"Nie mieliśmy już sił". Tak zmienia się dynamika związku po porodzie
– Noce zarwane przy niemowlęciu, zm ęczenie, brak czasu dla siebie nawzajem. Wszystko to stopniowo oddalało nas od siebie jako parę – mówi Adrianna, która rozstała się z mężem. – Rozmowa o bliskości po narodzinach dziecka może być trudna – przyznaje Barbara Wesołowska-Budka, psychoseksuolożka.
- Jesteśmy fizycznie i emocjonalnie wycieńczeni. Dziecko potrzebuje tak dużo miłości, że brakuje jej dla partnera. Nie mam siły, żeby robić rzeczy, które są namacalnym dowodem miłości - przyznała niedawno w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" aktorka Magdalena Koleśnik.
- Obudziłam się z uczuciem tęsknoty, ze świadomością, jak tęskni za nim moje ciało, jak o tym zapomina w zmęczeniu, w oddaniu córce i codzienności - dodała, opowiadając o śnie, w którym mąż ją przytulił. Jej problem nie jest odosobniony.
Pojawienie się dziecka zmienia wiele. Mąż Anety* chciał bliskości, jednak kobieta nie była w stanie spełnić jego oczekiwań, gdyż — choć była zmęczona, nie czuła w mężczyźnie żadnego wsparcia. Padła decyzja o rozwodzie. Adrianna również przechodziła kryzys, którego jej związek nie przetrwał. – Nie mieliśmy już sił na rozmowy, czułości czy intymność – mówi Wirtualnej Polsce.
– Trudność w ponownym odnalezieniu bliskości po porodzie to coś, czego doświadcza wiele par. Nawet jeśli chcesz się zbliżyć do partnera, coś cię blokuje: zmiany w ciele, emocjach, roli w związku. Najważniejsze jest to, że to normalne i można to odbudować, krok po kroku, bez presji – tłumaczy psychoseksuolożka Barbara Wesołowska-Budka z psychoklinika.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Janachowska po urodzeniu dziecka: "W ogóle nie wróciłam do formy!"
"Do dziecka wstawałam tylko ja"
Aneta wspomina, że wraz z mężem planowali mieć dziecko. Starania trwały rok. W końcu na świat przyszedł syn pary. Kobieta przyznaje, że do trzeciego miesiąca życia mężczyzna był zakochany w małym, ale później "po prostu chyba się znudził".
– Może miał jakiś rodzaj depresji, ale nie chciał żadnej pomocy. Do dziecka w nocy wstawałam tylko ja. Akceptowałam to, bo byłam na macierzyńskim, a on pracował. Potem szybko przestał nawet sprzątać po sobie. Dzieckiem nie zajmował się w ogóle, tłumacząc się zmęczeniem. Ja przecież nie miałam prawa być zmęczona, bo byłam w domu i "nic nie robiłam". Później wymigiwał się tym, że syn nawet nie chce być u niego na rękach, ani się z nim bawić – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
I faktycznie tak było. Chłopiec niestety nie przywykł do tego, że zajmuje się nim tata. Aneta dodaje, że w tym czasie mąż nalegał na bliskość. Ona jednak nie była w stanie zgodzić się na jego prośby. – U kobiet to wiąże się z psychicznym poczuciem bezpieczeństwa, którego on mi nie dawał – podkreśla.
"Postanowiłam się rozwieść"
Wszystko miało się zmienić, gdy Aneta wróci do pracy. Niestety, nie zmieniło się nic, a kryzys w związku zaczął się pogłębiać.
– Syn nadal budził się w nocy na karmienie, co dwie godziny, a ja wstawałam o 5 do pracy. Po pracy odbierałam dziecko ze żłobka, robiłam szybko obiad, sprzątałam, a mąż oczywiście nie robił nic. Doszedł brak szacunku, wyzwiska. Postanowiłam się rozwieść. Nie jesteśmy razem od roku, a ja po rozstaniu odetchnęłam – wyznaje.
Mężczyzna ostatni raz widział syna we wrześniu. Nie bardzo interesuje się dzieckiem, które ma obecnie ponad dwa lata i zaczyna pytać o tatę.
– Związek to partnerstwo i szacunek. Nie warto zostawać w takiej relacji ze względu na dzieci, bo dzieci uczą się wtedy niewłaściwych wzorców i w przyszłości będą je powielać – zaznacza Aneta.
"Decyzja była przemyślana, a my teoretycznie przygotowani"
Ada została mamą, gdy miała 26 lat. Z partnerem mieli już 10-letni staż w związku. Założenie rodziny miało być kolejnym etapem wspólnego życia.
– Wydawało się, że mamy wszystko: ukończone uczelnie, stabilne prace, dojrzałe podejście. Decyzja była przemyślana, a my teoretycznie przygotowani. Jednak w praktyce wszystko wyglądało inaczej, niż się spodziewaliśmy. Początkowo byliśmy pełni ekscytacji, ale szybko pojawiło się zmęczenie, frustracja i poczucie przytłoczenia – wyznaje Ada.
Kobieta wspomina trudny poród i komplikacje po nim, które sprawiły, że długo dochodziła do siebie. Czuła fizyczne wyczerpanie, emocjonalne przytłoczenie.
– Całe dnie i noce spędzałam z noworodkiem, a partner wrócił do pracy. Frustracja opieką narastała, a wraz z nią samotność. Oboje odczuwaliśmy ciężar odpowiedzialności, bo nagle, z niezależnych ludzi, staliśmy się w pełni zależni od dziecka – zaznacza.
"Nie mieliśmy już sił"
Adrianna mówi, że dynamika związku zmieniała się z każdym miesiącem. Kiedy minęły trudności okresu opieki nad noworodkiem, pojawiły się wyzwania wieku niemowlęcego, a później – emocje kilkulatki, które musieli wspólnie dźwigać. Para nie miała możliwości korzystania ze żłobka czy pomocy rodziny. Mąż kobiety chodził do pracy, na imprezy firmowe, a ona, z poczuciem niesprawiedliwości, zostawała z małym dzieckiem w domu.
– Nie mieliśmy nawet szans na wyjście we dwoje. Z czasem zaczęliśmy się mijać. Kiedy już byliśmy razem, całe skupienie pochłaniało dziecko. Nie mieliśmy już sił na rozmowy, czułości czy intymność. Na początku on jeszcze inicjował wspólny czas, ale ja byłam przemęczona. Z czasem zaczął się wycofywać, rzadziej mnie przytulał, unikał czułości, a ja byłam zawiedziona sobą, bezsilna i jeszcze bardziej samotna. Czułam, że nie ogarniam, że wszystko nie idzie tak, jak powinno, a my oddalamy się od siebie coraz bardziej – wyznaje.
W końcu padła decyzja o rozstaniu. Córka Ady miała wówczas trzy lata. Kobieta podkreśla, że choć wraz z byłym partnerem nie udźwignęli wspólnego rodzicielstwa, obydwoje są dobrymi rodzicami, lecz… osobno.
– Od pierwszego dnia życia córki pozostawaliśmy naprawdę dobrymi rodzicami. Kochamy ją bezgranicznie, jesteśmy zaangażowani, cierpliwi i dojrzali. Więc to chyba nie rodzicielstwo nas przerosło. To nasza relacja nie wytrzymała zmian, jakie ono ze sobą przyniosło. Noce zarwane przy niemowlęciu, zmęczenie, brak czasu dla siebie nawzajem, wszystko to stopniowo oddalało nas od siebie jako parę – stwierdza Ada.
"Jedno z największych wyzwań"
Psychoseksuolożka Barbara Wesołowska-Budka zaznacza, że pojawienie się dziecka wiąże się z wieloma wyzwaniami. Kobiety mierzą się z "presją idealnej matki", a na oboje partnerów spada zmęczenie, brak czasu. Związek się zmienia.
– Pogodzenie roli mamy, partnerki i kobiety to jedno z największych wyzwań po narodzinach dziecka. Z jednej strony kochasz swoje dziecko i chcesz być dla niego jak najlepsza, z drugiej, tęsknisz za sobą sprzed ciąży, za bliskością z partnerem, za poczuciem, że jesteś czymś więcej niż tylko "mamą na pełen etat". To trudne, ale możliwe – mówi Wirtualnej Polsce ekspertka.
Intymność jest jednym z bardzo ważnych elementów każdej relacji. Jak rozmawiać o bliskości, gdy w naszym domu pojawia się mały człowiek? Ekspertka radzi, aby znaleźć dobry moment i nie zaczynać tematu w chwili napięcia czy zmęczenia.
– Mów otwarcie, ale delikatnie. Unikaj oskarżeń w stylu: "Ty mnie już nie chcesz" czy "Nie ma między nami bliskości". Zamiast tego użyj komunikatów "Ja", np: "Czuję, że brakuje mi bliskości między nami. Chciałbym/chciałabym porozmawiać o tym, jak możemy to zmienić" – radzi specjalistka.
Barbara Wesołowska-Budka zwraca uwagę, aby starać się zrozumieć emocje drugiej strony, która również może się czuć zagubiona w nowej sytuacji. Nie chowajmy jednak problemu pod dywan. – Jeśli czujesz dystans, nie czekaj, aż problem urośnie. Lepiej porozmawiać wcześniej, zanim frustracja przerodzi się w konflikty lub obojętność.
"Nie musisz od razu wracać do seksu"
W jaki sposób odbudować bliskość? Stopniowo.
– Twoje ciało się zmieniło, ale to nie znaczy, że jest gorsze. Jest inne, ale wciąż piękne. Partner widzi w tobie coś więcej niż tylko wygląd. Nie musisz od razu wracać do seksu. Zacznijcie od dotyku, przytulania, pocałunków, trzymania się za ręce –zwraca się do kobiet ekspertka.
Ważne jest wygospodarowanie, choć chwili wspólnego czasu, szczere rozmowy — ale bez presji, a także cierpliwość. – Nie chodzi o to, by "wrócić do normy", ale znaleźć nowy sposób na bycie blisko. To proces. Im mniej presji, tym łatwiej bliskość wróci naturalnie.
* Imię zmienione na prośbę bohaterki
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski