Jeansy, brudna woda i znikające ręczniki. Ratowniczka wodna zdradza, co dzieje się w aquaparkach
- Myślą, że jak już kupili bilet, to wszystko im wolno – mówi o klientach Jagoda Janus, która od dwunastu lat jest ratownikiem i instruktorem pływania. Dziewczyna widziała już tak wiele, że brzydzi się wejść do basenowej wody.
13.03.2019 | aktual.: 14.03.2019 08:08
W zeszłoroczne wakacje słynne Termy Maltańskie w Poznaniu odwiedziło ponad ćwierć miliona osób, zatem widać, że wodne kompleksy basenowe cieszą się coraz większą popularnością wśród Polaków. Właściciele innych polskich basenów również nie mogą narzekać na puste leżaki. Oni liczą zyski, a z nieokiełznanymi klientami użerają się przede wszystkim ratownicy wodni. Gdy pytam Jagodę o historie, które najbardziej utkwiły jej w pamięci, 30-latka łapie głęboki oddech i mówi, że nie wie od czego zacząć.
Zdaniem ratowniczki pomijanie obowiązku umycia ciała przed wejściem do basenu, to najbardziej niewinne przewinienie. – Nie robią tego, bo pewnie im się nie chce, albo nie lubią uczucia zimna tuż po zmoczeniu. To łatwo sprawdzić, bo od razu widać, gdy ktoś wchodzi i ma na sobie suchy strój – mówi Jagoda.
Kwestia tzw. odzieży basenowej też nie raz wzbudza wątpliwości ratowników. – Mężczyźni zamiast kąpielówek przychodzą w szortach kąpielowych, czyli w takich luźnych, krótkich spodenkach, zazwyczaj z kieszeniami – mówi. – A później wypadają z nich różności: chusteczki, papierki, jakiś piasek z wakacji – dodaje.
Jagodzie ręce opadły, gdy zobaczyła mężczyznę wchodzącego do wody w długich spodniach jeansowych. Ratowniczka momentalnie poderwała się z miejsca i grzecznie, ale stanowczo wyprosiła go z basenu. Sytuację widział przełożony, który zamiast poprzeć interwencję, dał Jagodzie reprymendę. – Kazał mi natychmiast pozwolić tamtemu mężczyźnie wejść z powrotem do wody. To był typowy dusigrosz, który uważał, że na takich sytuacjach firma wiele traci – wspomina 30-latka.
Polowanie na ręczniki
Na zysk kosztem klientów nastawieni są nie tylko właściciele wodnych parków rozrywki, ale również i niektórzy pracownicy. Jagoda podczas pracy we wrocławskim aquaparku na własne oczy widziała, jak ludzie z ekipy sprzątającej przywłaszczali sobie zapomniane ręczniki czy kosmetyki klientów. – Zbierali wszystko i zanosili do magazynku, rzekomo po to, aby przechować zguby na wypadek, gdyby właściciel się zgłosił. Jednak tak naprawdę to rozdzielali je między sobą – zdradza Jagoda.
Kobieta przekonała się o tym na własnej skórze. Pewnego dnia, po wieczornej zmianie, gdy już basen był nieczynny dla klientów, wszyscy ratownicy mieli odbyć rutynową serię ćwiczeń w wodzie. – Skupiliśmy się na zadaniach, a nasze klapki i ręczniki leżały pod ścianą, ale po wyjściu nie mogłam znaleźć moich rzeczy – mówi Jagoda.
Ratowniczka zagadała do konserwatora, który krzątał się przed szatniami, a on zmieszany sytuacją zaprowadził ją do kantorka, gdzie siedzieli ludzie z ekipy sprzątającej. Pracownicy początkowo udawali, że nie wiedzą o co chodzi, ale konserwator widząc, że Jagoda robi się coraz bardziej zdenerwowana, kazał im oddać jej rzeczy: "bez przesady, ona tutaj pracuje".
Ania, która dwa lata temu pracowała w Termie Bania niedaleko Zakopanego dodaje, że z uczciwością są na bakier również i klienci. – Mamy samoobsługowe bary w restauracji. Ludzie nakładają sobie jedzenie na talerze, a później często wychodzą jak gdyby nigdy nic i dziwią się, gdy mówimy im, że muszą za to zapłacić – mówi dziewczyna.
26-latka przyznaje, że wiele osób nie przywiązuje również uwagi do higieny osobistej. - Przyjeżdżają zapoceni i z tłustymi włosami, bo pewnie uważają, że bez sensu jest się myć skoro i tak będą siedzieć cały dzień w wodzie - opowiada. - Dziewczyny, które sprzedają bilety nie raz mówiły, że odór potu jest nie do wytrzymania, zwłaszcza latem - dodaje.
Kurz i błoto
Dwa lata temu ratowniczka Jagoda przeprowadziła się do Londynu. Dziewczyna znalazła zatrudnienie w jednym z dużych, publicznych kompleksów basenowych, jednak rozważa odejście, bo coraz bardziej brzydzi się wejść do wody. – Jeśli trzeba będzie kogoś uratować to wskoczę, ale sama dobrowolnie nie zmoczę nawet stopy – przyznaje.
Jagoda twierdzi, że właściciel za nic ma zdrowie i bezpieczeństwo klientów. – Gdy ktoś chce jedynie przyglądać się pływającym, to nie ma obowiązku ściągania butów. Co prawda musi założyć foliowe ochraniacze, ale mało kto tego przestrzega. Ludzie wchodzą w obuwiu i zostawiają cały brud z ulicy – opowiada ratowniczka.
Woda zanieczyszczona jest nie tylko kurzem i błotem, ale również i kałem. Jagoda notorycznie widzi rodziców z dziećmi, których nie nauczono, że trzeba wyjść z wody za potrzebą. W saunach również panuje samowolka – Widziałam kobietę, która goliła sobie nogi i obcinała paznokcie. Siedzenie w jednym miejscu pewnie wydało je się nudne, więc chciała jakoś spożytkować ten czas – wzdycha Jagoda.
Wodne igraszki
Gdy pytam Jagodę, kto najczęściej przychodzi do Aquaparków, ratowniczka odpowiada, że zakochane pary. – Utarło się, że to dobre miejsce na randkę – przyznaje. Wspólne pływanie czy relaksowanie się na leżakach nikogo nie szokuje, jednak często dochodzi do sytuacji, gdy ratownicy muszą przeszkodzić zakochanym w ich wzajemnej adoracji.
Jagodę zastanawia fenomen jacuzzi. - Mam wrażenie, że ludzie gdy tylko wejdą do wanny z bąbelkami, to od razu podskakuje im libido. Obejmowanie się i całowanie jest standardem, wiec na to często nie mamy już siły reagować. Jednak, gdy para ewidentnie uprawia seks, musimy zwrócić im uwagę – przyznaje. – Tym bardziej, że często tuż obok bawią się dzieci – dodaje.
- Kiedyś na mojej zmianie zaobserwowałam zakochaną parę. Weszli na basen trzymając się za ręce i skierowali się prosto w stronę jacuzzi. Siedzieli tam dosyć długo, ale jedynie przytulali się, więc nie interweniowałam. W pewnym momencie mężczyzna został sam. Pomyślałam, że jego ukochana po prostu wyszła. Jednak po chwili dostrzegłam, jak jej głowa wynurza się spod wody, tuż nad jego kroczem – mówi Jagoda.
To nie wszystko w tym temacie. Dziewczyna przyznaje, że jest zażenowana widząc prezerwatywy unoszące się po tafli wody. – Nie zawsze udaje się nam je wyłowić, a nie możemy wpuszczać odkurzacza, gdy basen jest czynny. Jedynie po zamknięciu albo z samego rana – mówi.
Dziewczyna podkreśla, że ratownictwo i pływanie to jej pasja, ale ciężko jest pracować w takich warunkach. – Na terenie basenów roi się od bakterii, na które narażeni są przede wszystkim ratownicy. To my spędzamy tutaj codziennie wiele godzin. Musimy wdychać powietrze naszpikowane oparami z chloru. Wskakiwać do wody, w której stężenie środków bakteriobójczych często przekracza dopuszczalne normy oraz użerać się z klientami, którzy ledwie przekroczą próg i już dostają małpiego rozumu – mówi Jagoda.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl