Nauczyciele o powrocie do szkół 25 maja. "Brakuje podstawowych informacji, a forma zajęć nie została sprecyzowana"
Uczniowie klas 1-3 szkół podstawowych za zgodą rodziców mogą wrócić do szkół już 25 maja. W placówkach mają zostać poprowadzone zajęcia o charakterze opiekuńczo-wychowawczym. Nie sprecyzowano jednak, jak dokładnie miałyby wyglądać, a nauczyciele obawiają się o bezpieczeństwo swoje i swoich podopiecznych.
Agnieszka jest nauczycielką muzyki w szkole podstawowej, a prywatnie również młodą mamą. Od wybuchu epidemii koronawirusa żyje w ciągłej niepewności i w poczuciu dezinformacji.
– Nasze obowiązki zmieniły się o 180 stopni i gdyby praca nauczyciela cały czas wyglądała tak, jak obecnie, nie mogłabym pracować w tym zawodzie. Potrzebuję kontaktu z dzieckiem, bezpośredniej relacji z człowiekiem, nie z komputerem – podkreśla. – Jestem w kontakcie z innymi nauczycielami i wszyscy żyjemy pozbawieni jakichkolwiek perspektyw. Nie wiemy, co będzie dalej, jak planować następne tygodnie, czego się spodziewać. Co jakiś czas otrzymujemy z ministerstwa jakieś ochłapy informacji. Nie ma żadnych klarownych wytycznych.
Nie puściłaby dziecka do szkoły
Informacja, że 25 maja uczniowie klas 1-3 będą mogli wrócić do szkół, zaniepokoiła Agnieszkę. Nauczycielka ma wątpliwości, czy to rozwiązanie będzie bezpieczne dla najmłodszych, którym ciężko wytłumaczyć, że należy zachować bezpieczny dystans i regularnie myć ręce.
Zobacz także: "Zostałam bez kasy i bez pracy". Paulina Młynarska o swoim kryzysie
– Jeśli ktoś uważa, że najmłodsze dzieci mogą wrócić do szkół, to oznacza, że nigdy nie pracował w środowisku szkolnym. To są dzieci, które często chorują, mające za nic podstawy higieny oraz bezpiecznego utrzymywania dystansu. Wkładam dużo pracy w to, aby zawsze tłumaczyć dzieciom, że trzeba myć ręce, ale prawda jest taka, że większość z nich nie ma odpowiednich nawyków wyniesionych z domu – zauważa.
– Ja nie wrócę do pracy 25 maja, ponieważ nie wezmę odpowiedzialności za zdrowie swoje oraz moich uczniów. Uważam, że ktoś będzie musiał zostać obciążony, jeśli dojdzie do zarażenia albo tragedii. Nie poniosę tego krzyża za ludzi, którzy umywają ręce. Mówię to nie tylko z perspektywy nauczycielki, ale również rodzica. Ja bałabym się 25 maja puścić swoje dziecko do szkoły.
Agnieszka zauważa, że nie podano szczegółowych informacji na temat tego, jak miałyby wyglądać zajęcia. Brak informacji wprowadza chaos zarówno wśród rodziców, jak i nauczycieli i dyrekcji szkół.
– Nie wyjaśniono zasad, na jakich takie zajęcia miałyby się odbywać. Obawiam się, że zostanie podana informacja o samym powrocie, a reszta będzie problemem dyrektorów, którzy będą musieli to jakoś rozliczyć. Obecnie tak jest, że to na nich kładzie się ten obowiązek, a przecież nikt ich nie przygotował do pracy w takim systemie.
Nauczyciele pracują od świtu do nocy
Natalia od 36 lat uczy języka polskiego w szkole podstawowej. Przez zamknięcie placówek wydłużył się jej czas pracy. Wstaje o godzinie 6, od rana jest w stałym kontakcie z rodzicami i dziećmi. Bywa, że odbiera od nich wiadomości nawet o 23.
– Platformą wskazaną przez organ i dyrektora jest aplikacja Teams, ale to nie jest jedyny komunikator, którego używam w pracy. Nauczyłam się obsługi wielu aplikacji, do wszystkiego dochodząc sama, posiłkując się filmikami na YouTube. Musiałam też doposażyć sprzęt domowy, kupić słuchawki i mikrofon – opowiada. – Rozumiem, że sytuacja jest wyjątkowa. Na pewne rzeczy nie mam wpływu, członkowie mojej rodziny tez pracują zdalnie, a łącze jest jedno, które zwalania, gdy jesteśmy wszyscy podłączeni. Przyjeżdżam więc do szkoły, żeby pracować w ciszy i spokoju – dodaje.
Nauczycielka stara się możliwie zaciekawić uczniów swoim tematem. Chociaż kontakt online niesie za sobą dużo ograniczeń, nie chce skupiać się jedynie na sztywnym zadawaniu ćwiczeń.
– Samodzielna praca dziecka z tekstem jest bardzo ważna, ale trzeba urozmaicać naukę. Młodszym uczniom wskazuję dla zobrazowania czytanego samodzielnie tekstu dostępne filmy fabularne lub animowane. Przygotowuję zadania w specjalnych aplikacjach, opracowuję prezentacje, czytam teksty podczas spotkań online – wymienia.
Pomysł złagodzenia obostrzeń i wprowadzenia zajęć opiekuńczo-wychowawczych od 25 maja nie spodobał się Natalii. Chociaż ceni sobie kontakt z uczniami na żywo, obawia się, że nie podoła tak wielu obowiązkom naraz.
– Nie wyobrażam sobie pogodzenia lekcji online z zajęciami w szkole i konsultacjami dla uczniów 8. klas, które dojdą od 1 czerwca. To, co w klasie zajęłoby mi chwilę, teraz przekłada się na wiele czynności. W samym e-dzienniku wysłałam od 15 marca ponad 1000 wiadomości, a do tego dochodzą inne komunikatory. Czuję, że przypłacam to swoim zdrowiem. Boli mnie kręgosłup, ciągle jestem zestresowana, cały czas spędzam przed ekranem, a rodzice bywają różni. Nie każdy jest teraz dla nas wyrozumiały – wyjaśnia. Podobnie jak Agnieszka, Natalia nie rozumie, w jakiej formie miałyby być prowadzone zajęcia.
– Ich forma nie została sprecyzowana. Rząd wydaje polecenia, którym musimy podołać. Cała odpowiedzialność spada na szkoły, nauczycieli i ich dyrektorów. Nie otrzymaliśmy konkretnych wytycznych.
Nie chce narażać uczniów
Monika ma 34 lata, uczy w szkole podstawowej w Warszawie. Przyznaje, że zorganizowanie lekcji online było dla niej dużym wyzwaniem, ale w końcu udało jej się wypracować sprawdzony, zrozumiały dla uczniów system nauki.
– Zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę. Musieliśmy samodzielnie poznać różne narzędzia, których w pewnym momencie było za dużo, musieliśmy znaleźć sposób komunikacji dogodny i możliwy do realizacji zarówno dla nas, jak i dla uczniów, ale w końcu udało się wypracować system, który teraz działa bardzo sprawnie. Uczniowie w końcu przywykli i wpadli w taki rytm nauki. Nie chcę ich teraz dekoncentrować – opowiada.
Nauczycielce nie spodobał się pomysł powrotu do szkół pod koniec maja w momencie, gdy zajęć i tak pozostało niewiele, a dzieci przystosowały się do zmian.
– W czerwcu i tak będzie ponad tydzień wolnego od nauki, bo dojdą długi weekend i egzaminy. Biorąc pod uwagę, że będą odbywać się one w reżimie sanitarnym, to prawie wszyscy nauczyciele będą w komisjach, co wprowadzi dodatkowy chaos dla uczniów. Wrócą do szkół, ale tylko niektórzy i tylko na chwilę – zauważa. – Z drugiej strony, rozumiem, że wraz ze zniesieniem niektórych obostrzeń rodzice wrócili do pracy i naprawdę nie mają z kim zostawić dzieci, ale powinniśmy myśleć o kwestiach bezpieczeństwa. Nie wyobrażam sobie zachowania reżimu sanitarnego wśród młodszych dzieci.
Po konferencji 13 maja, na której premier Mateusz Morawiecki przedstawił kolejny etap odmrażania gospodarki, odbyła się rozmowa między Moniką a rodzicami dzieci, które uczy. Dla wszystkich zasady, na których miałby się odbyć powrót do szkół, wydały się bardzo enigmatyczne.
– Nie wiem, w którą stronę to pójdzie, bo sytuacja zmienia się dynamicznie. Szkoły nadal czekają na konkretne wytyczne na piśmie, ale wśród rodziców padł wstępny pomysł napisania prośby do dyrektora szkoły o przedłużenie trybu nauczania online dla wszystkich uczniów – mówi 34-latka.
– Dzieci od jakiegoś czasu bardzo dobrze funkcjonują w zdalnej edukacji, a wprowadzenie zajęć dydaktycznych do szkół w małych grupach spowodowałoby dzielenie jednej klasy na mniejsze zespoły. Nauka i zajęcia opiekuńcze w takiej formie są niemożliwe do pogodzenia. Szkoda byłoby zaprzepaścić to, co do tej pory udało się wypracować w bezpiecznych warunkach – podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl