Pola walczy o swoje zdrowie psychiczne. To, co uczynił jej ksiądz, wciąż ją prześladuje© WP | Anna Śmigulec

Między niebem a piekłem

Anna Śmigulec
14 stycznia 2024

Kiedy ksiądz Marcin znienacka bierze Polę na kolana, ta sztywnieje. Czuje jego mocne perfumy. Fotel mocno odchyla się do tyłu, więc oboje niemal leżą. On trzyma rękę na jej biodrze. Ona - ręce przy sobie. Żeby tylko nie dotknąć ani jego, ani sutanny. On ma 35 lat, ona 15. Czasem wraca do domu zapłakana.

Gimnazjum

Ksiądz Marcin jest nowy na parafii. Przyszedł od razu po święceniach. Choć widać, że jest starszy niż ci, którzy skończyli seminarium zaraz po szkole średniej. Wierni jeszcze nie wiedzą, że wcześniej był masażystą.

Dostaje zadanie: przygotować młodzież do bierzmowania.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pola chodzi do trzeciej klasy gimnazjum, ale wciąż wygląda bardziej jak dziecko niż jak nastolatka. 160 cm wzrostu, drobna, w za dużych ubraniach, żadnego malowania rzęs czy paznokci.

Nosi za to bransoletkę z pacyfką – prezent od koleżanki. Metalowy symbol pokoju na czarnym sznureczku. Niepozorny, ale ksiądz Marcin się do niego przyczepia – że jest satanistyczny i powinna go zdjąć.

- Co za głupoty gada – myśli Pola. – Przecież pacyfkę zaprojektowano w latach 50. na znak protestów przeciwko zbrojeniom atomowym.

Pola przeżywa akurat okres buntu i poszukuje własnej tożsamości. Dużo czyta, interesuje się subkulturami punk i hippisami. Nie podoba jej się, że nowy ksiądz we wszystkim widzi zagrożenia. Już w jednym z pierwszych kazań brzmi jak ksiądz Natanek: Harry Potter, okultyzm, joga są złe!

Ma ochotę z nim dyskutować, tłumaczyć, a nawet się wykłócać. Nie pozwoli wmawiać sobie i światu jakichś głupot.

Tylko wtedy, za pierwszym razem, wziął ją z zaskoczenia. Jeszcze przed przygotowaniami do bierzmowania. Spacerowały z koleżanką. Ta akurat mówiła, że podobno Jezus miał żonę, kiedy mijał je nowy ksiądz. Od razu się wtrącił, że to nieprawda i zaproponował, żeby następnego dnia przyszły do kościoła i się nim pomodliły. Zgodziły się. Ale koleżanka wystawiła Polę, więc ta poszła sama. Było jej głupio nie dotrzymać słowa.

Czuła się dziwnie. Siedzieli razem w ławce. Potem ten obcy ksiądz powiedział, żeby uklękła przed tabernakulum, a on się nad nią pomodli. Niby nic złego, ale Pola poczuła opór:

- Na siłę wpycha mi coś, czego nie chcę.

Spowiedź

Ksiądz zakłada też krąg biblijny. Chętni parafianie przychodzą do jego mieszkania lub salki katechetycznej, czytają fragmenty Biblii i o nich dyskutują.

Pola z koleżanką przygotowują się akurat do wojewódzkiego konkursu biblijnego, więc dołączają do kręgu. Jest tam kilka starszych pań i one.

Któregoś razu, w zimie, koleżanka wychodzi wcześniej. Wysyła Poli sms, że zostawiła rękawiczki w mieszkaniu księdza i prosi, żeby po nie wrócić.

Pola wraca. W luźnej pogawędce z księdzem wymyka jej się, że od kilku miesięcy nie była u spowiedzi. On proponuje:

- To wyspowiadaj się teraz.

Warunki sprzyjające: mieszkanie jest puste, panie z kręgu biblijnego już poszły. Pola kluczy:

- Nie mam zrobionego rachunku sumienia…

- No to zrobimy go razem – zachęca ksiądz.

To pierwsza w życiu Poli spowiedź twarzą w twarz, czuje się zawstydzona.

Ksiądz wypytuje ją o grzechy, idąc dekalogiem. Aż dochodzi do szóstego przykazania: "Nie cudzołóż".

- Oglądasz filmy pornograficzne?

- Nie.

- Współżyłaś?

- Nie.

- Masturbujesz się?

- Tak.

Pola nie chce kłamać i czuje się winna, że masturbowała się już jako małe dziecko (dopiero na studiach dowie się, że to naturalny etap rozwoju psychofizycznego człowieka).

Zaczyna płakać. Ksiądz przesiada się ze swojego fotela do niej na sofę i ją obejmuje. Dziewczyna nieruchomieje. Robi się późno, już pewnie po 21.00. Wraca do domu.

Coraz bliżej

Ksiądz robi podchody niemal od początku.

Również dosłownie. Jest coraz bliżej z młodzieżą, organizuje dla niej kolejne rozrywki: chodzenie po lesie czy tzw. ekstremalną huśtawkę.

Do drzewa rosnącego na skarpie zamocowuje linę, a do niej uprząż, którą zakłada się na biodra. Można się wybić ze skarpy i poszybować nad przepaść, po czym wrócić. Jak wahadło.

Rodzicom Poli się to nie podoba. Inni też uważają, że to niebezpieczne. Ale ksiądz nie prosi nawet o ich zgody na piśmie na te zabawy.

Raz koleżanka Poli tak niefortunnie wybija się na ekstremalnej huśtawce, że lina skręca w bok i dziewczyna uderza w inne drzewo jak lalka.

Na podchody chodzą po mszy o 18.00, więc wracają do domu koło 21.00, kiedy od dawna jest ciemno. Raz, kiedy zaczyna padać, chronią się przed deszczem w bunkrze (w lesie jest ich sporo). Pola wcześniej mówiła o tzw. przestrzeni osobistej – że każdy ma prawo do 30 cm wokół siebie i nikt nie powinien tam wchodzić nieproszony. Ale ksiądz Marcin niemal ją przytula i rzuca żartobliwie:

- No, to teraz naruszam twoją przestrzeń osobistą!

Na lekcji religii młodszego brata Poli, który jest w szóstej klasie, ksiądz cytuje fragmenty Pisma Świętego potępiające homoseksualizm. A Pola ma wśród bliskich osoby homoseksualne i nie pozwoli ich krzywdzić.

Po spotkaniu biblijnym spiera się o to z księdzem. Od słowa do słowa i w przypływie buntu wydziera kartki ze swojego Pisma Świętego.

- Musisz się z tego wyspowiadać. U mnie.

Pola posłusznie przychodzi i się spowiada.

- Przyjdź za jakiś czas.

I tak Pola bywa w jego mieszkaniu już raz w tygodniu.

Dwa sekrety

Nastaje wiosna. Coraz bliżej bierzmowania, trzeba się spowiadać raz miesiącu, taki wymóg. Dostaje się nawet karteczkę od księdza jako dowód.

Do proboszcza Pola nie chce chodzić, bo starszy i jeszcze bardziej się czepia. Zostaje jej ksiądz Marcin.

Coraz częściej poruszają tematy intymne. Raz Pola rzuca:

- Ja pewnie jestem aseksualna. Nie chcę mieć chłopaka, męża ani dzieci.

Na co ksiądz:

- Nie możesz być aseksualna, skoro się masturbujesz.

Przez te kilka miesięcy Pola zdążyła mu już zaufać. Nieraz opowiadała o swoich problemach i teraz czuje, że jemu jednemu może się zwierzyć.

Tamte wspomnienia prześladują ją od lat. Kiedy wracają, w całym ciele czuje napięcie nie do zniesienia.

Pierwsze.

Jest w zerówce. Kolega z grupy, też sześciolatek, ciągle próbuje ją całować. Raz przytrzymuje ją z kolegami i całuje na siłę. Innym razem zaciąga ją do kąta i tam ściąga jej spodnie i majtki. Pola od razu podciąga je z powrotem, ale czuje się okropnie. Wtedy nie potrafi tego nazwać. Brudna? Naruszona?

Nikomu o tym nie mówi, nawet rodzicom.

Drugie.

Ma 13 lat, wraca ze szkoły ścieżką, jak co dzień. Po jednej stronie park, po drugiej puste pole. Za nią mężczyzna. Wyprzedza ją i chwyta za krocze. Rzuca: "Ruchałbym cię" lub coś równie obrzydliwego, czego Pola nie chce pamiętać. Jest w takim szoku, że nie ucieka ani nie krzyczy, tylko odchodzi.

Też nikomu nie mówi.

Aż do teraz. I znów czuje to napięcie zalegające w niej od lat i wybucha płaczem. To wtedy ksiądz Marcin zgarnia ją na kolana po raz pierwszy. I niemal leżą na rozkładanym fotelu.

Stany

Pola coraz częściej kładzie się na podłodze w mieszkaniu i płacze. Dopadają ją myśli samobójcze. Poddusza się kablem. Tym od lampki zwisającym przy ścianie. Siedzi na łóżku, okręca go wokół szyi i zaciska. Wie, że to zachowanie autodestrukcyjne, ale nie jest w stanie się powstrzymać. Nie wie za to, dlaczego to robi: z potrzeby odreagowania czy może ukarania siebie?

W towarzystwie rówieśników zdarzają jej się wybuchy złości, których też nie rozumie. Nagle zaczyna na kogoś krzyczeć albo wybiega z klasy, wściekła na nauczycielkę.

Koleżanki widzą, że dzieje się z nią coś złego i się o nią martwią. Jedna mówi wprost:

- Za często chodzisz do tego księdza.

Pola też ma przebłyski, że im więcej z nim przebywa, tym gorszy jej stan psychiczny. A im gorszy stan psychiczny, tym więcej z nim rozmawia.

Błędne koło

Kiedy ma siedem lat, umiera jej cioteczna babcia. Nagle dociera do niej, że jej bliscy są śmiertelni i dopada ją przerażenie, że rodzice też umrą. Nikt nie tłumaczy, co właściwie się stało, a ona jest za mała, żeby się upomnieć:

- Niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego babci już nie ma i mnie ukoi!

Kiedy mama gdzieś wyjeżdża, Pola dostaje ataków histerii: leży na podłodze i rozpaczliwie płacze. Rodzice nie wiedzą, co robić. W końcu zabierają ją do psychiatry.

W ich mieście nie ma specjalisty, jadą więc 40 km do innego. W poczekalni, w obcym miejscu i mieście Pola bardzo się denerwuje i nie chce wejść do gabinetu. Tata wnosi ją siłą.

Pola, jeszcze bardziej przerażona, nie chce rozmawiać z psychiatrą. Nawet na niego nie patrzy. Ten niecierpliwi się i rzuca:

- Czas leci i twoi rodzice będą musieli zapłacić za kolejną godzinę.

Po czym stwierdza stany lękowe i przepisuje leki: stabilizatory nastroju, których dziś się unika, bo są bardzo mocne.

- Jestem złym dzieckiem – myśli Pola. - Tylko przysparzam rodzicom problemów.

Od tej pory przestaje im mówić o swoich kłopotach. Boi się, że znów zabiorą ją do psychiatry. Może nawet do tego samego.

Ksiądz Marcin jest pierwszą osobą, przed którą się otwiera. Czuje, że jemu może powiedzieć o wszystkim, a on utrzyma to w tajemnicy.

Nawet o rodzicach. Że ma z nimi dobre relacje. Nie jak niektóre dzieci, wychowujące się w patologicznych domach, z ojcem alkoholikiem. Mama jest bardzo religijna, pracuje w bibliotece w podstawówce, w której uczy ksiądz. Tata, inspektor w Państwowej Inspekcji Pracy, jest agnostykiem, ale ma duży szacunek dla pobożności innych. Lubi książki Lema i docenia, że choć pisarz był niewierzący, widział wartość w religii. Rodzice Poli zawsze starali się jej pomagać.

Tylko że niektóre jej problemy ich przerastały. Choćby te wybuchy w dzieciństwie. Doprowadzały mamę do płaczu i ostatecznie to zawsze Pola czuła się winna. Dlatego już w podstawówce miała myśli samobójcze. Tata zrobił jej drabinkę i zamontował w pokoju. Fantazjowała, że się na niej wiesza.

- Lepiej by było, gdybym zniknęła. Moja rodzina byłaby szczęśliwsza.

Ksiądz Marcin słucha i pociesza. Gładzi po głowie i po kolanach.

W potrzasku

Teraz Pola znowu to czuje: zniknąć. Przestać istnieć.

W dodatku z niepokojem zauważa, że jej ciało się zmienia. Ważyła 45 kg, nagle waży ponad 50 kg, przestaje mieścić się w spodnie. Dopadają ją kompleksy i czasem się modli, żeby obudzić się w innym ciele. Drobniejszym, szczuplejszym, niższym.

Na jednej z wizyt Pola zwierza się księdzu:

- Czuję się gruba.

A on nagle wstaje i ją podnosi: jedną ręką pod pachy, drugą pod uda.

Innym razem mówi jej, że jest ładna. I bierze ją na kolana. Zresztą robi to już przy każdej wizycie. Raz zauważa, że Pola ma już piersi i krągłą pupę.

Nie podoba mu się tylko jedno:

- Znowu na mnie nie patrzysz.

Bo Pola od wizyty u tamtego psychiatry zwiesza głowę w sytuacjach, które ją przerastają. To bezwiedny mechanizm obronny: nie patrzę, dzięki temu nie będę pamiętać.

Czasem płacze. Wtedy ksiądz gładzi ją po włosach. I nowość: po uszach. Pola sobie tłumaczy:

- Przecież on chce dobrze.

Ale czuje też, że coś jest nie tak - uszy to przecież strefa erogenna - i nie chciałaby, żeby dowiedzieli się o tym jej rodzice czy koleżanki.

Jest coraz bardziej zagubiona.

Po roku spada na nią wiadomość: ksiądz Marcin zostaje przeniesiony do innej parafii.

Na tydzień przed wyjazdem bierze ją na kolana ostatni raz.

Diakon

W liceum Pola ma chłopaka i to jemu zwierza się z problemów. (Zostaną ze sobą sześć lat, aż do połowy studiów). Najpierw nie chce żadnych czułości, później daje się przekonać. Ale tylko do przytulania i leżenia obok siebie. Żadnych intymnych pieszczot. Seks dopiero po ślubie.

Od liceum chodzi na pielgrzymki.

Kiedy jest na trzecim roku studiów (ASP w Gdańsku), na jednej z nich poznaje diakona. Niewiele starszy od niej, szybko łapią kontakt i się zakumplowują. Jeszcze w te same wakacje znajduje ją na Messengerze i zagaja. Piszą o zwykłych rzeczach: że on kupił sobie rolki, ona właśnie wraca z wycieczki autostopem.

Aż raz zaczepia ją koło północy.

- Masz chłopaka?

- Mam.

- Co sądzisz o czystości?

- Jest dla mnie ważna.

- A co sądzisz o seksie oralnym?

Pola zastyga: jest 12 w nocy, a prawie-ksiądz wyjeżdża jej z tematem tak intymnym, że nawet z przyjaciółmi takich nie porusza!

- To dla mnie trochę obrzydliwe – odpisuje dwuznacznie. W nadziei, że diakon się domyśli, że chodzi o jego pytanie. Ale też nie chce wyjść na pruderyjną, więc dodaje:

- Ale nie widzę problemu w związkach homoseksualnych ani transpłciowości.

A diakon swoje:

- I trudno Ci zrozumieć seks oralny?

Pola czuje się przyparta do muru. Dopada ją myśl, żeby pójść do łazienki, wymontować żyletkę z maszynki i się pociąć.

Mogłaby mu odpisać: "Spierdalaj!", ale to zakończyłoby ich relację. A nie chce jej tracić, bo do tej pory wydawał się miły i pomocny.

Następnego dnia przełamuje się i opowiada o tym przyjacielowi.

- Czy to są normalne pytania? Czy on jednak przekroczył granice?

Przyjaciel jest oburzony:

- Gość chciał cię wyruchać bez konsekwencji! Niekoniecznie doprowadzić do kontaktu seksualnego, ale samo to pisanie mogło być dla niego podniecające. Tak czy inaczej, to niedopuszczalne.

Pola zbiera się na odwagę:

- Wiesz, jako nastolatka miałam podobną sytuację…

I opowiada o księdzu z gimnazjum. Przyjaciel nie ma wątpliwości:

- Powinnaś to zgłosić.

Zgłoszenie

Pola bije się z myślami:

- Zgłoszę. Ale co, jak powiedzą, że wydziwiam? Przecież nie doszło do "twardego" molestowania: rozbierania czy dotykania w miejsca intymne. A jak powiedzą, że to była moja wina? Przecież sama chodziłam do tego człowieka. Nie używał siły ani szantażu.

Jest maj 2019 r. Bracia Sekielscy publikują "Tylko nie mów nikomu". Film wpędza Polę w poczucie, że "ludziom działy się dużo gorsze rzeczy". Jej uwagę zwraca scena, w której mężczyzna molestowany w dzieciństwie przez księdza mówi o tym żonie. I słyszy:

"To po co do niego chodziłeś?"

- To nie jest takie proste – myśli Pola. – Ten człowiek mnie emocjonalnie do siebie przywiązał. Pod płaszczykiem troski i czułości. Nie rozumiałam, że jest świetnym manipulatorem.

To wtedy Pola zaczyna się okaleczać. Raz wydrapuje sobie żyletką na wewnętrznej stronie przedramienia napis: ŚWIR. Z jednej strony wstydzi się go, z drugiej chce, żeby ktoś zauważył. Albo rozgrzewa nad zapalniczką mały nożyk i przykłada go tępą stroną do skóry. Robią się linie oparzenia. Do dzisiaj ma blizny.

Albo kiedy jej chłopak próbuje rozmawiać na tematy intymne, np. o preferencjach seksualnych, Pola idzie do łazienki i tnie się po udach. Wysoko, blisko pachwin. Ma ochotę pociąć się po łonie, ale powstrzymuje ją strach, że zrobi sobie nieodwracalną krzywdę i zostanie z problemem do końca życia.

Protesty

Pod koniec 2019 r. pod kurią w Gdańsku trwają protesty przeciwko tuszowaniu przypadków pedofilii wśród duchownych przez metropolitę gdańskiego Leszka Sławoja Głódzia. Pola bez wahania do nich dołącza. Jeszcze nie potrafi mówić o tym, co spotkało ją samą, ale bulwersuje ją zło, które księża wyrządzili innym dzieciom.

- Jest takie powiedzenie: że księża są jak samoloty – pisze na Facebooku. - Że jak jeden spadnie, to wszyscy o nim mówią, a nikt nie mówi już o tych, które dalej latają. Ale tę metaforę możemy pociągnąć dalej: w samolotach są czarne skrzynki. I po każdej katastrofie analizuje się ich zawartość, żeby wyciągnąć wnioski i uniknąć kolejnej tragedii. Podobnie powinno być w Kościele. Jeśli doszło do wykorzystywania dzieci, musimy myśleć, jak temu przeciwdziałać. Jako osoba wierząca, wszystkim skrzywdzonym w Kościele współczuję i przepraszam w jego imieniu.

Ale Pola nie chce odchodzić z Kościoła tylko dlatego, że dzieje się w nim zło. Chce działać, żeby go naprawić. Tylko że wciąż czuje się źle psychicznie. O molestowaniu nie wie nawet jej chłopak.

Terapia

Na Akademii Sztuk Pięknych Pola poznaje osoby o podobnej wrażliwości. Odkrywa, że wiele z nich też ma problemy emocjonalne czy zaburzenia, ale można o ich otwarcie rozmawiać. Pomaga jej też semestr psychologii i konsultacje z wykładowczynią.

Zaczyna psychoterapię.

Ale męczą ją też lęki związane z wiarą. Panicznie boi się, że umrze w grzechu śmiertelnym. Oddzielona od Boga, bez szans na zbawienie.

Czuje się winna, że wśród bliskich ma osoby homoseksualne i transpłciowe, choć Kościół je potępia. Że czasem się masturbuje. Że zdarza jej się zapalić marihuanę. Zaczyna chodzić na msze trydenckie, ale tam poznaje skrajnie konserwatywnych ludzi, przy których czuje: nie potrafię być taka, więc jestem gorsza.

Dlatego wybiera terapeutę, który jednocześnie jest księdzem. W nadziei, że nie będzie musiała tłumaczyć mu rzeczy, których nie rozumiałby świecki terapeuta.

Zgłoszenie pierwsze

Marzec 2020 r. Właśnie zaczęła się pandemia, świat żyje głównie nią. Pola wciąż się waha:

- Jak zgłoszę tego człowieka, to i tak pewnie nic z tym nie zrobią…

Aż po kolejnej rozmowie z przyjacielem decyduje:

- Dobra, zgłaszam tego chuja.

Najpierw idzie do zaufanego księdza, którego zna z pielgrzymek. Ten zgłasza sprawę do Delegata ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży. To funkcja, którą stworzono w 2019 r. po kolejnych aferach pedofilskich: każda diecezja oddelegowuje duchownego do zbierania zgłoszeń o molestowaniu i kierowania ich dalej do kurii.

Już po tygodniu Pola jedzie na spotkanie z delegatem do innej parafii. Okazuje się, że go zna i lubi z wyjazdów Taizé. Trochę jej głupio, a trochę się cieszy. Delegat jej wysłuchuje, ale niczego nie notuje.

Dopiero kolejne spotkanie będzie protokołowane. Już w kurii w Elblągu.

Nie-próba

Jeszcze wczoraj miała dobry dzień. Przyjaciel świętował urodziny, zrobili mu tort z kebaba, poszli na miasto.

A dzisiaj? Przykra wizyta u aroganckiego lekarza, spięcie ze współlokatorką, niechciana rozmowa z diakonem, który znów się odezwał, a przede wszystkim: wizja zeznań w kurii.

Pola jest tak przytłoczona, że aż zatyka sobie dłońmi uszy. Choć wie, że natrętne myśli są w jej głowie, a nie na zewnątrz. Jej chłopak poszedł do apteki. Ona idzie do kuchni. Szuka noża. Chce się okaleczyć, żeby ból fizyczny przykrył ten psychiczny. Nie znajduje nic ostrego. Jest za to resztka wina. Popija nim kilka tabletek hydroksyzyny - jej leku na uspokojenie przepisanego przez psychiatrę.

Nie chce się zabić. Chce tylko zasnąć. Przestać czuć choć na chwilę.

Znajduje żyletkę i tnie się po rękach.

Kiedy wraca jej chłopak, Pola śpi.

- Ile wzięłaś? – budzi ją, widząc opakowanie.

- Siedem. Nie dzwoń po pogotowie.

Chłopak jest lekarzem, już kiedyś rozmawiali o bezpiecznej dawce. Pola pytała nawet swojego psychiatrę:

- Trochę się boję, że mam tyle leków w domu. A jak je przedawkuję w momencie kryzysu?

- Te tabletki nikogo nie zabiją.

Teraz chłopak dzwoni do znajomego lekarza:

- Na pewno nic jej nie grozi?

- Na pewno.

Pola przysypia w łóżku. Po kilku godzinach budzi ją hałas. Wróciła współlokatorka, chłopak się jej wygadał i teraz w panice wzywa pogotowie.

Robi się afera. Ludzie z pogotowia zauważają cięcia na rękach i wzywają policję. Bo niemożliwe, żeby pacjentka sama połknęła tabletki i jednocześnie się pocięła. Trzeba zbadać, czy nie "pomagał" jej chłopak. Przyjeżdża policja.

W tych miejscach znajdziesz pomoc.
W tych miejscach znajdziesz pomoc. © Wirtualna Polska

- Dlaczego pani to zrobiła?

- Bo mam zeznania w kurii i jestem przytłoczona.

Pogotowie zabiera ją do szpitala na toksykologię. Trafia do jednoosobowej sali z łazienką. Przysypiała, ale sytuacja tak ją otrzeźwiła, że już normalnie rozmawia. A tu pielęgniarka każe założyć jednorazową szpitalną koszulę. I szok dla Poli: pieluchę.

- Ale przecież nie mdleję i jestem w stanie sama pójść do toalety! – Pola boi się, że założą jej tę pieluchę na siłę. – I proszę mnie nie dotykać, bo byłam molestowana i mam uraz.

Odpuszczają. Ale dają jej basen. Zostawiają podpiętą do kroplówki i aparatury mierzącej ciśnienie.

- Jeszcze pani nie sikała? – pyta pielęgniarka kilka godzin później.

- Nie. Chcę iść do toalety, bo mam też inną potrzebę.

- To proszę do basenu.

Pola czuje się upokorzona, ale posłusznie robi. Boi się, że będą ją cewnikować.

Następnego ranka lekarz na obchodzie informuje, że potrzymają ją jeszcze trzy dni na obserwacji. Pola wybucha płaczem.

- Chcę wrócić do chłopaka i przyjaciół. Potrzebuję ich wsparcia i mam te zeznania w kurii…

- Możemy panią wypisać na własne żądanie. Ale przewieziemy do szpitala psychiatrycznego na konsultacje. Tylko radzę nie płakać, jeśli nie chce pani tam zostać.

Pola zdumiona, bo przecież płacz to nie krwotok i nie trzeba go tamować.

Ale godzi się. Z obawy, że jak nie, to ją zatrzymają na siłę.

Przewozi ją karetka. W pokoju przyjęć jakaś kobieta zaczyna wywiad:

- Wie pani, jaka jest dzisiejsza data?

- Brała pani jakieś narkotyki?

Pola chce pokazać, że nie chciała się zabić i jest w stanie nawet żartować:

- Wie pani, jestem studentką. Zdarza mi się na imprezie zapalić marihuanę, jak mnie ktoś poczęstuje…

- Ja nie pytam, czy jest pani studentką, tylko czy bierze pani narkotyki – ucina osoba, która się nawet nie przedstawiła.

- Przepraszam, ale powiedziano mi, że przyjadę tu na konsultację z psychiatrą. Kiedy to się odbędzie?

- Teraz rozmawia pani ze mną. Podpisuje pani zgodę na przyjęcie?

Pola zdumiona:

- A mogę nie podpisać?

Nieznajoma wymienia jej numer jakiegoś artykułu, nie cytując treści.

- Zatrzymamy panią bez zgody.

Pola zupełnie traci rezon. Płacze. Boi się, że ktoś będzie ją dotykał. Że zapną ją w kaftan. Od czasów księdza Marcina boi się robienia jej czegokolwiek na siłę. I że telefon się rozładuje i straci kontakt ze światem.

Podsuwają dokumenty. Nie ma czasu ich przeczytać. Podpisuje.

W geście rozpaczy dzwoni do mamy. Po raz pierwszy mówi jej o księdzu z gimnazjum i zeznaniach w kurii.

Doktor każe podać benzodiazepinę. Po niej Pola tak się odpręża, że strzela sobie selfie.

Ale robi się za późno, żeby ją wypisali. Uprawnieni do tego lekarze już skończyli pracę.

Zeznania drugie

Wychodzi dopiero trzeciego dnia, po interwencji mamy. W brudnych ubraniach sprzed trzech dni jedzie z Gdańska prosto na zeznania w kurii w Elblągu.

Cały czas towarzyszy jej chłopak. Także w spotkaniu z delegatem. Na koniec pokazują mu wypis ze szpitala – żeby uzmysłowić skutki molestowania przez księdza Marcina.

Mijają miesiące, a Pola nic nie wie. Tylko raz delegat odpisuje, że sprawa już poszła do Watykanu.

Rok później, też w czerwcu, proboszcz w jej parafii zagaja po mszy:

- A co to za zgłoszenia?

- Jakie zgłoszenia?

- No, z księdzem Marcinem.

Pola jest w szoku, że proboszcz wie i ją przepytuje.

- Zgłosiłam to, co miałam prawo zgłosić.

W drodze do domu płacze tak, że aż musi przystanąć.

Chce rozmawiać z biskupem. Także dlatego, że potrzebuje pieniędzy na terapię dwa razy w tygodniu i uważa, że to kuria powinna ją opłacać. W końcu to ich pracownik ją skrzywdził. Jeśli nie, rozważy pozew cywilny o odszkodowanie. Decyduje tak po konsultacji z organizacją Zranieni w Kościele.

Biskup elbląski Jacek Jezierski przyjmuje ją osobiście. Pola umówiła się na sam na sam, ale przychodzi z przyjaciółką. Biskup się cieszy, że dziewczyna ma wsparcie. I tłumaczy: sprawa jest wciąż w Watykanie. On nie ma wpływu na to, czy ksiądz Marcin zostanie wydalony ze stanu duchownego. A jeśli nie, wtedy to on podejmie dalsze decyzje co do kary.

- Chciałabym, żeby ten człowiek został odsunięty od pracy z dziećmi i młodzieżą – naciska Pola. - Bo jest zaburzony. I powinien dostać ultimatum: jeżeli dalej chce być księdzem, musi iść na terapię.

Biskup wysłuchuje i dziękuje, że Pola o tym mówi. I przeprasza za to, co ją spotkało.

Niespodzianka

W wakacje na prośbę delegata Pola podlicza, ile do tej pory wydała na terapię. Wychodzi jakieś 10 tys. zł.

Jesienią zauważa, że dostała przelew na 5 tys. zł. "Pomoc na leczenie". Wcześniej podała delegatowi numer konta, ale teraz nie wie, czy to rata, czy może całość. Spodziewała się chociaż smsa z wyjaśnieniem.

Dostaje też pismo od biskupa Jezierskiego.

"Przeprowadzone postępowanie […] udowodniło popełnione przestępstwa. Dlatego księdzu Marcinowi wydałem kanoniczny nakaz karny, w którym zabroniłem mu:

- prowadzenia duszpasterstwa osób nieletnich

- dobrowolnego i osobistego poszukiwania lub stwarzania kontaktu z osobami nieletnimi, również przez Internet

- udzielania i organizowania jakichkolwiek działań terapeutycznych czy relaksacyjnych

- organizowania i prowadzenia pielgrzymek czy wyjazdów zbiorowych.

Wymierzony nakaz obowiązuje przez najbliższe pięć lat."

Pola zdumiona. Cieszy się, że Kościół uznał jej krzywdę. Dopiero po drugim czytaniu dociera do niej: ta kara jest tylko na pięć lat! A co później? Po pięciu latach ten człowiek się zmieni?

Teraz

Pola jest pod opieką psychiatry. Ma depresję, elementy PTSD i stany lękowe. Bierze cztery leki. Stabilizator nastroju: Lamotryginę. Dwa antydepresanty: Brintellix i Oribion (razem działają lepiej). I nowy: neuroleptyk, który ma niwelować natrętne myśli. W tym traumatyczne wspomnienia i flashbacki.

Śpi 12 godzin na dobę. Czasem więcej. Jeśli wstanie za wcześnie, ciężko jej cokolwiek zjeść i wymiotuje. W dzień też przysypia.

Trudno w takim stanie pójść do pracy i zarabiać. Dlatego żyją tylko z pensji męża. Miał być księdzem, opuścił seminarium, został organistą. Poznali się przez internet. Pola bezgranicznie go kocha.

Tym bardziej boli ją, że kiedy przytulają się przed zaśnięciem, nagle przed zamkniętymi oczami pojawia się ksiądz Marcin. Z nią w uścisku.

Pola się wzdryga, ale rozumie:

- To on pierwszy wkroczył w moją intymność, to z nim pierwszym doświadczyłam bliskości. Niezdrowej, ale jest jak matryca i wciąż mnie prześladuje.

Wróciły jej lęki dotyczące śmierci. Teraz rozpaczliwie boi się, że umrze jej mąż. Kiedy dłużej nie wraca i Pola nie może się do niego dodzwonić, wpada w histerię. Płacze tak, że aż zrywa ją na wymioty. Kompletnie traci kontrolę.

Dlatego nie może odstawić leków, mimo że słono kosztują. Tylko skąd wziąć pieniądze? Zdesperowana, zakłada zbiórkę internetową. Także na psychoterapię, którą musiała przerwać, bo nie było jej stać.

Ale chodzi nie tylko o nią samą. Od dziecka była wyczulona na niesprawiedliwość.

- Nie mogę znieść, że ten człowiek - bo księdzem nie chcę go nazywać - ma zakaz tylko na pięć lat. A słyszałam od znajomego księdza, że odmówił terapii. I że przenoszono go z parafii na parafię kilka razy, a ja nie byłam jedyna. Chcę mieć pewność, że on nie spowiada. Bo do konfesjonału może przyjść dziecko lub nastolatek. I znów może je zmanipulować fałszywą troską. Tak przecież zaczęło się u mnie.

 Ksiądz

Grudzień 2023 r.

- Pamięta ksiądz Polę? – pytam księdza Marcina.

- Oczywiście, to była moja pierwsza parafia!

- Potwierdza ksiądz, że ją molestował i przekroczył granice?

- Ja byłem oskarżony o niewłaściwy dotyk, a nie o molestowanie.

- Sadzał ją sobie ksiądz na kolanach?

- Nie, w żadnym wypadku!

- I nie przytulał jej ksiądz? Nie gładził po włosach?

- Tego akurat nie powiem. Bo jeśli ktoś jest rozchwiany emocjonalnie, że tak delikatnie powiem, i płacze, to w bezwarunkowym odruchu chcemy go uspokoić.

- Ale dostał ksiądz zakaz pracy z młodzieżą na pięć lat?

- Tak.

- Tylko z powodu oskarżeń Poli, czy inne osoby też zgłaszały nieprawidłowości?

- Odnośnie osoby małoletniej, to tylko z Polą była taka sytuacja.

- To jak ksiądz postrzega ten zakaz?

- Chciałem pomóc. Tym bardziej, że ten dom naprawdę był trudny. Może Pola pewne rzeczy postrzegała właśnie w taki sposób, a ja mogłem o tym nie wiedzieć… Ale zostało mi zabrane dobre imię.

- Czyli to ksiądz jest pokrzywdzony?

- Ja nawet chciałem dociekać i zrobić z tym porządek. Ale doradzono mi, żebym się nie bronił. Zresztą… Pracuje pani w zawodzie i pomaga ludziom, tak? Ile razy skończyło się to źle dla pani? A jednak nie porzuciła pani swojej pracy, prawda? Tak już jest. Porażki są wliczone w cenę. Człowiek staje się bardziej pokorny. Proszę zobaczyć, jaką porażkę poniósł Pan Jezus na krzyżu, prawda? W rozumieniu ludzkim. Ale w rozumieniu Bożym to nie jest porażka. "Jeśli ktoś chce być zbawiony, niech weźmie krzyż swój, niech mnie naśladuje".

- Podjął ksiądz terapię?

- Mam taką prywatną.

- Taką, za którą sam ksiądz musi płacić?

- Akurat za nią nie płacę. To znaczy… mam swojego kuratora, który też prowadzi terapię. I sobie rozmawiamy na różne tematy.

- Spowiada ksiądz dzieci albo młodzież?

- Proszę panią, my nie mamy tabliczki: "Od 18 lat". Ja siadam do konfesjonału i nie wiem, kto przychodzi. A nie będę pytał: "Ile masz lat?", bo to nie wypada.

- A pracuje ksiądz z młodzieżą?

- Nie, nie, nie. Jestem tu rezydentem, pracuję z małżeństwami. Mam też krąg biblijny. Spotykamy się w kościele przed Najświętszym Sakramentem. Rozważamy słowo Boże, modlimy się. To dobry czas. Naprawdę dobry czas.

 Co dalej?

Pola nie ma dobrego czasu. Spadają kolejne ciosy. Media podają, że ksiądz Polikarp, z którym jeździła na pielgrzymki, został aresztowany za pedofilię. Prokuratura postawiła mu 14 zarzutów.

- Zakonnik z Watykanu. Był taką legendą, że uważaliśmy go niemal za świętego. Wyciągał z nałogów, ratował małżeństwa, wiele osób się nawróciło dzięki niemu. Miał charyzmę, ludzie do niego lgnęli. Raz na postoju obiadowym na pielgrzymce siedzieliśmy pod drzewem, rozmawialiśmy, ja się popłakałam, a on mnie przechylił i położył moją głowę na swoich kolanach. A teraz się okazuje, że jest oskarżony o przestępstwa seksualne wobec nieletnich poniżej 15. roku życia! Ludzie, którym ufałam… Którym my jako dzieci ufaliśmy. A robili to pod płaszczykiem kierownictwa duchowego. Obrzydliwe!

I znów flashbacki, stany lękowe, wymioty.

- Boli mnie, że ofiara pedofila nie jest stroną w sprawie. Że Kościół nie oferuje pomocy psychologicznej osobom skrzywdzonym przez księży. I to w momencie zgłaszania, bo wtedy jest najbardziej potrzebna! A nie dopiero w ramach odszkodowania po wyroku – to już musztarda po obiedzie. Boli mnie, że psychiatria w naszym kraju jest w wiecznym kryzysie. Dwie instytucje: Kościół i opieka psychiatryczna, które powinny dawać oparcie i pomagać, tylko przysporzyły mi dodatkowych traum. Czuję się pozostawiona sama sobie.

Imię księdza zostało zmienione. Autorka reportażu skontaktowała się z księdzem w celu autoryzacji. Nie skorzystał z tego prawa.

Anna Śmigulec jest dziennikarką Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
pedofilia księżypedofiliaksiądz
Komentarze (809)