Blisko ludziJedna ciąża rocznie na skutek gwałtu. Czego statystyki nie widzą

Jedna ciąża rocznie na skutek gwałtu. Czego statystyki nie widzą

Statystki mówią o jeden ciąży na skutek gwałtu w ciągu roku. Rzeczywistość jest dużo bardziej smutna
Statystki mówią o jeden ciąży na skutek gwałtu w ciągu roku. Rzeczywistość jest dużo bardziej smutna
Źródło zdjęć: © Getty Images

07.10.2020 16:05

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Gwałt i aborcja to w Polsce nadal tematy tabu. Może właśnie dlatego pan poseł Dobromir Sośnierz wierzy, że w Polsce tylko jedna kobieta rocznie zachodzi w ciążę na skutek gwałtu. Polityk napisał na Twitterze, że "ta jedna kobieta rocznie może się pogodzić z tym, że nie można zabić dziecka za winy ojca".

"Ile rocznie jest ciąży z gwałtu? Opowiadacie o jakimś totalnym wyjątku, jakby to był poważny problem społeczny. Myślę, że ta jedna kobieta rocznie może się pogodzić z tym, że nie można zabić dziecka za winy ojca" – dopytywał poseł na swoim profilu na Twitterze.

Jego pytanie nie przyniosło wielu odpowiedzi, za to lawinę oburzenia w komentarzach. "Poziom ohydy osiągnął wartość krytyczną. Sośnierz chciałby zostać zapamiętany w jakiś tam sposób, kogo to by obchodziło, ale jedynym wspomnieniem będzie to, że jest turbodzbanem. Głupszej, bardziej obrzydliwej wypowiedzi nie widziałem naprawdę od dawna", "Kurczę, głosuję na Konfę i na partie wolnościowe. Równocześnie jako kobieta, kiedy czytam taką opinię ze strony czynnego polityka, po prostu przestaję mu ufać. Bo za lekko jak na wolnościowca traktuje drugą osobę, wolność jej ciała i sumienia. Aborcja to dylemat nierozwiązywalny" – odpowiadali mu internauci.

Poza statystykami

Historia Pauliny Krzyważnia po słowach posła odważyła się opowiedzieć swoją historię na łamach WP Kobieta. Kobiety, która zaszła w ciążę przez gwałt. Kobiety, która usunęła ciążę, ale nie zapisała się w statystyce. Dlaczego? Bo jak większość ofiar nie zgłosiła gwałtu.

Paulina miała wtedy 17 lat, była w drugiej klasie liceum. Zaczęła chodzić na imprezy, pierwszy raz poczuła motylki w brzuchu. Nie sądziła, że chłopak może ją skrzywdzić, przecież mówiła mu, że nie jest gotowa jeszcze na pierwszy raz. – To nie był gwałt w ciemnej uliczce ani nic w tym stylu. W sumie nawet wtedy do końca nie zdawałam sobie sprawy, że to mogę tak nazwać. Byliśmy na domówce u naszego znajomego. Jego rodzice wyjechali, więc chcieliśmy wykorzystać jego pusty dom. Poszłam z moim chłopakiem spać do jednej z sypialni. Zaczęliśmy się całować, zrobiło się bardziej intymnie. Po chwili jednak powiedziałam, że nie chcę niczego robić. Uznałam, że sprawy zaszły już za daleko, a ja nie jestem jeszcze gotowa – wraca wspomnieniami.

Chłopak nie chciał słuchać odmów, był coraz bardziej napastliwy. Paulina próbowała go z siebie zrzucić, jednak to nic nie dało. – Po wszystkim zachowywał się, jakby nic się nie stało. Zerwałam z nim kontakt kilka dni po tej sytuacji – zaznacza.

Paulina zaczęła dziwnie się czuć, spóźniała się jej miesiączka. Zrobiła test ciążowy. Dwie kreski były dla niej jak wyrok. – Załamałam się, chociaż nie wiem, czy te słowa to oddają – mówi.

Kobieta wiedziała, że nie poradzi sobie z wychowaniem dziecka. Mamą chciała zostać z miłości nie przez gwałt. – W internecie na przemian szukałam sposobów na domowe przerwanie ciąży i sposobu na popełnienie samobójstwa. Dziś głupio mi jak o tym myślę, ale byłam wtedy tylko dzieckiem, nie wiedziałam, co robić – tłumaczy.

Ta historia kończy się "happy endem". Rodzice Pauliny szybko zorientowali się, że coś złego dzieje się z ich córką. Sprawdzili historię wyszukiwarki, zareagowali. Po rozmowie z dziewczyną zrozumieli, że ona naprawdę nie chce zostać teraz mamą. – Nie wyobrażałam sobie, że w ogóle mogłabym urodzić dziecko. Być z tym chłopakiem związana do końca życia. Pojechałam z rodzicami do kliniki w Schwedt. Odbyłam rozmowę z psycholożką i dostałam tabletki. Nie chce myśleć, jakby potoczyło się moje życie, albo i nie potoczyło, gdybym nie miała takiej możliwości i swobodnego dostępu – dodaje.

Dzisiaj Paulina świętuje roczek swojego syna. Ma rodzinę z mężczyzną, którego kocha, który jest dla niej partnerem. Nie żałuje swojej decyzji.

Zapytana o to, co sądzi o wpisie Dobromira Sośnierza, odpowiada krótko. – Na początku myślałam, że to żart. Naprawdę nie przypuszczałam, że ktoś może mówić takie rzeczy. Do powiedzenia mam mu tylko jedno. Jeśli kiedyś mój syn będzie miał podobne zdanie, to będę czuła, że zawiodłam jako matka – kończy.

"Ciąż z gwałtu jest na pewno więcej niż ta jedna aborcja ze sprawozdania rządowego"

Poprosiliśmy również Komedę Główną Policji o przesłanie statystyk dotyczących gwałtów i napaści na tle seksualnym, a także o komentarz Aborcyjnego Dream Team, który na co dzień pomaga kobietom, które rozważają aborcję.

Policja szacuje, że codziennie gwałconych może być nawet 200 kobiet, z czego notowanych jest zaledwie 5 przypadków. Jak wynika z policyjnych statystyk w ubiegłym roku zgłoszono 1816 zgwałceń. Od 2010 do 2016 r. kary pozbawienia wolności w zawieszeniu dostało od 31 do nawet 41 proc. skazanych. W ostatnim roku było to 31,7 proc.

– Trudno tu o dokładne statystyki. Pan bierze to ze sprawozdania rządowego. Analizowałam to wiele razy. I nie ma żadnych wątpliwości, że nie może to być tylko jedna osoba. W ciągu roku stwierdza się ok. 3000 przestępstw seksualnych. To są te zgłoszone i stwierdzone przez policję. Wiadomo, że jest ich więcej. Nawet jeśli uznamy, że tylko 10 proc. kończy się ciążą, a są to bardzo ostrożne szacowania, i nawet jeśli uznamy, że 10 proc. z tych osób, które w tę ciąże zajdą, chcą ją przerwać, jeszcze ostrożniejszy odsetek, to nadal daje to około 30 kobiet rocznie - zaznacza Karolina Wieckiewicz z Aborcyjnego Dream Teamu.

Karolina Wieckiewicz przywołuje również historię z 2008 roku, kiedy to nastolatka z Lublina po długich bataliach zdołała przerwać ciążę w publicznym szpitalu. Zauważa, że wtedy w sprawozdaniu rządowym również pojawiła się liczba "0" w tabeli z danymi na temat aborcji w zależności od przesłanki z ustawy. – Ile jest takich przypadków? Nie jesteśmy nawet w stanie oszacować. Aborcje są ukrywane pod innymi procedurami, na przykład czyszczenie macicy po poronieniu spontanicznym. Wiele odbywa się poza szpitalami - za pomocą tabletek lub w prywatnych gabinetach, bo gwałt to jedyny przypadek, kiedy można legalnie przerwać ciąże w prywatnym gabinecie - przedstawia.

– Weźmy również pod uwagę skalę niezgłaszanych przestępstw seksualnych. To podwójna stygma - doświadczenie gwałtu i jeszcze ciąża, którą chce się przerwać. Nie zapominajmy też o tym, że aborcja z tej przesłanki może być wykonana tylko do 12 tygodnia ciąży. Wiele kobiet może nawet do tego czasu nie zorientować się, że w niej jest, a potem jeszcze ją czeka wyegzekwowanie zaświadczenia od prokuratora, a to czasochłonny proces, już nie mówiąc o znalezieniu lekarza, który wykona zabieg. W związku z tym można zwyczajnie nie zdążyć. I wtedy już o aborcji w szpitalu nie ma mowy. Ciąż z gwałtu jest na pewno więcej niż ta jedna aborcja ze sprawozdania rządowego – kończy.

Problem społeczny, nie jednostkowy

O to ile kobiet zgłasza się z podobnym problemem, zapytaliśmy również Centrum Praw Kobiet. – Domyślam się, do czego poseł Sośnierz się odnosił, a mianowicie do oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia, z których wynika, że w ubiegłym roku w polskich szpitalach wykonano dosłownie trzy zabiegi aborcji w oparciu o ustawową przesłankę dotyczącą ciąży będącej wynikiem czynu zabronionego. Ale te statystki w żaden sposób nie pokazują skali problemu! Przede wszystkim badania mówią o tym, że tylko między 5 a 10 proc. przestępstw zgwałcenia jest zgłaszanych, więc to już jest margines, z czego większość tych spraw jest umarzana, około 70 proc., więc wychodzi na to, że wyroków za gwałt jest jakiś margines marginesu.

Niskie wyroki, stygmatyzowanie ofiar, absurdalne uniewinnienia – to wszystko wpływa na ten strach przed zwróceniem się o pomoc do wymiaru sprawiedliwości. Potrzebujemy systemu, który będzie traktował kobiety poważnie i sprzyjał zgłaszaniu przypadków przemocy. Warto też pamiętać, że sprawcą przemocy zazwyczaj jest osoba nam dobrze znana, to kolejna trudność w przełamywaniu wstydu i szukaniu pomocy. Dokładnych danych jednak nie ma, bo zwyczajnie nikt ich nie zbiera, a statystki Ministerstwa dotyczące aborcji nie pokazują całej prawdy - tłumaczyła Joanna Gzyra-Iskandar.

– Pamiętajmy, że w Polsce można również dokonać aborcji farmakologicznej, która nie widnieje w takich statystykach. O tym, jak duża jest to skala, możemy tylko dywagować. Do nas w ciągu roku zgłasza się od kilkunastu do kilkudziesięciu kobiet, które zostały zgwałcone. Niedawno na naszych mediach społecznościowych poinformowałyśmy, że ruszy grupa wsparcia dla kobiet, które doświadczyły tej traumy. Już pierwszego dnia po ogłoszeniu zgłosiło się kilkanaście kobiet z takim problem, to też o czymś świadczy. Mogę jasno powiedzieć, że jest to problem społeczny, a nie jednostkowy przypadek w ciągu roku – mówi jasno.

Pani Joanna przypomina również, że drzwi CPK dla każdego stoją otworem i zachęca kobiety do zgłaszania się po pomoc. – Zapewniamy wsparcie prawne i psychologiczne. Kobiety, które doświadczyły przemocy, zawsze mogą się do nas zgłosić i zostaną wysłuchane bez oceniania i bez względu na to, jaką decyzję podejmą odnośnie zgłoszenia gwałtu czy ciąży będącej jego wynikiem. Każda decyzja będzie uszanowana – apeluje.

Ofiary i świadkowie przemocy mogą również szukać pomocy, dzwoniąc na niebieską linię dostępną pod nr 800-12-00-02 i kontaktować się z działającą pod nr 888-88-33-88 fundacją Feminoteka założoną z myślą o kobietach, także transseksualnych, doświadczających przemocy fizycznej, psychicznej, ekonomicznej czy seksualnej. Dostępni pod telefonem eksperci udzielą im bezpłatnych porad prawnych i psychologicznych. Pomocą służy również Centrum Praw Kobiet.

Źródło artykułu:WP Kobieta