Teresa Lipowska, jedna z ulubionych aktorek Polaków, opowiada o tradycjach świątecznych. Dba o to, żeby sianko było pod obrusem, by na wędrowca czekał pusty talerz. - Gdy stracimy te tradycje, będziemy tylko jednym z krajów Europy. To są nasze korzenie - przekonuje.
Teresa Lipowska, jedna z ulubionych aktorek Polaków, opowiada o tradycjach świątecznych. Dba o to, żeby sianko było pod obrusem, by na wędrowca czekał pusty talerz.
- Gdy stracimy te tradycje, będziemy tylko jednym z krajów Europy. To są nasze korzenie - przekonuje.
Teresa Lipowska
Jak wspomina święta z czasów dzieciństwa, które przypadło na trudne, powojenne lata?
- Moje pierwsze wspomnienie wiąże się ze świętami tuż po wojnie. Miałam wtedy dziewięć lat. Czasy były trudne. Ale tata przyniósł choinkę, a ja i moje rodzeństwo zawieszaliśmy własnoręcznie zrobione ozdoby. Klejone łańcuchy, papierowe anioły, pajace z wydmuszek - opowiada na łamach "Kobiety i Życia".
- Wieszaliśmy je na choince, obok jabłuszek i cukiereczków, które jakoś dziwnie szybko znikały w czasie świąt - dodaje.
Teresa Lipowska
Jak w każdym domu, ważnym elementem były porządki.
- Wszystko musiało błyszczeć. Okna wymyte, firanki wyprane i wykrochmalone, podłoga wypastowana i wyfroterowana. No i gotowanie! Lepiło się pierogi, piekło pieczenie, oprawiało karpia, faszerowało szczupaka - opowiada.
Witold Pyrkosz, Teresa Lipowska, Joanna Koroniewska (kadr z serialu M jak miłość)
Teresa Lipowska z czasów swojego dzieciństwa pamięta prezenty skromne i praktyczne.
- Nauczyłam się cieszyć wszystkim, co dostaję - mówi. - Kiedy byłam mała, tata przebierał się za Mikołaja i rozdawał podarki. Potem znajdowałam je pod choinką. Aż w końcu to ja przez lata byłam świętym Mikołajem. Po Wigilii zawsze siadałam do pianina i grałam kolędy, a rodzina śpiewała, do późnej nocy - opowiada aktorka. Najbardziej lubię "Lulajże Jezuniu" i "Oj, maluśki, maluśki" - mówi.
Witold Pyrkosz, Teresa Lipowska (kadr z serialu M jak miłość)
Teresa Lipowska podkreśla, że wszystkie święta spędza z rodziną.
- Odkąd umarł mój mąż, święta spędzamy w domu mojej synowej i syna. Przekonałam go, żeby kupił do domu pianino i nadal śpiewamy kolędy, choć już nie do późnej nocy. Stół jest wciąż zastawiony wigilijnymi potrawami, choć wdarła się do nich nowoczesność.
Czasem tylko z łezką w oku patrzę na górę prezentów pod choinką. Przecież nasze dzieci i wnuki nie znają nawet prawdziwego smaku pomarańczy, bo mają ich pod dostatkiem - mówi.