Blisko ludziGrupa "Pomoc dla Ukrainy", czyli jak Polacy stworzyli coś niezwykłego

Grupa "Pomoc dla Ukrainy", czyli jak Polacy stworzyli coś niezwykłego

Ula i Mirek Chwedziak w imieniu administratorów i moderatorów grupy "Pomoc dla Ukrainy" opowiedzieli o kulisach jej działania
Ula i Mirek Chwedziak w imieniu administratorów i moderatorów grupy "Pomoc dla Ukrainy" opowiedzieli o kulisach jej działania
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Iwona Wcisło
16.05.2022 15:51, aktualizacja: 16.05.2022 20:02

Ołena Zełenska napisała na Instagramie, że w Ukrainie mówi się: "Nie wybieraj mieszkania, tylko sąsiada". Po czym dodała, że Ukraina ma wielkie szczęście, że graniczy z Polską. A to ze względu na pomoc udzielaną przez nas Ukraińcom. I rzeczywiście jej skala jest ogromna. Jednym z miejsc, w którym dzieje się wiele dobrego, jest grupa "Pomoc dla Ukrainy". W rozmowie z Wirtualną Polską Ula i Mirek Chwedziak opowiedzieli o kulisach powstania i działalności największej tego typu grupy na świecie.

24 lutego, 3:45. Rosyjska telewizja państwowa emituje wystąpienie Władimira Putina, który oznajmia światu, że rozpoczyna "wojskową operację specjalną" w Ukrainie. O godz. 5 rano mają miejsce ataki rakietowe na ukraińskie bazy wojskowe i lotniska. Zaczyna się wojna.

Jeszcze tego samego dnia Marta Lisowska podejmuje decyzję, by mieszkanie, które zostało jej po zmarłej niedawno mamie, udostępnić uchodźcom. Zakłada na Facebooku grupę "Pomoc dla Ukrainy". Na wypadek, gdyby ludzi dobrej woli było więcej. Szybko okazało się, że są ich tysiące. To tu uchodźcy szukają informacji i pomocy, a Polacy jej udzielają. Nieprzerwanie od początku wojny.

"Nikt z nas nie był na to przygotowany"

- Wszystko zaczęło się od potrzeby serca. Nikt nie zakładał, że grupa tak się rozrośnie. Dołączyłam do niej trzeciego dnia działalności, a dwa dni później liczyła już 200 tys. osób. Dziś jest nas już prawie 600 tys. - opowiada Ula Chwedziak, jedna z administratorek grupy "Pomoc dla Ukrainy".

Pierwsze tygodnie były tak intensywne, że wyłączyły ich całkowicie z "normalnego" życia. Stracili rachubę czasu. Dziś wydaje im się, że wojna trwa już pół roku. Jak mówi Mirek Chwedziak, rzecznik prasowy grupy, dla większości administratorów i moderatorów czas poświęcony na jej działalność to drugi etat.

- Nikt z nas nie był na to przygotowany, dlatego na początku wszystko było jednym wielkim chaosem. Wzrost grupy był tak dynamiczny, że musieliśmy improwizować. Nie mieliśmy dużego doświadczenia, ale każdy z nas dołożył swoją cegiełkę umiejętności i zaangażowania, by wszystko miało ręce i nogi, a ludzie otrzymywali pomoc na czas – wspomina Mirek.

- W pierwszych tygodniach działalność na rzecz grupy zajmowała ludziom każdą godzinę, w której nie spali. Mowa nawet o 18-20 godzinach pracy na dobę, żeby wszystko ogarnąć, stworzyć strukturę grupy i określić zasady jej funkcjonowania. Szczęśliwie na moderatorów zgłosiło się wielu wolontariuszy. Dziś grupa działa jak dobrze naoliwiona maszyna – dodaje.

Przez dwa pierwsze miesiące grupę "Pomoc dla Ukrainy" odwiedziło 20 mln ludzi. Obecnie dziennie pojawia się 400-700 postów i 5-8 tys. komentarzy, ale na początku było ich dużo więcej.

- Odczuliśmy to, gdy w pierwszych dniach włączyliśmy zatwierdzanie postów. Zaczęły się pojawiać w poczekalni w liczbie 100 na minutę, a my nie nadążaliśmy z klikaniem. To było nie do ogarnięcia, dlatego musieliśmy zrezygnować z tej formy moderacji - tłumaczy Ula.

"Pomoc dla Ukrainy" - największa pomocowa grupa na Facebooku

Żadna z osób odpowiedzialnych za działanie grupy "Pomoc dla Ukrainy" nie zastanawiała się nad skalą działalności do momentu, aż "zapukał" do nich sam Facebook.

– Napisali, że widzą, jak się rozrastamy i zaproponowali spotkanie, by udzielić nam niezbędnego wsparcia. Było to dla nas wielkie "wow". To od nich usłyszeliśmy, że jesteśmy największą grupą pomocy humanitarnej na świecie. Ale też, że takie grupy często są celem ataków trolli. Udostępnili nam narzędzia do walki z nimi, zabezpieczyli nasze konta i otworzyli dla nas gorąca linię – relacjonuje Mirek.

- Zdaliśmy sobie sprawę, że to jest też wojna w cyberprzestrzeni. Nie myśleliśmy o tym na początku, bo skupiliśmy się na pomocy. Dopiero wtedy poczuliśmy, że stworzyliśmy coś naprawdę poważnego i dużego – dodaje Ula.

Administratorzy i moderatorzy grupy "Pomoc dla Ukrainy"
Administratorzy i moderatorzy grupy "Pomoc dla Ukrainy"© Archiwum prywatne

"Byliśmy o dwa kroki przed rządem"

- W pewnym momencie poczuliśmy, że w naszej grupie robimy więcej niż nasz rząd. Byliśmy dwa kroki przed politykami. To dzięki naszej działalności Ukraińcy błyskawicznie otrzymywali niezbędne informacje i pomoc. Niestety od rządu nie dostaliśmy żadnego wsparcia ani pomocy. Nie padło nawet "dziękuję" – opowiada Ula.

Mirek podkreśla, że działania pomocowe sięgają daleko poza struktury grupy. Poza koordynowaniem akcji pomocowych w "realu", na porządku dziennym jest wspieranie swoimi zasięgami mniejszych grup z różnych krajów świata.

- Staramy się pomagać Ukraińcom migrować również do innych krajów, by nie wszyscy utknęli w Polsce. Zdajemy sobie sprawę, jakim obciążeniem dla naszego kraju jest migracja wojenna, dlatego pomagamy uchodźcom przedostawać się do innych krajów. Na przekór opieszałości samorządów w tej kwestii – podkreśla.

Grupa odpowiada na bieżące zapotrzebowanie uchodźców. Na początku były to głównie pytania o transport do Polski i mieszkanie, potem Ukraińcy zaczęli szukać pracy, a Polacy próbowali się dowiedzieć, jak skorzystać z rządowej pomocy. - Dziś widzimy coraz więcej pytań o możliwość powrotu do Ukrainy – zdradza Ula.

Trolle w natarciu

W pewnym momencie zaczęły się ataki trolli. - Bardzo nas to dotknęło, byliśmy wręcz zszokowani. Zalały nas nieprawdziwe informacje, które miały na celu szantaż emocjonalny. Np. przyszła wiadomość, że ponieważ nie udostępniliśmy jakiegoś postu, to ktoś przez nas właśnie umiera na granicy. Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy mordercami. Do tego były załączone drastyczne zdjęcia. Gdy je sprawdziliśmy, okazało się, że zostały ściągnięte z internetu – opowiada Ula.

- Ustaliliśmy z administratorami i moderatorami, że nie zaglądamy do folderu ze spamem, a także nie odpisujemy na takie wiadomości. Ja osobiście dostaję ich setki dziennie. Nie wszystkie pochodzą od trolli, wiele jest od zwykłych ludzi, którzy trafiają na różne problemy i trudności w grupie – dodaje.

Na początku wszyscy poświęcali wiele czasu na odpisywanie użytkownikom w prywatnych wiadomościach. Ale na dłuższą metę mijało się to z celem. Wtedy wpadli na pomysł: - Założyliśmy fanpage, na którym można zgłaszać problemy związane z działalnością grupy i zadawać pytania. Zawsze czuwa tam dwóch moderatorów, którzy odpisują na wiadomości i rozwiązują problemy.

Gratulacje od księcia Karola

Działalnością grupy "Pomoc dla Ukrainy" zainteresował się nie tylko Facebook i zagraniczne media, ale sam książę Karol, którego zaproszono na uroczyste otwarcie nowych budynków Facebooka w Londynie.

- Przed eventem zapytano księcia Karola, z jaką grupą chciałby porozmawiać. Od razu powiedział, że z ludźmi, którzy pomagają uchodźcom z Ukrainy. Spotkaliśmy się z księciem na Zoomie. Wysłuchał nas i powiedział, że dostrzega i docenia pomoc, jaką Polacy udzielają Ukraińcom. Miło było nam usłyszeć coś takiego i przekazać pozostałym administratorom oraz moderatorom – opowiada Mirek.

Spotkanie z księciem Karolem
Spotkanie z księciem Karolem© Archiwum prywatne

Nie każdy był w stanie wytrzymać

- Jesteśmy wdzięczni wszystkim za ich wkład i ogrom pracy włożonej w rozwój grupy. Wiemy, ile to kosztuje. Część osób psychicznie nie wytrzymała i po jakimś czasie odeszła, co rozumiem. Nasza narracja jednak jest taka, że nie każdy musi pomagać i to też jest ok – opowiada Ula, dla której początki były niezwykle trudne i stresujące.

- Wystarczyło, że obejrzałam dwie relacje w telewizji i to mnie tak rozwaliło, że nie byłam w stanie funkcjonować. Postanowiłam sobie wtedy, że muszę się od tego odciąć. Inaczej nie będę w stanie efektywnie pomagać. Narzuciłam sobie podejście zadaniowe, odcięłam się od informacji i interakcji z uchodźcami i osobami, które bezpośrednio im pomagały – przyznaje.

Podkreśla jednak, że nie mieli z Mirkiem momentów zwątpienia, bo wierzą w to, co robią, a każda udzielona pomoc daje im nowy zastrzyk energii. Przeżyli jednak momenty ogromnego stresu i zmęczenia. Podobnie jak pozostali administratorzy i moderatorzy.

- To było widać na naszych spotkaniach. Mówiliśmy sobie wtedy: "Stop, dziś i tak nic nowego nie wymyślimy". A po krótkim odpoczynku wracaliśmy do pracy - mówi Ula.

"Za tym stoimy my, Polacy"

Mirek i Ula zgodnie podkreślają, że za wszystkim stoi grupa ludzi, którzy pomaganie mają we krwi.

- Chcemy, żeby grupa "Pomoc dla Ukrainy" jak najlepiej reprezentowała polski naród i jego pomoc uchodźcom – podkreśla Mirek.

- Ta grupa nie jest naszym sukcesem. To sukces wszystkich Polaków, którzy się angażują i chcą pomagać. Jeżeli ktoś traci nadzieję, że Polacy są dobrzy, to zapraszamy do naszej grupy – tam się dzieją niesamowite rzeczy. I za tym stoimy my, Polacy – podsumowuje Ula.

Iwona Wcisło, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także