Nie miała brwi, więc kosmetyczka wytatuowała jej cztery…
Najpierw świetna okazja i poprawianie urody za niewielkie pieniądze. Potem wielkie rozczarowanie i miesiące terapii. Tak można opisać przygodę Amerykanki z microbladingiem.
20.04.2019 | aktual.: 20.04.2019 12:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jami Ledbetter, 42-latka z Kansas City w Missouri, przez całe życie marzyła o pięknych brwiach. Jej naturalne włoski były bardzo jasne, więc kobieta codziennie, precyzyjnie dorysowywała je kosmetykami. By pomóc jej zaoszczędzić czas i zrobić miły prezent, córka kobiety wykupiła na Grouponie voucher na zabieg microbladingu. Za usługę, która polega na wytatuowaniu cieniutkim skalpelem zanurzonym w tuszu, kresek, które wyglądają jak prawdziwe włoski na łuku brwiowym, dziewczyna zapłaciła 250 dol (ok. 1000 zł). Microblading to usługa szalenie popularna, przede wszystkim dlatego, że daje bardzo naturalny efekt, który może utrzymać się nawet 2-3 lata. Pod warunkiem, że jest wykonana przez profesjonalistę.
Jami nie miała szczęścia. Kobieta, która zabrała się za upiększanie 42-latki nie posiadała żadnych certyfikatów potwierdzających umiejętności. O czym szybko i boleśnie przekonała się Jamie. Po pierwszym zabiegu nad oczami miała dwie, grube, wygięte w łuk gąsienice. Zawstydzona szukała pomocy u innej kosmetyczki, ale i ta, zamiast poprawić sytuację, tylko ją pogorszyła. Jami z stanu "zero brwi" przeszła w "cztery brwi".
Zobacz także
Z katastrofą na twarzy wstydziła się wychodzić z domu. Jej życie ograniczyło się do pracy i wypraw na zakupy. Rozkwitający związek nie przetrwał próby poczwórnej brwi. A Jami nie wiedziała, gdzie szukać pomocy.
Ostatecznie znalazła ją w salonie Kary Gutierrez, licencjonowanej tatuatorki, która jest ekspertką w… usuwaniu tatuaży. Gdyby Jami poszła do jej salonu od razu po pierwszym nieudanym microbladingu, wykonanym w listopadzie, po kosmetycznym błędzie w sztuce nie byłoby śladu. Niestety, oddała się w ręce specjalistki dopiero w lutym, więc czeka ją cała seria zabiegów z wykorzystaniem substancji na bazie soli morskiej, które pomagają zmniejszyć intensywność pigmentu znajdującego się płytko pod skórą i przyspieszyć blaknięcie tatuażu. Ostatecznie Jami na poprawianie urody i niwelowanie skutków nieudanego microbladingu wyda grubo ponad 1000 dolarów. Morał, jak zwykle, jest taki sam: zanim zaufasz ekspertowi, sprawdź czy faktycznie ekspertem jest.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl