#KobiecaLinia Zuzanna Rudzińska-Bluszcz: "Chcę zmieniać Polskę na lepsze”
Czy Zuzanna Rudzińska-Bluszcz zostanie nowym rzecznikiem praw obywatelskich? Kadencja Adama Bodnara kończy się we wrześniu, a jej kandydaturę poparło ok. 360 organizacji społecznych. PiS kandydata nie zgłosiło. – Moja relacja z Polską przypomina włoski model związku. Bywam wkurzona, zła, czasem bym na Polskę nakrzyczała, ale to mój kraj, ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
12.08.2020 | aktual.: 12.08.2020 18:58
Ewa Podsiadły-Natorska: PiS nie wskazał swojego kandydata na RPO, a panią popiera ponad 300 organizacji społecznych. To dobry znak?
Mec. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz: Fakt niezgłoszenia przez PiS kandydata odbieram jako pozytywny sygnał. Wierzę, że to tworzy przestrzeń do poparcia kandydata społecznego.
Jeśli obejmie pani stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich, czym zajmie się pani w pierwszej kolejności?
Wyzwaniami strategicznymi, o których piszę w programie – geriatrią, dostępem do edukacji, sytuacją klimatyczną… Ale na start w Polsce sprawą palącą jest audyt standardów przestrzegania praw obywatelskich w pandemii i stan przygotowania instytucji na wypadek pogorszenia się statystyk epidemiologicznych. W pierwszej kolejności chodzi o dostęp do opieki zdrowotnej. Nie mam na myśli tylko sytuacji na izbach przyjęć czy w szpitalach jednoimiennych, ale też np. dostęp do terapii dla osób przewlekle chorych, których leczenie często musiało ustąpić miejsca pandemii.
Poprawa dostępności opieki zdrowotnej to dla RPO gigantyczne wyzwanie. Jaki ma pani pomysł?
Nie chodzi mi o wyręczanie państwa w projektowaniu systemowych reform, tylko o zadbanie o realizację art. 68 konstytucji, który stanowi, że każdy ma prawo do ochrony zdrowia, a z drugiej strony mówi, że władza publiczna ma zapewnić obywatelom równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Powinno się to odbywać bez jakiejkolwiek dyskryminacji. RPO musi patrzeć, czy podstawowe prawa obywatelskie są realizowane w stosunku do wszystkich grup ludzi, również najsłabszych. Mówiąc obrazowo: rząd musi patrzeć na państwo "z góry", jako na całość, która ma działać, a rolą rzecznika jest patrzenie niejako "od dołu" – od strony jednostki. Siłą rzeczy RPO musi więc wchodzić w szczegóły. Weźmy przykłady: przychodnie ani lekarze nie są gotowi na przyjęcie osób niepełnosprawnych. Wiele gabinetów ginekologicznych nie jest przystosowanych do zbadania pacjentek na wózkach. W biurze RPO zetknęłam się ze sprawą głuchej pacjentki, która nie została przyjęta na wizytę do alergologa, ponieważ lekarz nie mógł się z nią porozumieć i stwierdził, że to wina pacjentki, która przyszła bez tłumacza. Krople w morzu potrzeb? Może. Ale tylko jeśli państwo będzie chronić prawa także w takich sytuacjach, będziemy mogli czuć się w nim wszyscy bezpiecznie. Każdy z nas bywa czasem w mniejszości.
Co jeszcze pani zdaniem wymaga pilnej interwencji?
W kontekście pandemii – sytuacja w domach pomocy społecznej oraz w miejscach odosobnienia, sytuacja w edukacji i sytuacja pracowników. Od czerwca do ZUS-u wpłynęło ponad 120 tys. wniosków o wypłatę "dodatku solidarnościowego", czyli świadczenia przyznawanego osobom, które straciły pracę po 15 marca. Widać, że sytuacja na rynku pracowniczym nie jest dobra. Potrzebna jest diagnoza na chwilę obecną, ale też dostrzeżenie obszarów, w których prawa pracownicze mogą być zagrożone w przypadku pogorszenia się sytuacji pandemicznej.
A coś z pani podwórka, tzn. z obszaru sądownictwa?
W sądach 1/3 prezesów zakazała odbywania posiedzeń z publicznością. Wyroki w takim wypadku nie są ogłaszane publicznie, co oznacza, że nieznane są ustne motywy, nie jest też możliwa obserwacja posiedzeń przez zewnętrznych obserwatorów. To wymaga stałego monitorowania i zapewnienia możliwie maksymalnej realizacji praw obywatelskich.
Z punktu widzenia obywateli istnieje rozdźwięk pomiędzy "literą prawa" a "duchem prawa". Pamięta pani sytuację, w której duch zwyciężył nad literą?
Do biura RPO trafiła sprawa Pawła, który choruje na dystrofię mięśniową. To choroba nieuleczalna. Jego rodzice złożyli wniosek do ministra zdrowia o refundację leku, który był dopuszczony do obrotu w Polsce, ale nie był u nas dostępny. Minister zdrowia, powołując się na przepisy, odmówił refundacji. Biuro RPO, które w tej sprawie reprezentowałam, odniosło się właśnie do "ducha prawa" i wskazało na prymat konstytucji. Powołaliśmy się na art. 68 konstytucji, zwracając uwagę, że system refundacji powinien nie tylko zapewniać formalną dostępność leków, ale również dostępność rzeczywistą. Nasze zdanie podzielił Naczelny Sąd Administracyjny. Udało się, ten chłopak dostał lek.
Pamiętam też historię pani z Leżajska, ofiary przemocy domowej. Mąż-sprawca złożył wniosek o jej przymusowe umieszczenie w zakładzie psychiatrycznym. Biegły się do wniosku przychylił. Jego opinia zajmowała jedną stronę i nie spełniała standardów opinii biegłego. Po naszej interwencji sprawę umorzono. O każdy taki przypadek jestem gotowa walczyć – musi być ktoś, kto dba przede wszystkim o tych najsłabszych.
A teraz słyszymy, że rząd być może wypowie konwencję stambulską.
Wycofanie się z konwencji stambulskiej stanowiłoby poważny krok wstecz w zakresie przestrzegania praw człowieka. Konwencja przedstawia całościowy system zapobiegania przemocy i wspierania ofiar przemocy w rodzinie. Dzięki niej mamy dużo dobrych rozwiązań, takich jak całodobowy telefon wsparcia dla ofiar przemocy, procedurę przesłuchania osoby wykorzystanej seksualnie czy mechanizm natychmiastowej izolacji ofiary od sprawcy. Bardzo dużo jest jednak jeszcze do zrobienia, dlatego obowiązywanie konwencji, która wskazuje kierunek, w którym państwo powinno podążać, jest kluczowe. Nie każda gmina i powiat w Polsce wdrażają program przeciwdziałania przemocy w rodzinie; niechlubnym przykładem jest Zakopane, które 11 razy odmówiło przyjęcia lokalnego programu. Poza tym niedostateczna jest liczba specjalistycznych ośrodków wsparcia dla ofiar. W 2019 roku było ich 36. Na całą Polskę! A ofiar? W samym 2019 r. w Polsce mieliśmy 88 tys. ofiar przemocy. To jest realny problem – bo to więcej niż ma mieszkańców Leszno, Mielec czy Piła.
Czy pani zdaniem Polska jest dobrym krajem dla kobiet? Możemy czuć się bezpiecznie i komfortowo?
Na pewno jest lepiej niż było jeszcze kilkanaście lat temu. Ważne kwestie dla kobiet pojawiają się w debacie publicznej i zmieniają świadomość społeczną. Kwestia molestowania – akcja #metoo, kwestia godzenia ról zawodowych i rodzinnych, równego dostępu do zarobków, uczestniczenia kobiet w życiu publicznym. Jednak Polki nadal zarabiają mniej od mężczyzn na tych samych stanowiskach. Niektórzy piętnują kobiety, które rezygnują z pracy po otrzymaniu 500 plus, ale czy tak naprawdę zastanawiamy się, dlaczego to robią? Jakie warunki pracy i płacy do tego prowadzą? Reprezentacja kobiet w życiu publicznym wciąż jest za mała. Pamiętam, jak kilkanaście lat temu byłam aplikantką adwokacką i w rozmowie ze starszym, szanowanym adwokatem usłyszałam: "Dziecko, gdzie ty, kobieta, do takiego zawodu?".
Stereotypy.
Tak. Do tego kwestia przemocy domowej, której zdecydowanie częściej ofiarami są kobiety. Kolejna sprawa: często kobiety z mniejszych ośrodków mają kontakt z ginekologiem dwa razy w swoim życiu. Raz, gdy rodzą, i drugi raz, gdy diagnozuje się u nich nowotwór. Kobiety też częściej są ofiarami cyberprzemocy, molestowania w pracy. Problemem jest brak polityk antydyskryminacyjnych i antymobbingowych. Ale także nieznajomość praw pracowniczych, zwłaszcza młodych osób wchodzących na rynek pracy. Żeby było jasne – ja nie chcę nikomu mówić, jak ma żyć. Mam wiele koleżanek, które świadomie decydują się nie pracować, zostać z dziećmi w domu, wiele czuje się dobrze w bardzo tradycyjnym modelu rodziny, są szczęśliwe – ja to szanuję. Rzecz w tym, żeby kobiety miały prawo podejmować decyzje, miały wybór i miały równe prawa – a jak żyć, każda z nas wie sama najlepiej.
Kolejną kluczową dla pani kwestią jest utrzymanie wolności obywatelskiej. Co chciałaby pani zrobić w tym zakresie?
Kluczowym składnikiem w demokratycznym kraju jest zasada zaufania obywatela do państwa. Państwo w stosunku do obywatela powinno być lojalne, a władze państwowe powinny służyć obywatelowi, dbać o jego bezpieczeństwo, zapewniać mu wolną przestrzeń do ekspresji i działania – oczywiście w granicach prawa. W zakresie praw obywatelskich kluczowe znaczenie ma niezakłócone działanie organizacji społecznych. Pomysł społecznej kandydatury na urząd RPO został poparty przez ponad 360 różnych organizacji; widać, jak ważne dla organizacji społecznych jest to, by tego urzędu nie przejął polityk. Kolejnym niezwykle ważnym obszarem jest wolność zgromadzeń publicznych. To takie bezpieczniki systemu – muszą być niezależne od rządu przestrzenie, każda władza musi mieć jakąś kontrolę albo choć zderzać się z innym głosem. Każda, nie tylko obecna.
Skoro mówi pani o organizacjach społecznych, które poparły pani kandydaturę, to ciekawa jestem, jaki ma pani pomysł na przekonanie do siebie większości sejmowej.
Zależy mi na rozmowie ze wszystkimi siłami politycznymi. To dość szczególny czas w Polsce – wszyscy mamy przed oczami mapę Polski podzielonej politycznie. A przecież mieszkamy w jednym kraju, razem stoimy w kolejkach do lekarza, opiekujemy się starszymi rodzicami, zderzamy się z wyzwaniem zdalnej edukacji dzieci. Jest coś, co nas łączy – codzienne sprawy, codzienne prawa do normalnego życia. I o tych prawach obywatelskich trzeba rozmawiać ponad podziałami. Posłom, wszystkim, powiem jedno: spróbujmy coś raz zrobić inaczej. Pokażmy, że da się wznieść ponad partyjne spory – że każdy z nas może zrobić 2 kroki do tyłu, żeby w środku powstała przestrzeń, która zapewni ochronę najsłabszym. Jestem kandydatką społeczną, moje poparcie idzie z dołu – od ponad 360 organizacji społecznych, bardzo różnych. Od 15 lat jestem prawniczką, od 10 prowadzę postępowania sądowe dotyczące praw obywatelskich. Od 5 lat pracuję jako urzędnik państwowy w biurze RPO. Przejechałam po Polsce tysiące kilometrów. Występowałam w sądach w sprawach dotyczących praw osób z niepełnosprawnościami, ochrony środowiska, wolności słowa, praw lokatorów. Jestem naprawdę przygotowana do tej roli. Zaufajcie mi, zaufajcie społecznikom.
Myśli pani, że się pani uda?
Tak, tak myślę. Mam zamiar spotkać się z każdą posłanką, każdym posłem, każdą senatorką oraz senatorem i powiedzieć im, jak ważny dla Polek i Polaków oraz dla mnie osobiście jest ten urząd. I jak bardzo, dla każdego z nich i każdego z obywateli, będę go strzec przed partyjnym uwikłaniem. W biurze RPO każdego dnia doświadczeni prawnicy pomagają Polakom w najważniejszych dla nich sprawach, czasem dramatycznych. Dlatego urząd RPO musi być ziemią niczyją. Bezpieczną przestrzenią dla każdego z nas – i to bym chciała zapewnić.
Czyli poczucie misji.
Tak to czuję. Żeby dołączyć do zespołu RPO i być bliżej ludzi, zostawiłam za sobą duże kancelarie prawnicze. Chciałam zmieniać Polskę na lepsze. Taka była moja motywacja. Nie było dnia, żebym żałowała swojej decyzji. Kiedy więc organizacje społeczne zaproponowały moją kandydaturę, pomyślałam, że mogę tę misję realizować, prowadząc urząd rzecznika.
Czuje się pani w Polsce szczęśliwa?
Czuję się w Polsce szczęśliwa, choć moja relacja z Polską przypomina włoski model związku. Bywam potwornie wkurzona, zła, czasem bym na Polskę nakrzyczała, ale to mój kraj, ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami, i nie wyobrażam sobie, żebym każdego dnia nie starała się go zmienić na lepsze.
Zuzanna Rudzińska-Bluszcz – prawniczka, koordynatorka strategicznych postępowań sądowych w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.