Mają dość zachowań lekarzy. Pielęgniarki są oburzone
"Oferta" szefa CM Medyk w Rzeszowie wywołała oburzenie To tylko wierzchołek góry lodowej, jeśli chodzi o traktowanie pielęgniarek w szpitalach. - Nie po to studiowałam, żeby nosić za kimś rękawiczki i worek na śmieci - podkreśla Natalia, która pracuje w zawodzie od trzech lat.
"Zwracam się do pań, abyście nabyły dodatkowych umiejętności jako kelnerki" - napisał do pielęgniarek prezes Centrum Medycznego Medyk w Rzeszowie dr Stanisław Mazur. Poszukiwał on obsługi podczas przyjęcia "dla świeżo upieczonych 140 lekarzy i najbliższych rodzin oraz władz miasta, województwa, uniwersytetu". "Może któraś znajdzie sobie wśród tych młodych lekarzy męża" - perswadował w wiadomości wysłanej do personelu.
Pielęgniarka komentuje "ofertę" z Rzeszowa. "Złapałam się za głowę"
Screen z wiadomością przekazała Siostra Bożenna, która prowadzi popularne w mediach społecznościowych profile. Spotkał się z ogromnym oburzeniem ze strony internautek. "Kelnerka = pielęgniarka/położna. Pięknie zestawione", "Pewnie według szefów firmy cała nasza praca sprowadza się do szukania męża" - czytamy pod postem na Facebooku.
- Na widok tej "oferty" złapałam się za głowę. Straszne, co ludzie sobie myślą na temat nas i naszej pracy - komentuje Natalia (imię zmienione – przyp. red.), która od trzech lat pracuje jako pielęgniarka. - W środowisku medycznym funkcjonuje gorzki żart, który powtarzałyśmy sobie z koleżankami na studiach. Polega na tym, że wyszukiwałyśmy wszystkie zawody, które łączy w sobie pielęgniarka. To architekt, bo ustawia łóżka w sali. Albo fryzjer – bo myje głowę pacjentowi. To też kelnerka – jak widać po wypowiedzi z Rzeszowa. A tymczasem jesteśmy lekarkami, opiekunkami medycznymi, psycholożkami, dietetyczkami... - podkreśla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Lekarze dosłownie wydawali mi rozkazy"
Chociaż przykład z Rzeszowa może wydawać się skrajny, okazuje się, że takie oferowanie dodatkowego zarobku to nie wyjątek. "Kiedyś w pewnym szpitalu w Bydgoszczy lekarka z oddziału zapytała nas, pielęgniarek, czy nie chcemy sobie dorobić, sprzątając u niej w domu" - skomentowała jedna z użytkowniczek wpis Siostry Bożenny na Instagramie.
Codzienna współpraca między lekarzami a pielęgniarkami również może być nacechowana wyższościowym podejściem. Natalia zna to z własnego doświadczenia. - Oczywiście miałam do czynienia z różnymi typami - i tymi dobrymi, i tymi, którzy uważają się za bogów - zaznacza. Na co dzień pracuje na OIOM-ie. Jak podkreśla, na początku praca z lekarzami była bardzo dobra, niemal zaskakująca.
- Na pewno było lepiej niż na zwykłym oddziale, ponieważ musieliśmy działać razem dla dobra pacjentów, którzy są w stanie krytycznym, sprawnie przekazywać sobie informacje i stale ich nadzorować - opowiada pielęgniarka. Niestety zaczęły pojawiać się problemy. - Miałam wrażenie, że jestem traktowana jak służąca - mówi. - Lekarze dosłownie wydawali mi rozkazy. I jeśli natychmiast nie zostawały one spełnione, zaczynali się na mnie złościć. Zapominali, że mam tylko dwie ręce i dwie nogi, i zwyczajnie nie nadążam, a nikt z lekarzy nie pomyśli, że można pomóc i współdziałać, zamiast rzucać rozkazami na prawo i lewo, i irytować się później, że wszystko naraz nie jest zrobione.
Z wyższościowym, hierarchicznym traktowaniem spotykała się już na studiach. - Widziałam, jak jedna z pielęgniarek szła podczas obchodu za lekarzem i nosiła dla niego rękawiczki na badanie, a druga trzymała worek na śmieci, żeby można było później wyrzucić te rękawiczki. Albo noszenie za lekarzem historii choroby. Z pozoru drobne rzeczy, ale niby dlaczego lekarz nie może sam tego trzymać? To kompletna żenada i właśnie element traktowania nas jak służących czy podrzędnych wobec lekarzy - irytuje się, ale dodaje: - Całe szczęście, akurat z tym nie spotykam się w mojej obecnej pracy. Nie po to studiowałam, żeby nosić za kimś rękawiczki i worek na śmieci.
"Stwierdziła, że nie będzie słuchać rad ode mnie"
W rozmowie z WP Kobieta na przedmiotowe traktowanie w pracy w szpitalu skarży się też Karolina, pielęgniarka z dwuletnim doświadczeniem. Kobieta zmaga się z lekarką, która bardzo często okazywała wyższość wobec pielęgniarek. Na porządku dziennym były na przykład zarzuty dotyczące zbyt wolnej pracy.
- Na przykład widząc, że mam pełno roboty, wchodziła do zabiegowego z pretensjami, dlaczego jeszcze krew nie jest pobrana, skoro ona zleciła to już godzinę temu. Nie docierało do niej, że nie miałam w tym czasie nawet chwili, żeby sprowadzić system - skarży się Karolina.
Lekarka często wybierała, z kim chce pracować. - Ja, jako najmłodsza w zespole, kilka razy spotkałam się z taką sytuacją. Lekarka podeszła do mojej zajętej już koleżanki i prosiła, żeby poszła z nią coś zrobić. Kiedy tamta powiedziała, że ja jestem wolna, lekarka stwierdziła, że woli moją koleżankę, bo jest bardziej doświadczona i zrobi to lepiej niż ja. Chodziło o asystowanie anestezjologowi przy założeniu wkłucia centralnego – opowiada Karolina w rozmowie z Wirtualną Polską.
Zarówno Karolina, jak i Natalia zgodnie mówią też, że lekarze czasem bardzo trudno przyjmują krytykę czy inny punkt widzenia. Karolina wspomina o sytuacji, kiedy lekarka źle zleciła jedno z badań. Zwróciła na to uwagę, ale otrzymała tylko naganę. - Stwierdziła, że nie będzie słuchać rad ode mnie, bo kim ja jestem, żeby ją poprawiać - mówi.
Natalia przeżywała podobne sytuacje. - Zwracam uwagę lekarzowi, który w mojej ocenie nie ma racji – i później czasem okazuje się, że naprawdę jej nie ma. Nigdy nie robię tego z wyższością, czy żeby coś udowodnić. Chodzi mi po prostu o dobro pacjenta, dlatego reaguję. Ale w naszym środowisku mówi się, że lekarzowi trzeba przekazywać uwagi delikatnie, bo lekarz się obrazi – dodaje.
Sama zna przynajmniej kilku medyków, w przypadku których ta teoria się sprawdziła. - Tak – lekarz obrażał się, kiedy wykazałam, że nie ma racji, strzelał fochy. To po prostu śmieszne! Tak, jakbym nie miała prawa podważać jego decyzji, kiedy uważam, że powinno się zareagować inaczej. Tymczasem ani on nie jest moim szefem, a ja nie jestem jego podwładną, to krzywdzący mit. W prawdziwej hierarchii lekarz i pielęgniarka to zespół - kwituje.
"Młodzi w pielęgniarstwie to nowe pokolenie"
Obydwie jednak nie mają zamiaru milczeć w przypadku krzywdzących słów czy zachowań. Karolina razem z koleżankami z zespołu problematycznej lekarce po prostu zaczęły odpłacać pięknym za nadobne. - Też podchodziłyśmy do niej z wyższością. Poskutkowało - stwierdza.
Natalia przyznaje, że obecnie rzadko dotykają ją takie sytuacje. - Na początku, kiedy byłam nowa w zawodzie, bałam się reagować. Ale teraz, im dłużej pracuję, najczęściej jest mi wszystko jedno i nie mam z tym problemu – wyznaje. Widzi nadzieję na poprawę sytuacji w młodych medykach. - Młodzi w pielęgniarstwie to nowe pokolenie, które nie uznaje fałszywej wyższości lekarza nad sobą.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl