Magdalena El Ghamari: Terroryzm nie ma płci
- Organizacje terrorystyczne szybko zdobywają nowe kompetencje. Szukają ludzi, którzy są inteligentni, doświadczeni i oddani. Może się okazać, że wysoko w hierarchiach postawione są wykształcone kobiety - mówi Magdalena El Ghamari, autorka reportażu "Kobiety, miłość i dżihad".
Oto #HIT2023. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski: Kobiecość w muzułmańskim i arabskim świecie ma różne oblicza. Rzadko jednak pokrywają się one z rozpowszechnianym na Zachodzie obrazem kobiet uległych, uzależnionych od mężczyzn.
Magdalena El Ghamari: Zarówno w życiu, jak i pracy zawodowej, bardzo często spotykam się ze stereotypem ukrytej za hidżabem, idącej dwa kroki za mężczyzną muzułmanki. To niezwykle trudne, określić jak jest naprawdę. Według szacunków muzułmanie stanowią około 24 proc. populacji globu. Są miejsca, gdzie kobiety bardzo różnie wyglądają, a ich prawa w stosunku do świata Zachodu są zupełnie inne. Bohaterki mojej książki są nieprzejednane. Noszą w sobie różne historie oraz doświadczenia, ale łączy je jedno - dżihad rozumiany jako walka ze swoimi słabościami.
Wielu osobom dżihad kojarzy się głównie z terroryzmem.
Zachód utożsamia dżihad z bojownikami ugrupowań terrorystycznych, którzy w imię Boga prowadzą krucjaty na kraje Zachodu. Pojęcie "dżihad" występuje w islamie i jest to termin o szerokim znaczeniu. Samo słowo pochodzi z arabskiego i oznacza "wysiłek" lub "zmaganie". Dlatego tym terminem powszechnie posługują się kobiety. O dżihadzie mówią naturalnie, nie akcentując radykalizmu bądź ekstremizmu. Jest dla nich synonimem walki o swoje cele.
W Europie pokutuje przykre przeświadczenie, że muzułmanin to z reguły terrorysta. Niedawno udowodniła to wielkopolska policja, która zobrazowała osobę planującą atak terrorystyczny jako kobietę w hidżabie. To przykład islamofobii, czyli niechęci do osób wyznających islam, co jest wciąż dużym problemem także w Polsce. Publikowanie tego typu zdjęć powiela tylko krzywdzące stereotypy na temat społeczności muzułmańskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co motywuje bohaterki pani reportażu do walki?
Obrona własnych ideałów, życia, prawa do samostanowienia i rodziny. Próbują też udowodnić sobie i otoczeniu, że potrafią przetrwać. W rozmowach wielokrotnie padało stwierdzenie: "środowisko mnie ukształtowało, nie miałam innego wyboru, ani wpływu na to, co się wydarzyło w moim życiu". Powtarzały to zwłaszcza kobiety z obozów dla migrantów - miejsc, w których ludzie najczęściej nie pamiętają czasu stabilizacji i trwają w permanentnym stanie wojny. Nie mają przestrzeni na analizowanie rzeczywistości. Żyją tu i teraz.
Jedna z pani rozmówczyń jest wysoko postawioną członkinią Daesz (tzw. Państwo Islamskie). O kobietach w organizacjach terrorystycznych mówiło się do tej pory raczej w kontekście żon dżihadystów.
Terroryzm nie ma płci, choć postrzegamy go przez pryzmat brodatego mężczyzny z kałasznikowem w ręku. Organizacje terrorystyczne szybko zdobywają nowe kompetencje. Szukają ludzi, którzy są inteligentni, doświadczeni i oddani. Może się okazać, że wysoko w hierarchiach postawione są wykształcone kobiety. Te, które nie mają już nic do stracenia, są efektywniejsze w działaniach od mężczyzn, surowsze i bardziej brutalne.
Arabki są rzadkością w organizacjach terrorystycznych. Z moich doświadczeń z podróży do Kosowa, Bośni, Libii, Syrii, Jemenu czy Arabii Saudyjskiej wynika, że to właśnie obcokrajowcy w Daesz bywali znacznie groźniejsi od lokalnej społeczności. Wykonywali bez mrugnięcia okiem cały katalog kar cielesnych: od gwałtów po publiczne egzekucje.
Nie czują społecznej odpowiedzialności?
Tak, ponieważ nie mieli na miejscu rodziny, nie byli związani z mieszkańcami. Wykonywali swoje bezwzględne i okrutne zadania, za które byli i w dalszym ciągu są wynagradzani. Świat arabski po rewolucjach kieruje się zupełnie innymi przesłankami. Chodzi w nim głównie o przetrwanie. Dlatego decyzja zostaniu terrorystką sprowadza się głównie do szansy na lepsze życie, nawet jeśli miałoby one być krótsze.
Jakie funkcje pełnią kobiety w organizacjach terrorystycznych?
Najczęściej funkcje te są uwarunkowane przez tradycyjne role płciowe w kulturach, z których pochodzą. Można podzielić je na: walkę, propagandę, logistykę oraz finanse. Kobiety mogą brać udział w walce jako członkinie grupy bojowej. Niekiedy noszą pasy z materiałami wybuchowymi, dokonują zamachów samobójczych lub podejmują walkę zbrojną przeciwko wrogom organizacji. Mogą też pełnić rolę propagandystek, nagłaśniających ideologię i cele organizacji.
Kobiety świetnie radzą sobie z werbowaniem nowych, przydatnych organizacji członków. Rozkochują ich w sobie i subtelnie przekonują do radykalizacji. Są też łączniczkami dla terrorystycznego półświatka. Nie mają żadnej kryminalnej przeszłości, prowadzą zwyczajne życie, nie rzucają się w oczy. Najbardziej niepojęte dla nas - obserwatorów - są reprodukcyjne działania kobiet w organizacjach terrorystycznych.
Reprodukcyjne?
To najbardziej brutalna i szokująca aktywność, podejmowana zwłaszcza w obozach dla migrantów. Kobiety wykorzystują bardzo młodych chłopców do zapładniania, a w efekcie rodzenia kolejnych bojowników dżihadu. Mówiły nastolatkom, że chcą zajść w ciążę, aby zwiększyć populację Daesz, a gdy ta zostanie przywrócona, przyjdą bojownicy i wyrwą ich z obozów. Głośno mówi się o tym w kontekście ośrodka Orkesh, blisko granicy z Turcją, gdzie przebywa ponad 50 chłopców w wieku 11-17 lat.
Dochodzi też do innych nadużyć. W obozowych namiotach kobiety przykuwano łańcuchami do łóżek, gdzie kolejno sprzedawano je w celach seksualnych. Niestety, na tym brutalnym przykładzie sutenerstwa zarabiały inne towarzyszki obozu. Poziom braku humanitarności i brutalności jest w takich miejscach gigantyczny.
Kobiety robią to kobietom?
Społeczność obozów składa się na członkinie różnych ugrupowań terrorystycznych i zwyczajne mieszkanki regionu. Według różnych źródeł kobiety stanowią znaczącą część populacji obozów dla migrantów, zwłaszcza z Syrii. Często są narażone na różnego rodzaju przemoc, w tym seksualną, ale też eksploatację i handel ludźmi. Poza tym w obozach ludzie nabierają niechęci, są sfrustrowani wszechobecną beznadzieją, a więc szybciej się radykalizują.
I to od najmłodszych lat, czego przykładem może być historia Lamii, 15-letniej uchodźczyni, która jest indoktrynowana przez opiekunkę.
Dziewczynki wydaje się za mąż jak najszybciej, żeby rodziły kolejne pokolenia bojowników, nie bierze się pod uwagę ich pragnień, marzeń. Stają się po prostu narzędziem. Trudno się dziwić temu, że w tak trudnych warunkach poziom agresji i radykalizacji Lamii gwałtownie wzrósł. Obóz nie jest miejscem, w którym dzieci powinny dorastać, a to one głównie składają się na jego społeczność.
Pisze pani też wprost, że to stracone pokolenia.
W ich oczach widać jedynie pustkę. Codziennie walczą o przetrwanie, nie mają prawa do zabawy czy miłości. Z ostatniej wizyty w jemeńskim obozie pamiętam widok sporej grupy dzieci. Każde z nich trzymało w rączkach niewidzialną skakankę, udając, że na niej skacze. Odebrano im możliwość doświadczania dzieciństwa. Szybko dorastają i dopasowują się do brutalnej rzeczywistości. Potem mogą liczyć jedynie na to, że uda się im uciec z obozu lub wziąć ślub. Małżeństwo to dla nich szansa na inne, lepsze życie. Zwłaszcza dla kobiet.
Jak kobiety w obozie szukają kandydatów na mężów?
Pomocne bywają swatki, które łączą chętne panie w pary z mężczyznami szukającymi żon. W obozach jest też dostęp do internetu i aplikacji randkowych. W porównaniu do innych kandydatek, kobiety z obozów mają niewielkie wymagania, zwłaszcza finansowe. Zadowalają je prezenty - telefony komórkowe, kosmetyki, ubrania - których nie mogą sobie same kupić. Poza tym czują się zauważane i to doceniają. Choć chcą uchodzić za pragmatyczne, marzą o miłości i idealizują partnera, z którym kontaktują się tylko przez internet.
Rozmawiała Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl