Blisko ludziNie mogę mieć dzieci

Nie mogę mieć dzieci

Nie mogę mieć dzieci
Źródło zdjęć: © sxc.hu
26.01.2010 13:41, aktualizacja: 07.06.2010 03:28

Danut, od kilku lat starająca się o dziecko, opowiada o swojej drodze przez piekło.

Problemy z zajściem w ciążę dotyczą coraz większej liczby kobiet. Jedną z przyczyn jest wiek. Kobiety w dzisiejszych czasach studiują, pną się po szczeblach kariery i podróżują. Kiedy już osiągną wymarzony sukces i spotkają miłość swojego życia, okazuje się, że są już grubo po trzydziestce. To najwyższy czas na dziecko. Ale co zrobić, skoro pomimo starań nie zachodzisz w ciążę?

Danuta (38 lat) od kilku lat starająca się o dziecko opowiada o swojej drodze przez piekło, która jeszcze się nie zakończyła.

Klaudia Kula: Od jak dawna staracie się o dziecko?

Danuta: W marcu miną trzy lata, od kiedy bezskutecznie próbuję zajść w ciąże. Przez kilka pierwszych miesięcy nie przejmowałam się tym w ogóle. Myślałam, że po prostu mamy pecha – nie zawsze kochaliśmy się, kiedy miałam dni płodne. Poza tym przez kilka lat stosowałam antykoncepcję hormonalną, która też mogła wpłynąć negatywnie. Obawy zaczęły narastać po roku regularnego współżycia z mężem.

* K.K.: A może mieliście problemy z seksem?*

D: Na początku nie było żadnych problemów. Seks był dla nas przyjemnością. Często kochaliśmy się całkowicie spontanicznie. Do głowy mi nie przychodziło, aby robić jakiś harmonogram, kiedy mamy się kochać, a kiedy nie. Niestety mniej więcej po 9-10 miesiącach, kiedy zaczęłam się niepokoić, obliczałam sobie dni płodne i wprost zmuszałam męża do seksu po kilka razy dziennie. Na samym początku nawet mu się to podobało, ale później zmienił zdanie i zaczął stawiać lekkie opory.

K.K.: Jak to opory? Nie chciał mieć dziecka?

D: Ależ chciał i to bardzo, tyle, że stresowała go ta cała sytuacja. Kiedy on miał ochotę na spontaniczny seks, ja odmawiałam. Z kolei, gdy miałam dni płodne, seks był zaplanowany. Właśnie to planowanie mu się nie podobało. Oliwy do ognia dolewały jeszcze jego obawy, że to może z nim jest coś nie tak.

K.K.: Kłóciliście się z tego powodu?

D: I to bardzo. Zamiast udać się po kilku miesiącach nieudanych prób do lekarza, obwinialiśmy siebie nawzajem. To było chore i do tej pory tego żałuję. Zachowywaliśmy się jak dzieci, a żadne z nas nie myślało, aby szukać pomocy u specjalisty. K.K.: Ale w końcu wybraliście się do lekarza?

D: To ja się wybrałam. W sumie miała to być rutynowa kontrola u ginekologa. Powiedziałam lekarzowi o problemach, zostałam zbadana, a przed wyjściem zasugerował, abyśmy z mężem pojechali do kliniki leczenia niepłodności.

K.K.: Mąż od razu się zgodził?

D: Tak, pojechaliśmy, ale zanim to nastąpiło zdążyliśmy się pokłócić i to kilka razy. W klinikach leczenia bezpłodności badaniom zostaje poddana nie tylko kobieta, ale i jej partner. Podejrzewam, że na początku mąż nie chciał jechać, bo obawiał się, że jakość jego nasienia może być zła. Wtedy czułby się wybrakowany i zupełnie bezwartościowy. Jednak nie powiedział mi tego prosto w twarz. Po prostu któregoś dnia mruknął, że zgodzi się pojechać. I pojechaliśmy.

K.K.: Jakie badania diagnostyczne zostały wykonane?

D: Pierwsza wizyta to był głównie wywiad. Przy następnych wizytach zostałam zbadana ginekologicznie, wykonano USG i monitorowanie owulacji. Kolejno wykonano diagnostykę hormonalną i badanie nasienia męża. Okazało się, że choruje na endometriozę. Leczenie hormonalne nie pomogło i przy kolejnej wizycie padły słowa: laparoskopia diagnostyczna. Nie chcę jednak o tym rozmawiać – to dla mnie zbyt bolesne doświadczenie.

K.K.: Czy zastanawiacie się nad innymi metodami?

D: Tak, bierzemy pod uwagę metodę in vitro. Wiem, że to nie jest tani sposób i wiem, że może nie wyjść za pierwszym, nawet za czwartym, czy piątym. Jednak chcemy spróbować. Mój zegar biologiczny tyka. Niebawem stuknie mi czterdziestka, a ja chcę być mamą, a nie babcią dla swojego przyszłego dziecka. Oby mi tylko wystarczyło sił…

K.K.: Czy niemożność zajścia w ciąże odbiła się na Pani zdrowiu psychicznym? Czy korzysta Pani z porad psychoterapeuty, przyjmuje jakieś leki?

D: Tak, chodzę na terapie, ale bez męża, który stwierdził, że jest mu ona całkowicie niepotrzebna. Od kilku miesięcy regularnie uczęszczam na spotkania, jednak nie przyjmuję żadnych leków.

Trudna walka

* Lucyna Dyba, psycholog:* Niemożność zaspokojenia potrzeb macierzyńskich może wywoływać problemy natury psychologicznej, ale nie musi. W takich przypadkach myślenie kobiet często ogranicza się do zadręczania się myślami o niepłodności. W następstwie następują trudności z koncentracją, pojawia się depresja, a wykonywanie codziennych zadań staje się niemałą trudnością i wysiłkiem. Kobiety, które od lat bezskutecznie starają się zajść w ciążę, uważają się za niepełnowartościowe i nie potrafią cieszyć się życiem.

Pary borykające się z problemem bezdzietności częściej się kłócą, są smutne, zrezygnowane. Seks wtedy nie jest czystą przyjemnością, a swego rodzaju obowiązkiem, który jest wpisany w harmonogram dnia.

Kobiety decydujące się na terapię zazwyczaj mają już za sobą przebytą długą drogę. Czasami jest to kilka miesięcy, a czasami i kilka lat bezskutecznych starań o dziecko. Organizowane są grupy wsparcia i terapie indywidualne, jednak wybór jest również uzależniony od stanu psychicznego pacjentki.

Źródło artykułu:WP Kobieta