Blisko ludziKobiece wojenki. Spór o nocne nianie rozgrzewa internet

Kobiece wojenki. Spór o nocne nianie rozgrzewa internet

Kobiece wojenki. Spór o nocne nianie rozgrzewa internet
Źródło zdjęć: © iStock.com
27.05.2018 18:14

Czy nocna niania, która przejmuje obowiązki rodziców i pomaga rodzinie spędzać jakościowe wieczory i noce to fanaberia i rozpasanie, czy wspaniałe wsparcie dla zmęczonych matek? Zdaniem rozsądnych ludzi, jest to doskonałe rozwiązanie rodzinnych problemów. Zdaniem Matek Polek – skandal i powód do interwencji… opieki społecznej.

„Tully”, najnowszy film z Charlize Theron wywołał wiele potrzebnych dyskusji na temat problemów, z którymi borykają się matki. Jednak, jak to zwykle bywa, nie zabrakło też okazji, by kobieta mogła dowalić drugiej kobiecie. Wszystko odbyło się tradycyjnie – były wyzwiska, poniżanie i opluwanie się nawzajem. Nie, żebym była jakoś szczególnie zdziwiona – właściwie taki stan rzeczy jest stały, po prostu czasem wybucha nieco bardziej spektakularnie. Tak stało się też po premierze filmu – znudzone forumowiczki musiały się po raz kolejny do czegoś przyczepić.

Film „Tully” opowiada historię Marlo, która oczekuje właśnie trzeciego dziecka i jest już nieco przemęczona. Dwójka dzieci zazwyczaj nieco daje w kość, nadejście trzeciego jest nieco przerażające – choć wyczekiwane. Jest też mąż – ciężko pracujący na utrzymanie rodziny, kochający, ale trochę bez pojęcia o tym, z jakimi trudnościami codziennie boryka się matka kilkorga dzieci, w ciąży, prowadząca żywy dom. Brat Marlo, znacznie lepiej od niej sytuowany, proponuje zmęczonej i lekko rozdrażnionej siostrze rozwiązanie – chce sfinansować zatrudnienie nocnej niani, która odciąży Marlo po narodzinach dziecka i pomoże w ogarnięciu życia i obowiązków. Tak w domu Marlo pojawia się tytułowa Tully, która sprawia, że życie bohaterki nareszcie staje się lepsze. Tu należy wstrzymać się ze streszczeniem, bo dobry twist może zostać zepsuty spoilerem – a wszak nie o to tutaj chodzi. Zatrzymajmy się zatem na cudotwórczyni Tully – przedstawicielce cieszącej się coraz większą popularnością grupy nocnych niań.

Nocne nianie – szwadron wykwalifikowanych pomocniczek

Kim jest nocna niania? To pomoc do dziecka – często ze specjalistycznym wykształceniem: pielęgniarka, doula, rehabilitantka – zazwyczaj zajmująca się maluchem tuż po jego narodzinach. Zadaniem nocnej niani jest pomoc w ustabilizowaniu sytuacji rodzinnej, odciążenie matki, ale przede wszystkim zajęcie się dobrostanem niemowlęcia, co obejmuje kwestie nauki karmienia piersią, chustowania czy trening snu. W zamożniejszych domach nocna niania ma jednak rozszerzony zakres obowiązków – pojawia się zazwyczaj późnym popołudniem (często zmieniając nianię dzienną) i zajmuje się dzieckiem, umożliwiając matce skorzystanie z czasu tylko dla siebie – często po całym dniu pracy.
Nocna niania zazwyczaj spędza z dzieckiem cała noc w jednym pomieszczeniu, do matki zanosząc malucha na karmienie lub w przypadku bardzo silnego wzburzenia małego człowieka. Matki, które nie karmią piersią, czasem korzystają z opcji karmienia dziecka butelką, ale zazwyczaj w tych przypadkach karmienie spoczywa na niani. Dla obojga rodziców oznacza to jakościowy nocny wypoczynek oraz popołudniową możliwość obdarzenia uwagą pozostałych dzieci – dla których przy wymagającym niemowlęciu często brakuje czasu. I właśnie w tym miejscu zaczynają się tak dotkliwe dla „perfekcyjnych matek” zgrzyty.

Matka Polka musi rzygać ze zmęczenia

Czytając fora internetowe, można dojść do wniosku, że każda matka marzy wyłącznie o tym, by po całym dniu spędzonym w pracy zająć się przecieraniem zupek, zmienianiem pieluch i chodzeniem w kółko z obolałym od kolki dzieckiem, przy jednoczesnym sprawdzaniu prac domowych, oglądaniu „Jeziora Łabędziego” w wykonaniu czterolatki i słuchaniu próby operowej trzylatka w salonie. Okazuje się, że jest to zajęcie stymulujące i fantastyczne, nieco może wpływające na poziom rozdrażnienia i wielkość worów pod oczami, ale przecież TRZEBA. To życiowy cel każdej matki i niegodziwością jest zatrudnianie pomocy po to, by „pozbyć się obowiązków wobec własnych dzieci”.

Kobiety przechwalają się, jak długo nie spały, jak długo nie jadły, przez ile tygodni nie mogły swobodnie skorzystać z łazienki, jak długo się nie ubierały, nie myły, nie ogarniały rzeczywistości. Im dłużej, tym więcej punktów do tytułu matki roku. Jako czytelniczka, która nie bierze udziału w wyścigu, mogę się tylko pochylić ze współczuciem nad losami partnerów tych nieszczęsnych kobiet (Sześć tygodni bez prysznica? Gratulacje). Opisy tego „prawdziwego poświęcenia” brzmią jak wyjątki z horrorów o ofiarach więzionych w piwnicach – w dramatycznych forumowych postach brakuje tylko opisów batożenia. Najgorsze jest to, że ze wszystkich tych tekstów, bije wręcz duma. Duma z tego, jak wiele poświęca się dla rodziny, dla dziecka. Bo pamiętajmy – matka, która nie chce rzygać ze zmęczenia, to nie matka, to jakaś „życiowa kaleka”. Jeśli nie masz na co się skarżyć, to znaczy, że musisz być fatalną matką, kiepską żoną i w ogóle jakieś straszliwe z ciebie dziwadło – pewnie „nie powinnaś się rozmnażać – współczuje twoim dziecią” (stary tekst, ale nadal aktualny – ortografia mistrzyń rozrodu także się nie zmienia). Postronny czytelnik znowu może tylko westchnąć i zastanowić nad tym, czemu do prowadzenia samochodu potrzebne jest prawo jazdy, a do rodzenia dzieci… oj nieważne.

Te zawody się nie kończą
Licytacja na najlepszą matkę tygodnia odbywa się codziennie – w tysiącach wątków dotyczących wychowywania dzieci i problemów matek. Co wrażliwsze matki korzystają z zamkniętych grup dyskusyjnych, gdzie bez problemu można porozmawiać z osobami, których poglądy na zadania i obowiązki matek są podobne. Taka separacja nie dziwi, gdy poobserwuje się chwile fora dyskusyjne. Przypominają one nieco wybieg dla małp – dużo tam wrzasku i obrzucania się… błotem, a mało konkretów. Jasne jest tylko jedno – niania to zło, a nocna niania to zbytek, fanaberia i świadectwo tego, że kobieta nie daje sobie rady z własnym życiem i matka być stanowczo nie powinna. Pojawiają się nawet głosy, że osoby korzystające z pomocy opiekunek w dzień i wieczorem powinny być monitorowane przez opiekę społeczną, jest to bowiem zaniedbywanie dzieci. Włos się jeży, ręce opadają, a z gardła wydobywa się dziwne warczenie.

Oczywiście pozostaje jeszcze kwestia finansowa – uwielbiamy bowiem zaglądać ludziom do portfela. Nie muszę chyba mówić, że wydatek na nocną nianię (na dzienną nie, pazury przecież trzeba czasem zrobić – bez zrobionych pazurów się nikt normalny nie umartwia) to fanaberia i zbytek. A co zrobić z zaoszczędzonymi pieniędzmi? Matki forumówki mają szereg gotowych rozwiązań – lepiej dziecku jakieś ubranka kupić (no bo pewnie nago biedactwo leży, jak wyrodna matka z winem serial ogląda), lepiej zainwestować w witaminy i odżywki (bo takie matki od nocnych niań, to karmią dzieci kartonem zmiękczonym w wodzie – wiadomo), a „pieniążki” (chyba wszyscy kochamy to słowo) mogą się też przydać na ciekawsze wakacje (noworodki z założenia lepiej wypoczywają na Bali niż w Węgorzewie – taka mała fanaberia, są na to podobno nawet jakieś badania).

Wyrodne matki mają się dobrze

W całym tym bałaganie mało głosów matek, które zdecydowały się na rozwiązanie w postaci nocnej niani. Ma to dwie przyczyny. Po pierwsze – w Polsce nadal nie jest to zjawisko szczególnie popularne, głównie przez pokutujące głupie stwierdzenie, że to matka najlepiej wie, czego potrzebuje jej dziecko, ale i przez niewielką dostępność rynkową. Po drugie – matki korzystające z dziennej i nocnej pomocy przyznają wprost, że się tym specjalnie nie chwalą, właśnie ze względu na niezbyt przychylną opinię na temat takich „fanaberii”. Udało mi się porozmawiać o tym tylko z dwiema młodymi matkami, które zdecydowały się na zatrudnienie nocnych niań. Agnieszka przyznaje, że była to trudna decyzja – najbardziej ze względu na brak wsparcia rodzinnego. Jej matka stanowczo protestowała przeciwko obcej osobie w domu – zwłaszcza w tak wrażliwym okresie. Mąż także nie był zadowolony – dodatkowe koszty są niebagatelne, a w Polsce mamy silnie zakorzenione przekonanie o tym, że obca osoba w domu to tylko problem i dyskomfort. Nocna niania znalazła się w domu Agnieszki tylko i wyłącznie dlatego, że depresja poporodowa uniemożliwiła młodej matce zajęcie się dwójką dzieci, a rodzina nie ogarnęła problemu. Nocna niania jest w domu Agnieszki już pół roku, a sytuacja diametralnie się zmieniła. – Miałam czas na to, by dojść do siebie po porodzie i załamaniu, niczym nie musiałam się przejmować. Gdy w końcu podniosłam się z łóżka i zaczęłam ogarniać, miałam już wszystko zorganizowane, a niania bez skrupułów, jakie zazwyczaj mi towarzyszyły, poustawiała całą resztę rodziny. Bardzo szybko mogłam wrócić do pracy, wysypiamy się, przestaliśmy się kłócić o wszystko. Błyskawicznie wróciłam do karmienia piersią – to tez pomogła mi ogarnąć nasza niania. To nie jest żadna obca osoba – nie wiem, jak przeżyję jej odejście, a ten moment już się zbliża – mówi Agnieszka.
Marta z kolei jest samotną matką, która nie miała specjalnego wyboru. – Kocham moje dziecko, ale kocham też moją pracę – poza tym jestem jedynym żywicielem tej mikrorodziny. Mam dwójkę dzieci, nie mam męża, matki, teściowej – jestem sama. Jedyny plus jest taki, że zarabiam bardzo dobrze i mogłam pozwolić sobie na stałą pomoc. Na początku zatrudniałam dwie nianie, ale wolałam, żeby dzieci spędzały raczej czas w pewnej stabilności, zatrudniłam więc jedną nianię na stałe – z zamieszkaniem. Taka trochę Mary Poppins, tylko z lepszym charakterem – śmieje się Marta. – Moje koleżanki nie patrzą na mnie specjalnie krzywo, ale mam trochę wrażenie, że jedyne co mnie w ich oczach usprawiedliwia, to moja życiowa sytuacja. Gdybym miała partnera, pewnie też pojawiłyby się sugestie dotyczące siedzenia w domu i zajmowania się rodziną. Moje znajome nie myślą o nianiach, a o jak najdłuższych urlopach macierzyńskich i wychowawczych – podsumowuje Marta.

Festiwal hipokryzji trwa

Dowolnie i swobodnie zmieniające się podejście matek do opieki nad dziećmi przez „obcych” jest źródłem mojej nieustannej fascynacji. Niania w dzień jest ok – jak już było tu wspomniane, musi być czas na pazy i parę innych czynności wspomagających naturalny wygląd umęczonej matki. Jak to się ma do tego słynnego braku higieny i braku snu – nie wiem. Potem pojawia się jednak kolejne stanowcze stwierdzenie – „korzystając z czasu dla siebie dajesz dowód na bycie koszmarną egoistką”. Ale i tak zatrudnienie opiekunki na parę godzin jest jeszcze zrozumiałe. Z kolei zatrudnianie niani na noc, to „zbrodnia przeciwko prawdziwemu macierzyństwu” i „kpina z innych matek, które nie są tak zepsute, by porzucać dziecko dla własnej przyjemności”. A to cytaty tylko z trzech wypowiedzi na jednym forum. Wszystko sprowadza się zawsze do jednego – porzucania własnego dziecka.

W tych komentarzach brzmi to wszystko, co najmniej tak, jak oddanie dziatwy na pastwę sadystycznej niańki z piekła rodem. Matka korzystająca z pomocy jest zwykle opisywana (delikatna wersja) jako „tępa dzida, która nie powinna się rozmnażać”. Jeszcze ciekawsze jest to, że wymaganie pomocy od członków rodziny i „porzucanie” dziecka na całe dnie z babcią/siostrą/ciotką takich emocji zupełnie nie budzi. Ba, babcie odmawiające zajmowania się wnuczętami same nazywane są często (przez własne córki) wyrodnymi matkami, no bo jak tu własnemu dziecku nie pomóc?!

A bogowie patrzą i nie grzmią…

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl