Kempa tłumaczy się ze słów o proszeniu mężczyzny o zgodę
Gościem programu "Newsroom" WP była Beata Kempa. Polityk odniosła się m.in. do jednej ze swoich wypowiedzi, w której mówiła na temat obecności kobiet w polityce i tego, czy trzeba uzgadniać wszystko, co się robi, z partnerem. – Bez mojego męża po prostu nie mogłabym pełnić swojej funkcji. Miałam małe dzieci, kiedy szłam do tej bardzo dużej polityki, to się wiąże często z opuszczaniem domu. Bez jasnej rozmowy i bez podzielenia się obowiązkami - nie wyobrażam sobie tego. Kempa wyjaśniła, że w jej „kontrowersyjnej” wypowiedzi chodziło przede wszystkim o rozmowę z partnerem o wsparciu, a nie o pytanie się o pozwolenie.
Mogę mieć jedną prośbę? Tak, bardz… Rozwiń
Transkrypcja:
Mogę mieć jedną prośbę?
Tak, bardzo proszę.
Pani minister, chciałbym, żebyśmy wyjaśnili jeden wątek i przysięgam, nie pytam absolutnie w ogóle złośliwie, tylko chciałbym
wiedzieć, bo to jest okazja, żeby to krótko, jednoznacznie wyjaśnić. Była taka wypowiedź pani w sprawie obecności
kobiet w polityce. Pamięta pani? Myślę, że trochę niesprawiedliwie wyciągnięta z kontekstu i potem omawiana. No to jak to jest? Jest
okazja, żeby to wyjaśnić, z tą obecnością kobiet w polityce. Pytam zupełnie serio czy absolutnie do tego potrzebna
jest zgoda męża, mężczyzny, czy zupełnie nie?
Ja nie wiem, po prostu tytuł, który przeczytałam, zdumiał mnie - tylko
zapomniałam zajrzeć czy to pan pisał czy pani. Potem jakiś taki wściekły atak pań feministek,
które zresztą serdecznie pozdrawiam, jak i wszystkie kobiety i wszystkich panów. Oczywiście, że to jest złośliwy tytuł, absolutnie.
Jeżeli się tkwi w bardzo szczęśliwym związku małżeńskim od ponad 33 lat, a więc doświadczenie
mamy spore z moim małżonkiem kochanym, którego bardzo, bardzo pozdrawiam. Bez niego po prostu nie mogłabym, panie redaktorze, pełnić tej
funkcji. Mieliśmy bardzo małe dzieci, kiedy szłam do tej bardzo dużej polityki, to się wiąże z opuszczaniem domu
i tutaj bez jasnej i wyraźnej rozmowy, jakby takim podzieleniu
się obowiązkami, które jednak w dużej mierze spadły na mojego małżonka, no nie wyobrażam sobie - to chyba w każdym normalnym
domu jest ta dyskusja.
Zupełnie normalna umowa małżeńska, prawda. Jak ktoś chce zmienić robotę nawet, to też się dogaduje z partnerem.
Przede wszystkim zapytać o wsparcie, a nie o pozwolenie. Tu ktoś sobie wydumał to. Nie wiem, może chciał się na mnie wybić, a niech mu tam, panie redaktorze.
Dobrze życzę ludziom. Natomiast odbyła się dyskusja, oczywiście mniej lub bardziej kulturalna, bardzo dziękuję
za tą kulturalną dyskusję. Cieszę się, że coraz więcej kobiet chce uczestniczyć w polityce. Ale jeśli są w związkach,
to na pewno wszystkie mnie poproszą, że w tym przypadku taka
rozmowa o wzajemnym wsparciu jest bardzo potrzebna, bo to jest kwestia też bardzo myślę ważna wzajemnego szacunku.
Tak że no cóż, ktoś tam próbował się wybić, ale wyszło temu komuś kiepsko. Może następnym razem napisze lepszy artykuł
i bardziej wczyta się słowa i w to, co mówimy, bardziej wsłucha się. I może jeszcze jedna taka rada,
jeżeli chce się zrobić karierę kosztem kobiety, która robi karierę - też tak można, ale może lepiej po swojemu,
może lepiej własną pracą.