniem naszych oczekiwań, zwłaszcza kobiety, bo wydaje nam się to niegrzeczne. Albo wręcz przeciwnie – chciałybyśmy, żeby choć raz nasz partner czy przyjaciele wiedzieli, o co nam chodzi. To jest niestety nieosiągalne. Ta komunikacja bez słów zdarza się tylko w filmach. I naprawdę lepiej jest powiedzieć wprost: "na wakacjach chcę tego i tego, a to i to nie wchodzi w grę", niż potem mieć zepsuty wyjazd – radzi psycholożka.
– A na koniec dodam, z własnego doświadczenia, że wspólny wyjazd z przyjaciółmi nie musi oznaczać, że jesteśmy razem non stop. Można przed wyjazdem ustalić, jakie rzeczy robimy razem, a kiedy są "zajęcia w podgrupach". Wtedy wieczorne spotkania przy winie będą miały większy sens, bo będziemy mieli o czym sobie opowiadać – kwituje ekspertka.