Blisko ludziNie odchodzą, choć związek nie jest udany. Powodów może być mnóstwo

Nie odchodzą, choć związek nie jest udany. Powodów może być mnóstwo

Niektóre kobiety latami tkwią w nieudanych związkach
Niektóre kobiety latami tkwią w nieudanych związkach
Źródło zdjęć: © Getty Images
12.05.2021 13:18

Karolinie wydawało się, że jest skazana na nieudany związek. Nie może odejść od męża, który jej nie szanował – bo dziecko, bo wspólny dom, bo presja otoczenia, by być razem pomimo nieszczęścia. – Szczególnie w małych społecznościach silna jest kontrola społeczna i oczekiwanie, że będzie się trwało przy partnerze za wszelką cenę – mówi Katarzyna Łagowska z Centrum Praw Kobiet.

To nie była historia jak z bajki. Nie miała też szczęśliwego zakończenia. Mimo to Karolina podkreśla, że na początku – prawie dziesięć lat temu – była z Mateuszem szczęśliwa (imiona bohaterów zmieniłam). Oboje pochodzą z małych miejscowości na Podlasiu. Poznali się przez wspólnych znajomych na domówce, niedługo potem zostali parą. Po roku wzięli ślub. Na weselu bawiło się ponad sto osób. Jednak proza życia szybko zweryfikowała ich marzenia i oczekiwania. – Wzięliśmy kredyt na dom, kupiliśmy co prawda niezbyt duży, parterowy, chcieliśmy jednak szybko być na swoim – mówi Karolina.

Wkrótce zaczęła się równia pochyła.

Rodzina by mi nie wybaczyła

Stres, wzajemne pretensje, rozgoryczenie, zmęczenie każdego dnia dawały o sobie znać. Do tego dochodził konflikt Mateusza z jego rodzicami i niestabilna sytuacja zawodowa Karoliny.

Negatywne emocje nasiliły się, kiedy na świat przyszło ich pierwsze dziecko. Syn mało spał i był chorowity. – Brakowało nam cierpliwości do wszystkiego – przyznaje Karolina. Nie myślała o rozwodzie, mimo że Mateusz stawał się wobec niej coraz bardziej opryskliwy, nieczuły, wymagający. – Dom miał błyszczeć, a nasz synek miał mu nie przeszkadzać, kiedy Mateusz wracał zmęczony z pracy. Musiałam się rozliczać ze wszystkich wydatków i zawsze wszystko było dla niego za drogie. Zaczęłam też słyszeć uszczypliwe komentarze dotyczące mojego wyglądu, bo miałam nadwagę po ciąży. Zero czułości i miłości – wspomina.

Wiele kobiet znajduje się w podobnej sytuacji. Mimo to nie myśli o zakończeniu nieudanego związku. Choć małżeństwo z Mateuszem nie dało Karolinie szczęścia, rozwód – przynajmniej wtedy – nie przeszedł jej przez myśl. – Miałam poczucie, że muszę być w tym związku bez względu na wszystko. Przede wszystkim dla dobra naszego syna - nie chciałam, żeby wychowywał się w rozbitej rodzinie. Poza tym właściwie nie miałam własnych pieniędzy. Dokąd bym poszła? No i rodzina nigdy by mi tego nie wybaczyła - mówi kobieta.

"Jak ci się wydaje, dlaczego część kobiet nie odchodzi od męża lub partnera, choć nie czują się szczęśliwe w związku i nie widzą szans na poprawę sytuacji?" – takie pytanie zadano w ramach Ogólnopolskiego Panelu Badawczego Ariadny (badania dla Wirtualnej Polski na grupie 1126 kobiet od 18 lat wzwyż, kwiecień 2021). Polki udzieliły następujących odpowiedzi:

- Robią to dla dzieci, np. wolą, żeby miały pełną rodzinę – 53 proc.

- Obawiają się, czy będą w stanie zapracować na utrzymanie dzieci – 46 proc.

-  Dla dobra dzieci – 42 proc.

- Obawiają się, czy będą w stanie zapracować na własne utrzymanie – 42 proc.

- Ze względu na wspólne mieszkanie lub dom – 38 proc.

- Bo tak jest im wygodniej ze względów finansowych – 28 proc.

- Żeby się nie wstydzić z powodu nieudanego związku – 28 proc.

- Ze względu na wspólne kredyty – 27 proc.

- Inny powód – 6 proc.

Zdaniem Karoliny na liście brakuje jeszcze jednego argumentu: kobiety tkwiące w nieudanych, a niekiedy również przemocowych relacjach nie odchodzą, bo często wierzą, że partner się zmieni i wszystko wróci do normy. – Trudno dopuścić do siebie myśl, że partnerowi już na tobie nie zależy, nie kocha cię albo już mu się nie podobasz. Ja do końca wierzyłam, że to przejściowe kłopoty – wyznaje Karolina.

Dlaczego kobiety nie kończą nieudanych relacji?

– To bardzo indywidualna sprawa, każda kobieta ma swoje powody – zauważa Katarzyna Łagowska z Centrum Praw Kobiet, kierowniczka Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Kobiet Doświadczających Przemocy, która z takimi przypadkami w swojej pracy styka się bardzo często. – Proces wprowadzania zmiany nie jest prosty, a my mówimy o sytuacji, w której ktoś podjął życiową decyzję: związał się z kimś na stałe i dokonał całego szeregu "inwestycji" w relację. Parę łączą wspólne sprawy, dzieci, kredyty. Nawet jeśli ktoś jest w związku nieszczęśliwy, to uruchamia się mechanizm, który nie pozwala dopuścić do siebie myśli, że podjęło się złą decyzję. Przezwyciężenie go to główna przeszkoda uniemożliwiająca wprowadzenie zmiany, czyli zakończenie nieudanej relacji.

Katarzyna Łagowska dodaje, że wciąż mocno zakorzenione jest przekonanie, że to kobieta powinna bardziej dbać o relację i ponosi odpowiedzialność za trwałość związku. – Można dyskutować, na ile to sprawiedliwe, natomiast na pewno dla wielu kobiet jest wiążące i dlatego trwają w krzywdzącym związku - uważa.

Jeśli jest to związek przemocowy, dodatkowo pojawiają się mechanizmy natury psychologicznej. – Gdy ktoś przez wiele lat podlega przemocy, wytrąca mu się poczucie sprawczości. Takie osoby dostają od przemocowca komunikat, że są nic niewarte, że sobie same nie poradzą, przepadną – tłumaczy ekspertka CPK. Do tego dochodzi aspekt uzależnienia ekonomicznego. – Taka osoba jest całkowicie zależna od swojego partnera. Nie ma własnych pieniędzy. Nie ma też dokąd pójść, bo nie ma mieszkania i żadnych perspektyw na zmianę – mówi Łagowska.

Z panelu Ariadny dla Wirtualnej Polski wynika, że prawie co trzecia kobieta nie byłaby w stanie utrzymać siebie i ewentualnie zapewnić utrzymania dzieciom, gdyby dziś rozstałaby się z mężem lub partnerem. 9 proc. kobiet nie ma nawet konta w banku.

Presja małych społeczności

Uwolnienie się z takiej relacji jest szczególnie trudne w małych miejscowościach, gdzie ma miejsce silna kontrola społeczna, a na porządku dziennym jest ocenianie, jak kto żyje. – W dużym mieście jest większa różnorodność i anonimowość. W małej społeczności ludzie często znają się osobiście, wiedzą o sobie różne rzeczy. Mieszkańcy mają poczucie, że ich życie podlega ocenie społecznej. Czują większą presję, żeby trwać w związku pomimo trudności. W takich społecznościach istnieje pewien schemat życia i oczekiwanie, że wszyscy się w ten schemat wpiszą – tłumaczy Katarzyna Łagowska.

Z danych GUS-u wynika, że w miastach rozwodów jest prawie trzy razy więcej niż na wsiach.

Małżeństwo Karoliny nie miało happy endu, bo do listy problemów, z jakimi zmagała się w relacji z Mateuszem, doszła jego niewierność. Ale i wtedy myśl o rozwodzie ją paraliżowała. – Zwróciłam się z tym do przyjaciółki, a ona mnie nie poparła. Nie miałam z kim o tym porozmawiać, nikogo nie mogłam się poradzić – wspomina Karolina.

Katarzyna Łagowska z CPK zaznacza, że w małych społecznościach – a w takim środowisku żyje Karolina – słabsza jest również infrastruktura pomocowa. Brakuje bezpiecznych miejsc schronienia dla osób uciekających z przemocowego domu, zwykle nie ma też pomocy dla par w kryzysie. – Kobiety z małych miejscowości kontaktują się z nami i opowiadają, że szukały pomocy, ale to, co usłyszały od osób, które miały je wesprzeć sprawiło, że poczuły się wręcz gorzej, jeszcze bardziej stłamszone, wtłoczone w przemocową sytuację. Jakość pomocy w małych społecznościach dla osób w trudnych relacjach jest niewystarczająca - przyznaje ekspertka.

Karolina jest w trakcie rozwodu. Znalazła pracę, z synem mieszka u rodziców.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (53)
Zobacz także