Kasia Pieluszka zamieszkała na Bali. O tym, jak sypia z mężczyznami z całego świata, napisała w książce
Po trwających łącznie siedem lat trzech nieudanych związkach spakowała rzeczy i wyjechała na Bali. Kasia Pieluszka miała wówczas niespełna 30 lat i ruszyła w podróż, dzięki której przewartościowała całe swoje życie. Znalazła dzikość, szczęście, porzuciła monogamię, a randki, przelotne związki z mężczyznami i pełne imprez życie na wyspie opisała w książce "Bali Tinder. Wolność i relacje". – Szczerość jest dla mnie najważniejsza – zapewnia w rozmowie z Wirtualną Polską.
11.07.2022 | aktual.: 02.01.2023 07:04
Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały minionego roku.
Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski: Byłabyś w stanie prowadzić w Polsce takie życie, jakie prowadzisz na Bali? Pełne imprez, przelotnych znajomości, randek.
Kasia Pieluszka: Nie do końca. Mimo że bardzo dużo podróżuję, otaczam się wolnomyślicielami, w innych miejscach brakuje mi dzikości Bali. Tę atmosferę tworzą nie tylko imprezowicze czy surferzy, ale także ludzie w sklepach spożywczych czy na ulicy – wszyscy mieszkańcy uśmiechający się szeroko, popijający piwo w środku dnia.
W książce piszesz "W Canggu [część wyspy, w której mieszka Kasia – przyp. red.] nie funkcjonuje pojęcie 'kobiecie nie przystoi'". Rozumiem, że dotyczy to wyłącznie przyjezdnych, niekoniecznie samych Balijek?
Wszystko zależy od Balijki. Niektóre z nich zerwały z rodzinnymi tradycjami, są w pełni niezależne. Inne kultywują tradycje religijne, składają ofiary, kilka razy dziennie wychodzą na ceremonie, nie wyobrażają sobie ślubu z kimś innym niż rodowity Balijczyk.
Na tym też polega urok Bali – nikt sobie tutaj niczego nie narzuca. Ludzie się szanują i pozwalają sobie wzajemnie na indywidualne wybory. Możesz codziennie uprawiać seks z kimś innym lub czekać z nim do ślubu. Mam bardzo wierzącego kolegę z Kalifornii, który, gdy miałam wypadek, podszedł do mnie i pomodlił się za moją rękę. Nikogo, łącznie ze mną, to nie zdziwiło. Niemile widziane jest jedynie wyrządzanie krzywdy ludziom lub zwierzętom.
Ogromną kulturową różnicą z naszej, polskiej perspektywy jest także podejście do związków. Przekonujesz, że wśród przyjezdnych na Bali monogamia to rzadkie zjawisko.
Moja znajoma, która przyjechała na wyspę, będąc w szczęśliwym związku, powiedziała, że posiadanie chłopaka na Bali jest złym pomysłem. Chodzi o to, że ludzie tutaj są tak fajni, wyluzowani i często atrakcyjni, że szkoda nie skorzystać (śmiech). Na Bali mieszka też więcej facetów niż kobiet. Porównywałam ich podejście do randek i relacji z tymi, jakie mają mężczyźni mieszkający w Meksyku i doszłam do wniosku, że zdecydowanie wygrywają.
Wydaje mi się, że przyjezdnym udziela się nastawienie Indonezyjczyków, którzy na pierwszej randce potrafią powiedzieć "Boże, jaka ty jesteś piękna, dlaczego się ze mną spotykasz", chociaż sami wyglądają rewelacyjnie. Polscy mężczyźni na pewno nie są tacy otwarci, nie umieją prawić tak komplementów. Na Bali na pewno można podnieść swoją samoocenę.
Zobacz także
W książce opisałaś swoje randki i relacje z mężczyznami – zarówno te dłuższe, jak i jednonocne. Mówisz o nich też zresztą w mediach społecznościowych. W Polsce spotykasz się z hejtem?
Oczywiście! Ostatnio na TikToku opublikowałam filmik, w którym napisałam kilka prostych zdań o sobie, m.in., że żyję na wyspie, na której nikt mi nie mówi, że powinnam być w związku, gdzie każdy uprawia seks, z kim chce i kiedy chce i na której jesteśmy nastawieni na samorealizację. W komentarzach rozpętało się piekło. Chyba najbardziej rozbawiło mnie, że niektóre osoby założyły, że muszę należeć do jakiejś sekty. Pisano też o mojej okropnej rozwiązłości i straszono mnie chorobami wenerycznymi. Na szczęście pojawiły się również pozytywne głosy i pytania, o jakiej wyspie mowa.
Zdarza się, że dziewczyny z Polski piszą do ciebie "Kasia, otworzyłaś mi oczy, też chcę tak żyć"?
Takie wiadomości dostaję praktycznie codziennie. Zauważam, że coraz więcej dziewczyn z Polski wychodzi ze swojej strefy komfortu: zmieniają miejsce zamieszkania, zaczynają się spotykać z obcokrajowcami, wyjeżdżając za granicę nawiązują nowe kontakty. Ostatnio napisała do mnie dziewczyna, która na Santorini poznała Australijczyka i poczuli coś do siebie.
Teraz na przykład nagrywałam na YouTube odcinek z chłopakiem, którego poznałam w Meksyku. Okazało się, że pojechał tam, ponieważ przeczytał moje wpisy na blogu, spakował plecak i ruszył w półroczną podróż autostopem po Ameryce Środkowej. Czasem śmieję się, że uprawiam naprawdę poważny influencing, skoro ludzie znający mnie z sieci pakują walizy i z dnia na dzień zmieniają swoje życie.
Piszesz ze swadą i lekkością o tym, że zdarzyło ci się przespać z przyjacielem faceta, z którym się spotykałaś lub prowadzić kilka relacji jednocześnie. Od zawsze miałaś w sobie przestrzeń na takie podejście do relacji? W Polsce jesteśmy przecież bardzo monogamiczni i właśnie tak kulturowo ukształtowani.
Kiedyś byłam typową monogamistką. W trzech poważnych związkach spędziłam łącznie siedem lat. Z czasem okazywało się, że partnerzy nie byli wobec mnie szczerzy, dochodziło do zdrad. Czułam wtedy, że nie jestem szanowana jako osoba.
W pewnym momencie doszłam do wniosku, że monogamia nie jest dla mnie, choć oczywiście zajęło mi to trochę czasu. Na początku pobytu na Bali zakochałam się w surferze z Kalifornii i w mojej głowie pojawiła się wizja szczęśliwego związku do końca życia. Paradoksalnie to, że widzieliśmy się bardzo rzadko, czasem tylko raz w roku, a ja w międzyczasie sypiałam z innymi mężczyznami, uświadomiło mi, że można tak żyć, czuć spełnienie i nie krzywdzić innych osób.
Dziś, gdy wchodzę w różnego typu relacje, a czasem prowadzę kilka jednocześnie, szczerość jest dla mnie najważniejsza. Mężczyźni, z którymi się spotykam, zawsze wiedzą, że nie mogą liczyć na moją wyłączność i wierność. Komunikuję im to na samym początku. Co ciekawe, większość z nich nie ma nic przeciwko. Zauważyłam nawet, że moje podejście bardzo działa na facetów. Bardziej się starają (śmiech).
"Potrafię obdarzyć uczuciem kilka osób jednocześnie" – piszesz. Walczysz też z przekonaniem, że seks poza związkiem zawsze jest mechaniczny, przedmiotowy.
Czasem potrafimy się przecież na tyle otworzyć i poznać z kimś w ciągu jednej nocy, że seks nie będzie odbiegał od tego w stałej relacji. Najlepszy seks w życiu miałam z osobą, której praktycznie nie znałam, ale rozmawialiśmy ze sobą non stop przez kilka godzin. Moim najlepszym kochankiem był z kolei chłopak, z którym spędziłam cały dzień, a później wylądowaliśmy w łóżku.
Kiedyś kolega z Polski powiedział: "wiesz Kaśka, ty traktujesz facetów dokładnie tak, jak niektórzy faceci traktowali laski i nieźle im się za to oberwało". Zgadzam się z tym, że czasami potrafię potraktować ich być może trochę przedmiotowo, ale z niektórymi partnerami seksualnymi tworzę naprawdę silne więzi. Ci, którzy wiedzą, że coś dla mnie znaczą, że żywię do nich jakieś uczucia, nie czują się w żaden sposób pomijani czy umniejszani.
Umawiałaś się z mężczyznami wielu narodowości, m.in. Hiszpanami, Włochami, Australijczykami, Czechami, ale raczej nie z Polakami. Co ci w nich przeszkadza?
To nie jest tak, że skreślam wszystkich Polaków, że ich nie lubię. Po prostu pod wpływem złych doświadczeń ze związków z Polakami w pewnym momencie podjęłam taką decyzję. Za dużo traum. Moi znajomi rodacy wiedzą, że chociaż ich uwielbiam, raczej nie będę chciała tworzyć z nimi relacji romantycznych. Chociaż akurat teraz mam w Polsce jedną osobę, z którą mogę pójść do łóżka.
Nie boisz się mówić, jak ważny jest dla ciebie wygląd faceta. To też z polskiej perspektywy bardzo nietypowe.
Wygląd mężczyzny jest dla mnie bardzo ważny, więc dlaczego mam to ukrywać? Oprócz tego zwracam uwagę na osobowość i poczucie humoru. Facet musi mieć także pasję i lubić Bali. W Meksyku spotkałam surfera z Kalifornii. Gdy tylko zaczęliśmy rozmawiać o Bali, złapaliśmy wspólny język i już byłam jego. Po prostu wiedział, o czym mówię, w jaki sposób żyje, jakimi ludźmi się otaczam.
Turyści przyjeżdżający na Bali na 2-3 tygodnie są w stanie poznać atmosferę wyspy, zrozumieć jej specyfikę?
Znam ludzi, którzy mieszkają tam rok i nie zaznali takiego życia jak ja, a znam takich, którym wystarczyło kilka dni, by zrozumieć, na czym polega fenomen Bali. Wszystko zależy od osobowości, komunikatywności i podejścia - czy nie boimy się mówić w języku angielskim, zagadywać ludzi. Także w sklepie, klubie czy po prostu na ulicy.
W książce rozdzielasz czasy przed pandemią i po pandemii. Bali zmieniło się trwale przez koronawirusa?
Bali przed pandemią to była totalna wolność. Teraz, jeśli chodzi o pandemiczne restrykcje, wszystko wróciło już do normy. Natomiast podczas lockdownu, tuż przed moimi urodzinami, całkowicie zamknięto wyspę i wprowadzono zakaz przemieszczania się. Później narzucono nam, mieszkańcom mnóstwo restrykcyjnych zasad. Był np. okres, że nie mogliśmy urządzać imprez po 20.00. Za ich złamanie groziła deportacja. Odbywały się łapanki, informacje o deportowanych pojawiały się w gazecie. Ludzie faktycznie bali się, że coś takiego może spotkać również ich.
Rząd indonezyjski jest bardzo skorumpowany. Od lat prowadzi politykę zastraszania i wywierania presji. Wojsko potrafi wyjechać z czołgami na ulicę z błahego powodu.
Dlatego postanowiłaś wyjechać?
To był jeden z powodów. Dużo osób mieszkających na stałe na Bali ma wybujałe ego. Potrzebujemy ludzi z zewnątrz, by oczyszczali atmosferę. Tymczasem robiło się trochę toksycznie. Śmiejemy się czasem z innymi mieszkańcami, że wyspa to żywy organizm, który traktuje cię w określony sposób. Pod koniec mojego pobytu zaczęła traktować mnie bardzo źle: miałam wypadek, dwa razy zostałam okradziona z wszystkiego, także kart bankomatowych, telefonu. Przez dwa tygodnie musiałam jeździć po pieniądze, które przelewałam koleżance.
Ale mimo wszystko zawsze wiedziałam, że tam wrócę. I wracam już w połowie lipca. Nie ma dla mnie lepszego miejsca na świecie do życia. Byłam teraz w Meksyku, żeby sprawdzić, czy mogłabym tam zamieszkać. Odpowiedź jest przecząca.
Rozmawiała Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski.
Drogie użytkowniczki, mamy dla Was otwartą rekrutację do testowania kosmetyków marki Ziaja. Jeśli macie ochotę dostać zestaw kosmetyków i sprawdzić jak działają, zgłoszenia zbierane są TUTAJ.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo