Kochankowie z wieży widokowej w Wolsztynie. Nie tylko oni uprawiają seks poza domem
Film z udziałem dwóch par, które uprawiały seks na wieży widokowej niedaleko Wolsztyna, obiegło internet. Joanna Keszka, edukatorka seksualna, bardziej niż na kochanków, jest oburzona na osoby, które upubliczniły nagranie z monitoringu wieży.
Wieża widokowa w Wolsztynie to popularny obiekt turystyczny. Wybudowano ją w 2016 roku i chwilę potem zainstalowano monitoring, głównie po to, aby nagrania z wieży wykorzystywać do promocji regionu. Cóż, takiej raczej chyba nikt się nie spodziewał. A wszystko za sprawą dwóch par, których miłosne uniesienia zarejestrowały kamery.
Naiwnością byłoby myśleć, że wieża widokowa w Wolsztynie po raz pierwszy była świadkiem takich scen. Jednak po raz pierwszy nagranie figlujących turystów wyciekło do sieci. Wojciech Lis, burmistrz Wolsztyna, w środę poinformował odpowiednie służby o możliwości popełnienia przestępstwa. Chodzi o upublicznienie nagrania, które było własnością Urzędu Miasta w Wolsztynie.
Wieża widokowa w Świętnie: trzeba znaleźć winnych
O sprawie rozmawiam z Joanną Keszką, edukatorką i Trenerką Kreatywnego Seksu.
- Uważam, że to skandal - mówi stanowczo Keszka. - Mam nadzieję, że prokuratura ustali, kto dokonał przecieku i pociągnie do odpowiedzialności człowieka, czy osoby, które wyniosły te nagrania i opublikowały je w internecie - mówi.
A co z parami, które zarejestrowały kamery? - Nie widziałam tego nagrania i nie będę go oglądać, ale powiedzmy sobie szczerze, uprawianie seksu poza domem, to nie jest ani zjawisko nowe, ani tym bardziej - świadczące o jakichś nietypowych upodobaniach. Naprawdę, ludzie kochali się na dworze, na polanie, na plaży, w stogu siana od początku dziejów. Weźmy choćby słowiańską Noc Kupały. To było święto naładowane erotyzmem. Pary kochały się w lasach i na łąkach w tę noc. I robią to nadal - mówi Keszka i dodaje, że czasem kierują nimi bardzo pragmatyczne pobudki.
- Bywa, że ludzie nie mają gdzie się kochać. Sytuacja mieszkaniowa w Polsce jest słaba. Mieszkania są drogie. Młode pary mieszkają ze starszymi rodzicami, czy w kawalerkach z dziećmi - wyjaśnia.
Seks nie tylko w sypialni
Maja (imiona bohaterek zostały zmienione) figlowała ze swoim mężem w każdym z wymienionych przez Keszkę miejsc. - Zdecydowanie odradzam stóg siana czy inną stodołę. No, chyba że masz naprawdę gruby koc i żadnych alergii - mówi ze śmiechem i dodaje, że seks w miejscach publicznych przydarzał się jej spontanicznie. - To nie jest tak, że z premedytacją planujemy, że w piątek robimy to na parkingu w lesie, a w środę nad potokiem pod miastem - tłumaczy. Pytam, czy nigdy nie bała się, że ktoś ich nakryje, albo, co gorsza - nagra.
- Spontaniczność spontanicznością, ale zawsze, zanim zdejmiemy ubrania, rozglądamy się i sprawdzamy, czy nikt nas nie nakryje. W seksie na łonie natury nie szukamy dreszczyku emocji. W ogóle nie o to chodzi - mówi Maja.
O co zatem chodzi? - O bycie blisko, o miłość i wyrażanie jej tak, jak nam pasuje, a nie tak, jak oczekuje tego od nas społeczeństwo - wyjaśnia kobieta i dodaje, że dla niej bardziej nieobyczajne jest paradowanie po mieście z krzyżem celtyckim, swastyką czy w koszulce z napisem “biała siła” niż uprawianie seksu na łące, z dala od ludzi, gdzie nikomu to nie szkodzi.
Najważniejsza jest zgoda
Joanna Keszka podkreśla, że decydując się na igraszki w miejscu publicznym, trzeba brać pod uwagę odczucia innych. - Nie możemy narażać ludzi na to, że nas przyłapią. Bo to jest jednak brak szacunku dla ich granic. A to w seksie jest najważniejsze - świadoma zgoda i poszanowanie granic - mówi edukatorka i odnosi się do sprawy z wieży widokowej w Wolsztynie.
- Ja, zamiast szukać tych osób z wieży widokowej, skupiłabym się raczej na tym, czy był to seks za zgodą, niewymuszony. Bo jeśli nie ma śladów przestępstwa, gwałtu, nacisku, to nie ma sensu szukać tych kochanków - przekonuje.
Gdy rozmawiam z Mają o kwestii zgody na seks, opowiada mi kolejną anegdotę. - W podróż poślubną poleciałam z mężem na Hawaje. Plaża, ocean, boskie krajobrazy, no i ekscytacja związana ze ślubem sprawiły, że któregoś wieczora zaczęliśmy się z mężem kochać w samochodzie. Byliśmy na opuszczonym parkingu, u podnóża jednej z gór. Była godzina 22 czy 23, więc nie uświadczysz tam żywej duszy. Aż tu nagle dostajemy po oczach światłami samochodowych reflektorów. Wpadamy w panikę, na szybko usiłujemy się ubrać, ja nie mogę nigdzie znaleźć mojej sukienki. I wtedy ktoś puka w szybę. Podnoszę wzrok i napotykam spojrzenie mężczyzny w mundurze - wspomina.
Auto Mai i jej męża przykuło uwagę patrolu policji. Gdy zobaczyli zaparowane szyby, postanowili sprawdzić o co chodzi. Maja otworzyła okno i zaczęła rozmowę. - Wiesz, że pierwszą rzeczą, o jaką zapytał mnie ten funkcjonariusz, było: czy wszystko w porządku. Podczas gdy drugi policjant rozmawiał z moim mężem, sprawdzał prawo jazdy i dokumenty auta, tamten oficer zniżając głos zapytał mnie, czy jestem tu z własnej woli i powiedział, że jeśli czuję się zagrożona, mam tylko powiedzieć: “tak” i zapewnią mi bezpieczeństwo. Pomyślałabyś, że policja może tak zareagować? - dziwi się Maja.
Hawajska przygoda skończyła się tylko pouczeniem. Funkcjonariusze życzyli Mai i jej mężowi udanej podróży poślubnej, ale bez zwracania na siebie uwagi policjantów.
- Jeśli mówimy o seksie na świeżym powietrzu, to właśnie zgoda jest pierwszą rzeczą, o której trzeba pomyśleć. Ja się zgadzam, mój partner czy partnerka się zgadza i wiemy, jakich granic nie wolno nam przekroczyć - mówi Joanna Keszka i zaznacza, że często uprawiamy seks przy publiczności, nawet o tym nie wiedząc.
- Ściany w hotelach czy pensjonatach potrafią być cienkie jak z papieru. Często uświadamiamy to sobie dopiero wtedy, gdy słyszymy inną kochającą się parę. I co, za to też należałoby ludzi karać? Bo nie uprawiają seksu po cichu? - zastanawia się.
Jaka kara za seks w miejscu publicznym?
Jak podchodzi polskie prawo do kwestii uprawiania seksu w miejscu publicznym? Najczęściej jest to traktowane jak nieobyczajny wybryk (zatem nie przestępstwo), o którym mowa w art. 140 Kodeksu wykroczeń. Za takie zachowanie grozi nam: areszt, ograniczenie wolności, grzywna do 1500 złotych lub kara nagany. Oczywiście warunkiem poniesienia konsekwencji, jest bycie przyłapanym na gorącym uczynku, lub, jak w przypadku kochanków z wieży widokowej w Świętnie - istnienie nagrania czy innego materiału dowodowego.
Bezpieczny seks, w każdym miejscu
Wracam do rozmowy z Joanną Keszką, która w temacie seksu “poza domem” ma sporo do powiedzenia. I nie chodzi tylko i triki i porady, a o rzeczy dużo bardziej fundamentalne.
- Druga kwestia, o której trzeba pamiętać, to bezpieczeństwo. Zwłaszcza gdy to jest letni romans czy początek związku i nie znamy jeszcze pełnej historii naszego partnera. Wówczas prezerwatywa jest konieczna, nie tylko w kwestii zapobiegania ciąży - wymienia edukatorka seksualna. I od razu dodaje, że seks w domu nie oznacza automatycznie seksu bezpiecznego.
- Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że małżeńskie łoże i cztery ściany częściej są świadkami opresji i nadużyć niż plenery. W moim przekonaniu ludzie, którzy mają seks na polanie czy plaży, to ludzie otwarci, nastawieni na czerpanie radości, pewnie też spontaniczni - deklaruje.
Miało być jak w filmie
Hania nie ma zbyt dobrych wspomnień związanych z seksem w plenerze. - Po moim pierwszym doświadczeniu erotycznym na łonie natury, przeszła mi ochota na długi czas. Jeszcze na studiach wybrałam się z chłopakiem na romantyczny piknik nad Wisłą. W planach było też nocowanie na plaży, ognisko. No jak z kiepskich komedii romantycznych - żartuje kobieta.
- Więc najpierw było romantycznie. A potem tragikomicznie. Gdy zaczęliśmy się rozbierać, zaatakowały nas komary. Potem leżeliśmy przykryci cieniutkim kocem i szczękając zębami, zastanawialiśmy się, czy zrealizować plan do końca, czy raczej szukać taksówki i uciekać do domu pod ciepłą kołdrę. Skończyło się tak, że o 2 w nocy łapaliśmy taksówkę na warszawskiej Pradze, a ja miałam pierwsze w dorosłym życiu zapalenie pęcherza - kwituje Hania.
A co zrobić, gdy ktoś nas nakryje? - To proste, przeprosić. Choć osoba, która się na nas natknęła również powinna to zrobić. Chyba dlatego tak oburzyła sprawa z wieży widokowej w Świętnie. Bo to nie seks, a upublicznianie nagrania jest w moim przekonaniu gorszym wykroczeniem - podsumowuje Joanna Keszka.