Zgłosiłam się do pracy w Dino. Taką stawkę zaproponowali

Za dynamicznie rozwijającą się siecią marketów Dino stoi tajemniczy miliarder. Oferty pracy w tych sklepach kuszą prywatną opieką medyczną, stabilnym zatrudnieniem czy możliwościami otrzymania pożyczki. Postanowiłam sprawdzić, jak to wygląda w praktyce.

Wzięłam udział w rekrutacji do Dino
Wzięłam udział w rekrutacji do Dino
Źródło zdjęć: © East News, archiwum prywatne

Sieć Dino powstała w 1999 r., a założył ją tajemniczy miliarder Tomasz Biernacki, który od lat znajduje się na liście najbogatszych Polaków, a w 2023 r. trafił na listę 500 najbogatszych ludzi świata. Swój majątek buduje między innymi właśnie dzięki sieci sklepów Dino. W ostatnich latach marka zaczęła prowadzić sporą ekspansję, a w internecie pojawia się coraz więcej oferty pracy. Co się za nimi kryje? Przekonałam się na własnej skórze.

Po przejrzeniu kilku ofert przygotowałam odpowiednie CV. Nie kłamałam w nim odnośnie swoich umiejętności czy doświadczenia, tylko usunęłam informacje pozwalające mnie zidentyfikować jako dziennikarkę. Okazało się jednak, że tylko straciłam czas. Gdy przyszło do aplikowania na stanowisko kasjer-sprzedawca w miejscowości pod Krakowem, przekonałam się, że potrzebne są tylko imię, nazwisko i numer telefonu. Wysłałam informacje i pozostało tylko czekać. Następnego dnia otrzymałam telefon od działu rekrutacji. Pierwsza rozmowa była krótka i rzeczowa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Pasja jest kobietą". Olga Kwiecińska założyła fundację "Cześć ciało". Przełamuje tabu

Na stronie firmy czytamy: "W procesie rekrutacji kierujemy się zasadą równych szans oraz otwartością na każdego kandydata". I faktycznie, osoby dzwoniącej do mnie nie interesowało za bardzo ani moje wykształcenie, ani doświadczenie zawodowe. Zapytała tylko, czy nie przeszkadza mi praca na stoisku mięsnym, bo market pod Krakowem potrzebuje kasjerki-sprzedawczyni oraz osoby do obsługi lady z mięsem. Słysząc moją pozytywną odpowiedź, umówiła mnie na spotkanie.

Ogłoszenie o pracę ze strony marketów Dino
Ogłoszenie o pracę ze strony marketów Dino© Dino

Więcej pracowników niż klientów

Dino, do którego aplikowałam, jest położone w spokojnej okolicy. Kiedy podjechałam przed południem na parking, stało na nim ledwie kilka samochodów. W sklepie ruch też był niewielki. Gdy szłam na rozmowę z kierowniczką, nie minęłam żadnego klienta. Taka sytuacja w handlu nie rokuje za dobrze.

Umówiona rozmowa miała się odbyć na zapleczu. Wąziutką ścieżką pomiędzy paletami zalegającymi w magazynie zostałam poprowadzona do ciasnego pokoju kierowniczki, która wskazała mi taboret.

Już na wstępie przyznałam, że nie mam doświadczenia w handlu, jednak to nie wydawało się problemem. Wyjaśniłam także, że jestem zainteresowana pracą na cały etat. Kierowniczka zaczęła wówczas szukać czegoś w wewnętrznym systemie sklepu. I tak sobie milczałyśmy przez dłuższą chwilę. Ja czekałam, aż ona będzie się chciała czegoś więcej ode mnie dowiedzieć, ona zawzięcie klikała w różne linki i coś sprawdzała.

W końcu znalazła i otworzyła plik, którego szukała. Gdy dyskretnie zerknęłam na jej monitor, okazało się, że to... scenariusz rozmowy o pracę. Wtedy usłyszałam kolejne pytania. Szybko się okazało, że przygotowany przez centralę skrypt sobie, a praktyka sobie. Po chwili zastanowienia kierowniczka całkowicie odpuściła scenariusz i po prostu mówiła o konkretach związanych z pracą.

Dopiero wtedy oderwała wzrok od monitora i zaczęła patrzeć w moją stronę. Jak wyjaśniła, pierwsza zmiana w Dino zaczyna się o godzinie 5.30 i trwa do 14 lub 14.15. Druga zmiana zaczyna się o 14 i trwa do 22.30 lub trochę dłużej.

- Może to być do 22.45, czasami się zdarzy, że jest to 23. Zależy, jak nam się uda wyrobić. Pracujemy też w weekendy, czyli w soboty oraz w niedziele handlowe - wyjaśniła, po czym przeszła do kwestii zasadniczej, czyli pieniędzy.

- Jeśli chodzi o wypłatę, to mamy najniższą krajową. Czasami pojawiają się jakieś nadgodziny - powiedziała. Na pytanie, czy można dobrowolnie wziąć nadgodziny, żeby sobie dorobić, odpowiedziała twierdząco. - Zawsze coś tam się uzbiera - dodała.

Premia? Nie tutaj

Do kwoty podstawowego wynagrodzenia firma dołącza ekwiwalent za pranie w wysokości ponad 200 złotych i odzież roboczą, czyli koszulki, polary i buty. Do tego pracownik musi sobie samodzielnie zapewnić czarne spodnie.

Wbrew temu, co znajdowało się w ogłoszeniu i co usłyszałam od rekruterki, market wcale nie szukał kasjerki i ekspedientki do obsługi lady mięsnej. Takie rozdzielenie funkcji to tylko iluzja.

- Pracujemy na każdym stanowisku: kasa, mięso, wykładanie towaru - wyliczyła kierowniczka sklepu, po czym zafrasowana zapytała, czy miałam kiedykolwiek styczność z mięsem. Moje wyjaśnienie, że owszem, ale nie w kontekście handlowym i że nie mam z nim problemu, uspokoiło ją.

Kierowniczka przedstawiła, jak wygląda sprawa umowy. Pierwsza to okres próbny, trwający trzy miesiące. Później otrzymuje się umowę na rok, a po niej na 18 miesięcy. Dopiero kolejna umowa jest umową na czas nieokreślony.

W ogłoszeniach firma deklaruje, że zapewnia atrakcyjne benefity. Wśród nich wymienia między innymi ubezpieczenie, prywatną opiekę medyczną, możliwość otrzymania pożyczki. Zanim pojawiłam się na rozmowie rekrutacyjnej, sprawdziłam, jak to wygląda u konkurencji. W innych sieciach pracownicy dostają wymierne dodatki finansowe, jak premie, bony świąteczne, kupony zniżkowe czy paczki świąteczne. Gdy zapytałam o dodatki finansowe, usłyszałam, że w tamtejszym Dino nie można na to liczyć.

Zgodnie z deklaracją kierowniczki, paczki świąteczne dla pracowników się nie pojawiają. Premie też. Co prawda w innych sklepach dodatkowe pieniądze dla pracowników się zdarzają, jednak, jak wyjaśniła, ten sklep nie wypracował sobie jeszcze obrotami żadnej premii. Biorąc pod uwagę to, że sklep mieści się w niewielkiej miejscowości, a w markecie było więcej pracowników niż klientów, nie zanosi się, żeby miało się to w przyszłości zmienić.

Oddech konkurencji na karku

W trakcie rozmowy rekrutacyjnej do ciasnego pokoiku na zapleczu weszła jedna z pracownic sklepu, żeby przekazać, że zjawiła się kolejna umówiona osoba. Kierowniczka zdążyła mi jeszcze wyjaśnić, że jeśli firma zdecyduje się mnie zatrudnić, czekają mnie jeszcze badania epidemiologiczne i medycyny pracy, na które otrzymam skierowanie. Obiecała, że w ciągu trzech dni się ze mną skontaktują, chyba że kolejna osoba, która już czeka na rozmowę, będzie mieć lepsze kwalifikacje. Od tego momentu ogłoszenie o wakacie w tym konkretnym Dino zdążyło zniknąć ze strony firmy. Telefon nie zadzwonił.

Jak Dino wypada w porównaniu do Lidla i Biedronki?

- W Lidlu mówimy otwarcie o warunkach zatrudnienia. Wiemy, że są bezkonkurencyjne - mówiła rekruterka. Czy tak faktycznie jest? Oferowana tam pensja od stycznia 2025 r. wynosi od 5250 zł brutto do 6050 zł brutto. Oprócz tego pracownicy otrzymują dostęp do prywatnej opieki medycznej, naukę języków obcych, wewnętrzne szkolenia i konkursy, ubezpieczenie, kartę sportową, 1000 zł na święta do wykorzystania na zakupy, a także premie. Potwierdzili to w rozmowie z Sarą Przepiórą również pracownicy Lidla.

W Biedronce z kolei podczas rozmowy Sara usłyszała, że pensja dla pracownika sklepu wynosiła ok. 4700 zł brutto (czyli ok. 500 zł brutto więcej niż najniższa krajowa w tamtym momencie). Do tego dochodziły premie za wyrobioną sprzedaż, audyt cen i tajemniczego klienta. Na rozmowie dziennikarka usłyszała też o licznych benefitach takich jak: paczki świąteczne, vouchery do 1000 zł, dofinansowania e-kodów na zakupy, karty sportowe, opieka medyczna, wsparcie psychologa i rehabilitanta. Sieć sklepów posiada też własną platformę szkoleniową z kursami zawodowymi. Znajdziemy na nich również zajęcia z podstaw języka angielskiego. Do tego wszystkiego dochodzi nagroda roczna w wysokości pensji.

A w Dino? W tym konkretnym sklepie praca za najniższą krajową, czyli 4666 zł brutto. Do tego dochodzą podstawy jak ubezpieczenie czy opieka medyczna, ale o premiach czy dodatkach finansowych nie było mowy. Sama praca i warunki pracy nie różnią się jednak drastycznie od tego, co możemy zastać u konkurencji.

Przed publikacją artykułu wysłaliśmy do sieci sklepów Dino pytanie odnośnie benefitów i premii finansowych. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Aleksandra Zaprutko-Janicka, Wirtualna Polska

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (216)