Blisko ludziKatarzyna, która zgłosiła gwałt i została skazana na więzienie, ma zmniejszoną karę. "Tylko" 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok

Katarzyna, która zgłosiła gwałt i została skazana na więzienie, ma zmniejszoną karę. "Tylko" 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok

Katarzyna [imię zmienione] została zgwałcona, ale wystarczyło, że skłamała w sprawie relacji ze swoim oprawcą, by sąd skazał ją na karę więzienia - szczęście w nieszczęściu: w zawieszeniu. Kobieta nie przebiera w słowach i stwierdza, że "bardziej opłaca się być gwałcicielem".

Katarzyna musiała pogodzić się z wyrokiem sądu
Katarzyna musiała pogodzić się z wyrokiem sądu
Źródło zdjęć: © Getty Images

11.07.2020 15:21

Katarzyna znała Marcina [imiona zmienione] 5 lat. W 2017 r. zgwałcił ją. Bronił się tak, że łączył ich romans. Zgodnie z wersją Katarzyny romansu nie było. Dowodami w tej sprawie były zeznania świadków, którzy odpowiadali na pytania, czy ułożenie głów Katarzyny i mężczyzny miało charakter romantyczny, czy nie; czy stali obok siebie jak kochankowie, czy nie. Jak na 5 lat nieukrywanego – zgodnie ze słowami Marcina – romansu, tych świadków było wyjątkowo niewielu.

WP Kobieta jako pierwsze medium napisało o tej sprawie w reportażu "Zgłosiłam gwałt i zostałam skazana na więzienie. Katarzyna nie może pogodzić się z decyzją sądu". Katarzyna i Marcin [imię zmienione] poznali się w 2012 r. On był kolegą jej ojca, mieszkał w sąsiedniej wsi pod Gnieznem. Spotykali się, rozmawiali. W czerwcu 2016 r. Marcin zaprosił Katarzynę na swoje imieniny. To nie spodobało się jego żonie. Kazała im zakończyć znajomość.

– Byliśmy tylko przyjaciółmi, ale uszanowałam prośbę jego żony. Zerwałam z nim kontakt. Od tego momentu zaczął być napastliwy. Wystawał pod moim domem albo szkołą dzieci. Jeździł za mną samochodem, śledził mnie. Raz wdarł się na moją posesję z drabiną, żeby włamać się do mojej sypialni. Bałam się go, ale wtedy nigdzie tego nie zgłosiłam. Może gdybym zgłosiła, mogłabym uchronić siebie i swoją rodzinę przed tragedią – mówiła.

Dowodem Katarzyny było nagranie, na którym mężczyzna przyznaje się do gwałtu. Sprawa została umorzona, jak 67 proc. spraw dotyczących zgwałceń w Polsce. A Katarzyna... oskarżona o składanie fałszywych zeznań w kwestii romansu. Mimo to rok temu została skazana na 3 miesiące bezwzględnego pozbawienia wolności i publiczną informację o wyroku w lokalnej gazecie.

"Nie wzruszać się"

W styczniu Sąd Najwyższy uwzględnił kasację RPO w sprawie decyzji sądu, który utrzymał postanowienie o umorzeniu śledztwa dotyczącego zgwałcenia. RPO zarzucił sądowi rażące błędy i nieuzasadnione odebranie wiarygodności pokrzywdzonej. Sąd Najwyższy nakazał ponowne zbadanie sprawy umorzenia przez sąd I instancji.

Ale wyrok więzienia dla Katarzyny nie został w wyniku tej decyzji zmieniony. I ona się od niego odwołała. Kilkanaście dni temu odbyła się rozprawa apelacyjna w Sądzie Okręgowym w Poznaniu w sprawie dotyczącej składania fałszywych zeznań. Obrońca w swojej mowie przyznał, że to sprawa niezwykle trudna. Sprawa, która przeraża każdego adwokata, bo boi się, że nie będzie w stanie pomóc osobie pokrzywdzonej. Właśnie pokrzywdzonej – w ławie oskarżonych siedzi bowiem osoba pokrzywdzona, jak podkreślał adwokat. Dodał, że sąd lekkomyślnie podszedł do sprawy. Powielił błędnie ustalone fakty w sprawie zgwałcenia i na tej podstawie ustalił okoliczności. A przecież Sąd Najwyższy potwierdził, że doszło do poważnych naruszeń.

Oskarżona ze łzami w oczach opowiadała, jak z ofiary stała się sprawcą: jak gwałciciel jest bezkarny, a ona ma być ukarana. Zgłaszając gwałt, chciała uchronić inne kobiety przed tym człowiekiem. "Dlaczego to ja siedzę na ławie oskarżonych?" – pytała. W notatkach miała napisane wielkimi literami: "Nie wzruszać się!!!". Nie udało się.

Sąd zdecydował, że zamiast 3 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności Katarzyna odbędzie 6 miesięcy w warunkowym zawieszeniu na rok. To podniesiony czas kary, ale w rzeczywistości oznacza, że jeśli Katarzyna przez rok będzie się dobrze sprawować, nie pójdzie do więzienia.

"Bardziej opłaca się gwałcić"

Sąd w krótkim uzasadnieniu argumentował, że nie podzielił zarzutów Katarzyny – według niego Sąd Rejonowy w Gnieźnie prawidłowo rozpoznał okoliczności. Wyrok Sądu Apelacyjnego w tej sprawie nie przesądza jednak, czy Katarzyna jest ofiarą gwałtu, czy nie. Odnosi się tylko do zarzutu składania fałszywych zeznań odnośnie charakteru relacji z mężczyzną. Sąd nie miał tu wątpliwości, zwłaszcza że sama Katarzyna przyznawała się do znajomości z mężczyzną. Sąd wziął pod uwagę relacje osób, które widziały ich przytulonych – co wskazuje, że to nie były relacje czysto towarzyskie.

– Czy teraz każda przyjaciółka i ciocia, z którą się przytulam, stanie się nagle moją kochanką? Co to w ogóle za argument, że przytulenie wskazuje na to, że "to nie były relacje czysto towarzyskie"? To teraz mamy zakaz przytulania się ze znajomymi, bo zostaniemy oskarżeni o romans? A może to dotyczy tylko zgwałconych kobiet? – zastanawia się Katarzyna.

Sąd Okręgowy w Poznaniu kontynuował w swoim uzasadnieniu, że w związku z poczynionymi przez niego uwagami najbardziej dyskusyjna była kwestia wymiaru kary. Nie rozważał uniewinnienia.

Katarzyna wyszła z sali szczęśliwa – że nie idzie do więzienia. Ale gdy usłyszała o zawiasach, powiedziała: Kobieta po zgłoszeniu gwałtu cieszy się, że dostała tylko zawiasy. A mężczyzna oskarżony o gwałt od lat jest na wolności i nie zaznał żadnej kary. Wychodzi na to, że bardziej opłaca się gwałcić niż walczyć o swoją wolność po gwałcie. On czuje się bezpieczniej niż ja, dlaczego tak się dzieje?

Zobacz także
Komentarze (282)