Luca ma męża, dzieci i dwóch partnerów. Każdy z tych mężczyzn ją pociąga
Luca na nasze pierwsze spotkanie wybrała restaurację nad samym brzegiem morza w Gdańsku. Miejsce nie jest przypadkowe – to lokal, w którym kobieta randkuje z jednym ze swoich partnerów. A ma ich trzech, z jednym z nich oprócz miłości łączą ją dzieci. Każdego kocha i każdy ją pociąga. Podczas naszego spotkania otwarcie opowiada o relacjach, które ich łączą. Jaka jest Luca? Nie nazwałabym jej klasyczną pięknością, ale ma w sobie to "coś".
29.09.2021 14:40
Poniżej prezentujemy fragment ebooka Patrycji Ceglińskiej-Włodarczyk "Więcej niż dwoje".
Jakie to uczucie, kiedy po upojnym wieczorze z jednym z partnerów wracasz do domu i kładziesz się spać obok męża?
Mój mąż nie ma z tym problemu. Dla niego ważne jest to, że wróciłam i jestem obok. Ja biorę prysznic, żeby zmyć z siebie zapach perfum innego mężczyzny i położyć się do łóżka w naszych domowych zapachach. Jeśli jestem na spotkaniu z Pawłem lub Adamem, lubię mieć trochę czasu, zanim wrócę do domu, żeby przestawić się emocjonalnie w głowie. Natomiast jeśli chodzi o seks... Nie wiem, czy to porównanie wszystkim się spodoba, ale dla mnie to jest tak, jakbym poszła z kimś do restauracji i zjadła przepyszny obiad, a potem wróciła do domu na kolację. To nie znaczy, że seks jest dla mnie równie casualowy jak jedzenie, ale nie jest czymś uświęconym, nie jest zarezerwowany tylko dla jednej osoby i w ogóle trudno mi wyobrazić sobie sytuację, w której miałabym przez następnych pięćdziesiąt lat uprawiać seks tylko z jedną osobą. Nie.
Dajesz radę logistycznie?
Z Adamem raz na rok wyjeżdżamy na weekend. Chcemy poświęcić sobie uwagę i mieć wspólny czas. Z Pawłem też wyjeżdżaliśmy kilka razy. On mieszka sam, więc o wiele łatwiej jest zorganizować nasze spotkanie. Mogę do niego pojechać i spędzić u niego noc albo weekend. Przez jakiś czas było tak, że mieszkałam w tym samym mieście co Paweł i do Adama miałam trzysta kilometrów. Teraz jest odwrotnie. Kiedyś z Adamem widywaliśmy się kilka razy w roku, a teraz możemy się widzieć kilka razy w miesiącu, bo jest moim sąsiadem.
(...)
Kiedy po raz pierwszy zdałaś sobie sprawę, że kochasz jeszcze kogoś oprócz swojego męża?
Wchodziłam w ten związek, kochając Pawła. Poznałam go wcześniej niż mojego męża. Brałam ślub, trochę zaprzeczając temu uczuciu albo próbując z nim walczyć, bo mi ten związek wtedy nie służył. Myślałam, że to minie. Nie tylko nie minęło, ale poznałam Adama. Zdałam sobie sprawę, że moje serce mieści trzech mężczyzn i po prostu tak jest. To nie była kwestia wybierania, czy jestem z nimi w relacji, czy nie, bo właściwie to nie jestem w związku z żadnym z nich. To są relacje emocjonalne, które nie mają dokładnie zdefiniowanego kształtu, nie zawsze o tym rozmawiamy. Kiedy poznałam i pokochałam Adama, powiedziałam o swoich uczuciach jemu i mężowi. To było tuż przed naszym ślubem i musieliśmy się z tym zmierzyć. Wchodziliśmy w małżeństwo ze świadomością, że kocham więcej osób. Zareagował bardzo pozytywnie, ale to mogło też wynikać z tego, że znał Adama i bardzo go lubił.
Dlaczego zdecydowaliście się wziąć ślub?
To jest bardzo ładna historia. Byliśmy ze sobą kilka miesięcy i pierwszy raz się przespałam z kimś innym. Mój mąż poczuł się wówczas bardzo niepewnie. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co mogę zrobić, żeby zmienić jego myślenie i żeby poczuł, że chcę być z nim przez całe życie. I że to nie jest tak, że ktoś mi się spodoba, pójdę z nim do łóżka i już nigdy nie wrócę. Wtedy zapytałam, czy gdybyśmy wzięli ślub, to czy poczułby się pewniej i bezpieczniej. Odpowiedział, że tak. I tak właśnie wyglądały moje oświadczyny.
Ślub jest zaprzeczeniem tego, co w teorii jest założeniem poliamorii.
Z jednej strony to jest to, o czym mówiłam, że związek prymarny nie do końca wpisuje się w ideę poliamorii. Nie jest dobrym rozwiązaniem wybór jednego związku i dbanie o niego bardziej niż o inne. Z drugiej strony u nas to działa. Mam marzenie, żebyśmy wszyscy byli razem albo żeby każdemu poświęcać tyle samo czasu, albo gdyby można było mieć trzech mężów, to już bym leciała oświadczać się wszystkim, których kocham. Jednocześnie trudno mi wyobrazić sobie taką sytuację, że jestem ja i mój mąż, Adam i jego partner, Paweł i jego przyszła partnerka i jeszcze jakieś dodatkowe osoby. Tych osób robi się dużo.
Stworzenie harmonijnego związku dwóch osób już jest wystarczająco skomplikowane. Jeśli każda z tych osób, o których wspomniałam, ma swoje potrzeby, które trzeba zrealizować w obrębie jednego gospodarstwa domowego albo nie mieszkając wspólnie, ale tworząc jedną rodzinę, trudno mi to sobie wyobrazić. Chociaż często śmiejemy się z moim mężem, że mając dwoje dzieci, potrzebujemy jeszcze jednego dorosłego.
Uczysz swoje dzieci, że nie muszą wybierać i że mogą kochać wiele osób?
Często mówię im o tym, że kogoś kocham. Że kocham Adama, że kocham Pawła. Mój starszy ośmioletni syn reaguje na to zupełnie spokojnie i pozytywnie. Młodsze dziecko, sześcioletnie, zaczyna rozdziawiać buzię, czuje się z tym niekomfortowo. Były sytuacje, że płakało i mówiło, że tata jest moim chłopakiem. Powiedziałam, że możemy o tym porozmawiać i ja mu wszystko opowiem, ale nie chciał. Są takie tematy, do których będziemy wracać, ale od samego początku mówimy, że można kochać więcej osób, że są ludzie, których kochamy, że mama idzie na randkę. Oczywiście nie zagłębiamy się w szczegóły techniczne i nie mówimy o seksie, bo to nie ten wiek. Jeśli o coś będą pytać, to z pewnością im odpowiemy. Zależy mi na tym, żeby nie wychowywały się w takim przekonaniu jak ja, że jedyne słuszne wzorce to te disneyowskie, bo wiem, jakie to może spowodować straty emocjonalne.
Z drugiej strony myślę o tym, jak zareagują na to inne dzieci, które w większości pewnie wychowują się w rodzinach monogamicznych. Zastanawiałaś się nad tym?
Zastanawiałam się. Natomiast pierwsza rzecz jest taka, że moje dzieci nie chodzą do szkoły publicznej i nie wiem, czy kiedykolwiek będą do niej chodzić ze względu na to, że mają dosyć szczególne potrzeby, które łatwiej jest opanować w mniejszej grupie. Moje młodsze dziecko jest teraz w zerówce, ale ostatni rok uczyło się w domu. Starsze ma edukację domową, ale zanim wybuchła pandemia, po lekcjach spędzało czas w małej szkole leśnej. To jest już z założenia inne, specyficzne środowisko, zrzeszające bardziej otwartych ludzi. Oczywiście, może zdarzyć się, że oni powiedzą komuś, jak my żyjemy, nawet babci, i będzie mała afera. Ale ja jestem otwarta, żeby z ludźmi o tym rozmawiać.
Zdarzają ci się takie rozmowy?
Większość ludzi nie pyta o moje relacje, bo krępują się zadawać osobiste pytania. Częściej obserwują i czekają, czego jeszcze mogą dowiedzieć się, nie pytając. Zdarza się, że przepraszają i pytają, czy mogą mnie o coś zapytać. Założyłam profil na Instagramie, gdzie można mnie zapytać o wszystko, ponieważ chcę szerzyć tę świadomość. Ostatnio miałam ciekawą rozmowę z moją szwagierką, która mi powiedziała, że sposób, w jaki ja mówię o poliamorii, zmienił jej świadomość i postrzeganie sytuacji. Ona była bardzo zamknięta na tematy związane z LGBT+, transgender, związkami otwartymi czy poliamorycznymi. Moje opowieści to moja osobista historia. Nie wypowiadam się za wszystkich, nie czuję się ekspertem. Opowiadam, jak to u mnie wygląda z perspektywy uczuć i emocji. Osoby, które są daleko od tematu, nieprzekonane, wręcz oburzone, zauważają, że u niektórych to działa.
Często można przeczytać komentarze, że poliamoria to ładniejsze określenie rozwiązłości.
Myślę, że ci ludzie nie mają na myśli poliamorii, a otwarte związki. Pewnie nie wiedzą, że jest różnica. A nawet na moim przykładzie widać, że w jednej z moich relacji nie ma w ogóle seksu. I to jest w porządku. W relacji z Pawłem też bywa różnie. Wszystko zależy od naszej kondycji emocjonalnej, od tego, czego chcemy albo czy on się z kimś spotyka. Tutaj seks też nie jest podstawą tej relacji. Poliamoria nie jest o seksie. Jest o miłości. Możesz być w związku monogamicznym, podarować drugiej osobie wyłączność i nadal być osobą poliamoryczną. Miłość nie poddaje się takim zewnętrznym regulacjom. Jeśli kogoś kochasz, to kochasz.
Ebook dostępny TUTAJ.